11."Miłej ostatniej nocy wolności"
Say my name and everything just stops
I don't want you like a best friendOnly bought this dress so you could take it off, take it offCarve your name into my bedpostCause I don't like you like a best friendOnly bought this dress so you could take it off, take it off
~Taylor Swift - "Dress"
Leigh-Anne
Do Barcelony wróciliśmy w dniu panieńskiego Jesy i kawalerskiego Zabdiela.
- Kto ma być poza tymi oczywistymi gośćmi? - Spytałam, malując cieniem powieki Jess.
- Kamille, Nicki, Ariana i Taylor jeśli zdążą. Obie lecą ze Stanów i są jakieś anomalia pogodowe, więc możliwe, że ich przylot się opóźni.
- Zabiję Tay. Na moim ślubie nie była! - Uskarżała się Jade.
- Bo miała koncert na O2. Musiałaby upaść na głowę, żeby go odwołać. - Powiedziała Perrie.
- Stresujesz się? - Spytała królową wieczoru Becky.
- Na razie staram się skupić na tym, że to będzie piękny wieczór pełen alkoholu i mam szczerą nadzieję, że moja świadkowa wymyśliła jakąś bombę.
- Oczywiście ja jestem jedyną niepijącą! Nie mogliście wybrać daty ślubu na dwa tygodnie później? Mogłabym już pić i byłabym bez brzucha. - Narzekała nadal Jade.
- A ty pijesz, Leigh? - Spytała Pezz.
- Tak, najwyżej nie wezmę leków, bo przecież i tak piłabym jutro na weselu, so...
- Nie wiem, czy powinnaś brać je w kratkę i do tego mieszać z alkoholem.
- Ze śladowymi ilościami alkoholu. - Poprawiłam ją. - Jeśli raz w tygodniu wypiję lampkę wina to nic mi nie będzie, a poza tym jak dwa dni ich nie wezmę to nie umrę. Gotowe. - Oznajmiłam, odkładając pędzel i cienie.
- Dziękuję. Gdzie Frozen? Czas się ubrać. Frozen! - Zaczęła nawoływać blondynkę Jesy.
- Idę, idę!
Kiedy Frozen wchodzi do czyjejś garderoby czas się bać.
- Jade, nie daj się prosić! Będziesz wyglądać obłędnie! - Namawiałyśmy ją.
- Jasne kolory poszerzają, a ja i tak wyglądam jak trzydrzwiowa szafa!
- Masz się w to ubrać i koniec!
- No dobra, jednak nie jest źle. - Przyznała nam rację po ubraniu się. - Twoja kolej! - Wskazała na Pezz.
- Ta czarna sukienka jest prześliczna. - Stwierdziła Jade N.
- Trochę pogrzebowa, nie uważasz?
- Uniwersalna. Czerń pasuje na każdą okazję. Zakładaj. - Zarządziła Froz.
- No i co? Pięknie jest! - Powiedziałam.
- Więc czas na ciebie. - Frozen zmierzyła mnie wzrokiem. - To będzie chyba okej.
- O nie, nie chcę mini, absolutnie.
- Jezu, ale wy jesteście krnąbne. A może wiesz co? Dlaczego masz mieć sukienkę? Łap to!
- Nie wiem... myślicie, że to nie... zbyt wyzywające or something?
- Boże... idziemy na panieński, kobieto! - Straciła cierpliwość Sarah.
- Dobrze, ja nic nie mówię.
- Dobra, czas na królową wieczoru! Ma być dużo czy sexy?
- I tak i tak! - Powiedziałyśmy chórem.
- Oh God, mega! - Pisnęła Sian-Louise.
- Myślicie?
- Tak!
Po chwili do pokoju wparowała Becky, która postanowiła ubrać się sama.
- I jak?
- U la la!
- Ciężko mi uwierzyć, że kilka tygodni temu urodziłaś. - Zaśmiała się Sarah.
- Geny. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie są jak palec, serio.
- Weź mnie do rodziny. - Jęknęła Jade N.
- Lasencje, zbierajmy się. - Powiedziałam.
Wyszłyśmy z pokoju Jesy. Chłopcy też byli już w salonie, prawie gotowi do swojego wyjścia.
-Wychodzimy! - Oznajmiła Becky. - Pożegnajcie się i widzimy się jutro.
- Mogę wiedzieć, skąd masz te spodnie i czemu wychodzisz w nich beze mnie? - Spytał Richard.
- Frozen je znalazła, nawet o nich nie pamiętałam. - Odparłam. - Nie schlaj się, co? Chciałabym, żebyś jutro pojechał ze mną dopilnować dekoracji, Jess mnie prosiła.
- Postaram się, ale nic nie obiecuję.
- A, Nick! - Zwróciłam się do chłopaka. - Nie przenocujemy cię tym razem, nie bierzemy odpowiedzialności za ewentualne popełnienie na tobie morderstwa przez twoją dziewczynę. - Zaśmialiśmy się.
- Dobra, dobra, wcale nie mam takiej słabej głowy.
- Nie masz? - Podważyli jego zdanie przyjaciele.
- Wyglądasz jak księżniczka Disneya. - Powiedział Chris do Jade.
- A jednak każdy chciałby tak mieć
brzydula i piękność, król i cieć
też chciałby tak mieć
i cały świat niech wie, że
każdy chciałby tak mieć
brzydula i piękność, król i cieć
też chciałby tak mieć
i cały świat niech o tym wie - Zaczęła śpiewać refren piosenki z "Zaplątanych", a my po chwili do niej dołączyłyśmy.
Perrie
-Pięknie wyglądasz. - Powiedział Erick.
- Dziękuję, ty też jesteś dziś niczego sobie.
- Gdybym był kimś obcym, w życiu bym nie uwierzył, że niecałe dwa miesiące po porodzie można mieć takie ciało. - Pocałował mnie.
- Dobra,dobra, wiem, że podoba ci się ta sukienka. Nie będę mówiła nie pij za dużo, bo to nie ma sensu, ale miej świadomość, że ja mam rano fryzjera i kosmetyczkę i będziesz musiał zostać z dziewczynkami, skacowany czy nie, a Mia miała dzisiaj stan podgorączkowy.
- No dobrze, dobrze, spokojnie... Gdzie wy w ogóle dokładnie idziecie? Do jakiegoś klubu czy jak?
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że Becks wymyśliła coś lepszego i bezpieczniejszego niż klub.
- Zawsze możesz wrócić, Jesy chyba nie obraziłaby się na śmierć.
- Nie no, dam radę. A przynajmniej spróbuję.
Chłopak mnie przytulił, a ja usłyszałam rozmowę Becky i Joela stojących obok.
- Czy to jest ta sukienka, którą miałaś w dniu naszej nocy poślubnej?
- Być może.
- Wyglądasz w niej cholernie gorąco.
- Ej,stop. - Przerwałam im. - Ja to słyszę. - Zaśmialiśmy się.
Jesy
- Pięknie wyglądasz, moja prawie-żono. - Uśmiechnął się Zabdiel, przyciągając mnie do siebie.
- Dziękuję. - Musnęłam jego usta swoimi.
- Stresujesz się?
- Jak na razie moim największym stresem jest to, że rude włosy chyba będą zbyt kontrastować z białą suknią ślubną.
- No tak, bo nie ma większych zmartwień. Na pewno będziesz wyglądała przepięknie.
- Oby. Dobra, to... miłej ostatniej nocy wolności.
- I nawzajem.
- Dziewczyny, wychodzimy! Ariana, Nicki, Kamille i Taylor czekają! - Oznajmiła Becky.
Witaj wieczorze panieński.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro