Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15."Wypijmy za nadzieje, bo jak widać, warto je mieć"

Bad at love, no, I'm not good at this[...]

And all my friends, they know and it's trueI don't know who I am without youI got it bad, baby[...]You ain't nobody til' you got somebody

~Demi Lovato - "Tell Me You Love Me"

Jesy

Dziewczyny zniknęły mi z pola widzenia, a ja potrzebowałam kogoś, kto odtransportuje mi Nico do pokoju, w którym będzie mógł spać.

- Widziałeś dziewczyny? - Spytałam Richarda.

- Tam są. - Wskazał palcem na scenę.

Zabiję je. 

- Raz dwa trzy, próba mikrofonu. - Zaczęła Becky. - Mów. - Przykazała Leigh.

- Ekhm, a więc... Napisałyśmy tę piosenkę kilka ładnych lat temu, potem na "Glory Days" nagrałyśmy teledysk i... oto jest, "Nothing Else Matters" od nas dla panny młodej...

- Już nie panny. - Poprawiła Perrie. - Żeby wiedziała, że mimo, że ma teraz swojego Zabdielka to może na nas liczyć.

- Ja wam dam Zabdielka! - Zagroził mój mąż.

Wkrótce rozległy się pierwsze nuty piosenki. Nie sądziłam, że aż tak mnie to wzruszy. 

Zdecydowanie zbyt mało cenimy przyjaźń. Szukamy w swoim życiu wielkich  miłości, podczas, gdy najbardziej kochają nas przyjaciele. Na codzień nie doceniam tego, co robią dla mnie dziewczyny, ale jak się temu przyjrzeć... Gdy zostają z Nico, jak tego potrzebuję, gdy razem się wygłupiamy, oglądamy seriale, gotujemy... wszystko. Prawdziwy przyjaciel wart jest więcej niż niejeden kochanek.

Gdy piosenka się skończyła, dziewczyny zamieniły się z chłopakami. O nie, to będzie żenada.

Dlaczego? Otóż Joel po pewnej ilości alkoholu ma aż zbyt dobry humor...

- No więc my... tego, stwierdziliśmy, że robiąc Zabdielkowi niespodziankę możemy skorzystać z obecności Meghan i Sean'a i zaśpiewać "Hey DJ".

Meg i Sean weszli do nich na scenę, a ja widząc, jak Chris potyka się o kabel od zasilacza wiedziałam, że to będzie bardziej kabaret.

Piosenka się zaczęła i szczerze powiedziawszy nie byłoby aż tak źle, gdyby nie fakt, że pod koniec utworu Erick, stojący na brzegu sceny, z niej spadł.

- Pozabijam was. - Powiedział Zabdiel, gdy cała ósemka do nas podeszła.

- Tak, ale to później. Teraz chcę się napić. - Odparła Becky i wzięła do ręki kieliszek z szampanem.

O północy wjechał tort. Odbyło się "Sto lat", a potem nadszedł czas toastów.

- Ja zaczynam! - Oznajmiła Becky. 

- Co?! Ja chcę! - Zaczął się kłócić Richard.

- Dzieci, stop it. Kobiety się przepuszcza, nie? - Westchnęłam.

- Ha! Do rzeczy. Przyjaźń moja i tej dziewiątki niedorozwojów...

- Becky... - Westchnęłam, wznosząc oczy do nieba.

- Cicho tam. Ta przyjaźń to zupełna gra przypadków. Z Joelem zostaliśmy parą, on mnie im przedstawił, a moim jedynym celem były przyzwoite kontakty między nami. No i tu się pomyliłam. Jeśli chodzi o Jess, to ja od razu wiedziałam, że ją polubię, bo jesteśmy tym samym typem osoby.

- A ja myślałam, że cię nie polubię. - Wtrąciłam. - Wydawało mi się, że masz irytujący głos.

- CO? 

- Dziewczyny... - Westchnął Zabdiel. - Do brzegu. - Wszyscy się zaśmiali. 

- Kontynuując... Wspólne imprezy, wieczory z Netflixem, albo po prostu siedzenie na kanapie i picie alkoholu... Naprawdę ich wszystkich polubiłam, łącznie z Jesy i Zabdielem. W dość podobnym czasie zaszłyśmy w ciążę, Jesy odrobinę wcześniej, i stało się. W środku nocy Jesy zaczęła rodzić, jako jej przyjaciółka zaczęłam się stresować... urodziłam kilka godzin po niej. Takie wydarzenia bardzo zbliżają, tak, jak nas. Dziś, nie wyobrażam sobie bez nich życia. Mimo, że Zabdiel bywa upierdliwy zabierając nam alkohol, a Jess wyżera mi żelki jak ma okres, to i tak ich kocham i życzę im jak najlepiej. Jestem z nich dumna. I bardzo wzruszona. Może nie widać, ale naprawdę mnie to rusza... dzieci szybko dorastają. - Otarła nieistniejącą łzę.

- Jestem od ciebie starsza, debilko. - Mruknęłam.

- Mogę? - Jęknęła Perrie. 

- Tak, mów.

- No więc... jak się poznałyśmy, byłyśmy grubymi, niskimi nastolatkami z marzeniami o karierze, która wcale mogła się nie udać. Mało brakowało, a nie byłoby mnie tu dziś. Dziewczyny były w zasadzie kompletnym składem... ale Jesy usłyszała, jak śpiewam na korytarzu i siłą zaciągnęła do mnie dziewczyny. Tak więc to, w jakim miejscu dziś jestem, w dużej mierze zawdzięczam jej. Naprawdę, ta wspaniała kobieta rozumie mnie jak nikt inny i... I ten idiota zawrócił jej w głowie, zrobił dziecko, oświadczył się i jeszcze śmiał wziąć z nią ślub! - Zaśmialiśmy się. - Ale dumna jestem, bo... Zabdiela bardzo polubiłam i wiedziałam, że jej nie skrzywdzi. A bynajmniej mam taką nadzieję. - Spojrzała na niego groźnie. - Nie no, a tak serio to cieszę się, że wreszcie znalazła normalnego, fajnego faceta, co prawda ograniczającego nam czasami alkohol, ale mimo wszystko, chyba oboje nie mogli trafić lepiej i... i kurde nie wiem co powiedzieć jeszcze bo się poryczę i huk, i niech Jade mówi.

- To ja podam pewne nieznane fakty, o których nawet ta dwójka nie wie. Na tej imprezie, na której się poznali, oboje tak się nawalili, że pewnie nic nie pamiętają. Ale ja na szczęście pamiętam, i oni po kilku godzinach znajomości się ze sobą przelizali i...

- Jade, tu są dzieci... - Westchnął Chris.

- Od razu wiedziałam, że między nimi coś będzie. I raptem następnego dnia, czy tam dwa dni później zostali parą, a Zabdiel praktycznie u nas zamieszkał, co, nie ukrywam, było w cholerę irytujące. O, warto wspomnieć, że go nie polubiłam.

- Że co proszę? - Spytał rozbawiony Zabdiel.

- No tak, Jesy świata poza nim nie widzi i zajęliście się zupełnie sobą. A ja teraz widzę, że to było dobre. Przeszłości związkowej Zabdiela nie znam, natomiast wiem, że Jess trafiała zawsze na kogoś niewłaściwego i jak w końcu zobaczyłam, że on jest normalnym, opiekuńczym i kochającym facetem, to kamień spadł mi z serca. I oto jestem, stoję tu, na ich ślubie i próbuję się nie rozkleić, bo zastanawiam się, jak to się stało,że Jesminda, w której ramię lata temu wypłakiwałam sobie oczy i która zawsze tak bardzo mnie wspierała, jest już matką i mężatką. 

- Ekhm... - Zaczęła Leigh-Anne. - Będę szczera. Jestem najgorszą przyjaciółką na świecie, bo jak ta dwójka zaczęła się mieć ku sobie to byłam zbyt zajęta swoim ex. I... fajnie, że mimo, iż nie zobaczyłam początków, to widzę, jak to brnie ku czemuś jeszcze większemu. I jestem bardzo, bardzo dumna, bo widzę, jak Zabdiel kocha Jesy, a ona jego i... nie ma piękniejszego widoku.- Uniosła kieliszek. - Za początki początków, żeby ich nie ominąć, bo to one wiodą do początków.

Wypiliśmy toast Leigh, a potem przyszedł czas na chłopaków.

- Ja zaczynam, bo jestem świadkiem. - Zarządził Richard. - Więc... panie, panowie. - Dobra, to będzie dobre. - Nienawidzę tej dwójki niewyżytych bachorów. 

O kurwa, tego się nie spodziewałam.

Spojrzeliśmy z Zabdielem na niego zaskoczeni, ale on niewzruszony kontynuował.

- Nie widzieli nic poza sobą, no i skończyło się, jak się skończyło, mianowicie Nikusiem, no i musieli zobaczyć coś więcej poza sobą nawzajem. I jak myślałem, że to już nigdy nie nastąpi, Zabdiel wreszcie wziął Jess do Paryża i się jej oświadczył. Na wieży Eiffela nocą. Czy to się da przebić? No chyba nie, więc, Leigh-Anne, wybacz. - Wszyscy się zaśmialiśmy. - No i wtedy wiedziałem, że to jednak jest COŚ, bo kto normalny zabiera dziewczynę za granicę tylko po to, żeby przed nią uklęknąć i dać jej pierścionek.

Zaczęliśmy się śmiać, ale Lee raczej nie było do śmiechu. Gdybym ja była na jej miejscu, to miałby przechlapane.

- No więc oni naprawdę się kochają i niech tak będzie do końca świata i jeden pocałunek dłużej.

- Amen. - Westchnęłam cicho.

- Ja krótko zwięźle i na temat. - Zaczął Joel. - Nigdy, przenigdy nie sądziłem, że ten tutaj się ustatkuje. Nigdy, powtarzam. No i pojawiła się ona i pogrzebała moje plany o tym, że jak obaj nie znajdziemy sobie dziewczyny, to wynajmiemy razem mieszkanie, żeby było taniej. No więc ja też musiałem znaleźć sobie dziewczynę, dzięki Bogu nadarzyła się okazja, jak widać,najlepsza w moim życiu. Ale wracając, skoro Jesy udało się usidlić Zabdiela, to on ją musi naprawdę kochać. Więc... niech im się wiedzie jak najlepiej, niech się nie zmieniają, bo takich ich chcę zawsze widzieć.

- Ja natomiast stwierdziłem, że Jess jest ostatnią osobą, z którą Zabdiel mógłby być. - Orzekł Chris. - Pomyliłem się, jak w wielu kwestiach życiowych, trudno. I dzięki Bogu Jedynemu, że się pomyliłem, bo jak patrzę na nich dzisiaj, to nie widziałem bardziej zgodnej pary.

- CHRIS?! - Pisnęła Jade.

- Oprócz nas, oczywiście. - Parsknęłam śmiechem, jak większość gości. - Więc jeśli te pomyłki mają wychodzić tak bardzo na dobre, jak im, to mogę się mylić już zawsze.

- Zostałem więc ja. - Westchnął Erick. - Bo oczywiście starszych się przepuszcza. I w sumie, jak dowiedziałem się, że oni są razem, to pierwsze, co powiedziałem do Zabdiela, brzmiało: "To zajebista dziewczyna. Pilnuj jej, bo takie się łatwo traci". Oczywiście mówiłem to, jako jej przyjaciel i mając świadomość, że jego związki zazwyczaj kończyły się po kilku tygodniach, mogłem tylko mieć nadzieję, że jej nie zrani. Spojler: moje nadzieje się spełniły. A więc wypijmy za nadzieje, bo jak widać, warto je mieć.

***
Koniec sielanki, będziecie ryczeć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro