Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poranek

Michael

Obudziłem się nadzwyczaj szybko. Było to spowodowane nadmiernym ciepłem,a dokładnie Banani, która słodko przytulała się do mojej klatki piersiowej. Wyglądała tak bezbronnie.Popatrzyłem na zegarek. Godzina 7:00. Trzeba będzie budzić minionka. Na szybko napisałem esemesa do Judy, aby spakowała rzeczy do szkoły Bani. Poczułem,że białowłosa delikatnie się wierci.

- Minionku czas wstawać-wyszeptałem do jej ucha. Przy okazji zwróciłem uwagę,że dziewczyna posiada dość dużo kolczyków.

- Nie-powiedziała dość pewnie. Wciąż miała zamknięte oczy.

- Aniołku, spóźnisz się do szkoły. - po tych słowach szybko zerwała się z miejsca. Popatrzyła się na mnie z wyrzutem i wstała z łóżka. Otwarzyła drzwi i na chwilkę się zawahała.

- Ee masz jakieś ciuchy, bo nie chcę paradować przed chłopakami w twojej koszulce- powiedziawszy to lekko się zarumieniła. Westchnąłem głośno i wstałem z cieplutkiego wyrka. Z szafy wyciągnąłem moje rurki i podałem je dziewczynie.Ta podziękowała cicho i pobiegła w stronę łazienki. Zeszedłem do kuchni, aby zrobić mi jej i reszcie śniadanie.

- Jezu Michael co ty tu robisz?-zapytał wystraszony Ashton. Jego mina w tym momencie była bezcenna.

- Gotuje nie widać?

- Właśnie widzę i jestem pod wrażeniem jak Banan mógł cię tak zmienić-pokręcił z niedowierzaniem głową. Po niecałych 10 minutach do kuchni weszła Banani z resztom chłopaków. Wyglądała nieziemsko w moich rurkach oraz koszulce zawiązanej w pasie.

- Halo Mike mówię do ciebie-pomachała mi przed oczami ręką.

- Co?

- Mówiłam do ciebie idioto!! - wyglądała tak słodko gdy się złościła. Chwila co? Słodko... Co ona ze mną robi.

- Więc skarbie co mi mówiłaś?

- Że nie mam rzeczy do szkoły i...-już nie słuchałem jej, popatrzyłem błagalnie na Luke'a. Ten pokręcił głową i cicho się zaśmiał.

- Okej jedz.-powiedziałem nie przejmując się zabójczym wzrokiem białowłosej. Podstawiłem przed nią talerz z naleśnikami.Fuknęła coś na mnie i zabrała się do jedzenia śniadania.

- Mike rób więcej razy twoje naleśniki. Są pyszne-powiedział Calum uśmiechając się prosząco . Banani pokiwała głową i uśmiechnęła się w ten jej sposób.

- Zawieziesz mnie do domu, bo muszę jeszcze się spakować?-spytała wstając od stołu . Pokiwałem głową i po chwili znaleźliśmy się w moim samochodzie.

-Przyjechać dziś po ciebie?- zapytałem,gdy powoli zbliżaliśmy się do domu Ban.

- Możesz zawieść mnie do pracy.

- Ty pracujesz?! - byłem zaskoczony, bo jak zauważyłem wcześniej jej rodzice byli dość bogaci.

- U Tonny'ego. Lubię przebywać w towarzystwie instrumentów. - pokiwałem głową. Wiedziałem o co jej chodzi. Też nie mógłbym przeżyć bez mojej gitary. Zaparkowałem przed domem dziewczyny. Jak na zawołanie Judy wybiegła z domu i rzuciła białowłosej torbę z jej rzeczami.

- Ty to zaplanowałeś-powiedziała wsiadają. Widać było,że próbowała wyglądać poważnie, ale nie wychodziło jej to. Zaśmiałem się cicho i włączyłem radio.Po pierwszych taktach rozpoznałem moją (na dzień dzisiejszy) ulubioną piosenkę. Czyli 7 years Lukasa Grahama. Od razu zacząłem z nim śpiewać.

Once I was seven years old,

My momma told me,

Go make yourself some friends,

Or you'll be lonely,

Once I was seven years old.

Po chwili Banani śpiewała ze mną. Tak upłynęłam nad droga do szkoły.

- O której mam być?

- 14-odpowiedziała Bani i pobiegła w stronę szkoły. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie,że dziewczyna dalej jest ubrana w moje rzeczy. Uśmiechnąłem się do siebie i włączyłem auto( włącza się auto??)

Nie uświadamiałem sobie,że ta białowłosa tak rozkręci moje szalone życie...

..........

Hejka :) Co tam u Was?

Gwiazdkujcie, komentujcie :)

Wasza Marta :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro