24
Jade
O północy przyszedł czas na tort. Razem z ciastem i Chrisem stanęłam na środku, a goście dookoła nas. Chris położył swoją dłoń na moim biodrze. Fontanny iskier się wypaliły, a my zabraliśmy się do krojenia tego dzieła sztuki. Gdy każdy otrzymał kawałek, i my usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozkoszować się jego smakiem.
Następnie obsługa postawiła przed każdym kieliszek szampana. Przyszedł czas na toasty, zdecydowanie moją najmniej ulubioną część, gdyż nie lubię przemawiać. Zaczął Chris.
- Zanim poznałem Jade, w życiu nie pomyślałbym, że mając dwadzieścia trzy lata wezmę ślub. Wtedy wydawało się to conajmniej śmieszne. I tak, z przypadkowego spotkania na imprezie zostaliśmy, wydaje mi się, wspaniale dobraną parą, później narzeczonymi, aż wreszcie, od ośmiu godzin mogę nazywać Jadey swoją żoną. Cieszę się z każdego dnia, jaki dany jest mi z nią spędzić. Kocham ją i nie wyobrażam sobie bez niej życia.
Wszyscy zaczęli bić brawo. Przyszła kolej na mnie.
- Chrisa poznałam dwa dni po wyrzuceniu byłego chłopaka z domu po tym, jak mnie zdradził. Później zaprosił mnie na "kawę'. - Powiedziałam, kreśląc cudzysłów w powietrzu. - Dziś wiem, że pójście tam z nim to była najlepsza decyzja w moim życiu. Mamy za sobą wiele wspólnych chwil, tych wspaniałych, do których kocham wracać, ale też i tych trudnych, przez które razem musieliśmy przebrnąć. Ale udało się nam. Dziękuję ci, Chris, za każdy dzień, w którym mnie wspierasz i za to, że kiedy ja nie mam siły, ty jesteś moją siłą.
Następni w kolejności byli świadkowie. Pierwszy w kolejności Jonathan.
- Już mówiłem o tym Jade, ale to powtórzę. Mój brat jest największym idiotą stąpającym po tej ziemi i bywa naprawdę upierdliwy, więc podziwiam tę dziewczynę za to, że jeszcze z nim wytrzymuje, chociaż ma wybór. Ja go za bardzo nie miałem, bo jak wiadomo, rodziny się nie wybiera... - Wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Tak czy inaczej, fajnie, że mój brat znalazł sobie wreszcie normalną, miłą dziewczynę, a od dzisiaj jest moją szwagierką.
- Zacznę od tego, że bardzo ucieszyłam się, kiedy Jade poprosiła mnie o zostanie świadkową. Znamy się od tylu lat... Wiadomość o ich zaręczynach bardzo mnie zaskoczyła. Ale spędziłam z Chrisem wystarczająco dużo czasu, i stwierdziłam wtedy "kurde, jeśli nie on, to kto? Kto inny będzie dla niej tak wspaniały?". Jadey jest dla mnie trzecią siostrą, tak jak tamte idiotki stojące tam i zależało mi, żeby wreszcie trafiła na kogoś dobrego. Cóż, moje prośby zostały wysłuchane. Ci dwoje są gorsi niż małe dzieci i żyją w wiecznym Disneylandzie, nie zdziwię się, jeśli jutro Jade wystąpi w koszulce "Let's talk about Disney" a Chris w t-shircie z Julkiem z "Zaplątanych". Ale... mimo tego, że bywają przez to na maksa upierdliwi to... życzę im tego, aby tacy pozostali. Aby pozostali zakochanymi nastolatkami i aby rzeczywistość tego nie zmieniła, bo ta bywa podła. Życzę im, żeby się nie zmieniali. Po prostu.
Później moment, na który tak czekałam - fajerwerki. Wyszliśmy na plażę. Obok nas stanęli nasi przyjaciele, chłopcy obejmowali dziewczyny. Chris poszedł w ich ślady i przytulił mnie od tyłu. Staliśmy tam i patrzyliśmy na księżyc i srebrne iskry, odbijające się w morzu.
Chciałam zatrzymać tą chwilę na wieczność.
Szkoda, że te piękne chwile bywają tak ulotne, a te trudne pozostawiają piętno w naszym życiu. Niedługo wszyscy mieliśmy się o tym przekonać.
-KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro