Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.3."na to nie miałam przygotowanego argumentu"

Girl just come right mine tonight,

I've got wine and make-up wipes,I'll hold you, I'll hold you,We can put the kettle on,Talk 'bout how he's not the one

~Little Mix - "Told You So"

Jesy

- Jak bardzo źle jest?

- W skali od 1 do 10? Pierdyliard. - Odparła Frozen.

- Będziemy za 20 minut, powiedz Jade, że ma przygotować to, co zwykle.

- Czyli?

- Będzie wiedziała.

- Jade chwilowo jest zajęta, ma videokonferencję.

- Dobra, mają być dwie butelki wina, chusteczki do demakijażu, herbata i kocyk.

- Jasne. Tylko... ruszcie się, błagam, bo z nią jest naprawdę źle.

Zebrałam wszystkich, z wyjątkiem Joela, i pojechaliśmy do mieszkania dziewczyn. Becky była w dramatycznym stanie. Próbowaliśmy jakoś dodać jej otuchy, ale nic z tego.

- Becca, czy ty nam wszystko mówisz? - Spytał Chris. - Wy się często kłóciliście, ale nie byłaś w takim stanie i się nie wyprowadzałaś.

- Ja... to wszystko... - Wybuchnęła płaczem. Przytuliłam ją. - Joel myśli, że ja go zdradziłam, ale to w ogóle nie tak.

- Przecież ty byś go nie zdradziła. - Powiedział Richard. - Co mu odjebało?

- Zatrudniłam nowego choreografa. - Zaczęła mówić drżącym głosem. - Od początku mi się nie podobał. Gapił mi się na tyłek, biust. Potem zaczął mnie dotykać, ale ja myślałam, że mi się wydaje, później zwyczajnie się bałam. Któregoś dnia... - Zaniosła się szlochem. Jade ścisnęła jej dłoń i powiedziała:

- Spokojnie, nie musisz o tym mówić, jeśli nie czujesz się gotowa. - Becky pokręciła głową.

- Muszę to wreszcie z siebie wyrzucić, bo ja tak dłużej nie mogę. - Wzięła głęboki wdech. - Któregoś dnia zostałam po treningu się rozciągnąć, byliśmy sami na sali. Wtedy to zrobił. - Zdecydowanie nie była gotowa na opowiadanie o tym. - Na podłodze w sali treningowej, rozumiecie? Muszę tam codziennie wracać i się z nim widzieć. Robi to, gdy tylko nadarza się okazja.Ten pierwszy raz... nie zapomnę jak przyciskał mnie do podłogi i ściskał dłonią gardło,szarpał za włosy...

- Przepraszam, ale ja nie jestem tego w stanie słuchać. - Spojrzał na nią przepraszająco Erick. No, było to zrozumiałe. Gdy wyszedł do kuchni, Pezz przeprosiła i poszła za nim. Becky kontynuowała:

- Poszłam do managera, który mnie wyśmiał i... i zrobił to samo.

- Nie wyjdą z tego żywi. - Powiedział Zabdiel.

- Bez gróźb. - Trzepnęłam go w ramię.

- Tak mi przykro. - Przytuliła ją Jade. - Powinnaś odpocząć i się przespać.

- O tak, to na pewno. - Wtrąciła się Frozen. - Od pięciu dni budzę się co 22 minuty słysząc "And no one told you life was gonna be this way...". 

- Mam tylko sprawę do was, chłopaki. Chcemy nagrać remix "Diganle" i co wy na to, żeby nagrać go z nami?

- Oczywiście, że chętnie, ale teraz naprawdę musisz się przespać. - Powiedział Richard.

- To znajdźcie u mnie w telefonie Leslie i poproście, żeby wysłała wam na maila umowę.

- Spać. - Jęknęłam. - Idziesz spać.

Perrie

- Ej - Weszłam za Erickiem do kuchni. - O co chodzi?

- O nic.

- O nic? Erick, nie okłamuj mnie. 

- Po prostu nie mogę słuchać tych szczegółów, bo wyobrażam sobie jak... Jak on ciebie...

Przytuliłam go, bo to dla żadnego z nas to nie było łatwe.

- Nie myśl o tym. Jesteśmy tylko my, tak?

- Wiem, ale myślę o tym, przez co musiałaś przejść i-

- Byłeś przy mnie, tak? - Spojrzałam mu w oczy. - Tak czy nie?

- Tak, ale... Nie wybaczę sobie tego.

- Erick... To jest już za nami. To nie wróci.

- Mówiłaś sobie to samo kilka lat temu, kiedy zgwałcili cię jego koledzy, tak?

Dobra, na to nie miałam przygotowanego argumentu.

- Tsa... Ta rozmowa musiała prędzej czy później mieć miejsce...

Nie dokończyliśmy jej jednak, bo do kuchni weszli pozostali.

- Zbieramy się chyba. - Powiedział Chris.

- Leigh-Anne, wszystko w porządku? Jesteś blada i nieobecna. Zauważyłam.

- Co? Nie nie, mogę wody?

- Hej, co się stało? - Richard ujął jej podbródek i spojrzał w oczy. Aww, oni są zbyt słodcy.

- Później o tym porozmawiamy. - Odpowiedziała cicho Leigh.

Leigh-Anne

- Ja poprowadzę. - Powiedział Richard.- Źle się czujesz.

Wsiedliśmy do mojego auta, Rich za kierownicą, ja w fotelu pasażera, z tyłu Perrie i Erick, drugim samochodem pojechali Jade, Chris, Jesy i Zabdiel. Pezz i Erick rozmawiali o filmie, na którym ostatnio byli, nie bardzo zwracając na nas uwagę.

Richard położył dłoń na moim kolanie i zaczął mnie nią głaskać po nodze. Trochę się spięłam.

- Co jest? - Spojrzał na mnie.

- Skup się na drodze.

- Rano wszystko było w porządku, co się stało? Powiedz mi, proszę.

- Becks zaczęła mówić z takimi szczegółami i... uświadomiłam sobie, co Zayn mógł robić... robić ze mną, a ja byłam tego nawet nieświadoma.

- Nic nie pamiętasz?

- Czasami mam jakieś przebłyski.

- Naprawdę? - Kiwnęłam głową. - Nic nie mówiłaś.

- Nie... po prostu nie chciałam cię denerwować.

- Ej. - Zatrzymał się na czerwonym świetle. - Popatrz na mnie. - Ścisnął moje udo. - Obiecaliśmy coś sobie, tak? Masz ze mną rozmawiać. Sama wiesz, jak to jest, czasami jestem zmęczony, Ali nie daje mi spokoju, przygotowania do ślubu, nie zawsze widzę, co się dzieje. Dużo sobie przypomniałaś? Chcesz o tym porozmawiać?

- Potrzebuję... czasu, Richard. Potrzebuję czasu.

- Dobrze. - Wziął mnie za rękę i pocałował dłoń, patrząc mi w oczy. - Pamiętaj, że zawsze jestem obok, nieważne, co by się nie działo. - Pokiwałam głową. - Powinnaś wrócić na terapię. 

- Richard... nie rozmawiajmy o tym teraz.

- Popieram go! - Powiedziała Perrie.

- Długo nas podsłuchujecie? - Spytałam.

- Nie. Ale nie mniej jednak uważam, że powinnaś iść na terapię. Odkąd zrezygnowałaś, wydarzyło się naprawdę sporo.

- A raczej ja odpierdoliłam sporo.

- Leigh-Anne... - Westchnął Richard.

- Nie przerywać mi. Jeśli nie chcesz rozmawiać z nami, to powinnaś to zrobić ze specjalistą. That's it.

- Jest okej, nie ma takiej potrzeby.

- Miałem się nie wtrącać, ale potrzebujesz pomocy i nie dyskutuj. - Powiedział Erick.

- Skończmy tą rozmowę. Okej?

- Jesteś uparta jak osioł. - Odpuściła Pezz.

- Kocham cię. - Szepnął Richard.

Wróciliśmy do domu. Odciążyliśmy Joela z zajmowania się naszymi dziećmi. Z zaskoczenia przyjechał Yashua, który postanowił zabrać Ali na plac zabaw. Mam wrażenie, że Richard maczał w tym palce, bo ledwie Yashi i Aaliyah wyszli, oznajmił:

- Musimy poważnie porozmawiać.

Poczułam jak robi mi się niedobrze.

- Richard, nie mam na to siły, naprawdę...

- Kiedyś musimy i teraz jest na to odpowiedni moment.

- Źle się czuję. Potrzebuję zostać sama.

- Potrzebujemy porozmawiać.

- Jak mogę z tobą o tym rozmawiać, jeśli sama nie wiem, co dzieje się w mojej głowie? - Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. - Proszę, zostaw mnie w spokoju. Potrzebuję teraz być sama. Proszę. - Niemal wypchnęłam go z sypialni.

Chris

- Błagam cię, porozmawiaj z nią.

- Dlaczego ja?

- Leigh cię słucha, zawsze jej pomagasz. - Powiedziała Jade

- Ja nie wiem, jak ty mi się za to wszystko odwdzięczysz. - Westchnąłem.

Wszedłem do pokoju Leigh i Richarda bez pukania.

- Wyjdź stąd, Richard, proszę.

- To ja. - Odparłem cicho.

Leigh natychmiast usiadła i wytarła łzy.

- Coś się stało?

Usiadłem obok niej.

- Ty mi powiedz.

- Jest przecież w porządku.

- Przecież widzę, że nie jest.

To był ten moment, kiedy ona się po prostu rozkleiła. Przytuliłem ją i pozwoliłem płakać w moje ramię. Pewnie mnóstwo dziewczyn byłoby zazdrosnych o moją przyjaźń z nią, ale kocham ją jak młodszą siostrę, jak z resztą każdą z naszej piątki dziewczyn.

- Nie musisz ze mną teraz rozmawiać. Ale pamiętaj, że jeśli boisz się powiedzieć o czymś Richiemu, to zawsze możesz przyjść do mnie. Nie łam się. Jesteś w stanie znieść więcej, niż ci się wydaje. Za niecały tydzień wasz ślub. To ma być najszczęśliwszy czas w waszym życiu.

- Wiem, ale to jest dla mnie takie trudne...

- Nikt nie wymaga, żeby było łatwe. Przed tobą długa droga zanim będzie dobrze, ale jeśli tego potrzebujesz, to mogę trzymać cię za rękę całą tę drogę. Jeszcze będzie dobrze.

- Tak, ale...

Nadszedł moment w którym ona naprawdę pękła i opowiedziała mi o WSZYSTKIM. Gdy skończyła, poprosiła:

- Mógłbyś teraz zostawić mnie samą?

- Oczywiście. Pamiętaj o tym, co powiedziałem.

Richard

- I? - Spytałem.

- Nie męcz jej już dzisiaj. Naprawdę ma dosyć. No i potrzebuje pomocy, to nie podlega wątpliwości.

- Dzięki, stary. Naprawdę dzięki.

Wróciłem do sypialni. Leigh leżała na łóżku twarzą do okna. Położyłem się obok i oplotłem ją ramionami. 

- Jestem tutaj. - Szepnąłem. - Możesz ze mną porozmawiać lub nie, ale tu jestem.

Leżeliśmy kilkanaście minut w ciszy. W pewnej chwili Lee podkuliła nogi i zaniosła się płaczem. I to było dobre, bo nawet jeśli nie była w stanie ze mną porozmawiać wiedziałem, jak źle jest. 

Obróciłem ją w swoją stronę, a ona wtuliła się w mój tors i dalej płakała. W ten sposób oboje w końcu usnęliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro