Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Po porannej akcji Rosalie nie miała już najmniejszej ochoty na żadne tańce ani śpiewy. Utwierdziła się tylko w przekonaniu, że gdy Szczęsny był w okolicy, trzeba się było mieć na baczności. Przez to wszystko ominęła wspólne śniadanie — nawet nie zauważyła, iż zleciało już tyle czasu — i do kuchni udała się grubo po dziesiątej, z nadzieją na to, że Leśniak poczęstuje ją jakimiś smakołykami.

Gdy tylko weszła do odpowiedniego pomieszczenia, Tomek bez słowa podał jej talerz owsianki. Wyglądała przepysznie, pachniała kokosem i była pełna malin.

-Jesteś najlepszy- powiedziała dziewczyna, biorąc w ręce naczynie. Nie mogła się powstrzymać, więc jadła już na stojąco.

-Nie podlizuj się i jedz wolniej.

Rosalie uśmiechnęła się lekko i niechętnie wykonała jego polecenie. Szef kuchni zdradził jej, że następnego dnia do standardowych dań obiadowych dojdą pierogi z truskawkami.

-Ukochane danie Krychy- zaśmiała się, przyglądając pracującym kucharzom.

-A ty skąd wiesz?- zdziwił się kucharz reprezentacji.

-Od małego tylko się darł, że on "ce logi" czy jakoś tak. Najlepsze jest to, że do tej pory sam w życiu nie zrobił ich poprawnie- pokręciła głową z teatralnym westchnieniem- nie wiem, jak można tak zepsuć pierogi.

-Znasz Krychowiaka?

W odpowiedzi pokiwała głową.

-Ej, a może zrobić taki challenge czy coś? Weźmy Krychę i może Szczęsnego, bo ten to też niezły wariat, do tego Wiśnia z kamerą. Niech zrobią pierogi według tego przepisu z twojej książki, przy okazji będzie niezła reklama- wymyśliła brunetka. Pomysł wydawał jej się tak dobry, że aż na chwilę przestała jeść swoją owsiankę, zaraz jednak się opanowała, albowiem biało-czerwona doskonałość zdawała się wręcz prosić o zjedzenie.

-A jesteś pewna, że nie rozwalą kuchni?- zapytał Leśniak, unosząc brwi z rozbawieniem. Pracujący obok kucharze zaczęli się śmiać.

-Tak źle to raczej nie będzie- wtrącił jeden.

-Mogłoby być zabawnie.

-Widzisz?- Rosalie uśmiechnęła się z dumą- namówię ich. W niedzielę chyba mają mieć luzik, także moglibyśmy coś ogarnąć. No weź- trąciła mężczyznę łokciem, widząc, iż się wacha- będzie fajnie!

-Musiałbym zapytać kierownictwo hotelu, bo nie możemy...

-Nie szukaj wymówek, gościu na pewno nie będzie robił problemów- przerwała mu, ciągle się uśmiechając.

-Nie szukam wymówek!- zaprotestował, rzucając w nią odrobiną mąki- pomysł jest świetny, tylko namów chłopaków, ja zajmę się resztą.

-Wreszcie gadasz od rzeczy.

Przybili piątkę, po czym najedzona kobieta — mimo protestów — opłukała swój talerz i łyżkę, a następnie odłożyła naczynia do zmywarki. Przecież nie potrzebowała, żeby ktoś wyręczył ją w czymś takim, nie dajmy się zwariować!

-Co tam, młoda?

Rosalie drgnęła przestraszona, gdy wracając do pokoju, nagle wpadła na uśmiechniętego Kubę.

-Boże, jak mnie przestraszyłeś- powiedziała, rozcierając obolałe ramię i próbując uspokoić oddech.

-Nie sądzę, żeby było jakieś podobieństwo- odparł Błaszczykowski, wzruszając ramionami. Brunetka zaśmiała się cicho.

-Co teraz robisz?- zapytała, dobrze wiedząc, iż teraz piłkarze mieli czas wolny i dopiero o 16 - po tym, jak już będą praktycznie w komplecie — mieli zaplanowany trening.

-A co?

-Nudzi mi się- westchnęła, robiąc minę zbitego psa.

-Fifka?- jego uśmiech w tym momencie był rozbrajający. Rosalie zaśmiała się głośno.

-Fifka- potwierdziła, skinając głową. Oboje udali się do pokoju pomocnika, gdzie przy do telewizora podłączone było PS4. Oboje zasiedli wygodnie na fotelach, po czym chwycili w ręce pady i rzucając w swoją stronę złośliwymi, ale i wesołymi, komentarzami rozpoczęli grę.

Gdy pół godziny później korytarzem przechodzili Zieliński z Milikiem, usłyszeli coś, co można by nazwać rykiem jakieś dzikiego zwierzęcia, po którym nastąpił głośny wybuch śmiechu. Spojrzeli na siebie i porozumiewawczo skinęli głowami. Starając się być najciszej, jak tylko potrafili — Milik wlazł na doniczkę z kwiatkiem — otworzyli lekko drzwi od pokoju, z którego wydobywały się niepokojące dźwięki.

Wychylili głowy przez mały otwór, podglądając, co się działo. Na ich twarzach od razu pojawił się uśmiech. Rosalie leżała na podłodze w jakiejś dziwnej pozycji, trzymając nogi na łóżku, a Błaszczykowski w pełnym skupieniu, sztywno siedział na fotelu i zawzięcie stukał w urządzonko trzymane w dłoni.

-No nie wierzę- mamrotał pod nosem, powodując kolejny wybuch śmiechu brunetki.

-Czyżbyście grali w fifkę bez nas?- zapytał Piotrek, wpadając do środka i rzucając się na łóżko Kuby. Milik natomiast usiadł na fotelu, który wcześniej zajmowała kobieta.

-Młoda! Ty wygrywasz!- zawołał zdziwiony.

-Człowieku, jestem od ciebie starsza, więc jaka "młoda"?- parsknęła, lecz nim ten zdołał coś odpowiedzieć, odezwała się po raz kolejny- choć w sumie, to możesz tak gadać. Duchem będę mło... co to miało być?

-Karny- odparł dumny z siebie Błaszczykowski- trzeba było mnie nie atakować.

-Ja ciebie atakowałam? Czasami myślę, że niektórzy piłkarze to pokończyli jakieś szkoły aktorskie.

-Krycha na pewno- zaśmiał się Milik.

Rosalie natomiast usiadła i w skupieniu obserwowała to, co działo się na ekranie.

-Tak to się robi, amatorze!- zawołała, po czym zaczęła wykonywać jakiś dziwny taniec na środku pokoju. Kuba natomiast zmrużył powieki — nie wiadomo, czy ze złością, czy rozbawieniem — a pozostała dwójka przyglądała się temu ze zdziwieniem. Nie ma co się dziwić, albowiem kobieta wygrywała 2:0.

Co było później? W pokoju nie wiadomo kiedy pojawił się Fabiański, Peszko, Linetty i Wawrzyniak z Wiśnią, później dołączyli jeszcze Salamon, Jodłowiec, Boruc i Szczęsny. Koniec końców Rosalie przegrała 2:3. Jak? Męska solidarność, oczywiście. W strategicznych momentach była łaskotana i "przypadkiem" szturchana.

-Jeszcze jeden taki numer i z wami nie gram- powiedziała, udając obrażoną, na co reszta zaśmiała się głośno. Panowie rozplanowali jakieś dziwne zawody, ale brunetka wykręciła się, mówiąc, że boli ją głowa. Nie kłamała, naprawdę zaczynała ją boleć.

Gdy weszła do swojego pokoju, postanowiła przemyć twarz chłodną wodą. Nawet nie wiedziała, jak to zrobiła, ale uderzyła ręką w półeczkę przy lusterku, zwalając na podłogę perfumy.

-Jeszcze tego mi brakowało- wycedziła przez zęby, gdy — jakimś cudem — szklana buteleczka się rozbiła. Brunetka od razu uklęknęła i zaczęła sprzątać cały bałagan. Wszystkie większe odłamki zmieściły się w jej jednej dłoni. Rosalie podniosła się i nie wiadomo, czy zrobiła to za szybko, czy to przez ból głowy, ale zakręciło jej się w głowie, przez co odruchowo ręką podparła się o ścianę.

Zaklęła pod nosem, gdy poczuła, że szklane elementy poprzebijały jej skórę. Momentalnie cała dłoń zaczęła się robić czerwona. Gorzej już by chyba nie mogło.

Wyrzuciła do kosza pozostałości po perfumach i dopiero wtedy przyjrzała się zranionej kończynie. Nie skaleczyła się mocno, ale z pary miejscach krew lała się naprawdę obficie. Nie pozostało jej nic innego, jak zawędrować do pana Jacka i poprosić o jakiś opatrunek.

Nie chcąc wędrować przez hotel, zostawiając za sobą czerwone plamki, poświęciła jedną z koszulek, aby lekko owinąć dłoń.

Gdy przechodziła koło pokoju Błaszczykowskiego, usłyszała śpiew Grosickiego. Jak widać, powiększyła się im gromadka.

Zdążyła wyjść na główny korytarz i już miała skręcić w kierunku odpowiednich pomieszczeń, kiedy to... oberwała walizką.

-Cholera, czy wy się dzisiaj na mnie uwzięliście?- krzyknęła, w ostatniej chwili łapiąc równowagę.

-Przepraszam, naprawdę nie chciałem. Nic ci nie jest?- w jej polu widzenia pojawił się nie kto inny jak kapitan polskiej reprezentacji — Robert Lewandowski.

-Walczyłam dziś z wrednym transwestytą, zderzyłam się ze skałą, torturowali mnie łaskotkami, rozbiłam ulubione perfumy, krwawię, a ty teraz zaatakowałeś mnie walizką- odparła, nie zważając na to, że zdziwiony napastnik kompletnie nie rozumie, o czym mówiła.

-Krwawisz?- zapytał tylko, uśmiechając się głupkowato.

-Z ręki!- powiedziała, pokazując mu zakrwawioną koszulkę, ale w tym momencie lekko się już uśmiechała.

Robert, widząc jej dłoń, gwałtownie spoważniał.

-Jaroszewski musi cię opatrzyć, to nie wygląda dobrze- stwierdził, mimo jej protestów, dokładnie oglądając zranioną dłoń.

-Właśnie do niego szłam, ale mi przeszkodziłeś- odpowiedziała, przewracając oczami.

-Więc pójdziemy razem- zdecydował mężczyzna tonem, który nie przyjmował odmowy- gdzie jest jego pokój?

-Dam sobie radę...- zaczęła, lecz widząc jego wzrok, zamilkła- tam.

-Świetnie, chodźmy.

Uśmiechnął się do niej, pokazując dołeczki w policzkach. Rosalie aż sama nie mogła uwierzyć, że mu uległa. To jakiś sposób na podryw? Na Christiana Grey'a?

"Boże, człowieku"- pomyślała- "chyba będę musiała ci pożyczyć jakieś normalne książki".

_________________________________

Rozdział miał się skończyć na "świetnie, chodźmy", ale gdy przeczytałam ostatnią konwersację, to pomyślałam, że zrobiłam z Lewego Grey'a, także nie mogłam się powstrzymać od dopisania czegoś :-D.

Ta część mniej humorzasta niż poprzednia, ale też nie taka całkiem poważna :-). W następnej postaram się, żeby znowu było śmiesznie. A tak w ogóle, to przypadkiem nie zrobiłam z Rosalie zbyt dużej łamagi? :-D To tylko tak jednorazowo ;-)

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro