14. Jabdiel's wedding
And darling I will be loving you til' we're seventy
~Ed Sheeran - "Thinking Out Loud"
Won't you marry me, marry me?Let's not waste more time and justMarry me, marry meI want the world to know you're mineAnd I don't need a cakeA fancy wedding's not for meWon't you marry me, marry me today?
~Meghan Trainor - "Marry Me"
Jesy
Atmosfera między moją mamą a Jade i Frozen była... napięta to trochę mało powiedziane. Ale dobra, pomińmy.
W sukni ślubnej, mimo bardzo kontrastujących włosów prezentowałam się... przyzwoicie. W gruncie rzeczy nie czułam stresu, raczej ekscytację.
- Gotowa? - Spytała Leigh-Anne, gdy w hotelowym pokoju zostałyśmy tylko we dwie.
- Gotowa. - Uśmiechnęłam się.
- Let's go!
Wymeldowałyśmy się i podstawionym przez moją mamę autem dziewczyny ruszyłyśmy w stronę kościoła.
- Lee, przykro mi z powodu tego, co ci się przytrafiło... - Zaczęłam w samochodzie.
- Mogłybyśmy o tym nie wspominać? Na razie staram się tego nie analizować, żeby móc jakkolwiek spojrzeć Richardowi w oczy.
- Zamierzasz mu powiedzieć?
- Tak, pewnie jutro.- Westchnęła. - Boję się, że nie będzie chciał mnie nawet wysłuchać do końca.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć, jakoś ci pomożemy.
- Dobra, koniec, nie chcę o tym myśleć. Nie, nie i nie.
- Dobrze, ale pamiętaj, jestem tu z tobą. - Uśmiechnęłam się do niej.
- A ty? Stresujesz się?
- Nie, jestem tylko podekscytowana. Po prostu... czuję, że właśnie teraz wszystko się układa. Cieszę się, że Nico będzie niósł obrączki.
- No, też mam marzenie, żeby moje dziecko niosło obrączki.
- Zastanawiam się tylko nad tym pierwszym tańcem. Zabdiel trzyma piosenkę w tajemnicy.
- Oj, ucieszysz się, uwierz mi.
- Wiecie? Lee, powiedz coś, cokolwiek, błagam!
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że to będzie bomba, serio.
Dojechałyśmy w końcu pod kościół. Lee życzyła mi powodzenia i poszła dołączyć do pozostałych, a do mnie podszedł tata.
- Gotowa, córciu?
- Jak najbardziej.
- Jestem z ciebie bardzo dumny, wiesz?
- Dziękuję. No, niech zaczynają grać tą piosenkę, bo chcę już wchodzić.
- Jesteś tego pewna?
- Niczego nie byłam bardziej pewna, tatusiu.
W końcu usłyszałam pierwsze dźwięki "Thinking Out Loud" Eda Sheerana. [Włącz piosenkę z mediów] Tata podał mi ramię i ruszyliśmy do wejścia.
Spostrzegłam stojącego przy ołtarzu Zabdiela. Miał na sobie bordowy garnitur i w tym samym kolorze muchę, oraz białą koszulę. Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. W pierwszym rzędzie ławek zauważyłam Nico trzymanego za rękę przez Jade. W końcu dobrnęliśmy do ołtarza. Tata przekazał moją dłoń Zabdielowi.
- Tylko dobrze jej pilnuj. - Zaśmialiśmy się.
- Hej. - Powiedziałam.
- Hej. Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Ty też.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie.
- Spójrzcie na tych dwoje. - Zaczął ksiądz. - Czy to nie niesamowite, że mimo, iż perfekcja nie istnieje, oni są dla siebie perfekcyjni. Ah... co ten Bóg robi z mózgami zakochanych? - Wszyscy cicho się zaśmiali. - Ale przejdźmy już do rzeczy i do tego, po co się tu zebraliśmy. Podajcie sobie proszę dłonie.
Owinął je stułą.
- Ja, Zabdiel, biorę ciebie,Jessico, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie odpuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja, Jessica, biorę ciebie, Zabdielu, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie odpuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Poproszę o obrączki.
Jade dała Nicusiowi poduszeczkę z obrączkami i pokazała mu, żeby szedł do nas. Szybciutko do nas podszedł. Zabdiel zdjął moją obrączkę.
- Jessico, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna, i Ducha świętego. - Nałożył obrączkę na mój palec. Zarówno mnie, jak i jemu trzęsły się dłonie.
Teraz to ja wzięłam obrączkę Zabdiela.
- Chodź do wujka. - Szepnął do Nica Richard i wziął go na ręce.
- Zabdielu, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca, i Syna, i Ducha świętego. - Włożyłam obrączkę na jego palec.
- Czy ty, Zabdielu, bierzesz tę oto, Jessicę, za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak, biorę. - Spojrzał mi głęboko w oczy. Odwzajemniłam to spojrzenie.
- A czy ty, Jessico, bierzesz tego oto, Zabdiela, za męża, i ślubujesz mu miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, oraz że go nie opuścisz aż do śmierci.
- Tak, biorę.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.
Zabdiel przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Chciałam tak tkwić wiecznie. Właśnie zyskałam męża.
- Gratuluję wam serdecznie i gratuluję syna. - Uśmiechnął się do nas ksiądz, gdy się od siebie odsunęliśmy. Richard oddał Zabdielowi Nica na ręce.
- Dziękujemy bardzo. - Pocałowałam chłopca w policzek.
- Mama. - Powiedział Nico. Spojrzeliśmy na siebie z Zabdielem.
- No to, proszę państwa, jesteśmy świadkami pierwszych słów syna pary młodej! - Wszyscy zaczęli bić brawo.
Wyszliśmy z kościoła obsypani różanym konfetti. Wsiedliśmy do niebieskiego Mustanga Leigh i pojechaliśmy do sali, w której odbywać się miało przyjęcie weselne.
Oczywiście zaczęliśmy od pierwszego tańca. Stanęliśmy na środku parkietu, a Zabdiel zasłonił mi oczy dłońmi. Po chwili usłyszałam głos...
Meghan? Meghan Trainor?
Dokładnie tak. Zatańczyliśmy pierwszy taniec do granej na żywo przez Meghan "Marry Me".
A ja zastanawiałam się, czy mogłabym w ogóle być bardziej szczęśliwa?
***
Let's cry a little bit.
***
Miśki, szukam kogoś, kto chciałby przeczytać wersję testową mojej nowej książki, nad której publikacją się zastanawiam, i powiedzieć, co myśli. Nie jest to żadne ff jak coś. Zainteresowanych proszę pv. Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro