Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 'More'

*perspektywa TaeYeon*

Postanowiłam skorzystać z okazji i się pobawić.
Ruszyłam na parkiet.
Nikt mnie tutaj nie poznawał z czego bardzo się cieszyłam.
Zaczęłam tańczyć.
Doskonale wpasowałam moje ruchy w rytm muzyki.
Lata ćwiczeń i treningów pod okiem Kaspera się opłaciły.
- Mogę się dołączyć? - spytał jakiś chłopak stojąc tuż za mną.
Kiwnęłam głową i usmiechnęłam się cwanie.
Był przystojny.
Zaczęliśmy tańczyć.
Wiłam się wokół niego sprawiając wrażenie niegrzecznej.
Jak bardzo się oszukiwałam.
Blondyn położył swoje ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do swojego krocza.
Nie miałam jakoś nic przeciwko...Ja czerpałam z tego przyjemność.
Nasz taniec stał się bardziej namiętny.
Wylądowałam pod ścianą.
Blondyn zaczął się do mnie dobierać co już mi się wcale nie podobało.
Był brutalny.
Jeździł ręką po moim pośladku i co jakiś czas w niego uderzał.
- Puść mnie! - krzyknęłam i próbowałam mu się wyrwać.
Jednak on był silniejszy.
Łzy leciały mi po policzkach.
Wiedziałam co mi zrobi a najgorsze, że sama byłam sobie winna.
Kiedy przygotowałam się na najgorsze nagle uścisk puścił.
Otworzyłam oczy.
Blondyn został brutalnie pociągnięty do tyłu i z hukiem upadł na ziemię.

*perspektywa TaeYanga*

T.O.P był schalny tak, że powoli nie kontaktował ze światem.
Na szczęście ja byłem trzeźwy i zobaczyłem jak znika TaeYeon.
Postanowiłem jej poszukać.
Może była dość... niesympatyczna, ale nie chciałem jej krzywdy.
To było całkiem normalne, taki ludzki odruch.
Szukałem jej przepychając się przez ludzi.
Co chwila dostawałem łokciem więc wkurzony zacząłem torować sobie drogę.
Wtedy usłyszałem krzyk.
To na sto procent był jej głos.
Dokładnie taki, jak przed moim popisowym uniknięciem zderzenia z vanem.
Ruszyłem w stronę skąd dobiegał krzyk mieszany ze szlochem.
Wtedy zobaczyłem to.
Była przygnieciona do ściany przez tego pieprzonego śmiecia, który ją obmacywał.
Ruszyłem wściekłym krokiem do niego.
Brutalnie chwyciłem go za tył koszuli i powaliłem na podłogę przy okazji sprzedając mu porządnego kopniaka w żebra.
- Spieprzaj stąd,już. - wywlokłem Yoongiego z klubu. - Żebyś nie ważył się więcej jej tknąć, bo pogadasz sobie z T.O.P'em - warknąłem i wróciłem do TaeYeon.
Była przerażona.
- Co byś beze mnie zrobiła? - spytałem uśmiechając się pocieszająco.
Łzy popłynęły jej po policzkach.
- Ej, nie płacz, nuna. - powiedziałem przytulając ją i głaszcząc uspakajająco po włosach.
Mój instynkt dzisiaj się spisał...

*perspektywa TaeYeon*

Od feralnego wydarzenia z klubu zaczęłam podchodzić inaczej do chłopaków.
TaeYang mnie uratował.
Byłam mu bardzo wdzięczna.
Może nie okazywałam tego jakoś specjalnie, ale to nie zmieniało niczego.
Chłopaki też zaczęli mnie inaczej traktować... Stali się mniej obojętni.
Wszyscy za wyjątkiem T.O.P'a... On stał się bardziej nerwowy.
Miałam wrażenie, że już przed sytuacją w klubie, nie darzył sympatią Yoongiego.
Zawsze mogłam się mylić.
- Cześć. - rzucił Seungri wchodząc do domu.
Kolejny plus, mogłam już poruszać się po terenie całego budynku i posesji.
Dostałam też nowy pokój w lawendowym kolorze...Moim ulubionym.
Można było powiedzieć, że było dobrze.
Mimo to ja nadal czułam się jak więzień.
- Hej. - odparłam mieszając łyżką w płatkach owsianych.
Za bardzo przejmuję się T.O.P'em, tym co robi i co myśli.
Powinno mnie to wogóle nie interesować.
- Jak tam? - Seungri dosiadł się do mnie z donutem w ręku.
- Nic szczególnego... A wy co planujecie?
- Dzisiaj wyścig. - mruknął brunet.
- To chyba dobrze? Wyścig równa się pieniądze. - spojrzałam na niego wyczekująco.
- To nie jest zwykły wyścig...To wyścig uliczny.
Po normalnych drogach.
Już wiedziałam czemu Seungri nie wyglądał na zachwyconego.
W takim wyścigu mogą zginąć ludzie... Całkiem niewinni, wracający do domu, do rodziny.
- I pozwolisz mu się ścigać, prawda? - spytałam patrząc na niego z wyrzutem.
- Nie mam nic do gadania. - powiedział chłopak i wyszedł z kuchni.
Westchnęłam cicho i powrociłam do mieszania łyżką w jedzeniu.
- Jedz, bo wystygnie. - usłyszałam przy swoim uchu.
Pisnęłam przestraszona i prawie spadłam z krzesła.
Prawie, bo ktoś mnie złapał.
Spojrzałam na tą osobę.
T.O.P.
Uśmiechnął się przelotnie.
To jest jego jakieś szczególne zainteresowanie?
Straszenie niewinnych dziewczyn?
Wyplątałam się z jego uścisku.
- Może tak: Dziękuje? - brunet uniósł brwi do góry.
- Gdybyś mnie nie wystraszył nic by się nie stało. - warknęłam.
Już chciałam wyjść, ale on zagrodził mi drogę.
- Nienawidzisz mnie, bo zabrałem Ci poprzednie życie... Ale skąd możesz wiedzieć czy ono było lepsze od mojego? - spojrzał mi w oczy. Uciekłam wzrokiem.
- Pozwól, że sama to ocenię. - odparłam.

*perspektywa T.O.P'a*

Wsiadłem do samochodu i natychmiast ruszyłem.
Moje nerwy były tak zszargane, że poważnie zastanawiałem się nad oddaniem TaeYeon spowrotem SM.
Naprawdę.
Musiałem się zatankować więc pojechałem na stację gdzieś na obrzeżach.
Założyłem okulary przeciwsłoneczne i poszedłem zapłacić za paliwo.
Mógłbym w sumie odjechać bez płacenia, ale wystarczy mi narazie problemów.
Jeszcze miałbym psy na głowie.
Podziękuje.
Chciałem odjeżdżać, ale moją uwagę przykuło czarne Porshe.
Albo bardziej jego kierowca.
WuBin.
Nie widział mnie co ułatwiło mi sprawę.
Zawiązałem bandanę z tyłu głowy, zamknąłem auto i ruszyłem w jego stronę.
Ciekaw byłem co tu robił.
Na pewno nie tankował samochodu.
Zapukałem w szybę a menadżer mało nie zszedł na zawał.
- Przepraszam Pana najmocniej... - wydukał WuBin wysiadając z samochodu.
- Za co? - zdziwiłem się.
- Śledziłem Pana.
- Jeśli miałeś dobry powód to dobrze, ale w przeciwnym...
- Miałem. - przerwał mi WuBin.
Spojrzałem na niego wyczekująco.
- Otóż pomyślałem, że skoro chce się Pan czegoś dowiedzieć od prezesa to... - wyciągnął spory plik kartek zza marynarki. - Musi Pan znać grafik. - dokończył menadżer podając mi papiery.
Szczerze? Naprawdę mnie zaskoczył.
- Skończ z tym panem...Dlaczego mi pomagasz?
- Bo wiem, że Ty też chcesz pomóc. - odparł mężczyzna i skinął głową na pożegnanie.
Po chwili Porshe zniknęło mi z pola widzenia.
Drapiąc się po karku wróciłem do samochodu i schowałem kartki do teczki leżącej na przednim siedzeniu.
To było naprawdę dziwne, ale nie widziałem żeby WuBin miał złe intencje.
Przynajmniej mogłem odjąć TaeYangowi trochę pracy.

Liczyłem pieniądze, które dostałem za wyścig.
Nie ufałem Kushowi.
Na szczęście stawka się zgadzała.
Odnalazłem Daesunga, GD i TaeYanga.
- Macie. - rzuciłem im plik banknotów.
- Jesteś słaby z maty, co?
- Przeliczcie jeszcze raz. - zignorowałem docinek G-Dragona.
- Równo pół miliona.
Kiwnąłem głową i wsiadłem do samochodu wraz z chłopakami.
TaeYang podał mi pieniądze.
Schowałem je do wewnętrznej kieszeni bejsbolówki.
Samochód cicho mknął po autostradzie.
Miałem dość i jedyne o czym marzyłem, to o porządnej dawce snu.
- Nie martwisz się, że Seungri może sobie z nią nie dać rady?
Spojrzałem na Smoka siedzącego obok mnie.
- Wątpię. Może jest najmłodszy, ale siły ma wystarczająco.
- Inteligencji też? - parsknął blondyn.
- Na pewno więcej od Ciebie. - dociąłem mu.
- Bardzo śmieszne. - rzucił i podgłośnił muzykę.
Znowu smutne piosenki... Chyba zacznę wozić ze sobą własne płyty.
GD zaczął nucić pod nosem. Wiele rzeczy mi przeszkadza, ale jakoś nie to jak on śpiewa.
Ma swego rodzaju talent, ale nigdy mu tego nie powiedziałem i nie powiem.
Nie żebym był egoistą, który nie życzy przyjacielowi sławy i szczęścia.
Ja po prostu robię to dla jego dobra.
Nie chciałbym go stracić jak TaeYeon.
Zostałby wrakiem człowieka żyjącego z dnia na dzień.
Nie należało mu się coś takiego.
Więcej nie dam wyniszczyć bliskiej mi osoby.

______________________________________

Weno, nie odchodź!
Mam nadzieję, że będzie mi towarzyszyła przez całe fanfiction.😊
Dobry rozdział?
Komentarz,follow i gwiazdkę zawsze chętnie przygarnę 😘
Nie chcę nawet myśleć, że do początku roku szkolnego pozostało tak nie wiele czasu... Łączmy się w bólu.

Do następnego 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro