Rozdział 23 'Only you'
*perspektywa TeaYeon*
Nie sądziłam, że w dzisiejszych czasach używa się czegoś takiego jak krzesło elektryczne.
Spojrzałam na swoje poparzone ręce.
Były w strasznym stanie, przytuliłam dłonie do piersi i skuliłam się w rogu pokoju.
Jeśli ten psychopata mógł się dopuścić zrobienia czegoś takiego, to co go powstrzyma przed zabiciem mnie.
Nic.
On nie miał hamulców, radość ogarniała go, kiedy słuchał jak jego ofiara błaga o litość.
To było jak zejście do piekieł.
Nigdy w życiu tak bardzo nie bałam się śmierci.
Nie chciałam umrzeć, bo nie chciałam zostawić T.O.P'a.
Cholerny paradoks.
Wtedy też nie chciałam go zostawiać a jednak to zrobiłam.
Odwróciłam głowę w stronę ściany i zagryzałam wargi.
Tylko nie płacz, będzie bolało jeszcze bardziej.
Po raz kolejny obejrzałam swoje ręce.
Oparzenia wyglądały na poważne i prosiły się o maść, opatrunek.
Niestety, tutaj na pewno tego nie dostanę.
Zostałam sama, pozbawiona godności i sponiewierana.
Nawet nie byłam w stanie pomyśleć o czymś innym niż ból.
Łzy powoli zaczęły gromadzić się pod moimi powiekami.
Tylko Ty możesz mnie teraz ocalić, SeungHyun.
*perspektywa T.O.P'a*
- Jeszcze raz. - powiedziałem do Seungriego na co brunet wywrócił oczyma i po raz kolejny pokazał mi zdjęcie satelitarne budynku, w którym prawdopodobnie była trzymana TaeYeon.
Wreszcie Cię mam, gnoju.
- Wystarczy? - rzucił TaeYang, próbując dostać się do swojego komputera.
- Tak, kupię Ci czekoladki. - uśmiechnąłem się a YoungBae spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tylko bez pistacjowego nadzienia, jasne? - spytał brunet krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Seungri parsknął śmiechem, TaeYang rzucił mu wymowne spojrzenie.
- Z czego się śmiejesz?
- Ja? - młody teatralnie zasłonił ręką usta.
Wyglądał na szczerze zdziwionego.
Sam nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmiechu.
Sytuacja wyglądała o tyle zabawnie, że przypominała mi jakąś słabą dramę.
- To wy się tutaj dobrze bawcie a ja jadę po te czekoladki. - pomachałem chłopakom ręką i nacisnąłem klamkę.
TaeYang odwrócił wzrok od komputera.
- Naprawdę kupisz mi czekoladki? - spojrzał na mnie z nadzieją chłopak.
Uśmiechnąłem się powoli.
- Oczywiście, że nie. - odparłem i wyszedłem w akopamancie śmiechu Seungriego oraz fuknięcia YoungBae.
Kręcąc głową, ruszyłem do magazynu.
Pora sprawdzić zapasy.
Załadowałem magazynek w ostatni pistolecie.
Daesung uparł się na karabin, ale jak narazie męczył się z włożeniem do niego naboi.
- Cholera... - mruczał szatyn szarpiąc się z bronią.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet jeśli uda Ci się włożyć naboje, w co wątpię, to nie weźmiemy ogromnego karabinu. - powiedziałem, patrząc z politowaniem na szatyna.
- Obiecałeś. - mruknął zawiedziony chłopak. Co im dzisiaj wszystkim się stało, że zachowują się jak dzieci?
TaeYang molestuje mnie o czekoladki, Smok wrzeszczy na wszystkich, bo nie ma jego nutelli i jeszcze Daesung.
To jest chyba jakiś nieśmieszny żart.
- Przestań, potrzebujemy czegoś poręcznego.
Nie wyobrażam sobie biegać z ciężkimi karabinem po wielkim hanagarze.
Chyba prędzej padłbym na zawał. - rzuciłem wkładając pistolety do torby.
Szatyn ze złością odłożył karabin na swoje miejsce i usiadł na ziemi, po czym zaczął zbierać naboje.
- Chcecie coś do jedzenia? - w drzwiach pojawił się Seungri.
- Nie! - odpowiedzieliśmy z Deasungiem niemal równocześnie.
Brunet wywrócił oczyma.
- Nie gotuję. - rzucił chłopak a ja z ulgą wypuściłem powietrze z płuc.
- To w takim razie chętnie coś zjemy. - uśmiechnął się Daesung a ja skinąłem głową.
Seungri pomruczał coś jeszcze o niewdzięczności i braku wiary a później zszedł na dół.
- Jeśli on coś ugotuje a ja to zjem, musicie wiedzieć, że was kochałem. - powiedział szatyn udając, że ociera łzę.
Daesung wyszedł z magazynku i bardzo powoli skierował się w stronę schodów, co chwila rzucając mi zrozpaczone spojrzenie.
Pokręciłem ze śmiechem głową i podniosłem torbę z ziemi.
Już jutro będziemy gotowi a wtedy ją odzyskam i znów będę mógł ją trzymać w objęciach.
Nie dam Ci więcej odejść, TaeYeon.
*perspektywa TaeYeon*
Brak nadzieji to chyba jedno z najgorszych uczuć.
Kiedy wiesz, że już nikt i nic Ci nie pomoże.
Kiedy upadasz i nie wierzysz w to, że będziesz w stanie wstać.
Zabrano mi całą nadzieję i wiem, że mój koniec nieuchronnie się zbliża.
Czuję to każdą komórką ciała i boję się.
Tak bardzo chciałabym go jeszcze zobaczyć.
Spojrzeć mu w te cudowne czekoladowe oczy i powiedzieć dwa z pozoru proste słowa.
Dwa tak ważne dla mnie słowa.
Było naprawdę dobrze, miałam cudowne życie.
Potem zjawił się on i wszystko uległo zmianie.
Na początku nawet nie dopuszczałam do siebie takich myśli.
Nie chciałam.
Teraz jednak wiem, że się zmieniłam.
Podobnie jak moje całe życie.
Szereg moich zachowań uległ metamorfozie, nie byłam już taka jak wcześniej.
Poczułam, że jestem zdolna do wyższych uczuć.
Że nie muszę traktować każdego na dystans.
Zyskałam przyjaciół.
Człowiek nie docenia co ma póki tego nie straci.
Miałam zacząć wszystko naprawiać a znalazłam się tutaj.
Z sadystami i ich szefem, który był jakąś skrajną odmianą sadysty.
Jakby to powiedzieć przegrałam swoje życie.
Swoje lepsze życie.
Nie wiem co teraz ze mnie pozostało, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie na długo.
Zbliżam się do końca.
Nie potrafię już się podnieść, sięgnęłam dna i straciłam nadzieję.
Nie ma nic gorszego, kiedy wiesz, że nie zobaczysz więcej ukochanej osoby.
Nawet jeśli on nie wiedział, że nią był.
*perspektywa T.O.P'a*
Wyszedłem z domu nie chcąc słuchać narzekań Seungriego, że palę w mieszkaniu.
Oparłem się o elewację i odpaliłem papierosa.
Brakowało mi tego.
Wiele razy zastanawiałem się jakby to było, gdybym rzucił palenie.
Co by musiało się stać żebym to zrobił?
Papierosy były odskocznią od całego stresu i nerwów.
Pozwalały mi chociaż na chwilę się uspokoić.
Podobnie jak jazda samochodem.
Wypuściłem dym z ust i uformowałem go w serce.
Dawno już nauczyłem się jak sprawić, by dym przybierał określoną formę.
Całkiem przyjemna zabawa.
Na pewno bardzo relaksująca.
Czułem się już odrobinę lepiej, jakbym się wreszcie pozbierał.
Ale...Zawsze jest jakieś ale.
Nadal nie potrafiłem spokojnie spać po nocach, bo myślałem o tym co się dzieje TaeYeon.
Bałem się o nią.
Potrzebowałem jej a ona potrzebowała teraz mnie.
To było pewne.
Chciałem wierzyć, że nic jej nie jest i nadal żyje.
Starałem się ze wszystkich sił znowu nie popadać w jakąś rozpacz.
To by mnie zniszczyło.
Wrzuciłem niedopałek do popielniczki i odetchnąłem zimnym powietrzem.
Zbliżał się grudzień.
Nowy rok będę świętował z nią.
Moje kąciki ust zadrżały.
Tylko ona była moim szczęściem.
Usiadłem przy wyspie kuchennej i leniwie zamieszałem łyżką w herbacie.
Jutrzejszy dzień miałem spędzić cały w samochodzie.
Przeszło siedemset kilometrów dzieliło mnie od TaeYeon.
Sprytnie to sobie obmyślił ten cholerny drań.
Ma zabezpieczenie jednego dnia.
Byłem przekonany iż on wiedział, że będę jej szukał.
Chciał żebym go znalazł, w przeciwnym razie ukryłby się lepiej.
Miał plan.
To najbardziej mnie nie pokoiło.
Byłem częścią jego chorej intrygi, ale nie byłem w stanie dojść do tego jaką rolę mam odegrać.
Obmyślałem różne warianty i możliwości.
Było ich bardzo dużo a każdy wydawał się być odpowiedni.
Naprawdę ciężko było mi rozgryźć Jeong Sik'a.
W swoim chorym upodobaniu do krzywdzenia innych był inteligentny.
Nie mogłem temu zaprzeczyć.
- Jedziemy jednym autem, prawda? - w kuchni pojawił się TaeYang.
- Tak, łatwiej ukryć jeden samochód. - odparłem odkładając łyżeczkę na blat.
- Nie zgodzisz się żeby prowadził ktoś inny niż Ty... - chłopak rzucił mi pytające spojrzenie a ja skinąłem głową, potwierdzając jego słowa.
- Przyjedziemy na miejsce mniej więcej około piętnastej.
- I pójdziesz spać. Chociaż na kilka godzin, bo nie dasz rady potem. - troskliwy tatuś TaeYang.
- Zobaczmy na miejscu. - powiedziałem na odczepne. Brunet wziął z koszyka jabłko i rzucając ciche 'dobranoc' , wyszedł.
Dla kogo dobra dla tego dobra.
Tylko Ty czynisz mnie szczęśliwym i sprawiasz, że zasypiam z uśmiechem na ustach.
Tylko Ty, TaeYeon.
_____________________________________
Tą oto słabą apostrofą do TaeYeon kończę rozdział :)
Ludziki moje kochane, dziękuję za ponad 200 głosów i ponad 1,2K wyświetleń! ❤
Cieszy mnie naprawdę, że podoba się wam te opowiadanie i je czytacie :D
Jestem wam bardzo wdzięczna za wszystkie opinie oraz komentarze ♡
Jak to szybko zleciało, prawda?
Mam wrażenie, że jeszcze niedawno pisałam pierwszy rozdział...
Komentarz + gwiazdka = motywacja 💕
Do następnego ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro