Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. "Tylko mojej koszulce, z naciskiem na tylko"

Fuck that, get down and dirty

~Little Mix - "Down&Dirty"

Leigh-Anne

Następnego ranka czułam się już znacznie lepiej. Gdy się obudziłam, Richarda nie było obok. Usłyszałam jednak szum wody dobiegający z łazienki. 

Chris mówił chyba coś o seksie życia, nie?

Zdjęłam z siebie to, co miałam na sobie i poszłam do łazienki. Richard zauważył mnie dopiero, gdy otworzyłam drzwi do kabiny.

- Co ty robisz? - Spytał zaskoczony.

- Nie widzisz? - Zasunęłam za sobą szybę.

- Czekaj, pokaż źrenice. - Wziął moją twarz w dłonie.

- Co?

- Sprawdzam, czy jesteś w pełni trzeźwa.

- Bo...?

- Bo wczoraj byłaś na haju i byłaś... chętna.

- Jak widać mi nie przeszło. - Przygryzłam wargę.

- Boże, nie rób tak.

- Jak?

- Stoisz ze mną zupełnie nago i do tego zagryzasz wargę. A wydawałoby się, że jesteś taką grzeczną dziewczynką...

- Podobno każda kobieta marzy o niegrzecznym mężczyźnie, który będzie grzeczny tylko dla niej, a każdy mężczyzna o grzecznej kobiecie, która będzie niegrzeczna tylko dla niego.

- Dobra, masz zupełną rację.

*

- W co mam się ubrać? W czym wyglądam najlepiej?

- W mojej koszulce. Tylko mojej koszulce, z naciskiem na tylko.

- Okej. - Powiedziałam. Wyjęłam jego czarny t-shirt i go na siebie założyłam. - Jakie mamy na dzisiaj plany?

- Siedzenie na balkonie, łóżko,picie wina, łóżko i może wieczorem gdzieś wyjdziemy? Splótł ręce poniżej linii moich bioder.

- Brzmi kusząco... to ty idź po wino, a ja włączę telewizor.

Usiedliśmy na kanapie oglądając "Sherlocka".

- Myślisz, że to on ją zamordował? - Spytał.

- Nie, to byłoby za proste.

- A mogłabyś się ubrać?

- Jestem ubrana.

- Leigh... kusisz. - Powiedział w zagłębienie mojej szyi.

- Zadzwonię do domu, zobaczę co u nich słychać.

Wybrałam numer Jesy.

- Cześć, Jess jest pod prysznicem, co tam? - Odebrał Zabdiel.

- A no tak dzwonię podpytać co u was.

- Dobrze, wiem, że Sian-Louise pojechała z Aaliyah do wesołego miasteczka.

Poczułam, jak Richard wsuwa dłonie pod koszulkę, którą miałam na sobie. Nie miałam za to żadnej bielizny.

- O, to... to super. A wy jak... sobie radzicie z... przygotowaniami?

Przysięgam, zabiję Richarda.

- No wiesz, wszystko jest już w zasadzie dopięte. Ja jestem spokojny, podchodzę do tego na spokojnie, to tylko ślub.

- Jasne, oszukuj się. Ciekawe, co będziesz mówił w... w dniu ślubu.

Z moich ust wydobył się cichy jęk, gdy palce chłopaka znalazły się... w miejscu nieodpowiednim na moment w którym rozmawiałam przez telefon.

- Fu! Nie, serio? Gra wstępna podczas rozmowy ze mną? Richard, słyszysz mnie?

- Słyszy... - Westchnęłam.

- Zrób jej dobrze czy coś, ale błagam, beze mnie. Jezu, podobno to ja jestem niewyżyty. Zadzwońcie jak już sobie ulżycie, dobrze?

- Pa! - Powiedziałam i szybko się rozłączyłam. - Jesteś... idiotą.

- A tobie się to podoba. - Powiedział, a ja po chwili znalazłam się pod nim.

*

Wieczorem zgodnie z ustaleniami wyszliśmy na miasto. Ubrałam się

I wyszłam z sypialni do salonu, gdzie czekał już na mnie Richard.

- Wyglądasz... wow.

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się. - Swoją drogą, gdzie idziemy? Może powinnam się przebrać, bo...

- Nie! W sensie... nie przebieraj się. Jesteś przepiękna.

- To idziemy?

- Tak, chodźmy. 

Ruszyliśmy w stronę centrum miasta. wokół było mnóstwo ludzi. Szczyt sezonu był dopiero przed nami, a wtedy populacja całej Hiszpanii zwiększa się o połowę. 

Zjedliśmy kolację, później spacerowaliśmy jeszcze długo. Do hotelu wróciliśmy około dwudziestej trzeciej. Gdy przekręciłam klucz w zamku, Richard przyciągnął mnie do siebie i pocałował, a następnie popchnął drzwi.

- Czekałem na to odkąd wyszliśmy. - Powiedział, odrywając się ode mnie na chwilę.

Zdjął ze mnie bluzkę, po chwili ja zrobiłam to samo z jego koszulą. Przyparł mnie do ściany, po czym złapał mnie za pośladki i uniósł do góry. Oplotłam nogami jego tułów, a Richard naparł na mnie mocniej swoim ciałem. Poczułam go między swoimi nogami i zupełnie oddałam się jego pieszczotom.

Nie wiem nawet, kiedy znaleźliśmy się w sypialni. Chłopak położył mnie na łóżku i zaczął zdejmować moje spodnie. Gdy już nie miałam na sobie nawet skrawka materiału, Richard spojrzał mi w oczy i powiedział:

- Nawet nie masz pojęcia jak cieszy mnie fakt, że jestem jedyną osobą która widzi cię w ten sposób.

Lubi mi o tym przypominać, a mi to nie przeszkadza, bo mnie też to cieszy.

To była wspaniała noc, ale po niej nastąpił nieco mniej wspaniały ranek, o ile nieludzką godzinę piątą można nazwać porankiem.

Obudził mnie koszmar. Poderwałam się do pozycji siedzącej i spuściłam nogi z łóżka. Oparłam łokcie na udach i podparłam głowę na dłoniach, usiłując się uspokoić.

- Lee? - Richard dotknął moich pleców.

- Zostaw mnie, proszę.

- Co?

- Nie patrz na mnie teraz, proszę, proszę wyjdź. - Powiedziałam szybko.

Nie chciałam, żeby Richard patrzył na mnie, gdy byłam w takim stanie. To frustrowało, bo później troszczył się o mnie trochę za bardzo. Nie chciałam, żeby cały czas czuł, że musi się mną zajmować.

- Hej. - ukucnął przede mną. - Oddychaj, już dobrze. Spokojnie.

Po kilku minutach udało mi się uspokoić.

- Prosiłam cię, żebyś wyszedł.

- Nie rozumiem. Dlaczego?

- Po prostu... nienawidzę, że patrzysz na mnie, kiedy jestem w takim stanie i myślisz, jak słaba jestem.

- Lee, przy mnie możesz być słaba, ale masz być sobą. Przestań udawać bohaterkę przynajmniej dla mnie.  Wiem, że nie jest okej, więc jaki jest sens udawania, że nic się nie dzieje?

- Ja... zwyczajnie nie chcę być twoim obowiązkiem.

- Nie jesteś moim obowiązkiem, kocham cię. I będę z tobą, cokolwiek by się nie działo.

- Boże... potrzebuję czegoś ostrego i to teraz. - Powiedziałam, zanim zdałam sobie sprawę, że mówię to na głos.

- Nie ma mowy. Posiedzimy razem, aż ci przejdzie.

- Richard, to tak nie działa, nie rozumiesz?! - Powiedziałam gorzko. - To jak wegetacja. Siedzisz i myślisz tylko o tym, żeby coś sobie zrobić.

- Bo to nałóg, kochanie. Jesteś jak narkoman, któremu skończył się towar. Spróbuję ci pomóc, okej? Chodź. - Wziął mnie za rękę i poszliśmy na balkon. 

Siedziałam oparta o jego tors. Chciałam przestać słyszeć myśli, których nagromadziło się mnóstwo w mojej głowie.

- Richard... proszę...

- Miałbym teraz tak po prostu pozwolić ci iść i zrobić sobie krzywdę? Co to to nie. Musisz przestać.Albo przestaniesz, albo będziemy to robić razem.

- Chyba nie mówisz poważnie.

- Za bardzo cię kocham, żeby pozwolić ci dalej się okaleczać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro