Rozdział 12
Rosalie, po raz pierwszy od tygodnia, czuła się naprawdę kobieco. Stała właśnie przy lustrze w łazience, robiąc staranny makijaż. Nie jakiś przesadny, ale jednak nie było to szybkie "smyrnięcie" rzęs tuszem.
Gdy uznała, że efekt jest zadowalający, udała się do pokoju, aby założyć przygotowany wcześniej strój. Była to jasna, prosta sukienka — sięgająca tuż przed kolano — z wycięciem w talii.
-Młoda, idziesz?- zawołał Jędza z korytarza- nawet Krycha już skończył się pindrzyć.
-Sekunda- odkrzyknęła, po czym ubrała wysokie, beżowe koturny. Wreszcie miała szansę nie czuć się jak liliput- jak wyglądam?
-No, ci powiem, jakbym nie miał żony...- zaczął Artur, lustrując ją wzrokiem.
-Dobra, dobra- zaśmiała się- bez przesady. Wszyscy już poszli?
-Siedzieliśmy już na dole, ale taka jedna się spóźniała, więc postanowiłem, jako gentlemen, przeprowadzić ją.
-Kompletnie nie wiem, o kim mówisz- odparła, chwytając go za ramię. Mężczyzna również wyglądał bardzo przystojnie. Ubrany był w granatowy, dopasowany garnitur.
-E tam, już nie ważne, ty też się nadasz.
-Dzięki, wiesz?
-Polecam się na przyszłość- odpowiedział z uśmiechem, na co brunetka zdzieliła go łokciem.
Należałoby jeszcze wyjaśnić, iż był to ostatni wieczór, spędzony w Arłamowie. Z tej okazji urządzono przyjęcie, na którym — niepisaną umową — obowiązywały stroje wieczorowe. No... może tylko na tej części oficjalnej, bo nie oszukujmy się, ale ta nieoficjalna również została już zaplanowana.
Jeszcze przed wejściem do jadalni słychać było muzykę i rozmowy, czasem — częściej niż czasem — wybuchy śmiechu.
Po wejściu do środka Rosalie wręcz omieniała. Nie wiedziała, gdzie ma się patrzyć. Przed nią ponad czterdzieści, odzianych w garniaki, męskich ciał (wielu o naprawdę bajecznych sylwetkach). Teraz zostało jej tylko uważanie na to, żeby nie pociekła jej jakaś ślinka, czy coś.
-No, no Ruśka, aleś się wystroiła- aż zagwizdał Krycha, przejmując ją od Jędzy.
-Ty też całkiem twarzowo wyglądasz. Jaki to kolor?
-Butelkowa zieleń- odpowiedział, poprawiając marynarkę. Kobieta uśmiechnęła się. Ten to w życiu nie ubrał i nie ubierze się normalnie.
-Ej, aniołku bolało, jak spadłaś z nieba?- zapytał Szczęsny, okręcając ją wokół własnej osi.
-Do dziś szczęka mnie boli.
Musiała uzbroić się w cierpliwość, gdyż jako jedyna przedstawicielka swojej płci, była zauważana przez wszystkich, co oznacza, że każdy co najmniej raz musiał skomplementować jej wygląd. Nie widziała jednak...
-Pięknie wyglądasz.
O wilku mowa, jak to mówią. Obróciła się powoli, słysząc głos przy uchu. Już miała podziękować, gdy spojrzała na bruneta, a dokładnie na marynarkę, opinającą mięśnie.
-Bo ci mucha wleci- zaśmiał się Lewandowski, pokazując dołeczki w policzkach.
-Co?- zapytała Rosalie, wracając do rzeczywistości- Nie pochlebiaj sobie.
-Nie pochlebiaj? Rozdziawiłaś buzię do tego stopnia, że pomarańcza by wlazła.
-Banan od razu- parsknęła, przez co oboje wybuchnęli śmiechem.
-Sorki Lewy, porywam młodą- wtrącił Błaszczykowski, zabierając kobietę na parkiet.
-Ja to dzisiaj chyba na zawał zejdę! Wyglądacie jeden lepiej od drugiego!
-Szczególnie jeden.
-No- odpowiedziała brunetka odruchowo, zapominając, że mówiła na głos- co? Że ty? No jasne.
-Weź mi tu, młoda, kitów nie wkręcaj, bo nie ze mną te numery- odpowiedział Kuba ze śmiechem, jednocześnie z gracją poruszając się z nią po całym parkiecie. Nie trudno się domyślić, iż byli jedyną tańczącą parą (nie licząc Krychy i Szczeny, którzy to naśladowali ich na boku).
-Nie rozumiem, o co ci chodzi.
-Przyznaj, że Robert ci się podoba.
-Skąd taki wniosek w ogóle?- zapytała Rosalie cicho.
-To widać, tak po prostu. Agata nauczyła mnie zauważać takie rzeczy. Jest w tym świetna, także i ja coś tam już o tej miłości wiem.
-Miłość- prychnęła dwudziestopięciolatka- nawet nie wiem, co to. Nie sądzisz, że chyba bym wiedziała, gdybym kogoś kochała?
-Może tak, a może nie. Pamiętaj, czas jest lekarstwem na wiele spraw- odpowiedział blondyn- nie warto jednak zwlekać zbyt długo. Możemy stracić szansę na coś naprawdę niesamowitego.
-Boże, skąd ci się te teksty biorą?- zaśmiała się kobieta, zastanawiając w duchu nad jego słowami.
-Sami nie wiem, chyba Bóg mnie natchnął.
Przez najbliższe dwie godziny zatańczyła praktycznie ze wszystkimi, prócz między innymi — a jakże by inaczej — Lewandowskiego, który to czasami się pojawiał w jednym miejscu, po czym znikał i za jakiś czas stał w innym.
Jak zaczęła się impreza nieoficjalna? Punkt pierwszy — panowie pozbyli się marynarek, krawatów (Krycha nawet miał kamizelkę). Oczywiście nie wszyscy mieli ochotę na dalsze, szalone balety. Duża część piłkarzy zaszyła się w swoich pokojach, biorąc tylko po piwku. Spasował jedynie Błaszczykowski, gdyż wcześniej musiał wziąć leki, a wolał nie mieszać ich z procentami. A skąd w ogóle wzięło się to "piwko"? Jak się okazało, mężczyźni mieli wszystko obmyślone. Piszczek i Krychowiak, razem z ubraniami, przywieźli także po jednej dodatkowej torbie, w której to schowany był alkohol. Dla chcącego nic trudnego. Tak oto ekipa, w składzie: Grześ, Piszczu, Szczęsny, Jędza, Milik, Kapustka, Peszkin, Lewy i Rosalie, zebrała się w pokoju brunetki, tłumacząc tym, że tutaj na pewno nie pojawi się Nawałka.
Wszystko zaczęło się spokojnie, każdy wziął po piwie, a kobieta zrobiła sobie drinka. Siedzieli, rozmawiali i śmiali się, opowiadając zabawne historie. Piłkarze dzielili się najlepszymi memami, jakie to o nich stworzono.
-A widzieliście ten remiks z filmiku co Szczena z Krychą śpiewają, że jadą do Francji?
Jak się okazało, nie wiedzieli, o czym mowa, także Rosalie musiała im pokazać wspomniane nagranie.
W niedługim czasie wszyscy po raz kolejny wybuchnęli śmiechem.
-Dobra, pijemy! Peszko setek nie marnuje!- zawołał Sławek. Fajne było to, że piłkarz sam śmiał się z żartów, które sobie z niego robiono.
Potem jakiś niedorozwinięty umysłowo człowiek — o Miliku mowa — wymyślił, żeby zagrali w butelkę. Jak się to skończyło? Szczęsny napisał do Mariny, że kocha Krychę i dłużej nie może się z tym kryć. Piosenkarka wcale się tym nie przejęła, tylko w ciągu niecałej minuty odpisała, że życzy fajnego wieczoru i braku kaca z rana. Biedny Krychowiak dostał dużo gorsze zadanie, gdyż jego profil na Facebooku powiększył się o wpis informujący o tym, że planował zmienić płeć. Media będą miały niezłe używanie.
Jędza, po wyjściu na taras, wykrzyczał miłość selekcjonerowi (co dziwne, ten odkrzyczał, że też go kocha, ale pod warunkiem, iż się przymknie i da mu spać), natomiast Milik tańczył z lampą, udając, że to rura.
Po jego zadaniu wypadło na Rosalie, która swoją drogą zaczynała już trochę czuć w głowie wypite procenty.
-Pocałuj Lewego z języczkiem przez dwadzieścia sekund- powiedział Arek bez chwili zastanowienia. Piszczek zagwizdał, a Krycha poklepał napastnika po ramieniu, spodziewając się, że zdenerwowana kobieta zmiecie go z powierzchni ziemi.
Ta jednak zaskoczyła wszystkich, nawet samą siebie. Wstała z łóżka (jako że byli w jej pokoju miała specjalne względy), po czym podeszła do zdziwionego Roberta i usiadła mu na kolanach, zarzucając ręce na szyję. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, gdyż brunetka gwałtownie wpiła się w jego usta. Minęły może z trzy sekundy, nim piłkarz opanował się i odwzajemnił pocałunek. Oboje smakowali alkoholem, ale nie przeszkadzało im to, zatracić się w tej chwili bezpamięci.
-Dziewiętnaście, dwadzieścia- skończyła liczyć reszta. Rosalie na koniec przyjechała językiem po jego dolnej wardze, po czym, jak gdyby nigdy nic, wróciła na swoje miejsce, poprawiając sukienkę, która się trochę podwinęła.
Lewandowski jeszcze przez dłuższą chwilę miał wrażenie, że nadal czuł jej usta na swoich. Nie był tak wstawiony, jak reszta, zawsze pił z umiarem, nigdy nie tracąc poczucia rzeczywistości, lecz teraz, patrząc na roześmianą twarz kobiety i radosne zabawy przyjaciół, zdawało mu się, że wypił dużo więcej niż pozostali.
-Muszę iść- powiedział po kilku minutach. Cała impreza przestała go w tej chwili bawić. Nie mówiąc już nic, ku zdziwieniu towarzyszy, wrócił do swojego pokoju, gdzie od razu wszedł pod prysznic i wkładając głowę pod zimną wodę, zastanawiał się nad tym, co zaszło. Przecież ona do cholery nawet nie będzie tego pewnie jutro pamiętać!
-Rosa, co ty ze mną robisz- szepnął do siebie, przymykając oczy i pozwalając, aby strumień wody łagodził jego napięte mięśnie.
__________________
Jak pisałam to, to byłam kompletnie zmęczona, także ten... troszkę dziwnie to wyszło, a ostatnia scena to w ogóle na spontanie, nie było na nią planów :-D
Niedługo jedziemy na Euro :P (szczegół, że ponad miesiąc po jego zakończeniu xd).
Do następnego
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro