Rozdział 1
Rosalie w ostatniej chwili chwyciła rączkę od walizki, tym samym ratując ją przed upadkiem. Torba była mała, przez co wypchana do granic możliwości. Dziewczyna przed wyjściem z domu obawiała się, że będzie musiała zostawić parę rzeczy, albowiem zamek nie chciał współpracować. Na szczęście, gdy na niej usiadła — starając się nie pamiętać, że w środku są rzeczy delikatne — cudem zdołała zapiąć niesforny suwak.
Miała na sobie białą bluzkę i czarna rozkloszowaną spódnicę w kolorowe kwiatki. Chcąc zrobić dobre wrażenie na całym sztabie szkoleniowym, zrezygnowała z ukochanych szpilek na rzecz wygodnych balerinek. Czuła się dziwnie mała.
-Pani Rosalie?
-Tak- odpowiedziała, uśmiechając się i podając rękę selekcjonerowi reprezentacji Polski- pan oczywiście nie musi się przedstawiać. A! I proszę mówić mi po imieniu, tak będzie pewnie wygodniej.
-Jesteś bardzo wygadaną osobą- rzekł Nawałka, unosząc lekko kąciki ust. Wzruszyła ramionami.
-Taka już jestem. Jeśli będzie trzeba, niech mi pan każe się uciszyć. Obiecuję, że posłucham.
Reszta sztabu szkoleniowego, która właśnie dołączyła, zaśmiała się na jej ostatnie słowa. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, ile wokół było osób.
-Coś czuję, że ten tydzień będzie ciekawy.
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie do drugiego trenera.
-Mam tylko nadzieję, że reprezentacja mnie jakoś normalnie przyjmie. Muszę przyznać, że to ich opinii boję się najbardziej.
-Nie ma co martwić się na zapas, będzie dobrze- zakończył temat Nawałka. Właśnie podjechał dość duży bus.
Rosalie nie musiała się martwić swoją walizką, gdyż jeden z towarzyszy wpakował ją wraz z innymi do czegoś w stylu bagażnika.
Dziewczyna większość drogi poświęciła na to, aby poznać wszystkich nań obecnych. Na początku starała się zostawić po sobie jak najlepsze wrażenie, lecz po jakimś czasie przestała uważać na to, co mówiła i robiła. Była po prostu sobą. Z ulgą stwierdziła, że nieduża grupka ją zaakceptowała. Nie musiała się już martwić tym, że przez cały wyjazd będzie piątym, niepotrzebnym kołem u wozu.
Uwielbiała polskie góry. Nie mogła się zdecydować, przez które okno miała je podziwiać, dlatego skończyło się na tym, że raz patrzyła na jedną stronę, a za chwilę na drugą. Nie była w tym osamotniona, każdy — prócz selekcjonera, który studiował jakieś papiery — rozglądał się wokół.
-Daleko jeszcze?- zawołał siedzący, prawie że na samym tyle fizjoterapeuta.
-Jakieś dwadzieścia minut, teraz będzie wąska droga, więc będziemy jechać wolniej- odpowiedział Nawałka, nie podnosząc głowy znad dokumentów. Był w tym miejscu już kilkukrotnie, gdy szukał odpowiedniego miejsca dla polskich piłkarzy. Jak sam powiedział, widoki są nieziemskie, więc nie miał żadnych wątpliwości. Jedynym problemem było sztuczne boisko, lecz problem ten został rozwiązany, albowiem dyrekcja hotelu specjalnie dla reprezentacji wykonała murawę wręcz identyczną, jak ta na stadionie w Warszawie.
Gdy autokar zatrzymał się, a drzwi otworzyły, Rosalie wyskoczyła na zewnątrz jako pierwsza. Spojrzała na niebo i z uśmiechem zaciągnęła się świeżym, górskim powietrzem.
-Młoda, wszyscy mamy pokoje na pierwszym piętrze- zwrócił się do niej Spałek- twój powinien być blisko chłopaków, więc możesz sobie wybrać.
Dziewczyna tym razem nie pozwoliła się wyręczyć i sama wzięła swoją walizkę. Reszta i tak miała dużo rzeczy do zabrania.
Przy wejściu czekał ich mały komitet powitalny w postaci kilku pracowników hotelu, na czele z dyrektorem. Mężczyzna uścisnął każdemu z osobna dłoń, po czym poprowadził ich do środka.
Wszyscy rozglądali się wokół, podziwiając piękne wnętrza. Hotel, mimo przyznanych czterech gwiazdek, spełniał standardy tych z pięcioma.
-Ma pani jakieś specjalne życzenia co do pokoju?- zapytał jakiś młody chłopak.
-Daj jej najlepszy, jedyna dziewczyna, niech będzie wyróżniona- wtrącił Iwan, szybciej, niż Rosalie zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.
-Przez przesady- zaprotestowała gwałtownie- to miłe, ale to nie ja będę walczyć o mistrzostwo.
-Dostanie pani taki z najlepszym widokiem, zgoda?
-Na to mogę się zgodzić- zaśmiała się dźwięcznie.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić, przed nimi było jeszcze dużo pracy.
Przydzielona do tego zadania osoba wskazała im odpowiednie pokoje. Zaczęto od masażystów i fizjoterapeutów, którzy musieli rozłożyć sprzęt.
Rosalie została na koniec, jako że jej pokój znajdował się w trochę innym miejscu. Oczywiście nie obyło się bez pomocy przy zaprowadzeniu jej walizki.
Przechodząc przez bardzo długi korytarz, zdała sobie sprawę, jak samotna będzie, dopóki nie przyjadą piłkarze. Cóż, jeden dzień wytrzyma. Praktycznie cała szeroka kadra na Euro miała przybyć następnego dnia do godziny osiemnastej.
-Jak się rozpakujesz, to możesz przyjść do nas, jak chcesz- powiedział Góralczyk, jakby czytając w jej myślach- co będziesz sama siedziała.
-Dziękuję.
Przeznaczoną do tego kartą otworzyła drzwi i pomachawszy towarzyszom, weszła do środka.
-O ja pierdziele- szepnęła i od razu poleciała do okna. Nim wyszła na taras, minęły jakieś trzy minuty, albowiem dopiero wtedy doszła do tego, jak otwierało się drzwi.
Było pięknie, przed nią rozciągał się niesamowity widok na góry i lasy.
-Ładnie, nie?
-Bosko- odkrzyknęła do Kwiatkowskiego, który stał kilkanaście metrów od niej, na innej części balkonu.
Dopiero po jakimś czasie wróciła do środka, aby się rozpakować. W pokoju znajdowało się duże, dwuosobowe łóżko, meblościanka, dwa fotele, na ścianie wisiał telewizor.
Dziewczyna przebrała się w luźne, dresowe spodnie, po czym spięła ciemne włosy w wysoki kucyk. Powiesiła ubrania w szafie, na dole poukładała buty, a do komody włożyła bieliznę.
Nie zamierzała siedzieć w pokoju, chciała pochodzić po hotelu i dowiedzieć się, co gdzie było. Chwyciła telefon i kartę od drzwi, którą wrzuciła do zapinanej na zamek kieszeni.
Ten hotel naprawdę zdawał się prawdziwym rajem. Po ponad godzinie chodzenia potrafiła się już po nim poruszać bez żadnych problemów. Nie znała jeszcze dokładnie umiejscowienia wszelkich atrakcji na zewnątrz, ale boisko — czyli najważniejszy element — nie było trudne do znalezienia, także nic więcej nie było jej na razie potrzebne.
Po wszystkim udała się do pokoju technicznego, gdzie siedziała część sztabu. Okazało się, że minął ją obiad, ale dziewczyna nie była głodna.
Mężczyźni dobrze ją przyjęli, dużo się śmiała i rozmawiała. Wczesnym wieczorem poszli na kolację, gdzie omawiano staranny plan na najbliższe dni, włącznie z dokładnym czasem treningów.
Z informacji, jakie miał selekcjoner wynikało, że jako pierwszy, już za kilka godzin, pojawić miał się Bartek Salamon. Reszta planowała dołączyć następnego dnia, z wyjątkiem Rybusa, Lewandowskiego, Piszczka i Krychowiaka. Rosalie bardzo żałowała w szczególności braku ostatniej dwójki, z którą się znała i z którą miała dość dobry kontakt.
***
Salamon przybył chwilę po północy. Brunetka wyszła mu na spotkanie — zupełnie zapominając, że ubrana była w króciutkie spodenki i bluzkę na ramiączkach — ponieważ doszła do wniosku, że poznając każdego z piłkarzy pojedynczo, będzie mniej zestresowana. Aż sama się sobie dziwiła, gdyż rzadko kiedy się czegoś obawiała, już od małego była "tą odważną".
Bartek okazał się miłym, choć lekko skrytym i zamkniętym w sobie mężczyzną. Po tym, jak — dumna z siebie — pokazała mu, jak obsługiwać drzwi prowadzące na taras, pożegnała się i wróciła do swojego pokoju, życząc jeszcze mijanemu na korytarzu Nawałce, dobrej nocy.
Po wejściu do łóżka uśmiechnęła się i praktycznie od razu po przyłożeniu głowy do poduszki — zasnęła.
______________________
Krótko i nudno, ale chciałam tę akcję jakoś tak rozpocząć :-). W następnym pojawi się większość piłkarzy, także prawdopodobnie będzie ciekawiej.
Do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro