Rozdział 2
Rosalie, jako kobieta o wieku będącym wyznacznikiem pewnego rodzaju dorosłości, dawno przestała już sypiać do późna, każdego ranka, budząc się o mniej więcej tej samej porze.
Poniedziałkowy poranek nie był wyjątkiem, oczy dziewczyny otworzyły się parę minut przed siódmą. Przeciągnęła się leniwie i korzystając z tego, że po prostu mogła, poświęciła jeszcze parę minut na wylegiwanie się w ciepłym, miękkim łóżku.
Jasne promienie słońca przebiły się przez cienkie firanki, tworząc istną feerię barw na suficie. Dwudziestopięciolatka nie mogła przepuścić okazji, by zaliczyć poranny bieg w nowym miejscu.
Z uśmiechem na ustach podniosła się z łóżka i w dość szybkim tempie przebrała w czarne legginsy i wygodną bluzkę. Jak każdego dnia nie malowała się, tylko związała włosy, wiedząc, że w czasie biegu i tak by się rozmazała. Chwyciła jeszcze niezbędne przedmioty, po czym wyszła z pokoju.
Przed wyjściem na zewnątrz, najpierw udała się do hotelowej kuchni, skąd wróciła z bananem i butelką wody. Bieganie na czczo nie było dobrym pomysłem.
Dopiero po tym szybkim posiłku zaczęła poranny jogging. Najpierw trucht, potem obrała szybsze tempo.
Mając na uszach słuchawki, zapominała o całym bożym świecie. Nie zauważyła nawet, że zrobiło się późno — oczywiście, jeśli rankiem może być późno — i w obecnej chwili obserwowało ją koło trzydziestu osób, siedzących na swoich tarasach. Prócz sztabu szkoleniowego znajdowali się tam zwykli mieszkańcy, którzy zapłacili ogromne pieniądze, aby znaleźć się w hotelu razem z polską reprezentacją. Teraz, oczekując na piłkarzy, starali się trzymać dość blisko sztabu.
Rosalie czuła, że jej serce tańczyło gangnam style, a płuca piekły, jakby miały ochotę wyjść przez gardło. Dopiero wtedy rozciągnęła się i kiwając głową w rytm słuchanej piosenki, wróciła do hotelu. Nawet nie zdawała sobie sprawy, iż w tym momencie zyskała pewnego rodzaju szacunek wśród swych towarzyszy.
***
Hotel w Arłamowie był jednym z tych miejsc, a którym każdy znalazłby coś dla siebie. Rosalie od rana zdążyła już pływać w basenie, odwiedzić siłownię — która swoją drogą była świetnie wyposażona — a obecnie leżała na jednym z drewnianych leżaków i opalała nogi. Dla lepszego efektu posmarowała się oliwką. Nie przemyślała tylko jednej rzeczy.
-Wypad mi stąd!- warknęła niezadowolona, gdy kolejny robak postanowił się do niej przykleić.
-Spokojnie, bez nerwów, już uciekam- usłyszała za sobą. Wystraszona aż zrzuciła okulary przeciwsłoneczne, które wcześniej spoczywały na jej nosie.
-To nie było do ciebie- odparła, wstając i podnosząc szkiełka.
-No ja myślę. Arek jestem, miło mi poznać.
-Rosalie.
-Ładne imię, dla ładnej kobiety.
-Nie jestem od ciebie starsza?
-Kto by tam patrzył na drobne różnice.
Mrugnął znacząco, przez co kobieta zaśmiała się cicho.
-Babiarz- mruknęła rozbawiona.
-Poczekaj na Jędze, to dopiero babiarz- zaprotestował Milik, uśmiechając się lekko i przypominając sobie wyczyny kolegi.
-Jędza?- powtórzyła zdziwiona, nie wiedząc, o kim mowa.
-Jędrzejczyk. W Juracie podrywał nawet dwa razy starsze od siebie babki.
-A co na to jego żona?
-Na te wiekowe nie reagowała, ale za taką jedną osiemnastkę to oberwał w łeb. Ach... aż plask poszedł, a przecież to nie Pazdan, więc włosy amortyzowały!
Brunetka wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Nad wyraz poważna twarz piłkarza tym bardziej ją rozśmieszyła. Arek też długo nie wytrzymał i po chwili śmiali się oboje.
-Widzę, że się poznaliście- powiedział Kwiatkowski, pojawiając się jakby znikąd- za piętnaście minut przyleci kolejna porcja tych wariatów.
-Może któryś puści pawia- zaśmiała się Rosalie, na co Milik odrobinę pochylił głowę i przełknął ślinę. Nie uszło to jej uwadze.
-Nie gadaj, że zwymiotowałeś?
-Żebyś ty widziała, jak wyglądał- rzekł Kuba, zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć- nawet nic nie powiedział, tylko dał Iwanowi zawieść się do hotelu, a potem przez dłuższy czas nie wyłaził z pokoju.
Kobieta parsknęła śmiechem, lecz widząc spojrzenie piłkarza — ucichła, uśmiechając się jednak pod nosem.
-Ale teraz już wszystko w porządku?
-Będę żył. Musiałem cię poznać przed innymi.
-Przykro mi- wzruszyła ramionami- nie jesteś pierwszy.
-Ale za to najlepszy- mrugnął zawadiacko, przez co Rosalie pokręciła głową z politowaniem.
-Jak z tobą dziewczyna wytrzymuje?
-Zwierzęcy magnetyzm, jak to by Piszczu powiedział.
-Boże- parsknęła rozbawiona. Boniek miał rację. Jeśli reszta kadry tak się zachowywała, to najbliższy tydzień — a potem Euro — miał być naprawdę dziwnym i zabawnym czasem, spędzonym w otoczeniu dorosłych dzieci.
Do osiemnastej poznała praktycznie całą szeroką kadrę, tego dnia miał się pojawić już tylko Szczęsny. Najlepszy kontakt złapała z Błaszczykowskim, który, mimo wesołego usposobienia, twardo stąpał po ziemi, sprawiając wrażenie całkiem odpowiedzialnego. Jego kompletnym przeciwieństwem byli Milik — może to przez różnicę wieku — i Peszko, który miał tysiąc głupich pomysłów na minutę. Oboje również szczególnie przypadli jej do gustu.
Piłkarze polubili ją do tego stopnia, iż nawet nie pozwolili jej, podczas kolacji, usiąść wśród sztabu. Chora, męska ambicja wywołała niemałą akcję. Podzieleni na stoliki faceci przekrzykiwali się, robiąc wszystko, aby dziewczyna usiadła razem z nimi. Skończyło się na tym, że Fabiański zabrał przygotowane dla niej sztućce i dumny z siebie przebił piątkę z siedzącymi z nim Dawidowiczem, Peszko, Cionkiem, Tytoniem i Jodłowcem.
-Ej, to nie fair!
-Nie daj im się!
-Chodź do nas!
Ale cóż, klamka zapadła i Rosalie musiała się przesiąść, odprowadzana rozbawionymi spojrzeniami sztabu i czujnym okiem kamery, trzymanej przez Wiśnie. Swoją drogą, ciężko jej było przyzwyczaić się do tego, że w każdej chwili mógł pojawić się okularnik i nagrać ją w nawet najgłupszym momencie. Na szczęście to nie było na żywo.
Na kolacji reprezentacja uznała, że fajnie by było jeszcze tego wieczoru pójść na basen. Uzgodnili, że o dwudziestej wszyscy mają pojawić się w wyznaczonym miejscu.
Rosalie nie była przekonana co do tego pomysłu. Dziwnie czuła się, jako jedyna kobieta, szczególnie wtedy, gdy miała paradować w stroju kąpielowym i to pierwszego dnia znajomości. Normalnie na plaży, czy tam basenie, nie miała z tym problemów, bo wokół było pełno innych osób, teraz czuła jednak lekką obawę. Może i nie była gruba, ale nie należała do "szkieletów". Jak to mówił jej były chłopak:"miała ładne, kobiece kształty". Namowy Szczęsnego zrobiły jednak swoje i dziewczyna zgodziła się przyjść.
Po dość długim zastanowieniu założyła biały, jednoczęściowy strój z wycięciem na brzuchu, który dobrze kontrastował z jej opaloną skórą. Nie miała zamiaru przejść przez cały hotel w tak skąpym ubraniu, więc przyodziała jeszcze jeansowe spodenki i zwykłą, jednolitą, jasnoniebieską koszulkę. Wzięła w ręce ręcznik, po czym wyszła z pokoju.
-No wreszcie, ile można się przebierać?- zawołał Peszko, gdy tylko ją zobaczył. Większość mężczyzn siedziała w wodzie lub dopiero z niej wyszła, o czym świadczyły drobne kropelki na ciele. Tylko Kapustka leżał na jednym z leżaków, zawzięcie stukając w ekran telefonu.
-Chodź do nas!
-Może za chwilę- odparła, kierując się w stronę Bartka, z zamiarem położenia obok niego.
-Nie za chwilę, tylko teraz- zaprotestował Szczęsny, unosząc ją w powietrze i przerzucając przez ramię, niczym worek kartofli.
-Ani mi się waż! Puść mnie, no już!
-Wedle życzenia- odparł uśmiechnięty Wojtek i ku uciesze towarzyszy wrzucił wyrywającą się Rosalie do basenu.
Po paru sekundach kobieta wypłynęła. Zmrużyła powieki i rzuciła bramkarzowi wściekłe spojrzenie.
-Ty idioto, a gdybym nie umiała pływać?- warknęła, gdy stanęła już obok niego.
-Któryś z nas by cię uratował- odpowiedział Szczęsny, a z jego twarzy ani na chwilę nie zniknął pełen zadowolenia uśmiech.
-Zniszczyłeś mi ulubione spodenki!
-Oj nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi.
-Więc ty to chyba masz zaawansowaną nerwice, że tak wyglądasz.
Wojtek ucichł, nie wiedząc, co odpowiedzieć, a przysłuchujący się ich rozmowie piłkarze wybuchnęli gromkim śmiechem. Dumna z siebie dziewczyna zdjęła przemoczone ubranie, po czym wskoczyła do basenu.
_________________________
Dawno nic nie dodawałam, ale byłam nad morzem, a nie lubię pisać na tablecie, także nic nie dodawałam :-). Dajcie mi kopa w komentarzach, to jutro dodam nexta xd
A tak w ogóle, to muszę się pochwalić, że dostałam się do wymarzonego liceum na wymarzony profil *.* żyć nie umierać :-D
Do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro