19-"A teraz? To już codzienność."
Richard
Tę noc spędziłem u dziewczyn. W środku nocy Leigh znowu coś się śniło, obudziło mnie jej gadanie przez sen i wiercenie. Objąłem ją ramionami i szepnąłem do ucha:
- Ćśśś...
Po chwili dziewczyna obudziła się ze łzami w oczach i odwróciła w moją stronę. Dotknęła czołem mojej klatki piersiowej.
- Przepraszam, że cię obudziłam.
- Nic się nie stało, słoneczko. - pocałowałem ją w czubek głowy.
- Kiedy to się skończy? - Leigh zaczęła płakać.
- Nie wiem słońce, oby jak najszybciej. - westchnąłem.
- Wiesz? Pamiętam mój pierwszy atak paniki. Trzęsące się ręce, brak tchu, łzy w oczach. Nie wiedziałam, o co chodzi, co się ze mną dzieje. A teraz? Teraz to już codzienność.
- Tak nie musi być, kochanie. Nie powinnaś godzić się, że tak musi być, bo nie musi. Chcę ci pomóc.
- Jak? - szepnęła. - Jak?
- Może powinnaś pójść do psychologa?
- To nic nie da. - pokręciła głową. - Próbowałam.
- To co ja mogę zrobić? Do cholery, najgorsze, że to też z mojej winy.
- Kochanie, nie mów tak. - położyła dłoń na mojej klatce piersiowej.
- Nie, to ty spójrz prawdzie w oczy. Było już tak dobrze, noce nareszcie były spokojne, ale odkąd dowiedziałaś się co narobiłem znowu to się dzieje.
- Skąd ta pewność?
- Leigh, nie jestem głupi. Rozmawiałem z dziewczynami. Skarbie, martwię się. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.
- Ale obwinianie się nic nie zmieni. Uwierz mi, że ja też chciałabym normalnie żyć. Wysypiać się, normalnie funkcjonować. Ale choćbym nie wiem jak chciała, to nie mogę, bo za każdym razem jak idę spać boję się zamknąć oczy, bo wiem co się stanie. To jest uciążliwe i dla mnie, i dla ciebie, dla dziewczyn, a ostatnio i dla chłopaków. Czasami zastanawiam się, czy nie lepiej, żeby to wszystko przerwać, nie być dla was ciężarem. Boże, nawet nie wiesz, jak bym chciała żyć normalnie.
- I tak będzie. Już moja w tym głowa. Idź spać, kochanie, bo jutro nie będziesz w stanie funkcjonować. - dziewczyna obróciła się plecami do mnie. Po chwili ciszy jednak powiedziała:
- Richard?
- Hm?
- Napisałam piosenkę, ale sama nie wiem, czy jest dobra.
- Pokaż. - dziewczyna sięgnęła do szuflady przy łóżku.
Monster In Me
Beautiful creatures, you and me
Every time that we touch it's dangerous
This spark is more than chemistry
Beautiful liars, drowning deep
Every night we fight and it's hot like hell
But it feels like heaven between the sheetsEvery time we let go
I scream and I call for moreTouch me
Why don't we kill each other slowly?
What can I say, baby, what can I do?
The monster in me loves the monster in you
Hold me
Squeeze a little tighter 'til we can't breathe
What can I say, baby, what can I do?
The monster in me loves the monster in you
Monster in me, mm-mm-mm, mm-mm-mm, ayy, ayy
Loves the monster in you, mm-mm-mm, mm-mm-mm, ayy, ayyBeautiful killer, cut me deep
Just a single kiss and I'm under your spell
Will you go in like I've never seen
Beautiful fire, love the heat, mm
Every night we fight and it's hot like hell
But I love the way that you make me screamAnd every time I let go
I cry and I beg for more -oreTouch me
Why don't we kill each other slowly?
What can I say, baby, what can I do?
The monster in me loves the monster in you
Hold me
Squeeze a little tighter 'til we can't breathe (can't breathe, baby)
What can I say, baby, what can I do?
The monster in me loves the monster in you
Monster in me, mm-mm-mm, mm-mm-mm, ayy, ayy
Loves the monster in you, mm-mm-mm, mm-mm-mm, ayy, ayy (ah, yeah)Every moment we spend
Turning from friends to enemies
And fighting to hold on to each other
Every second we fall to fire below
It's so beautiful
The hell that we both made for each other
But it's all love and war
Louder we roar, crying for more
I know it's so wrong, but baby justTouch me
Why don't we kill each other slowly?
What can I say, baby, what can I do? (Oh)
The monster in me loves the monster in you (babe)
Hold me
Squeeze a little tighter 'til we can't breathe (can't breathe, ooh)
What can I say, baby, what can I do? (Baby)
The monster in me loves the monster in you
The monster in me, yeah
(Wanting me, haunting you)
(Haunting me, haunting you, ooh) Oh
(Wanting me, haunting you) Oh
(Wanting me, haunting you, ooh)Wanting me, haunting you
Haunting me, haunting you, ooh
Wanting me, haunting you
Haunting me
- Ej, nie no, jest naprawdę fajna.
-Naprawdę?
- Mhm. Chociaż nie spodziewałbym się po tobie takiego tekstu. - zaśmiałem się. Dziewczyna trzepnęła mnie w ramię. - Idź spać, kochanie. Kocham Cię.
- Ja ciebie też. - przytuliła się do mnie. Gdy po piętnastu minutach wyczułem jej miarowy oddech, sam wreszcie mogłem spokojnie pójść spać.
Lee - Lee obudziła się znowu o ósmej rano. Krztusiła się, trzymając za gardło.
- Zabierz tą rękę skarbie, to nic nie pomoże. - wziąłem jej trzęsącą się dłoń i pocałowałem ją za uchem. Gdy dziewczyna się uspokoiła, powiedziała:
- Przepraszam, że znów cię obudziłam. Mogłeś pospać jeszcze dobrą godzinę.
- ZABDIEL CHUJU JEBANY NIE WIESZ ŻE SIĘ PUKA DO DRZWI?! - usłyszeliśmy krzyk Chris'a.
- Jak sama widzisz, długo byśmy jeszcze nie pospali. - zaśmiałem się. - Chodź, sprawdzimy czy się nie pozabijali.
Poszliśmy do pokoju Jade, gdzie widząc zachodzącą tam scenę trudno było nie parsknąć śmiechem. Otóż Chris rzucał w Zabdiela przypadkowymi przedmiotami, a Jadey pospiesznie się ubierała. Leigh - Anne podeszła do Chrisa i wyjęła mu z dłoni budzik, który pewnie miał być kolejnym z pocisków.
- Chodźcie na śniadanie. - zaproponowała Jade. Usiedliśmy w kuchni przy wyspie, a Jesy robiła śniadanie. Lee - Lee położyła głowę na blacie.
- Leigh, kawę? - spytała z troską Jess. W potwierdzeniu dziewczyna pokiwała głową. Przyjaciółka postawiła przed nią kubek i pogłaskała ją po włosach. - Dużo spałaś?
- Obudziłam się w środku nocy, ale w ogóle jak kładłam się spać to nie mogłam zasnąć. Chyba ze dwie godziny oka nie zmrużyłam. No i teraz się obudziłam, ciężka noc.
- Moja biedna... - przytuliła ją.
- A Eric? U Pezz? - spytała Jade.
- Tak, gadałam z nim w nocy jak szłam do toalety. - odpowiedziała Jesy. - Z Perrie było źle całą noc, trzęsła się, płakała, ale prawie zero kontaktu. Jak zjem to pójdę do niej i zmienię Eric'a, żeby zjadł i się przespał.
Jesy
Zapukałam do drzwi Perrie i weszłam do środka.
- Hej. - przywitałam się z Eric'iem.
- Cześć.
- Zmienię cię. Idź zjeść śniadanie i odespać...
- Nie, wolę tu...
- ... wyglądasz jak śmierć. W ogóle bez dyskusji, wynocha.
Wypchnęłam chłopaka z pokoju i usiadłam obok łóżka Pezz. Poprawiłam jej poduszkę. Po dziesięciu minutach dziewczyna się obudziła.
- Perrie? Perrie, słyszysz mnie?
- Ttak... - dziewczyna rozmasowała skronie.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. W sumie nic z nocy nie pamiętam, a jestem pewna, że świrowałam. Ale tak to czuję się naprawdę dobrze w sensie psychicznym.
- Teraz będzie już tylko lepiej. - uśmiechnęłam się.
- Do następnego razu.
- Nie będzie następnego razu. Eric na to nie pozwoli. Kocha cię.
- Masz rację. Głodna jestem, idziemy coś zjeść?
- Jasne, chodźmy.
Pomogłam jej wstać i poszłyśmy do kuchni. Wszyscy bardzo się ucieszyli, że dziewczyna czuje się już dobrze. W pewnym momencie zakręciło jej się w głowie i prawie upadła.
- Wszystko ok? - spytał Chris.
- Taak, albo ucho, albo leki.
Resztę dnia Perrie spędziła z Eric'iem. Ja poszłam z Zabdielem do mojego pokoju. Chłopak pocałował mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Ścisnął moje pośladki, na co jęknęłam cicho.
- Jesteśmy niereformowalni, wiesz? - wysapałam.
- Wiem i dobrze mi z tym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro