Rozdział 21 'Dark'
* perspektywa TaeYeon*
Nie byłam pewna tego co się ze mną działo.
Może umarłam?
Nie, za bardzo mnie boli głowa.
Ale dlaczego widzę jedynie ciemność?
Spróbowałam się poruszyć, ale miałam splątane kończyny.
Czyli powtórka z rozrywki?
Świetnie.
Pewne elementy układanki nagle przestały pasować.
W pomieszczeniu, w którym trzymał mnie Min Yoongi nie śmierdziało stęchlizną i grzybem.
Odór ten pozbawił mnie wszelkich złudzeń.
Tym razem ktoś inny był moim oprawcą.
Postanowiłam przede wszystkim nie panikować.
Gdybym zaczęła panikować to mój umysł przestałby być trzeźwy.
Musiałam myśleć racjonalnie.
Ocenić jakie mam szanse.
Przełknęłam ślinę.
Raczej nikłe zważywszy na to, że tym razem T.O.P może się nie pojawić z pomocą.
Robiłam coraz mniejsze wdechy, bo smród unoszący się w powietrzu mnie dusił.
Co jeśli jestem skazana na śmierć?
Jeśli po prostu mam umrzeć z powodu braku tlenu.
Miałam nie panikować.
Odpędziłam od siebie negatywne myśli.
Musisz mieć nadzieję.
Ona jest tym co nadal Cię trzyma przy życiu.
Wypuściłam powietrze z płuc i lekko szarpnęłam ręką.
Natychmiast przestałam gdyż sznur jedynie zacisnął się mocniej na mojej ręce.
Zagryzłam wargi.
Jakoś przetrwasz.
Jesteś mu to winna.
*perspektywa T.O.P'a*
- Jeśli jej coś zrobisz...
- Chcę jedynie byś miał świadomość, że ona każdego dnia będzie krzywdzona.
Fizycznie i psychicznie. Chcę żebyś męczył się z tą świadomością, że jej nie uratujesz.
Nie potrafiłem wymazać tych słów z pamięci.
Martwiłem się o nią.
Poczucie bezsilności rozsadzało mnie od środka.
Nie potrafiłem sobie wybaczyć, że dałem jej odejść.
A przecież wiedziałem...
Wiedziałem, że może jej się coś stać.
Przeklinałem chyba po raz tysięczny swoją dumę, która nie pozwoliła mi jej zatrzymać.
Usłyszałem pukanie do drzwi.
Rzuciłem jedynie ciche 'wejść' i odwróciłem głowę w stronę szyby.
- Wymyślimy coś. - poczułem jak dłoń Seungriego zaciska się na moim ramieniu.
Poczułem wdzięczność.
Rozumiał co przeżywam nawet jeśli niczego mu nie powiedziałem.
Przez te parę miesięcy TaeYeon przybliżyła mnie do Seungriego.
Stał się moim przyjacielem.
Prawdziwym przyjacielem.
- Co? - spytałem zachrypniętym głosem.
- Przede wszystkim musimy porozmawiać z Minho. Musimy go dokładnie o niego wypytać.
Pokręciłem głową.
- Nie będę kazał przywoływać Minho tych wspomnień.
- W takim razie ja to zrobię. - odparł pewnie brunet.
Odwróciłem się z lekkim zaskoczeniem w stronę chłopaka.
- Skrzywdziła Cię a Ty się o nią martwisz. Zrobiłbyś dla niej wszystko.
Kochasz ją. Nie pozwolę żeby to uczucie zostało zniszczone. - powiedział Seungri i skinął głową, po czym wyszedł zostawiając mnie samego z myślami.
Czy ja naprawdę znowu kocham?
Usiadłem na masce samochodu i spojrzałem na Seul.
Nocą był jeszcze piękniejszy niż za dnia.
Światła, neony i pulsujące barwy.
Wszystko to pod osłoną mroku.
Postanowiłem się przejechać w tym samym momencie kiedy Seungri pojechał do Minho.
Cały dzień myślałem o TaeYeon.
Moje serce było przepełnione lękiem, nie chciałem żeby coś jej zrobił ten cholerny psychopata.
Z drugiej strony, skoro był zdolny do tego co zrobił Minho to czemu miałby ją oszczędzić?
Tym bardziej iż wiedział, że jest moją słabością.
Nie potrafiłem znieść myśli, że to właśnie z mojego powodu ona może teraz przechodzić piekło.
Nie umiałem podarować sobie jej odejścia.
Zawiodłem.
Miałem ją ochronić.
Czy kiedykolwiek mieliście tak, że chcieliście pomóc a nie mogliście?
Że nie było żadnej możliwości na pomoc osobie, dla której bylibyście w stanie poświęcić życie?
Znalazłem się w takiej sytuacji i nie miałem pojęcia co robić.
Ciągle bałem się, że mój zły ruch może kosztować TaeYeon życie.
Pierwszy raz w życiu tak bardzo się bałem.
Nawet kiedy Min Yoongi ją porwał, nie odczuwałem jakiegoś specjalnego lęku a jedynie złość, która motywowała mnie do działania.
Teraz było inaczej.
Ja się naprawdę bałem.
Ten człowiek był jak tykająca bomba i wieczna zagadka.
Nie dało się przewidzieć jego działania.
Nie było na to żadnego sposobu.
Jego ofiary zazwyczaj kończyły pod ziemią.
Wyjątkiem był nie kto inny jak Song Minho.
*perspektywa TaeYeon*
Jedynym plusem sytuacji w jakiej się znalazłam był fakt, że udało mi się pozbyć tej przeklętej opaski z oczu.
Pomieszczenie było dość duże.
Ściany i sufit były w opłakanym stanie.
A jedynym źródłem jakiegokolwiek światła była wnęka pod drzwiami.
Nie próbowałam się ruszać bo bałam, że sznur może jeszcze bardziej zagłębić się w moją skórę.
Czułam się jak główna bohaterka jakiegoś horroru.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu jeszcze raz.
Nie było żadnego okna, nawet więźniowie w celach mają lepsze warunki.
Moje przeczucia były jeszcze gorsze niż wtedy kiedy znalazłam się u Sugi.
Obecna sytuacja miała być przełomem w moim życiu.
Czułam to i bałam się.
Kończyny mi cierpły.
Jeszcze chwila i będę skazana na amputację.
Cudownie.
Gorączkowo próbowałam wymyślić coś żeby chociaż trochę wyprostować zarówno ręce jak i nogi.
Jednak każda próba kończyła się jeszcze mocniejszym wpiciem się sznurów w moje kończyny.
Bolało, ale obiecałam sobie, że nie będę płakać.
Zmarnowałabym za dużo tlenu i udusiłabym się tym odorem.
Musiałam poczekać.
W chwili gdy straciłam czucie w lewej ręce, drzwi otworzyły się.
Stanął w nich wysoki mężczyzna z bandaną na twarzy.
Był młody, ale jego postawa świadczyła o tym jak pewnie się czuję na tym terenie.
Podszedł do mnie i przeciął sznury.
Z całej siły powstrzymałam się od krzyku, kiedy liny wyrwały się z mojej skóry.
- Idziemy. - rzucił ostro mężczyzna.
Powoli podniosłam się z krzesła, do którego jeszcze chwilę temu byłam przywiązana.
Wróciło mi czucie w lewej ręce więc poczułam ulgę.
Chłopak przyłożył mi pistolet do głowy i trzymając rękę na moim karku prowadził mnie ciemnym korytarzem.
Nie zamierzałam rzucać się do ucieczki, bo byłoby to równoznaczne ze śmiercią.
Potrzebowałam zrozumieć położenie w jakim się znalazłam i obmyślić plan.
Narazie jednak kroczyłam w nieznane.
Pamiętaj, nie możesz się poddać.
*perspektywa T.O.P'a*
Z niecierpliwością spoglądałem na zegarek.
Było dobrze po 22 a Seungri nadal nie wracał.
Zniecierpliwienie we mnie rosło wraz z ciekawością.
Bardzo chciałem się dowiedzieć co Seungri zdoła wywnioskować po historii Minho.
Historia ta była chyba najokropniejszą jaką każdy z nas mógłby sobie wyobrazić.
Wyobraźcie sobie, że jesteście mistrzami.
Wszyscy was podziwiają.
Zawsze wygrywacie i zdobywacie ogromny szacunek oraz uznanie.
Jesteście na samym szczycie.
Po czym przychodzi moment, że ktoś brutalnie zrzuca was z niego.
Sięgając dna czujecie, że to już koniec.
Że nie ma dla was ratunku.
Chcecie umrzeć, bo w ułamku sekundy zostało wam odebrane to na co tak ciężko pracowaliście.
Wasz świat lega w gruzach za sprawą jednej osoby.
Mężczyzny, który czerpie radość z cierpienia innych.
Teoretycznie Minho powinien być martwy lub w najlepszym wypadku niepełnosprawny.
On się nie poddał.
Udowodnił, że nawet najbardziej bolesny upadek można przeżyć.
Teraz znowu się ściga i wie, że kolejny raz może być mistrzem.
Zna własną wartość.
Jest dla mnie autorytetem.
Gdyby nie on, kto wie czy teraz byłbym kim jestem.
Drzwi do mojego pokoju otworzyły się i wpadł przez nie Seungri.
Wyglądał na wstrząśniętego.
Słowa Minho mają moc i idealnie oddają historię, którą przeżył.
Sam podobnie wyglądałem gdy mi o wszystkim powiedział.
- Nie wiedziałem... - wyszeptał brunet dotykając głową ściany.
- Nie miałeś prawa wiedzieć o wszystkim. To zależało od Minho.
- On przeszedł przez piekło. - widać było, że opowieść o wypadku bardzo wstrząsnęła młodym.
- Był na dnie to fakt, ale sam widzisz, że nie ma rzeczy nie możliwych. Zawsze można wstać po upadku.
Chłopak wypuścił powietrze z płuc i usiadł na parapecie.
- Kim Jeong Sik. - moje ciało przeszły dreszcz.
Samo imię tego człowieka budziło we mnie najgorsze uczucia.
- On sam budzi postrach jedynie dlatego, że z zimną krwią zabija ludzi. Minho jest cudownie ocalałym.
- Minho miał później depresję... Bał się wychodzić z domu, nie jadł i nie spał.
Doprowadził się do bardzo ciężkiego stanu a jednak z tego wyszedł.
To pokazało jak wielkim jest człowiekiem.
Spojrzałem z ukosa na bruneta.
- Powiedział mi, gdzie nasz psychopata może się ukrywać. - rzucił Seungri i zszedł z parapetu. - Spróbuję podać wszystkie szczegóły TaeYangowi. Może on go znajdzie... - uśmiechnął się słabo brunet i chwycił za klamkę.
- Dziękuję. - powiedziałem a chłopak z zaskoczeniem jedynie kiwnął głową i wyszedł.
Coraz lżej przechodzi mi to słowo przez gardło.
_____________________________________
Wena sprzyja także jest i rozdział ^^
Dziękuję za tysiąc wyświetleń! ♡
Po prostu nie wierzę, że aż tyle osób czyta te moje wypociny ;')
Macie jakieś sugestie co do następnego opowiadania?
Komentarz + gwiazdka = motywacja 💕
Pozdrawiam was kochani, do następnego 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro