Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 'Faith'

*perspektywa TaeYeon*

Odchyliłam głowę w tył pod wpływem uderzenia.
Pieprzony sadysta.
- Co ja Ci powiedziałem?! - spytał.
Milczałam mierząc się z nim wzrokiem.
Po raz kolejny wymierzył mi policzek.
Syknęłam.
Zabolało , ale zacisnęłam powieki by nie okazać słabości.
- Następnym razem będzie dużo gorzej. - warknął blondyn i wyszedł z pomieszczenia.
Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać.
Zbyt dużo emocji się we mnie nagromadziło.
Musiałam dać im upust.
Myślałam, że najgorsze mam już za sobą.
Jak bardzo się myliłam.
Przypomniał mi się mój tata.
Siła i determinacja jaką widziałam w jego oczach zawsze budziła we mnie podziw.
Bardzo go szanowałam.
Sam wychował dwójkę dzieci.
Dzięki niemu nie odczułam braku matki aż tak mocno.
Dał mi tak wiele.
Jemu również nigdy nie podziękowałam, nawet nie czułam potrzeby zadzwonienia do niego.
Tłumaczyłam to sobie brakiem czasu, nadmiarem pracy.
Okłamywałam się.
To był brak chęci.
On poświęcił mi i mojemu bratu całe swoje życie.
Mógł być jednym z najlepszych  kompozytorów w kraju.
Skończył w biurze, pozbawiony swoich marzeń.
Zrobił to wszystko dla nas.
Byłam egoistką, zawsze myślałam tylko o sobie.
Może to co mi się przydarzyło do tej pory jest formą pokuty.
Łzy leciały ciurkiem po policzkach a ja nie potrafiłam przestać płakać.
Zrozumiałam co zrobiłam.
Zrozumiałam ile w życiu straciłam ze swojej winy.
Najgorsze było to, że ja nie potrafiłam się zmienić.
Łatwiej było być egoistyczną gwiazdą dbającą jedynie o siebie.

W ustach czułam posmak krwii.
Warga była rozcięta.
Ból wygrał.
- Czego Ty do cholery właściwie chcesz?! - podniosłam głos utkwiwszy mordercze spojrzenie w blondynie.
- Żeby on cierpiał... Cierpiał jak ja, kiedy ludzie nazwali go królem ulicy.
Cierpiał tak jak ja, gdy on był na szczycie a ja sięgałem dna.
Prychnęłam.
- Co ja do tego mam?
- To bardzo proste. Jesteś dla niego ważna.
- Bardzo mi przykro, ale Cię rozczaruję. - przełknęłam ślinę. - On mnie nienawidzi.
Blondyn ściągnął brwii i przyjrzał mi się uważnie.
Moja usta były wykrzywione w grymasie bólu.
Wzrokiem błądziłam gdzieś nad ramieniem chłopaka.
- Wątpię. - odparł z kpiącym uśmiechem.
No tak... Po co miałby mi wierzyć?
Wstał z miejsca i wyszedł.
Oddychając ciężko oparłam głowę o zimną ścianę.
Chłód ukoił pieczenie i ból jaki odczuwałam.
Teraz dopiero zaczęłam poważnie myśleć nad błędami, które popełniłam.
Marzyłam by wrócić do domu i przeprosić, podziękować tacie za to kim jestem, przytulić się i poczuć kochaną.
Myślałam, że kiedy mój brat się ode mnie odwrócił to, zrobił to z zazdrości.
Jak bardzo się pomyliłam.
Wróciłam myślami do momentu, gdy wykrzyczał mi prosto w twarz, że on już nie ma siostry.
Nie wywarło to na mnie żadnego wrażenia.
Odwróciłam się wtedy na pięcie i odeszłam.
Więcej go nie zobaczyłam.
Odcięłam się od starego życia i zaczęłam od nowa.
Pierwszy raz w życiu zawahałam się uznać tą decyzję za słuszną.

*perspektywa T.O.P'a*

- Powiedz mi od kiedy jesteśmy gangiem siejącym postrach w Seulu? - spytałem patrząc na program, w którym jakiś komendant mówił o tym, jak groźnym gangiem jesteśmy.
- Od nikiedy... Jakim gangiem? Nas jest pięciu. - odparł zażenowany TaeYang.
- Tu jest napisane, że stu osobowy gang 'Nightmare' nie pozwala mieszkańcom Seulu spać spokojnie. - powiedziałem a Seungri wybuchnął śmiechem.
- Gówno wiedzą więc na cholerę się wypowiadają! - GD zaczął żywo gestykulować wymachując paczką paluszków.
- Piątka chłopaków z dobrymi kontaktami i umiejętnościami.
 Nic więcej. - Daesung pokręcił głową.
- Przełącz kanał, bo znajdę tego komendanta i pobiję go za stu członków gangu. - mruknął Smok a ja rzuciłem mu pilota.
Wstałem z kanapy i skierowałem się do pokoju TaeYanga.
Spojrzałem na monitor.
Telefon Sugi nie logował się już od dwóch dni.
Sygnał urwał się gdzieś w okolicach Goyangu.
Później wiedzieliśmy jedynie, że komórka jest włączona, ale nijak nie szło jej namierzyć.
- Dlaczego?! - kopnąłem ze złością w komputer.
- Jak zepsujesz to się będziesz pytać. - oznajmił TaeYang wchodząc do pomieszczenia. - Yoongi ma coś, co nie pozwala na przepływ fal więc dlatego nie możemy go zlokalizować.
Trzeba po prostu przeszukać okolicę, gdzie ostatnio wychwyciliśmy sygnał. - oznajmił spokojnie brunet.
Zazdrościłem mu tego spokoju.

Z całej siły powstrzymywałem się od wyrzucenia G-Dragona z samochodu.
Zaczął sobie gdybać i właśnie snuł opowieści o tym, że TaeYeon może być już martwa.
- Zamknij się, bo wysiądziesz na następnym zakręcie. - oznajmiłem ściskając z całych sił kierownicę.
Blondyn widząc moje spojrzenie natychmiast zakończył swoje rozważania, co przyjąłem z ulgą.
Sięgnąłem po komórkę, która wściekle brzęczała w mojej kieszeni.
- Masz coś? - spytałem zatrzymując się na skrzyżowaniu.
- Nic. - odparł TaeYang po drugiej stronie słuchawki.
- To jest niemożliwe! On się przecież nie zapadł pod ziemię! - warknąłem kierując się w stronę głównej drogi.
- Może on tak, ale jego kumpel nie. - zaśmiał się pod nosem TaeYang. - Jadę za nim, może podrzucę mu czip. - chłopak rozłączył się a ja stanąłem na poboczu.
Oby YoungBae się udało.
Wysiadłem z samochodu zostawiając w nim Smoka i Seungriego.
Natychmiast wyciągnąłem papierosa z paczki i odpaliłem go.
- Beze mnie? - spytał GD pretensjonalnym tonem wysiadając z auta.
Seungri natomiast przerzucił się przez przednie siedzenia i zamknął wszystkie szyby szczerząc się do nas.
Nienawidził dymu tytoniowego.
Nie dziwiłem mu się.
Wiedziałem jak bardzo on śmierdzi, kiedy sam nie palisz.
- Frajer. - skomentował blondyn wypuszczając dym z ust.
- Pewnie myśli o Tobie to samo. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Niby dlaczego tylko o mnie? - obruszył się chłopak.
- O mnie by się nie odważył tak pomyśleć. - wrzuciłem niedopałek do studzienki.
G-Dragon prychając, poszedł za moim przykładem.
Wróciliśmy do auta.
Seungri momentalnie zaczął kaszleć.
- To nie śmierdzi. To jeb... - na wpół wykaszlaną wypowiedź bruneta przerwał dzwonek mojego telefonu.
- Co jest?
- Fałszywy alarm... Ten chłopak pojechał do rodziny, ale czipa mu podrzuciłem.
- Wywnioskowałeś po...? - zmarszczyłem brwi.
- Staruszce, która na powitanie chwyciła go za policzki. No chyba, że to był Min Yoongi przebrany za babcię, przepraszam, nie przewidziałem tego. - rzucił sarkastycznie TaeYang.
- Okej. Pa. - rozłączyłem się i przekręciłem klucz w stacyjce.
Musieliśmy wracać.
Źle oceniłem spryt Yoongiego, teraz przyszło mi za to zapłacić.

*perspektywa TaeYeon*

Podobno żeby pokonać wroga trzeba go zrozumieć.
Próbowałam, ale wątpię bym do końca zrozumiała motyw działania porywacza, który przedstawił się jako Suga.
Cierpiał, okej.
Tylko to jeszcze nie jest powód do robienia krzywdy niewinnym osobom.
Upadłeś, powstań.
Mógł zrobić wiele by odzyskać szacunek.
Oczywiście dużo łatwiej było naburmuszyć się, niczym dwulatek.
Poszedł na łatwiznę.
Zupełnie jak Ty. Zignorowałam tą myśl.
Miałam dość płaczu.
Dobijając się nijak bym sobie pomogła.
Spojrzałam przez okno.
Drzewa, jakieś stare budynki i ani żywego ducha na ulicy.
Skakać z tej wysokości faktycznie nie zamierzałam próbować.
Westchnęłam.
On sobie idealnie to wszystko zaplanował.
Wiedział czego nie zrobię.
Skoro Suga tak doskonale wszystko przemyślał to byłam ciekawa jednej rzeczy.
Jaką rolę w jego planie odegra T.O.P.
Wtedy zapaliła się we mnie iskierka nadzieji.
Poczułam, że jeszcze mam szansę, że nie skończę tutaj jako worek treningowy Sugi.
Byłam zdana na decyzję T.O.P'a.
Czy będzie mnie szukał po tym co zrobiłam?
Dlaczego właściwie miałby szukać takiej osoby jak ja?
Pokazał mi, że nie trzeba żyć z dnia na dzień a ja...Aż szkoda wogóle się wypowiadać.
Zostało mi jedynie czekać i wierzyć.
Wierzyć, że los da mi kolejną szansę.
Zaśmiałam się gorzko.
Podejrzewam, że nawet los nie ma najmniejszej ochoty dawać mi jakiejkolwiek szansy.

Mierzyłam spojrzeniem chłopaka, który miał mnie dzisiaj pilnować, ponieważ Suga się gdzieś wybierał.
- Gdyby wzrok mógł zabijać to leżałbym tu martwy, prawda? - brunet spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem.
Milczałam.
- Daj spokój, nic Ci nie zrobię.
- Śmiem wątpić. - mruknęłam.
Chłopak odbił się od ściany i podszedł do mnie.
- Do grzecznych i ułożonych chłopców nie należę, ale obiecuję, że ręki na Ciebie nie podniosę. - oznajmił chłopak siadając naprzeciwko mnie.
Nie mogłam mu ufać, ale co mi szkodziło porozmawiać.
- Okej. - kiwnęłam głową.
- Jestem Jin. - przedstawił się brunet.
- Wiesz jak mam na imię. - wywróciłam oczyma.
- Grzeczniej byłoby się przedstawić. - skomentował chłopak a ja zgromiłam go wzrokiem. Przesłyszałam się, czy kolega porywacza będzie mi robił lekcję dobrych manier.
To chyba żart.
Postanowiłam jednak zostawić swoje przemyślenia dla siebie.
- TaeYeon. - westchnęłam.
- Czym sobie zasłużyłaś na to, w jakim stanie się obecnie znajdujesz? - poczułam się jak m przesłuchaniu.
- Istnieniem. - odparłam a Jin uśmiechnął się lekko.
- Za istnienie czasami faktycznie można nieźle oberwać. - spojrzał na moją twarz z czymś na pograniczu współczucia.
Udałam, że nie zrozumiałam jego aluzji.
Odechciało mi się rozmowy.
Brunet wstał z krzesła i podszedł do okna.
Wbiłam wzrok w swoje dłonie.
Całkiem nie dawno były wypielęgnowane, paznokcie zdrowe i mocne a skóra nawilżona.
Aktualnie były całe zadrapane, paznokcie obgryzione w nerwach a skóra błagała się o krem.
Okropny widok.
Może to tylko ręce, ale to tymi rękami pisałam piosenki, które wyrażały mnie.
Teraz te same ręce wyrażały rozpacz i żal.
Podobnie jak mój aktualny stan.

______________________________________

Jest rozdział 9! ♡
Nie wierzę, że piszę to ff w takim tempie.
Zupełnie jakbym była natchniona !
Cóż nie narzekam, dużo pomysłów zawsze jest dobrze mieć ^^
Podoba się?
Zostawcie gwiazdkę i komentarz ;)
To zawsze jest bardzo miłe i motywujące.

Do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro