12-"Ale to miała być tylko cisza przed burzą, nie tylko w moim życiu..."
Jade
Obudziłam się o dziesiątej. Założyłam bluzę Chrisa i poszłam do kuchni. Zrobiłam kawę i usiadłam na wyspie kuchennej. Po chwili chłopak wszedł do pomieszczenia.
- Cześć, słońce. - przywitał mnie.
- Hej. - uśmiechnęłam się. - Co chcesz na śniadanko?
- To samo co ty.
- A... em... ja... już jadłam.
- A co jadłaś?
- E... naleśniki. - odparłam bez przekonania. Chłopak spojrzał na mnie wymownie i podszedł do zlewu, po czym wyciągnął z niego brudną patelnię.
- Patelnia leży tu brudna od wczoraj, a jestem pewien,że położyłem ją pod tym talerze. - no i mnie masz. - Jadey... - podszedł do mnie i położył ręce po dwóch stronach moich nóg. - Co się dzieje?
- Nic, rano po prostu nie mam apetytu.
- Słońce nie umiesz kłamać. Mogłaś mi to od razu powiedzieć a mnie okłamałaś. Jade...
- Możecie się nie zachowywać jakbym była małym dzieckiem którego trzeba ciągle pilnować?! - wybuchnęłam odsuwając chłopaka od siebie i zeskakując z wyspy.
- Ale właśnie tak się zachowujesz!
- Uwierz mi, że jak raz nie zjem śniadania to nic mi się nie stanie!
- Wtedy u nas też go nie zjadłaś, wczoraj na kolację też nic nie jadłaś, w kinie nawet nie tknęłaś chipsów, dzisiaj nie zjadłaś śniadania, skąd mam wiedzieć, może jutro nie zjesz nic?!
Chris
- Po prostu daj mi spokój, bo przez to się tylko kłócimy! - powiedziała dziewczyna ze łzami w oczach.
- Wiesz co? Możesz mnie nawet znienawidzić, ale dla mnie najważniejsze jest twoje dobro, bez względu na cenę, rozumiesz?!
Gdy do dziewczyny dotarło, co powiedziałem, podeszła do mnie i się przytuliła.
- Przepraszam. - wyszlochała.
- Nie przepraszaj, tylko pomyśl wreszcie o tym, co sobie robisz.
Jade spojrzała w moje oczy, a po chwili mnie pocałowała, zaplatając dłonie na moim karku.
Richard
Obudziły mnie krzyki dobiegając z kuchni. Domyśliłem się że to Jade i Chris. Już miałem iść ich uciszyć, ale wrzaski ucichły. Po chwili Leigh - Anne otworzyła swoje piękne oczy.
- Hej, księżniczko.
- Hej.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Wiesz, że dzisiaj nic mi się nie śniło? Te leki na sen chyba działają.
Istotnie, Leigh od paru dni brała leki nasenne, aby twardo spać.
- To dobrze, moja dzielna dziewczynka. - pocałowałem ją w czubek głowy. Po chwili dziewczyna sprawdziła swój telefon.
- To, co nagrałam na Insta chyba zadziałało, nie dostałam żadnej wiadomości od Jasona już kolejny dzień.
- To dobrze, wreszcie dał ci spokój.
Lee - Lee wtuliła się we mnie mocniej z uśmiechem. Leżeliśmy tak chwilę, aż powiedziałem:
- Jade z Chrisem się o coś kłócili, może sprawdzimy czy żyją?
- Tak... dobry pomysł. - odpowiedziała po czym poderwała się z łóżka. Założyła na siebie moją koszulkę.
- Ej, to moje. - zaśmiałem się. Dziewczyna wystawiła mi język. Gdy wychodziliśmy z jej pokoju Leigh złapała się za podbrzusze.
- Auch.
- Co jest?
- Brzuch mnie boli. - zaśmiałem się. - No co? Nie dam ci tej satysfakcji.
Weszliśmy do kuchni. Jade stała przytulona do Chrisa.
- Co się stało? - spytała Leigh.
- Długa historia. Ale już wszystko okej. - odparła Jadey.
- O cholera. - mruknął Chris odbierając powiadomienie na swoim telefonie.
- Co jest? - spytałem.
- Pamiętasz, że dzisiaj jest to rozdanie nagród?
- O szlag. Całkiem zapomniałem.
- Jakie rozdanie? - dopytała Leigh - Anne.
- Rozdanie nagród z takiego radia i my zostaliśmy nominowani z Meghan i Sean'em jako tam najlepszy cooperation. - wyjaśniłem.
- Trzeba zadzwonić i przypomnieć chłopakom. - westchnął Chris. Wykręcił numer do Zabdiela. - Nie odbiera. Spróbuję do Erica. - pierwszy, drugi, szósty sygnał... - też nic. Pozostaje Joel.
Jak się domyślacie, on także nie odbierał.
- Zadzwonię do dziewczyn. - stwierdziła Leigh. Wybrała numer Perrie. - Hej Pezz, żyjecie? No to możesz dać mi Eric'a, bo chłopaki coś od niego chcą? Okej, dzięki. - podała mi telefon..
- Cześć, Eric, słuchaj, pamiętasz o tym rozdaniu dzisiaj?
- O kurwa całkiem zapomniałem.
- Wyrażaj się dziecko. Bierzesz Perrie ze sobą?
- Jak się zgodzi to tak.
- Dobra, to bądź tak wspaniałomyślny i przekaż to Zabdielowi, gracias. - powiedziałem z sarkazmem i się rozłączyłem. Później wykonaliśmy jeszcze taki telefon do Becky.
- Dziewczyny, a wy z nami idziecie? - spytał Chris.
- Nie mam się w co ubrać... - jęknęła Lee - Lee.
- Ja też, nie przygotowałam się.
- Macie jeszcze pięć godzin jeśli chcecie zdążyć się umalować i uczesać, więc ubierajcie się i idźcie na zakupy. - zaproponowałem.
Dziewczyny pobiegły się ubrać wcześniej dzwoniąc do Perrie, Jesy i Becky że za pół godziny po nie będą i że jadą po sukienki.
Jesy
Dziewczyny podjechały do nas i ruszyłyśmy do galerii. Mój wybór był prosty. Od razu zakochałam się w mojej kreacji. Pezz też w miarę szybko coś wybrała, ale potem zaczęło się z Leigh - Anne i Jade. Bo a to Jadey wygląda za grubo, a to dla Leigh jest za krótka... w końcu Jade znalazła coś co jej odpowiadało, a dla Lee - Lee sukienkę musiałyśmy wybrać za nią, bo zwariować szło. Becky też wybrała świetne ciuchy i mogłyśmy wracać do domu.
Szykowałyśmy się chyba cztery godziny. Gdy przed dziewiętnastą chłopcy stracili do nas cierpliwość kazałyśmy im poczekać na dole w holu. W końcu gotowe i my zeszłyśmy na dół. Widziałam, że na mój widok Zabdielowi zaświeciły się oczy.
Perrie
Długo myślałam nad moimi włosami. W końcu upięłam je z tyłu głowy. Byłam jak najbardziej zadowolona z efektu. Zeszłyśmy do holu gdzie czekali na nas chłopcy. Eric przyciągnął mnie do siebie i powiedział mi do ucha:
- Wyglądasz bosko.
Leigh - Anne
Wiem, że byłam dzisiaj upierdliwa. Ale wciąż miałam wrażenie, że nie wyglądam dobrze. Po pewnym czasie dziewczyny straciły do mnie cierpliwość i siłą woli to one wybrały moją kreację. No ale przyznam im jedną rację. Podobałam się sobie. Wreszcie widziałam siebie taką, jaką widział mnie mój chłopak. Ładną. Z płaskim brzuchem. Po prostu piękną.
Na dole zastałyśmy chłopców w garniturach. Wyglądali... inaczej. Zeszłam jako ostatnia. Richard wyraźnie rozpromienił się na mój widok. Przyciągnął mnie do siebie.
- Wyglądasz... wow.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- Kto cię na to namówił?
- Dziewczyny. Ale naprawdę jest świetna.
- Nieprawda. To ty jesteś świetna.
Jade
Ja wiem, bywam okropnie nieznośna. Ale serio czasami mam wrażenie że dosłownie wszystko mnie pogrubia. W końcu, Bogu dzięki w czymś wyglądałam w granicach tolerancji i mogłam się pokazać z Chrisem. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, dobrałam odpowiedni makijaż i byłam gotowa. Zeszłyśmy do holu gdzie zastałyśmy chłopaków w garniturach. Okej... to niecodzienny widok, ale muszę przyznać, że Chris wyglądał jeszcze przystojniej niż zawsze. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. A ja wiedziałam, że chce przez to powiedzieć że dla niego mogłabym iść nawet w jego bluzie a i tak wyglądałbym pięknie. I wiedziałam, że to prawda. Tego wieczora pierwszy raz poczułam przy nim, że naprawdę jestem piękna. Ale to miała być tylko cisza przed burzą, nie tylko w moim życiu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro