Rozdział 20 'Broken'
*perspektywa TaeYeon*
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym czym właściwie jest cierpienie.
Czym jest ból duszy.
Kiedy wykrwawiasz się wewnętrznie i nie potrafisz nic na to poradzić.
Czujesz bezsilność, która powoli wciąga Cię w wir cierpienia.
Myślisz, że jesteś silna, ale to nieprawda.
Czujesz, że zrobiłaś słusznie a jednak masz do siebie żal.
Tęsknisz a odchodzisz.
Potrafisz zatamować łzy, udać, że jest dobrze, ale to nigdy nie sprawi, że naprawdę tak będzie.
Popadasz w rozpacz.
Przeżywasz każdą, najmniejszą rzecz dziesięć razy mocniej.
Ranisz się.
Nie potrafisz sobie ulżyć, bo Ci się to nie należy.
Rozważając nad tym jakie błędy popełniłaś, próbujesz wyciągnąć wnioski.
Problem w tym, że nie potrafisz.
Nie potrafisz racjonalnie pomyśleć, bo czujesz jak się rozpadasz.
Jak na własne życzenia zostawiasz najważniejszą dla siebie osobę.
Jak pozbywasz się lepszego kawałka siebie.
Tak bardzo boli, kiedy musisz postąpić wbrew swoim uczuciom.
- Jesteśmy. - oznajmił beznamiętnie Seungri.
Oderwałam wzrok od swoich dłoni.
Praktycznie centrum Seulu.
Chwyciłam za klamkę i już chciałam wysiąść, ale zatrzymał mnie głos Seungriego.
- Dlaczego?
Nie miałam odwagi spojrzeć na smutną twarz bruneta.
Przetarłam dłonią oczy.
- Nie zrozumiesz... Musiałam.
- A chciałaś? - spytał chłopak.
- Nie. - wyszeptałam i wysiadłam z samochodu.
Naciągnęłam na głowę kaptur i ruszyłam przed siebie zostawiając w tyle osoby, które pokochałam.
Zrobiłam coś, czego nigdy sobie nie wybaczę.
Wszystko działo się zbyt szybko.
Ochrona, lekarze i cały personel SM byli przy mnie, gdy tylko pojawiłam się przed wytwórnią.
Próbowali mnie przesłuchać, ale nic nie powiedziałam.
Prędzej sama dałabym się zamknąć niż wydałabym T.O.P'a.
Oszczędzono mi później reszty przesłuchań, ponieważ zażądał tego prezes wytwórni.
Aktualnie leżałam na kanapie w dormie i byłam otoczona przez moje koleżanki z zespołu.
Wszystkie wyglądały na ogromnie zmartwione, ale i szczęśliwe.
Yoona płakała.
Dziwne, przecież byłam taka niewdzięczna i egoistyczna.
Powinny mnie nienawidzić i cieszyć się, że mnie nie ma.
- Co Ci zrobili? - spytała roztrzęsionym głosem Seohyun.
Nie potrafiłam na nie popatrzeć, bałam się, że wybuchnę płaczem od natłoku emocji.
- Nic wielkiego. - odparłam łamiącym się głosem.
Nie miałam ochoty rozmawiać i marzyłam tylko o tym żeby się położyć.
Niestety, narazie nie mogłam.
- Maknae, daj jej spokój. Widzisz, że jest przerażona. - odezwała się Tiffany.
Miałam ją za swoją rywalkę a ona mnie broniła. - Wystarczy na dzisiaj, idź się połóż. - powiedziała łagodnie brunetka a ja popatrzyłam na nią z wdzięcznością.
Gdy znalazłam się w swoim pokoju, weszłam do łazienki i zrobiłam szybki prysznic.
Ubrałam swoją piżamę i położyłam się spać.
Straciłam go.
*perspektywa T.O.P'a*
Wsiadłem w auto z zamiarem spędzenia całego dnia poza domem.
Miałem dość wszystkiego, nie chciałem też zacząć się bez powodu po wszystkich drzeć więc uznałem, że tak będzie lepiej.
Utrzymywałem jednostajne tępo jadąc po autostradzie.
Nie wiedziałem jak teraz będzie wyglądać moje życie.
Nie potrafiłem wykreować przyszłości.
Ona była moją przyszłością.
Teraz kiedy jej nie ma czuję pustkę.
Jakby ktoś wyrwał mi kawałek duszy.
Mimo, że starałem się jak mogłem udawać obojętność to miałem ochotę krzyczeć.
Czułem, że emocje mnie rozrywają.
Nie sądziłem, że aż tak będę cierpiał.
Długo nie da się wytrzymać w taki sposób.
Nie da się żyć bez kawałka samego siebie.
Chciałem jej nienawidzić.
Skrzywdziła mnie po raz kolejny.
Problem był w tym, że nie potrafiłem jej znienawidzić.
Tak, to byłoby łatwiejsze.
Zamienić uczucia.
Ale ja naprawdę nie potrafiłem tego zrobić, za bardzo mi zależało.
Nigdy nie wypowiedziałem tego na głos, ale zależało mi.
Cholernie i dlatego tak bardzo bolało.
Zrozumiałem, że nie muszę być sam a później ona odeszła.
Wszystko wróciło do punktu wyjścia.
Chciałem wracać do domu.
Telefon od Minho dał mi powód by tego nie zrobić.
- Nie jestem w nastroju do rozmów...
- Przyjeżdżaj. - coś się musiało stać. Chłopak miał taki ton głosu jakby znalazł zwłoki w piwnicy.
- Coś się stało?
Odpowiedziało mi milczenie.
- Minho?
- Przyjedź. -powtórzył twardym głosem chłopak i się rozłączył.
Odłożyłem telefon na siedzenie pasażera i skręciłem w stronę domu Minho.
Nie wiedziałem co się stało, ale jednego byłem pewien.
Ton głosu mojego przyjaciela nie świadczył o niczym dobrym.
Było już całkiem ciemno.
Latarnie na obrzeżach Seulu jedynie odrobinę oświetlały drogę.
Moje myśli się uspokoiły, ale w sercu zagościł niepokój.
Brnąłem w nieznane jakby nie patrzeć.
Wolałbym mieć chociaż zarys sytuacji w jakiej znalazł się Minho.
Kiedy znalazłem się pod domem chłopaka, wysiadłem z samochodu i skierowałem się do bramy.
Zadzwoniłem domofonem.
Skaner szybko sprawdził kim jestem i skrzydła bramy się otworzyły.
Wjechałem na teren posesji i ruszyłem do drzwi frontowych.
Minho wypadł z domu, nie dając mi nawet zapukać w drzwi.
- Chodź. - brunet poszedł, poprawka, pobiegł, na tyły domu.
Ruszyłem za nim.
- Minho,czy będziesz mi łaskaw wyja... - uciąłem.
Mój wzrok padł na maskę auta stojącego w garażu.
Rysy biegły po całej długości maski i układały się w litery, tworząc treść.
Tęskniłeś, Song Minho?
Tym razem się Ciebie pozbędę.
Spojrzałem na twarz przyjaciela.
Jego oczy wyrażały szok i przerażenie.
A ja, wcale mu się nie dziwiłem.
*perspektywa TaeYeon*
Masa wywiadów, zaproszeń do programów...Grafik pękał w szfach.
Nie spodziewałam się, że tak fatalnie będę się czuła po powrocie do wytwórni.
Liczyłam, że będę zadowolona i szczęśliwa a tymczasem mam głęboki kryzys egzystencjalny.
Nie wiem już co zrobić.
Na złamane serce raczej nie ma lekarstwa.
Myślałam o nim bez przerwy.
Chciałam zobaczyć jego piękne oczy i cudowny uśmiech.
Ten uśmiech, kiedy jako zwycięzca wysiadał z auta.
Ten uśmiech jakim obdarzał swoich przyjaciół.
Chciałam usłyszeć jego głos.
Po prostu chciałam by znów przy mnie był.
To nawet już nie chodziło o uczucie, którym i tak nie obdarzyłby mnie.
Chodziło o obecność, potrzebowałam go.
Gdybym tylko potrafiła cofnąć czas...
Było mi tak źle, że już czasem łzy niekontrolowanie zaczynały spływać po moich policzkach.
To było jak odruch, obrona przed całkowitym załamaniem.
Gdzie jesteś kiedy Cię tak bardzo potrzebuję?
Kiedy nie mogę spać, bo płaczę myśląc o Tobie.
Gdzie jesteś, SeungHyun?
A tak.
Właśnie tam, gdzie Cię zostawiłam.
Moje życie kiedyś zaliczało się do wspaniałego.
Zaśmiałam się gorzko pod nosem.
To już tydzień od kiedy odeszłam.
Czuję się wybrakowana.
Bez niego nie potrafię nawet wstać rano i się uśmiechnąć.
Jedyne co robię to płaczę.
Tak bardzo mi go brakuje... Chciałabym mu powiedzieć o wszystkim.
O tym jak bardzo żałuję tego co kiedyś zrobiłam.
O tym jaki jest dla mnie ważny.
O tym, że jednak mam uczucia.
Może i były uśpione, ale przy nim wszystko się zmieniło.
Jakbym zaczęła życie na nowo.
Obarczona winą dziewczyna, która nie potrafi sobie poradzić z emocjami.
Tak o sobie myślałam.
Nadal myślę.
Starając się więcej nie rozmyślać o SeungHyunie udałam się korytarzem, prowadzącym do gabinetu prezesa.
Ostatnio często tam bywałam.
Miała mnie przejąć inną wytwórnia, ale średnio interesował mnie ten temat.
Nagle wszystko straciło sens.
Nie potrafiłam słuchać innych, bo nie umiałam skupić się na niczymy innym niż T.O.P.
Zapukałam w drzwi.
Mój umysł kreował sobie postać T.O.P'a stojącego za nimi.
Głupota.
Weszłam do pomieszczenia.
To wszystko co zapamiętałam nim poczułam silne uderzenie w głowę.
Potem była jedynie ciemność.
*perspektywa T.O.P'a*
Siedziałem na balkonie paląc papierosa.
Zauważyłem, że od odejścia TaeYeon zdążyłem wypalić już z siedem paczek.
Przecież to był tylko tydzień.
Jeden z najdłuższych w moim życiu.
Stres podwoił mi się od wizyty u Minho.
Życie chyba postanowiło napisać mi jakiś straszny scenariusz.
Nie chciałem żeby się spełnił, ale miałem przeczucie, że wydarzy się coś złego.
Te przeczucie napawało mnie takim poczuciem bezsilności, że zaczynałem się poważnie zastanawiać nad wyjazdem za granicę.
Zostawieniem tego całego gówna i wyjechaniu.
Tylko, że zagranicą nie mógłbym chronić TaeYeon.
Jeśli coś by jej się stało podczas mojej nieobecności po prostu bym sobie nie wybaczył
Chciałem mieć pewność, że jest bezpieczna i dlatego nie zamierzałem się nigdzie wybierać.
Czułem, że ochrona jej to mój obowiązek.
Wróciłem do pokoju i od niechcenia wyciągnąłem telefon z kieszeni kurtki.
Numer prywatny.
Zmarszczyłem brwii.
Takie telefony napawały mnie raczej dość mało optymistycznymi przeczuciami.
- Halo? - spytałem.
- Pamiętasz mnie... - zmroziło mnie.
Tego głosu nie można było pomylić z żadnym innym.
To był on.
- Czego chcesz? Myślałem, że się Ciebie pozbyli. - jego śmiech sprawił, że włoski na moim karku zjeżyły się.
Jeden z najokropniejszych dźwięków jakie słyszałem.
- Podejrzewam, że to ja mam coś czego Ty chcesz.
TaeYeon...
_____________________________________
Witajcie!
Co tam u was słychać? ^^
Pewnie niektórzy nadal nie mogą podarować TaeYeon odejścia, ale to było konieczne ;-;
Komentarz + gwiazdka = motywejszyn 💪❤
Do następnego *3*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro