Wspólne chwile i pożegnanie
Po pięknych dwóch tygodniach wszyscy przejechaliśmy do naszych domów. Za tydzień chłopcy mieli wyjechać w trasę koncertową. W międzyczasie w Sydney miał się odbyć koncert twenty one pilots. Bardzo chciałam ich poznać, ale wszystkie bilety VIP zostały wyprzedane.
Zamyślenie wyrwał mnie dźwięki dzwonek. Podeszłam do drzwi i szybko jest otworzyłam. W progu stanęła Bryana. Smutno uśmiechnęła się do mnie.
- Hej Ban przyszłam się pożegnać.
- Gdzie jedziesz ?
- Do domu. Nic tu po mnie w Australii.
- Co się stało ?
- Zerwałam z Ashton'em. Ten związek nie miał sensu. Eh, więc trzymaj się mała i powodzenia z tymi idiotami.- powiedziawszy to przytuliła mnie i odeszła ciągnąc za sobą dużą walizkę.
Ciekawe co się stało? Zresztą nieważne. Nie mogę zamartwiać czyimiś sprawami.
Od jutra musiałam zacząć chodzić do szkoły i pracy. Jak się cieszę.
.....
Dni coraz bardziej ubywało. Za 48 godzin chłopcy mieli wyjechać w trasę koncertową. Przez te 2 dni mieliśmy w planach spędzić ze sobą multum czasu.
- Bani nudzi mi się! - krzyknął Ashton.
- To masz problem.- odpowiedziałam
- Chodźmy do ciebie- powiedział Luke i wyszedł z domu. Po chwili reszta chłopaków zrobiła to samo. Westchnęłam i wstałam z miękkiej kanapy. Dogoniłam czwórkę głupków po czym wskoczyłam na plecy Caluma. Po parunastu minutach byliśmy w moim domu. Znów rozsiedliśmy się na dużej kanapie i włączyliśmy jakieś beznadziejne show. Nagle odezwał się Mike, który był wyjątkowo cichy.
- Dostaliśmy propozycje napisania piosenki do Ghostbustera.
- To świetnie .- powiedziałam zachwycona. Chłopcy z dnia na dzień stawali się bardziej sławi.
- Pomożesz nam w napisaniu tego?- zapytał Ashton. Delikatnie się uśmiechnęła , ale trochę posmutniałam. Jak im mogłam pomoc skoro jadą w trasę. Najgorsze było to że nie mogłam z nimi wyjechać. Musiałam wreszcie skończyć szkole.
- Nie mogę.
- Dlaczemu? - powiedział zaskoczony Luke.
- Jak na odległość chcecie pisać piosenki?
- Damy radę Al- wyszeptał Mike. Spojrzałam na niego zdziwiona. Skąd znał moje prawdziwe imię ?
- Ban idź się przebrać za chwilę wychodzimy ! - krzyknął Calum z kuchni. Spojrzałam zdziwiona na chłopaków. Coraz bardziej mnie przerażali. Skinęłam głową i pobiegłam do mojego pokoju przebrać się. Zajęło mi to zaledwie 15 minut. Nagle do mojego pokoju wszedł Mike. W dłoni trzymał białą chustkę. Spojrzałam na niego przerażona.
- Spokojnie nie chce cię zabić. - zaśmiał się dźwięcznie po czym zawiązał mi biały materiał na oczach. Odetchnęłam z ulgą, gdy wziął mnie na ręce.
Przez cały czas gdy szliśmy w tajemnicze miejsce, zastanawiałam się co chłopcy chcą ze mną zrobić. Nasza podróż nie trwała dość długo. Nagle Mike zatrzymał się i położył mnie delikatnie na ziemie.
- Teraz skarbie musisz iść sama. Będę cię prowadził żebyś nie wpadłam na jakiegoś chłopaka, który zjada cię wzrokiem.
Pokiwałam głową i zrobiłam niepewny pierwszy krok. Później pokonałam lęk i stawiałamkroki coraz pewniej. Parę razy wpadłam na Ashtona, który szedł przede mnę.
- Ban możesz mnie nie deptać?- zapytał lekko zirytowany.
- Postaram się.
Po chwili usłyszałam głos Judy:
- Rozwiążcie już tą chustkę. Zaraz wchodzimy.
Materiał zniknął z moich oczu. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy. Poczułam jak Judy pociągnęła mnie w stronę drzwi, które były lekko otwarte. Weszliśmy do środka pomieszczenie. Nagle usłyszałam głos Tylera Josepha. Odwróciłam się w stronę sali skąd dochodził śpiew. Wpadłam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Josh i Tyler stali i uśmiechali się. Podbiegłam do nich i mocno ich przytuliłam.
- Dziękuję wam!- krzyknęłam w stronę moich przyjaciół. Mojej rodziny.
....
Ostatni dzień spędziłam na pakowaniu chłopaków. Była to bardzo trudna rzecz, ale jakoś dałam radę. Teraz stałam z nimi i moją siostrą czekając na ich samolot. Tak bardzo nie chciałam, żeby mnie opuszczali.
- Dziewczyny jedźcie z nami. - powiedział Calum przytulając mnie mocno do siebie. Z moich oczu mimowolnie zaczęły wypływać łzy.
- Musicie już iść.- powiedziała smutno Judy
- No to pa dwa moje skarby. Zobaczymy się za dwa miesiące w LA- krzyknął Ashton.
Podeszłam do Michael'a i mocno go przytuliłam. Chciałam mu powiedzieć jak bardzo go kocham, ale nie potrafiłam. Spojrzałam w jego niebieskie oczy. Pragnienie pocałowania go rosło we mnie.
Michael
Poczułem jej wzrok na sobie. Jej oczy wyrażały tyle tęsknoty i bólu. Nie chciałem wyjeżdżać. Schyliłem się i mocno pocałowałem Ban. Jej delikatne usta pieściły moje wargi. Gdybym wiedział, że całowanie jej sprawi mi taką przyjemność zrobiłbym to dużo wcześniej. Oderwałem się od niej po czym wyszeptałem dwa magiczne słowa:
- Kocham cię.
..........
Witam Was po bardzo długiej przerwie. Przepraszam Was za to. Musiałam parę rzeczy przemyśleć.
Do końca Banana zostało zaledwie parę rozdziałów. Muszę trochę pomyśleć nad akcją, bo obiecuję Wam, że będzie się teraz działo. Nie chcę tego zwalić.
Słyszeliście nową piosenkę 5sos do Ghostbustera? Jak dla mnie jest świetna tylko trochę nie w ich stylu.
Nie będę się rozpisywała co do tego, że miałam brak weny. Wena powróciłam, a ja mogę pisać, bo pomysłów mam bardzo dużo. Rozdział będzie za tydzień.
Miłej niedzieli
Pozdrawiam Marta :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro