🎶2🎶 - "A jak chcesz to traktować?"
Jade
Następnego dnia rano dostałam wiadomość.
Chris: Hej piękna, śpisz jeszcze?
Jade: Właśnie wstałam.
C: Dasz się zaprosić na kawę?
J: Em... no spoko, chyba nie mam żadnych planów.
C: Będę po ciebie o piątej, wyślij mi adres, do zobaczenia, chica, besos 🤩
Wysłałam mu więc adres i poszłam do łazienki się ogarnąć. Pod prysznicem złapałam się na tym, że rozmyślam o Chrisie. Jest całkiem spoko. No dobra kogo ja oszukuję jest nieziemsko przystojny. Może skoro się do mnie odezwał, to się mną zainteresował? Oby. Nie mogę tego zepsuć.
Śniadanie zjadłyśmy bez Leigh - Anne, która miała odebrać jej auto. Po zjedzonym posiłku spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 12.43.
Spojrzałam na szczerzącą się do telefonu Perrie.
- Pezz co z tobą? - zaśmiałam się.
- Tak, tak, wstawiłam talerze do zmywarki.
- Pytam, co ci się stało.
- Cco? Aaa... sory, zamyśliłam się. A co ma ze mną być?
- Modlisz się do telefonu.
- Wydaje ci się. - spojrzałam na nią wymownie. - No dobra... eh... Erick napisał. - pisnęła.
- A do mnie Chris. - pochwaliłam się.
- Widzę że tylko mnie nikt nie stalkuje. - mruknęła Leigh - Anne, która akurat weszła do domu.
- Chociaż nie wiem, czy powinnam brać to na poważnie. - Przyznała Pezz. - Jest ode mnie o siedem lat młodszy. Z resztą, o czym my rozmawiamy. Dopiero się poznaliśmy
- A... komuś się tu spodobał. - Zaczęłam ją przedrzeźniać.
- Jakie mamy dzisiaj plany? - spytała Jess.
- Ja idę na kawę z Chrisem. - odpowiedziałam.
- Mrr... - Uśmiechnęła się Jesminda, za co zarobiła poduszką w głowę.
- Ja na zakupy, muszę kupić sobie coś do biegania i na próby. - dodała Perrie.
- A ja... pojadę sobie na klif... o jeju taak widziałam tu taki ładny, pojadę sobie tam. - rozmarzyła się Leigh.
- I co będziesz tam robić? - spytałam.
- Siedzieć. - wzruszyła ramionami.
- A ty, Jesy? Jakie plany?
- Ja idę na plażę, muszę się opalić żeby nie wyglądać tu jak kosmitka.
Każda z dziewczyn udała się w swoją stronę, a ja zostałam sama w domu.
- Co ja tu będę robić sama do siedemnastej...? - mruknęłam sama do siebie.
Najpierw obejrzałam jakiś serial, potem przejrzałam insta, przespałam się, a gdy się obudziłam spostrzegłam że jest już czwarta.
- Boże drogi ratuj nie wyrobię się!
Zrobiłam makijaż, ubrałam się i uczesałam.
Dosłownie wsunęłam ostatnią wsuwkę gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Przestraszyłam się, że to Chris, ale było za dziesięć piąta. Otworzyłam i okazało się, że to Perrie. Weszła do środka i spojrzała na mnie z radością w oczach.
- Odstawiłaś się.
- Co? Nieprawda. - zaprzeczyłam.
- Zależy ci! - pisnęła i przytuliła mnie.
- No... może trochę. Tak ciuteczkę.
- Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam...!
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdenerwowana chodziłam obok drzwi balkonowych w tę i z powrotem, a Pezz poszła otworzyć.
- Hola, chica! - przywitał mnie.
Christopher
- Cześć. - uśmiechnęła się Jade ukazując swoje śliczne dołeczki.
- Idziemy? - spytałem.
- Jasne.
- Jeśli złamiesz jej serce zaliczysz bliskie spotkanie z moją pięścią! - krzyknęła Perrie.
- Pezz! - pisnęła Jadey. Zaśmiałem się i wyszliśmy z ich mieszkania. Wsiedliśmy do mojego auta i dziewczyna spytała:
- Dokąd jedziemy?
- Niespodzianka. - odpowiedziałem z uśmiechem.
Zajechaliśmy na jedną z najbardziej znanych plaż, Barcelonetę. Była tam śliczna restauracja, z lampionami i widokiem na morze. Usiedliśmy przy stoliku.
- Co sobie piękna pani życzy? - spytałem ją.
- Mam to traktować jako kawę czy już jako randkę? - po jej wyrazie twarzy zauważyłem, że nie chciała tego powiedzieć.
- A jak chcesz to traktować? - spojrzałem jej w oczy. Dziewczyna pochyliła się nad stolikiem. Jej twarz od mojej dzieliły zaledwie milimetry. Przysunąłem swoją twarz jeszcze bliżej i złączyłem nasze usta. Jadey odsunęła się ode mnie po kilkunastu sekundach i pięknymi rumieńcami na policzkach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro