Rozdział 2 'Who'
*perspektywa TaeYeon*
Gdyby ktoś mi powiedział parę dni temu ,że porwie mnie z koncertu jakiś nawiedzony chłopak to bym wybuchnęła mu śmiechem prosto w twarz.
Teraz wcale nie było mi do śmiechu.
Nie zgwałcił mnie i nie zabił ,ale to przecież i tak nie było normalne.
Cały czas zdawałam sobie pytanie : po co?
Nie rozumiałam. Żyłam sobie niczym w bajce pod skrzydłami jednej z najlepszych wytwórni w kraju i zjawia się taki...
Jak on się przedstawił?
T.O.P.
Zjawia się i rozwala mi życie... Na pewno wszyscy się martwią ,bo przecież miałam podpisać nowy kontrakt.
Nie chcę żyć jak on.
- Cześć. - drzwi otworzyły się i zobaczyłam blond czuprynę GD.
Fajny pseudonim swoją drogą.
- Powinnam z Tobą rozmawiać? Jaką mam pewność, że mi czegoś nie zrobisz? - spytałam podejrzliwie patrząc na zdziwionego chłopaka.
- Mam śniadanie... - podsunął mi pod nos kanapkę i wyszedł.
Prychnęłam i wpatrzyłam się w jedzenie z nienawiścią. Ehhh... Przecież to nie ono było czemukolwiek winne.
Czy ten T.O.P ma takie hobby ? Porywanie dziewczyn i trzymanie ich w swoim domu bez powodu?!
Mógłby mi chociaż powiedzieć czego ode mnie chce... A jeśli jest jakimś zboczeńcem, który pokazuje małym dziewczynkom kotki w piwnicu?
Sprzedałam sobie mentalny policzek.
O czym ja myślę?!
Zamiast się bać, fantazjuję o tym co T.O.P ma w piwnicy.
Yahhhh ...
*perspektywa T.O.P'a*
Chodziłem w kółko po pokoju zastanawiając się nad tym co przekazał mi TaeYang.
WuBin spodziewał się mojego posunięcia a więc dlaczego mi na to pozwolił?
Przecież jestem tym złym przed którym drży cały Seul.
Nie czas się nad tym zastanawiać.
Muszę działać i pokazać jej jak żyć inaczej.
Wdrapałem się po stromych schodkach na strych.
Zapukałem, bo tak wypadało i wszedłem do środka.
Blondynka siedziała mierząc wzrokiem śniadanie. Przewrociłem oczyma.
- Zjedz.- poleciłem jej nawet na nią nie patrząc.
To nie była TAMTA TaeYeon.
Zresztą miałem o tym nie myśleć.
- Nie.
- Głodząc się nie zrobisz z siebie bohatera i nic nagle nie zmienisz. Jedz. - westchnąłem.
Popatrzyła w moją stronę gromiąc mnie wzrokiem.
- Po co to robisz? - spytała już chyba siódmy raz w przeciągu dwóch dni.
- Zobaczysz.
- A co jeśli ja nie chcę?!
- Nie masz wyboru. - uśmiechnąłem się pod nosem.
Prychnęła.
To się nie zmieniło.
- Jedz szybko i idziemy.
- Nie mam nawet co pytać gdzie ... - burknęła jedząc kanapki.
- No nie.
Prowadziłem samochód i z zadowoleniem patrzyłem jak Pani Wielka Gwiazda patrzy przez okno z zachwytem.
Nie znała Seulu z tej strony.
Nie z tej co ja.
Moją uwagę przykuło zaproszenie za lusterkiem.
Spojrzałem na datę.
Shit! To już dzisiaj!
Sprawdziłem godzinę.
Nie no T.O.P zajebiście ... Masz 30 minut na to żeby stawić się na torze, bo ekipa Cię rozszarpie.
Wykonałem ostry obrót w lewo a TaeYeon krzyknęła.
Zaśmiałem się pod nosem.
- Co Ty robisz ?! - spytała gdy wyprzedzałem ciąg samochodów a sprzodu nadjeżdżał tir.
- Wyprzedzam. - odparłem wracając na prawidłowy pas sekundę przed zderzeniem z ciężarówką. Blondynka wrzasnęła.
Nie jestem sadystą,ale bawiły mnie jej krzyki.
Przyspieszyłem, bo został tylko kwadrans do startu.
Ściemniało się więc łatwiej mi było jechać.
Taka moja fanaberia... Uwielbiałem jeździć w nocy. Czułem się wolny pod jej osłoną.
Tak,to coś osobiatego.
Wcisnąłem pedał gazu mocniej, nie chciałem później słuchać narzekania Daesung'a, że nie zdążył nawet skontrolować samochodu.
*perspektywa TaeYeon*
To się nie działo naprawdę.
Nie stałam na jakimś opuszczonym terenie w środku lasu gdzie odbywał się nielegalny wyścig.
Nie!
- Jasna cholera, T.O.P! - krzyknął G-Dragon podchodząc do bruneta i wyrywając mu papierosa z ręki. - Nie mam nic przeciwko paleniu, ale nie rób tego przy benzynie i innych substancjach ,które mogą wybuchnąć przy styczności z ogniem.
- Skończyłeś ? - spytał T.O.P rozgniatając butem papierosa.
- Owszem.
- Bajecznie... - rzucił sarkastycznie chłopak i podszedł do ... jak on miał? Szatyn taki,technik i mechanik.
Daesung.
Wymienił z nim parę zdań i wsiadł do auta.
Chwilę później wyjechał z garażu.
Tyle go widziałam.
- Chodź z nami,nie pożałujesz. - uśmiechnął się cwanie TaeYang - ten sam chłopak ,który zakneblował mnie zaraz po wybudzeniu. GD i Seungri wyszli już z garażu a Daesung został jako pilot.
Lekko kiwnęłam głową a on pociągnął mnie za ramię w stronę wyjścia.
Pójście z tą trójką było błędem. Wszyscy patrzyli na mnie z nienawiścią podobnie jak i na nich.
- Czemu się tak gapią... - burknęłam cicho, ale TaeYang mnie usłyszał.
- Zaraz się przekonasz. - odparł znów szczerząc zęby.
Dałam mu się ciągnąć dalej przez tłum kibiców. Jeśli mogłam ich tak nazwać.
Oczywiście byli jeszcze Ci którzy nie zaliczyli się ani do kibiców ani do kierowców.
Dziwki.
Szło poznać po ubraniu.
Albo bardziej po jego braku.
Weszliśmy na górną platformę, z której mieliśmy idealny widok na tor.
Od razu rozpoznałam samochód T.O.P'a.
Brunet wyglądał na bardzo pewnego siebie.
Pokręciłam głową. Przecież nie ścigał się pierwszy raz, to od razu było widać więc miał doświadczenie.
A co za tym szło, pewność siebie.
Brawo, cóż za genialne spostrzeżenie!
Skupiłam się na tym co działo się na starcie.
Zawodnicy już wsiadali do samochodów.
Na linię startową weszła skąpo ubrana farbowana ruda dziewczyna.
Auta zawarczały.
Ognistowłosa zaczęła odliczać a później pomachała chorągiewką.
Wszyscy wystartowali.
T.O.P prowadził a ja wpatrywałam się w jego auto , wyrabiające sporą przewagę nad innymi rajdowacami, póki nie zniknęło mi z pola widzenia.
Wszyscy wiwatowali i dopingowali swoich ulubieńców.
TaeYang,Seungri i GD też nie oszczędzali płuc na doping.
Stałam i przyglądałam im się.
To było dla mnie coś innego... Oni byli szczęśliwi. Robili to co chcieli a nie to czego od nich wymagano.
Może to były tylko wrzaski,ale oni znajdowali radość w każdej czynności.
Bo byli wolni.
Nagle zapragnęłam tego samego, być wolną tak jak oni.
To chyba była chwila słabości.
Pokręciłam głową...Nie chce takiej wolności. Nie takim kosztem.
Przecież oni mnie porwali, teraz startują w jakimś nielegalnym wyścigu gdzie nie ma zasad i można kogoś zabić przez swoją chęć wygrania.
Poza tym ludzie patrzą na nich z taką nienawiścią... Wolę przyjazne spojrzenia fanów.
To nie jest życie dla mnie.
TaeYang był zajęty kibicowaniem więc nawet się nie zorientował, że zniknęłam.
Wypchałam się z tłumu i zbiegłam z platformy.
Rozejrzałam się i zobaczyłam wyjście.
Puściłam się biegiem w jego stronę.
Gdy już byłam naprawdę blisko ni stąd ni z owąd pojawił się samochód,który zatorował mi drogę ucieczki.
Oddychając ciężko spojrzałam na osobę wychodząca z auta.
To był on.
*perspektywa T.O.P'a*
Mojego stanu nie można było określić mianem złości.
To było wkurwienie.
I to wcale nie na TaeYeon.
Tylko na moich trzech bezmózgich przyjaciół,którzy nie potrafili jej upilnować przez niespełna godzinę.
Stałem oparty o samochód w moim ulubionym miejscu.
Było to lekkie wzniesienie, z którego miałem idealny widok na Seul w zachodzącym słońcu.
Ludzie dawno zapomnieli o trasie ,która tutaj prowadzi.
Powoli kończyłem papierosa zatrzymując dym w płucach z każdym zaciągnięciem.
Miałem przestać palić.
Zaśmiałem się pod nosem.
Wiele rzeczy zawaliłem w swoim życiu ,ale to jest moje życie.
Nie chcę żeby ona skończyła tak samo.
Jako cień człowieka, który udaje że wszystko jest w porządku.
Jeśli czegoś nie wymyślę to prędzej czy później to nastąpi a nie chcę tego.
Mimo wszystkiego co się wydarzyło nie chcę, by coś jej się stało.
SM nie jest uczciwą wytwórnią... Ona robi ze swoich podopiecznych roboty.
Oni nie mają nic do powiedzenia kiedy już zorientują się że są traktowani jak kukły.
Mają tylko ładnie wyglądać i śpiewać.
To wszystko.
Dlatego dowiem się dlaczego WuBin tak łatwo dał mi porwać TaeYeon.
Rozdeptałem niedopałek butem i wsiadłem do samochodu.
Skoro chcę się czegoś dowiedzieć to nie będę czekał.
Jestem niecierpliwy i jeśli czegoś chcę to, to dostaję.
Nie marnuję czasu na czekanie.
_____________________________________
Oto i rozdział 2! ;)
Mam nadzieję,że wam się podoba ♡
Przypływ weny na wakacjach.
Komentujcie, w ten sposób mnie zmotywujecie do dalszego pisania ^^
Jeśli chcielibyście się o mnie czegoś dowiedzieć to piszcie śmiało,nie gryzę ;3
Do kolejnego ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro