23."Na co ja się właściwie zgodziłam?"
Give it to me I'm worth it
~Fifth Harmony - "Worth it"
Chris
- Lee, nie... - Westchnąłem, gdy zobaczyłem zmieniający się wyraz twarzy dziewczyny.
Po chwili osunęła się na podłogę. Razem z Perrie ukucnąłem obok niej.
- Leigh, Leigh, spokojnie. - Próbowała uspokoić ją Pezz.
- Przepraszam, czy wszystko w porządku? - Podeszła do nas pielęgniarka.
- Czy możecie dać jej maskę z tlenem? - Spytałem.
- Oczywiście, proszę powolutku za mną, do tego pomieszczenia.
Pomogłem dziewczynie dojść do gabinetu.
- Cierpi na ataki paniki? - Spytała pielęgniarka, podając jej maskę z tlenem.
- Tak. - Pokiwała głową Pezz.
- Proszę podać to pudełko. - Kobieta wskazała na pudło z dokumentacją stojące obok biurka. Przeniosłem je.
Pielęgniarka położyła je na łóżku, kazała położyć się Leigh-Anne i ułożyła na kartonie jej zgięte nogi.
Dzięki pomocy kobiety Lee szybko doszła do siebie.
- Proszę poleżeć tak jeszcze chwilę, pić wodę i myślę, że za jakieś 15 minut może pani wstać, zgoda?
- Bardzo pani dziękuję. - Uśmiechnęła się Lee.
Gdy kobieta wyszła, zacząłem przekonywać przyjaciółkę:
- Leigh, nie próbuj się nawet o to obwiniać. To nie jest twoja wina. Znasz Richarda, pewnie wjechał na skrzyżowanie na późnym pomarańczowym czy coś.
- Gdyby nie ja, nawet nie wsiadłby w ten samochód. - Odparła cicho z wzrokiem utkwionym w ścianę.
- Lee, błagam, przestań. Posłuchaj, zadzwonię po taksówkę i zabieram cię do domu. Sama widzisz, w jakim stanie jesteś, Sarah i Jonathan sobie z tobą nie poradzą, a Ali potrzebuje rodzica. - Zarządziła Perrie.
Wkrótce przyjechała ich taksówka i dziewczyny wróciły do domu. Ja natomiast dołączyłem do Jesy i Zabdiela, którzy siedzieli u Richarda.
- Co z nią? - Wypalił chłopak.
Miałem ochotę przybić mu piątkę.
W twarz.
Krzesłem.
- Z kim? Coś nie tak z Leigh? Co się stało?
- Ekhm, dowiedziała się, że... że jechałeś do niej. - Westchnąłem.
- Kurwa, poważni jesteście? Myślałem, że jesteście chodź trochę bardziej odpowiedzialni. Fuck.
- Pojechała z Perrie do domu zająć się Ali. A ty szybko dochodź do siebie, bo one za dwa tygodnie jadą do Madrytu a potem już prosto do Mediolanu i dalej. Ciąganie za sobą Aaliyah na pewno nie ułatwi jej pracy. - Mruknąłem.
Jade
Odkąd dziewczyny przyjechały z tego szpitala, Leigh siedziała na kanapie i patrzyła się w ścianę.
- Powiedzieliście jej?! - Szepnęła Becky.
- Jess się wygadała, nie wyżywaj się na mnie!
Dziewczyny szeptały między sobą wyzwiska, a ja usiadłam obok Lee.
- Leigh... to naprawdę nie twoja wina. Przecież nie kazałaś mu wsiąść w to auto.
- Nie wsiadłby w nie, gdybym nie istniała.
- O czym ty gadasz, Lee! Nigdy nawet tak nie myśl, słonko. - Przytuliłam ją.
Leigh-Anne
Następnego dnia stwierdziłam, że jeśli się nie napiję, to zwariuję. Tak więc poprosiła Jesy, żeby popilnowała Ali, bo ostatecznie to ona z Zabdielem mają najmniej dzieci z całego towarzystwa. Oprócz mnie, oczywiście. Chyba, że dzieci stracone się liczą, wtedy jest 1:1.
Pojechałam znów do klubu, w którym pracuje Miguel. Nie wiem czemu, ale gość wzbudza moje zaufanie.
Tym razem było tam nieco więcej ludzi. Na szczęście za barem zobaczyłam znajomą twarz.
- Hejka.
- O, cześć! Życzysz sobie "Sex on the beach" na rozgrzewkę czy od razu konkrety?
- Whisky.
- Z colą?
- Niewielką ilością.
Mężczyzna podał mi szklankę z bursztynową cieczą.
- Więc, wiesz już coś na temat twojego ex i tej modelki?
- Są razem. - Wzruszyłam ramionami. - Richard miał wypadek. Jechał do mnie.
- Nic mu się nie stało?
- Parę złamań i niegroźny wstrząs mózgu, ale mogło być gorzej, w takich sytuacjach wystarczą centymetry. Jechał Mini, a uderzył w niego Citroen C4 Picasso, to jest locha w porównaniu do jego auta.
- Nie przejmuj się. Najważniejsze, że nic mu nie jest.
Później zeszliśmy na przyjemniejsze tematy. Zaczęliśmy rozmawiać o mojej trasie oraz tak ogólnie się poznawaliśmy, pytaliśmy o zainteresowania i takie tam.
- Masz kogoś? - Spytał wycierając szklankę.
- Dopiero co się z nim rozstałam, za kogo ty mnie masz?
- Nie no, po prostu uważam, że nie powinnaś pozostawać mu dłużna.
- Sugerujesz coś?
- Sugeruję... - Oparł się łokciami o blat. - Że masz zbyt seksowny tyłek, żeby się marnować.
Wypiłam już 3 whisky, więc zwalmy moje decyzje na alkohol, okej?
- Tak sądzisz? - Przygryzłam wargę.
- Dokładnie tak.
- O której kończysz?
- Za... pół godziny.
- Mieszkasz sam?
- Nie, ale mój współlokator wyjechał.
- To co ty na to, żebyśmy poszli do ciebie?
- Skończę za piętnaście minut. - Puścił mi oczko i wyciągnął telefon. - Marina? Dałabyś radę być w robocie 15 minut wcześniej?
*
Zwalę wszystko na alkohol. Tak. Świetny pomysł. Nieważne, że wcale nie byłam jakoś mega pijana.
Przespałam się z facetem, którego widziałam drugi raz w życiu. Boże, przecież nie jestem taka!
W sumie, skąd mogę to wiedzieć skoro jedyną osobą, z którą w ogóle spałam, jest, przepraszam, był, Richard. Do wczorajszego wieczora.
Chociaż chwila, nie zapominajmy o Zaynie. Ale tego nawet nie pamiętam, więc błagam, nie liczmy tego.
Ale czy żałuję? Nie. W ogóle nie żałuję. Było mi cholernie dobrze.
Jeszcze będąc w klubie napisałam do dziewczyn, że nie wracam na noc.
Gdy obudziłam się rano, Miguela nie było obok, ale usłyszałam stukanie talerzami i ekspres do kawy. Ubrałam się więc i poszłam do kuchni.
- Cześć.
- Cześć. Zjesz coś?
- W zasadzie chętnie.
Miguel postawił przede mną talerz z kanapką z serem.
- Dziękuję.
Zaczęliśmy jeść w milczeniu.
- Dziwna jakaś jesteś. - Powiedział, przyglądając się mi badawczo.
- Słucham?
- Żałujesz?
- Co? Nie! - Zaśmiałam się.
- Powtórzyłabyś to?
- Tak. - Pokiwałabym głową. - Z chęcią tak.
- Wierzysz w układy w stylu "przyjaciół z korzyściami"? Wiesz, że żadna ze stron się nie zakocha?
- Tak. Raczej tak. W sensie, uważam, że seks nie definiuje uczucia.
- Poszłabyś na coś takiego?
- Czy ty proponujesz mi układ? - Spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
- Korzystny dla obu stron. - Wyciągnął do mnie dłoń. - To tylko seks?
- To tylko seks. - Uścisnęłam jego rękę. - A tymczasem bardzo dziękuję ci za śniadanie i bardzo przyjemną noc, ale muszę jechać zająć się dzieckiem, bo zostawiłam ją przyjaciółkom na całą noc.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Gdy wyszłam z mieszkania, a później z bloku owiało mnie świeże powietrze, i wtedy do mnie dotarło:
- Na co ja się właściwie zgodziłam?
*
- Z kim i jak było? - Spytała Jade, gdy tylko zamknęłam drzwi.
- Jade, od kiedy prowadzisz przesłuchania?
- Jeśli znikasz na całą noc i zostawiasz nam dziecko to mogę oczekiwać wyjaśnień.
- Dobrze, skoro tak bardzo interesuje cię moje życie towarzyskie, to noc spędziłam z Miguelem, barmanem z tego klubu, w którym się ostatnio upiłam i było cholernie dobrze.
Z tymi słowami opuściłam ją i ruszyłam do łazienki, słysząc jeszcze tylko niedowierzający ton Jade:
- Leigh-Anne?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro