Rozdział 8 'Faster'
*perspektywa T.O.P'a*
Siedziałem na masce samochodu i czekałem aż szanowny organizator Min Yoongi zechce się pojawić.
- Jestem przekonany, że Sug... Yoongi chce zrobić wielkie wejście.- mruknął Daesung sprawdzając jeszcze poziom płynów i parametry akumulatora.
- Co nie oznacza, że musimy tyle czekać. - prychnąłem.
- Wygrywa ten wyścig już od 2 lat, może myśli, że wolno mu wszystko.
- Gówno prawda. - mruknąłem i wstałem z maski mojego samochodu.
- Nie martw się... Aktualnie żadne auto nie ma szans z twoim Lamborghini. Lamborghini Aventador LP750-4 SV.-uśmiechnął się konspiracyjnie szatyn.
- Yoongi postawi na coś absolutnie nowego, nawet nie spojrzy na parametry. - odparłem uśmiechając się kpiąco.
- Ciężko mi przestać mówić Suga... Naprawdę jest idiotą.
- Równie dobrze mógł iść na policję, podać swoje imię i nazwisko oraz to czym się zajmuje. - Daesung parsknął śmiechem.
- Suga się zmienił.
- Zawsze był ograniczony w dziedzinie myślenia. - odparłem.
- Wiesz o co mi chodzi. - mruknął szatyn.
Nagle na torze światła przygasły.
- Co jest... - urwał Daesung.
Przez bramę wjazdową wyjeżdżał powoli jakiś samochód. Zmrużyłem oczy żeby dojrzeć markę.
- Miałeś rację... Audi R8 Coupe. - oznajmił szatyn.
Aż mi się przekleństwo wyrwało.
Min Yoongi lubi drogie i nowe samochody, ale w tym roku przeszedł samego siebie.
- Żenada.
- Auto jest ładne...
- Nadrabia za właściciela.
Ostatnie okrążenie pokonałem dosłownie bawiąc się biegami.
Auto Yoongiego było daleko za mną, ponieważ blondyn jechał na maksymalnej i stałej prędkości a ja mogłem się jeszcze rozpędzić.
Wcisnąłem mocno pedał gazu i przejechałem przez linię mety jako pierwszy.
Daesung wysiadł z samochodu i zaczął skakać unosząc do góry pięść w geście triumfu.
Tego roku poziom był żenujący.
Otworzyłem drzwi i wysiadłem by z satysfakcją patrzeć na minę Sugi wysiadającego z samochodu.
- Boli,co? - spytałem patrząc na niego z ukosa.
Rzucił mi mordercze spojrzenie i zniknął w tłumie.
Dołączyłem do mojego pilota by ludzie mogli złożyć mi gratulacje.
W tym wyścigu nigdy nie wygrałem.
Aż do teraz.
Z uśmiechem na twarzy przyjmowałem gratulacje.
Kiedy wraz z Daesungiem wyswobodziliśmy się z tłumu skierowałem się po odbiór nagrody.
Przywitał mnie narzeczony mojej kuzynki.
Kim Yugyeom.
- Gratulacje, hyung! - klepnął mnie w ramię blondyn. - W tym roku poziom był beznadziejny. - dodał i wręczył mi gotówkę.
- Dwa miliony? - spytałem patrząc na kopertę.
- Yoongi zmienił stawkę. - wzruszył ramionami chłopak.
- Tylko po co? Stracił na tym. - parsknąłem śmiechem.
- Nie wiem. Trzymaj się, jeszcze raz gratuluję. - skinąłem głową na pożegnanie i wyszedłem.
Wybitny nastrój towarzyszył mi aż do zobaczenia min chłopaków.
Cała czwórka wyglądała jakby czekała na wyrok śmierci.
Wystarczył ułamek sekundy bym zrozumiał o co chodzi.
- Gdzie jest TaeYeon?
- T.O.P...
- Gdzie ona do cholery jest! - krzyknąłem podchodząc do Seungriego.
- Ja... - zaczął dukać chłopak a ja już miałem wymierzyć mu cios w twarz kiedy zobaczyłem odjeżdżające Audi Yoongiego.
- Kiedy ona zniknęła?! - potrząsnąłem brunetem.
- Parę minut temu... - wyjąkał Seungri.
- Zabiję chuja. - wysyczałem i ruszyłem do auta. Wsiadłem do niego i już chciałem odpalić silnik kiedy drzwi z mojej strony się otworzyły.
- Stary, masz jakiś plan? Broń? Ubliżasz swojej inteligencji jeśli myślisz, że on Ci da tak po prostu ją zabrać po czym rozejdziecie się w pokoju! - GD podniósł głos.
- Co mnie to obchodzi... Zamykaj te zasrane drzwi i daj mi jechać!
- Ty nawet nie wiesz gdzie on jest! - blondyn nadal trzymał mocno drzwi samochodu. Zacisnąłem ręce na kierownicy. - Tak jej nie pomożesz ... - dodał ze smutkiem G-Dragon.
Nienawidziłem kiedy miał rację a niestety wtedy ją miał.
*perspektywa TaeYeon*
Na nic zdało mi się szarpanie.
Przeciwnik był silniejszy.
Zakneblował mi usta i zawiązał opaskę na oczach.
Wepchnął mnie, podejrzewam, do auta.
- Teraz już nikt Cię nie uratuję. - zaśmiał się blondyn
Tylko kolor jego włosów zdołałam zobaczyć zanim wyszarpał mnie z tłumu i zawiązał jakąś szmatę na oczach.
Dwie łzy spłynęły po moim policzku.
Po jaką cholerę oddaliłam się wtedy od Seungriego.
Kolejny raz ktoś mnie porwał.
To chyba jakieś fatum.
Przypomniałam sobie o tym jak wczoraj zachowałam się względem T.O.P'a.
On mi nic takiego nie zrobił, nie skrzywdził mnie bynajmniej,nieświadomie.
Zapragnęłam znowu znaleźć się u niego w domu, nawet pod tą ścianą, w którą wczoraj uderzyłam głową.
Chciałam wrzeszczeć i kopać ,ale wiedziałam że nic by mi to nie dało.
Po za tym i tak miałam knebel w ustach.
Byłam bezsilna.
Bardziej niż zawsze.
Przez głowę przeleciały mi obrazy związane z całą piątka tych chłopaków.
Zarówno te przykre jak i te ,w których na mojej twarzy gościł uśmiech.
Wtedy zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.
Nigdy nie okazałam wdzięczności.
T.O.P popełnił błąd.
Niepotrzebnie zrobił to wszystko.
Nie zasłużyłam sobie.
Lepiej by było mi w SM.
Jeśli T.O.P mnie jakimś cudem znajdzie, okażę wkońcu wdzięczność i poproszę go o powrót do wytwórni.
Zagryzłam wolną wargę.
Zasłużyłam.
Obudziło mnie łomot.
Huk drzwi.
Otworzyłam oczy bardzo powoli.
Milusio, znów w jakiejś obskurnej klitce.
- Obudziłaś się już? - spytał blondwłosy chłopak klękając przede mną. Siedziałam przywiązana do krzesła.
All inclusive nie ma co.
Skąd we mnie tyle sarkazmu?
- Odpowiadaj mi. - warknął ciągnąc mnie za włosy.
Warknęłam i otworzyłam oczy.
- Po co? - wbiłam w niego nienawistne spojrzenie.
Zacmokał.
- Był szybszy. Zabrał mi coś co było dla mnie ważne.
Odwdzięczyłem mu się. - zaśmiał się blondyn.
Te sam, którego pobił TaeYang w klubie.
To musi być koszmar... Dlaczego to wszystko spotkało właśnie mnie?
Najpierw jedno porwanie, próba gwałtu, ból a teraz kolejne porwanie.
Nie odezwałam się już.
Natomiast chłopak kontynuował wywód.
- Jeden fałszywy ruch i możesz przepłacić życiem. Trzymaj się jednej zasady, posłuszeństwa.
Robisz to co będę Ci kazał, odpowiadasz kiedy pytam. Rozumiesz?
Kiwnęłam głową znów posyłając mu mordercze spojrzenie.
Kolejny raz pociągnął mnie za włosy, tym razem mocniej, wyrywając kilka.
- Rozumiesz? - ponowił pytanie.
- Tak. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Otóż to. - blondyn rozwiązał mi ręce. - Śniadanie jest na stole a z okna nie proponowałbym skakać. - dodał i wyszedł zostawiając mnie samą w rozsypce.
Dużo byłam w stanie znieść, ale czy aż tyle?
*perspektywa T.O.P'a*
Naładowałem każdy pistolet, rewolwer a nawet karabin jaki miałem pod ręką.
Naboje wysypywały mi się z rąk.
Byłem tak zdenerwowany.
To nie miało prawa się stać.
- Jak zaraz nie weźmiesz czegoś na uspokojenie to nam zejdziesz. - oznajmił Smok wchodząc do magazynu z bronią.
- Nie chcę...
- TaeYang jeszcze nawet nie zlokalizował miejsca kryjówki tego gnoja.
Hyung, idź spać. - podał mi małą tabletkę i szklankę wody.
Uległem i odłożyłem broń.
Wziąłem od blondyna lek.
- Dziękuję. - rzuciłem cicho a GD aż wypuścił pistolet z rąk.
Nie musiałem nawet patrzeć by wiedzieć co wyrażała jego twarz.
Szok.
Wyszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku.
Tak wiele w życiu straciłem.
Z większością strat się pogodziłem.
Uznałem, że tak musi być.
To była kolej rzeczy.
Myślałem, że to logiczne, że trzeba coś stracić aby coś dostać od życia.
Mimo to nigdy nie pogodziłem się z jej utratą.
Walczyłem długo.
Później odpuściłem, co jeszcze bardziej zmotywowało mnie do dalszej walki.
Bolało, gdy zrozumiałem, że ona stała się niereformowalna.
Dlaczego więc miałem ochotę rzucić wszystko i ją odzyskać?
Sama nienawiść do Yoongiego nie była wystarczająco mobilizującym uczuciem.
Kolejnym, ważniejszym, była nadzieja.
To właśnie ona mnie motywowała.
Wkońcu to nadzieja umiera ostatnia,prawda?
Przynajmniej tak mi mówili.
Była jeszcze jedna kluczowa kwestia, która nie dawała mi spać.
Skąd Suga wiedział jak uderzyć tak, żeby zabolało najbardziej?
Zapomniałem już nawet o akcji z prezesem SM.
Trudno, to może poczekać.
Chwyciłem broń i wpakowałem do torby.
Było już późno rano.
GD stał oparty o ścianę magazynu w ręku trzymając kawę.
- Zamierzasz tak po prostu wejść na jego teren i odzyskać TaeYeon, tak?
- Nie. Będziemy musieli działać razem. On też ma swoich kolegów. - odparłem i wróciłem do swojego zajęcia.
-Już myślisz racjonalnie... - blondyn klepnął mnie lekko w ramię.
- Wrze we mnie, ale nie mogę dać Yoongiemu tego czego chce.
Mojej dekoncentracji i pochopnego działania. - odparłem i podałem chłopakowi torbę. - Zanieś do auta.
GD wyszedł a ja podążyłem za nim.
Musiałem przecież coś zjeść.
Udałem się do kuchni i aż przystanąłem w wejściu.
Seungri gotował.
To groziło wyginięciem całej planety a w najłagodniejszych okolicznościach wysadzeniem domu w powietrze.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz. - rzuciłem i usiadłem przy wyspie kuchennej.
- To tylko ryż. Warzywa, sos i mięso mam tutaj. - brunet wskazał brodą na mrożonkę.
Spojrzałem nieufnie na opakowanie.
- Mam nadzieję, że to chwilę temu nie żyło. - skomentowałem a Seungri wywrócił oczyma i zdjął ryż z ognia.
Gotowanie nie było jego mocną stroną.
Dlatego bezpieczniej czułbym się, gdyby gotował TaeYang, ale przecież on się nie rozdwoi.
Nalałem sobie do szklanki herbaty i zanużyłem usta w napoju.
Spojrzałem na zegar.
Czas nieustannie uciekał.
______________________________________
Serce mi krwawi, przepraszam, ale musiałam zrobić z Sugi, tego złego 😢
Niestety, to właśnie on, pasował idealnie na nemezis T.O.P'a.
A teraz już weselej!
Bardzo dziękuję za ponad 100 wyświetleń, za każdy komentarz i gwiazdkę.
Daję mi to naprawdę dużo motywacji i powoduje uśmiech na mojej twarzy, kiedy widzę, że ktoś czyta moje wypociny i w dodatku pisze, że mu się podobają :D
Gwiazdka i komentarz zawsze są bardzo motywujące 😘 ( Psssst...Można dorzucić follow :) )
Rozdział kończyłam o 3:00 nad ranem, bo w mojej głowie narodził się wtedy pomysł na jego zakończenie ;)
Ehhh, ale się rozpisałam 😂
Do kolejnego ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro