8
Jade
Rano, gdy Lee po trudnej nocy jeszcze spała, porwałam jej samochód i pojechałam do chłopaków. Byłam porządnie wkurwiona, więc naciskałam dzwonek, dopóki Chris mi nie otworzył.
- Jade, co ty...
- Gdzie on jest?! - wpadłam do środka.
- Ale kto, Jadey, bądź łaskawa mówić po ludzku.
- Kto, kto, Richard!
- U siebie, ale... - byłam już w drodze na górę. - Jade! Wracaj! Amelia! - uuu, powiało grozą.
- Richard! - warknęłam wchodząc do jego pokoju. - Czy ty mógłbyś mi wytłumaczyć...?!
- Kobieto, ciszej...
- Nie! Jak ty możesz się tak zachowywać wobec Lee?! Nie dość, że poświęciła się, zajęła się twoją córką, żebyś mógł iść z kumplami, to ty zamiast się jej jakoś odwdzięczyć, chociaż podziękować, to ty poszedłeś i się schlałeś! Dorośli ludzie tak się nie zachowują!
- Jade, o co tobie w ogóle chodzi?!
- Kurwa, czy ty w ogóle słuchasz, co się do ciebie mówi?! Leigh-Anne przyjechała do domu w środku nocy z płaczem, z Ali na rękach, mówiąc, że znowu się zabawiłeś! Człowieku, ogarnij się wreszcie! - nakrzyczałam na niego i wyszłam.
Usiadłam na kanapie w salonie, a po chwili chłopcy wyjrzeli z kuchni.
- Nieźle się na niego wydarłaś. - zauważył Eric.
- Po prostu mam tego serdecznie dość. Lee naprawdę nie potrzebuje więcej problemów.
- Właśnie, jak ona? - spytał Chris.
- Przyjechała cała roztrzęsiona, zapłakana. Nie wiem, czy bardziej zasmuciła się tym, że znowu zabalował, czy zestresowana tym, że musiała zabrać Ali do nas. Pół nocy nie spała.
- Jadey, ale na przyszłość nie wbijaj nam o tej godzinie, okej? - Chris usiadł obok i mnie przytulił.
- Okej,w ogóle sory za pobudkę.
- Zjesz coś?
- Nie, dzięki. - uśmiechnęłam się.
- Są pancake'i.
- Naprawdę, nie trzeba. - chłopak spojrzał na mnie z troską.
- Chodź do mnie, pogadamy. - wziął mnie za rękę i poszliśmy do jego pokoju.
Usiadłam w rogu łóżka. Zrobiło mi się chłodno, więc założyłam na siebie za dużą bluzę Chris'a leżącą na poduszce.
- Jade... martwię się. Mało jesz, masz worki pod oczami,jesteś ogólne widocznie osłabiona. Poza tym raczej nie powinno ci być zimno, jeśli na zewnątrz jest powyżej 30 stopni.
- Chris...
- Nie, Jadey. Nie zaprzeczaj. Widzę co się dzieje. - łzy napłynęły mi do oczu, więc zaczęłam mrugać, aby je powstrzymać. Chłopak usiadł obok mnie i mnie przytulił.- Kochanie, co się dzieje?
- Ja... wiesz, kochanie, nie jestem tą samą Jade, którą poznałeś, a raczej wydawało ci się, że poznałeś. To miłe że się martwisz, ale wiem, że jestem trudna i jeśli nie chcesz, to...
- Wiem, do czego zmierzasz, i Jade, do cholery, jak możesz tak w ogóle myśleć? Kicham cię i chcę być z tobą bez względu na wszelkie przeszkody ani problemy. Gdyby było inaczej, nie oświadczyłbym ci się, prawda? Powiesz mi, co się dzieje?
Chris
- Po prostu... czuję, że wyglądam jak worek ziemniaków. Czuję się gruba, czuję się beznadziejna, czuję, że nie podobam się sobie, nie podobam się tobie... - dziewczyna zaczęła się rozklejać. Słuchanie, jak mówi sama o sobie takie rzeczy bolało bardziej niż dźganie nożem.
- Jadey... - szepnąłem.
- Wiem, że według wszystkich to, co mówię, jest beznadziejne, ale nie... nie potrafię zmienić myślenia, okej?! Nie potrafię nic z tym zrobić.
- Kochanie... jestem tu po to, żeby ci pomóc, hm? Razem damy sobie z tym radę.
Po południu pojechaliśmy do dziewczyn. Nie powiadomiliśmy i tym Richarda, bo bezskutecznie od rana próbował dodzwonić się do Leigh co oznaczało, że dziewczyna nie chce go widzieć.
Wracając. Pojechaliśmy do dziewczyn. Lee była widocznie przybita, cały czas zajmowała się Ali albo chociaż trzymała ją na rękach, nie wypiła ani kropli niczego mocniejszego. Około siódmej zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna poszła otworzyć. Po chwili w salonie pojawili się nikt inny jak Jecky.
- Ej bo nie nadążam. - zaśmiał się Eric. - To w końcu Jecky is real czy nie?
- Em... być może. - uśmiechnęła się zadziornie Becky.
- ZGODZIŁA SIĘ! - wydarła się w pewnym momencie Leigh-Anne. Porzucając Bogu ducha winną Ali w moje ręce pobiegła uściskać Jecky. - Boże, nie macie pojęcia jak cieszę się, że nie dość, że do siebie wróciliście, to weźmiecie ślub!
- Co? Ale że jaki ślub, co się odpierdoliło? - nie nadążał Zabdiel.
- No... ten idiota postanowił się mi oświadczyć.
- I my o tym nie wiedzieliśmy?! - oburzyłem się.
- No już, Chris, nie denerwuj się, wdech, wydech. - zaśmiała się Pezz.
Gdy Jecky się usadowiło padło standardowe pytanie:
- A gdzie Richard?
- Em... - zmieszała się Leigh. - Wybaczcie, muszę iść przewinąć Ali.
- Co się stało? - spytała Becks.
Opowiedzieliśmy z chłopakami historię poprzedniego wieczora.
- No to ładnie...- westchnął Joel.
Leigh-Anne
Becky przyszła do mojej sypialni.
- Nie przejmuj się. W końcu się ogarnie. Poza tym, każdemu zdarza się popłynąć, choć patrząc na wasze przejścia masz prawo się o to wściekać.
- To nie tylko o to chodzi. - odparłam, nie przerywając zmieniania pieluszki Ali. - Kiedyś... na początku mojego związku z Jasonem... on dość dużo pił i... dość często zdarzało się, że mnie pobił... - rozkleiłam się.
- O Boże. - dziewczyna była zszokowana. - A... dziewczyny wiedzą?
- Tak. - szepnęłam.
- Kochana moja... - objęła mnie.
Po chwili wróciłyśmy do reszty.
- Wiesz co, Lee? - zaczął Joel. - Jesteś niesamowita. Ali nie jest twoją córką i mimo to, że wyszła ze zdrady, to zajmujesz się nią lepiej niż nie jedna matka i tak bardzo ci na niej zależy.
- Przecież ona nie jest niczemu winna. To wspaniałe dziecko, które nic nikomu nie zrobiło. - uśmiechnęłam się słabo.
Parę minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Niespodziewanym gościem okazał się Harry.
- Boże, znowu ty? - mruknęłam.
- Lee! - skarciła mnie Jesy.
- No co? Mam udawać, że jest mile widziany w tym domu? Dla pozbycia się złudzeń, nie jest. A teraz przepraszam, muszę iść położyć Ali spać.
Mała usnęła dość szybko, a gdy wróciłam, gęstą atmosferę między Zabdielem a Harrym można było ciąć nożem. Postanowiłam ją rozluźnić, zabierając ochotników do kuchni na robienie pizzy. Ochotnikami zostali Zabdiel, Perrie, Becky i Joel. Ale jeżeli pięcioro niedorozwojów wchodzi do kuchni, a do tego potrzebna jest im mąka, to się nie może skończyć dobrze... dzięki Bogu sama pizza się udała i nawet Jade zjadła dwa kawałki. Chris to złoty człowiek. Tego, ile siły wkłada w związek z Jade nie da się zmierzyć. Nie wymyślono miary o takiej skali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro