Rozdział 4 'Memories'
*perspektywa T.O.P'a*
Kolejny wyścig z Ravim utwierdził mnie w przekonaniu, że on się jednak niczego nie nauczył.
Dalej potrafi jedynie udawać jaki to nie jest świetny.
Podziwiam jego upór,naprawdę,ale mógłby już dać sobie spokój.
Widzi jak przegrywa raz po razie a mimo to brnie w to wszystko dalej.
On nie chce widzieć,że ludzie kpią z niego przy każdej okazji.
Powinien wreszcie schować dumę do kieszeni i chcieć się czegoś nauczyć.
Zresztą nie mój w tym interes.
Wygrałem więc nie ma sensu rozwodzić się dalej na temat tego co robi Ravi.
- Wyprzedziłeś go conajmniej o 2 okrążenia. - kalkulował Daesung.
Wzruszyłem ramionami.
- Wygrana to wygrana. - odparłem obojętnie.
Chciałem zobaczyć TaeYeon.
Całą i zdrową.
Przedarłem się przez gratulujących mi ludzi.
Na szczęście stała obok Seungriego.
Bezpieczna.
T.O.P, jesteś zbyt ckliwy i sentymentalny. Ogarnij się. - upomniałem się w duchu.
- Jedziemy... - oznajmiłem i wziąłem blondynkę za ramie.
- Czy Ty się zawsze musisz tak zachowywać? - spytała wyszarpując rękę z mojego uścisku.
- Jak?
- Jakby nic na tym świecie nie miało znaczenia... W tym, Ty sam.
Odwróciła się na pięcie i wsiadła do auta TaeYanga.
Jedyne co zdołałem uchwycić za nim odjechała, to pełne rozczarowania spojrzenie.
Siedziałem na kanapie.
Było już naprawdę późno,deszcz uderzał w dach.
Typowa jesienna noc.
Myślałem nad planem działania.
Musiałem się dowiedzieć co kombinował prezes SM.
Jednak wiedziałem,że sam nie mam szans.
Nie bez ekipy.
Potrzebowałem ich i to nie ulegało wątpliwości.
Żeby włamać się do rezydencji kogoś takiego jak szef jednej z największych wytwórni muzycznych w kraju nie można działać w pojedynkę.
Trzeba mieć grupę oraz plan.
- Cześć! - wrzasnął GD uderzając mnie w ramię.
Spojrzałem na niego z politowaniem.
- Nie boję się... A w szczególności Ciebie.
- Wódka? - spytał blondyn przeczesując włosy palcami i wskazując brodą na butelkę stojącą na stoliku.
- Nie. Wino. - odparłem. - Chcesz?
- Białe? - kiwnąłem głową.
Dragon wziął butelkę do ręki i pociągnął z gwinta.
Nigdy nie używał kieliszków... Nie zmieniło się to od tylu lat.
- Dlaczego siedzisz tu sam jak palec?
- Myślę.
- Zdawkowa odpowiedź. - GD odstawił butelkę na stół. - T.O.P co się z tobą dzieje?
- Nie wiem... Mam mętlik w głowie. Chce tak wiele a nie potrafię nic zrobić by osiągnąć chociaż jedną rzecz. - schowałem twarz w rękach.
Blondyn klepnął mnie delikatnie w ramię.
- Może coś Ci przeszkadza?
- Niby co?
- Ona.
*perspektywa TaeYeon*
Poczułam się dużo lepiej gdy usiadłam na miejscu obok TaeYanga.
Wreszcie się postawiłam.
- Zaskoczyłaś T.O.P'a a powiem Ci, że to łatwe nie jest. - zaśmiał się TaeYang.
Popatrzyłam na bruneta z ukosa.
- Świetnie... Jedź jak najszybciej. Nie chce konfrontacji z waszym szefem. - rzuciłam. Chłopak spojrzał na Daesunga i Seungriego siedzących na tyłach.
Na jego twarzy był wymalowany szyderczy uśmieszek.
- Wedle życzenia. - zasalutował TaeYang i ruszył z piskiem opon rozwijając zabójczą prędkość.
Krzyknęłam kiedy brunet ledwo uniknął czołowego zderzenia z ogromnym vanem.
Chłopak jedynie parsknął pod nosem i rozpędził się jeszcze bardziej.
Liczba 210 km/h na liczniku chyba nie była dla niego satysfakcująca.
- Jesteś chory! - wrzasnęłam bijąc go w biceps. - Wystarczy! Jedź jak chcesz!
Brunet gwałtownie zwolnił.
Dzięki Bogu za pasy bezpieczeństwa.
TaeYang szybko wyrównał biegi i samochód znów płynnie mknął po eksperesówce.
Nigdy więcej z nim nie wsiądę do auta... T.O.P jest lodowaty i obojętny, ale nie jest idiotą.
Kiedy droga się skończyła wysiadłam z samochodu jako pierwsza.
Mało nie zwymiotowałam,bo dostałam zwrotów głowy gdy poczułam grunt pod nogami.
- Wszystko okej? - podniosłam wzrok napotykając pytające spojrzenie Seungriego.
- Mhm.
Ktoś wziął mnie pod ramiona i wniósł do domu. Nie miałam siły nawet na odwrócenie głowy.
- Śpij... - poczułam miękkość pod plecami. - Będzie dobrze. - usyszałam przy uchu niski,zmysłowy głos.
Zasnęłam.
Zbliżyłam się do chłopaka siedzącego na ławce.
Był smutny.
Nie potrafił tego ukryć nawet pod okularami.
Usiadłam obok niego.
Nie spojrzał na mnie.
- Jesteś zły? - nachyliłam się do niego.
- Tak.
- Na mnie? - moje włosy musnęły jego ramię.
- Nie... Na siebie.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie byłem w stanie Cię ochronić.
Obudziłam się.
Ten sen... Kto to był?
Nie potrafiłam przywołać obrazu twarzy chłopaka ze snu.
Jedyne co wiedziałam to,że był mi on bliski.
Był,bo coś jakby się psuło.
Ta realacja między mną a nim.
Czułam to.
Drzwi otworzyły się z impetem a ja zdezorientowana spadłam z łóżka.
- Co Ty do cholery robisz na ziemi? - spytał Seungri wchodząc do pokoju.
- Przytulam się ,nie widać ? - rzuciłam sarkastycznie i wstałam z podłogi.
- Jak wolisz.
- Po co przyszedłeś?
- Śniadanie. - uśmiechnął się brunet.
- A to już nie jem w izolatce? Cóż za zaszczyt. - burknęłam.
- Nuna, nie narzekaj tylko chodź. - westchnął Seungri i wyszedł.
To wszystko coraz bardziej mi przeszkadzało ...Chciałam coś zrobić,nie zamierzałam być jak on a tymczasem godziłam się na wszystko.
Tylko co ja mogłam zrobić w sytuacji, z której nie było wyjścia.
Albo mi się tak tylko wydawało.
*perspektywa T.O.P'a*
Od paru dni rozwalało mnie od środka.
Chłopaki naprawdę starali się mi pomóc, ale ja nie potrafiłem myśleć racjonalnie.
Jak wejść,jak wyłączyć kamery i alarmy,jak zmusić prezesa do mówienia...Nic nie umiałem wymyślić.
Przez to chodziłem naładowany tak,że bez kija nie podchodź.
Wyżywałem się na każdym.
Wczoraj TaeYang nie wytrzymał... Pojechał i nie wrócił.
Czułem się winny.
Bezpodstawnie wrzeszczałem na przyjaciół i pobiłem TaeYanga.
Chyba można to nazwać uzasadnieniem mojego podłego stanu.
- Dłużej nie zamierzam tego znosić! - Smok z trzaskiem odstawił kubek na blat.
Spojrzałem na niego nieobecnym wzrokiem.
- Czego?
- Ciebie! Zepnij dupe stary i pokaż, że masz coś w spodniach! - GD złapał mnie za koszulkę. Odepchnąłem go z całej siły.
- Nie będę Ci niczego udowadniał...- warknąłem.
- Udowodnij coś sobie. - wyszedł szturchając mnie z całej siły barkiem.
Uderzyłem pięściami w ścianę.
Co było w tym najgorsze?
Że miał rację... Miał tą swoją,cholerną rację.
Wbiegłem po schodach do góry i zamknąłem się w swoim pokoju.
Namierzyłem rezydencję naszego celu i zabrałem się za załatwienie sprzętu.
Posprawdzałem też jakie kamery zakupił dość niedawno prezes SM.
Były trudne do zepsucia, ale bardzo łatwe do wyłączenia.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Znów byłem sobą.
To wiadro lodowatej wody wylanej mi dzisiaj na głowę przez G-Dragona było potrzebne.
Zmobilizowałem się.
______________________________________
No i jest kolejny rozdział ^^
Przypływ weny przed rokiem szkolnym bardzo wskazany ♡
Gwiazdka i kometarz ---> Motywacja :)
Nie wierzę, że zostało tylko 8 dni wakacji 😢
Do kolejnego 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro