Idiota idiocie
Parę dni później
- Bani pójdziesz ze mną na plażę?- zapytała Arz wchodząc do kuchni. Spojrzałam na Mike'a błagalnym wzrokiem. Od naszego przyjazdu dziewczyna prosiła mnie, abym przeszła się z nią. Odetchnęłam głęboko i powiedziałam:
-Jak zrobimy obiad. Mikey spali całą kuchnię bez mojej pomocy.- zaśmiałam się cicho.
- Ach, dobrze. Jestem już dość głodna...
Usiadłam na krześle barowym i zaczęłam się śmiać.
- To bolało minionku. Umiem gotować. - stwierdził Clifford. Spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy.- No dobra nie umiem gotować. Ale umiem robić naleśniki!!
Wstałam i wyciągnęłam z lodówki warzywa. Położyłam je na blacie i wzięłam do ręki dwa noże. Jeden podałam Michael'owi, który popatrzył się na mnie, jak na idiotę.
- Czemu patrzysz się na mnie jak na idiotę?
- Bo właśnie dałaś idiocie nóż. Co ja mam z nim zrobić??-powiedział lekko zrozpaczony. Prychnęłam cicho i chwyciłam chłopaka za rękę. Pociągnęłam go w stronę miejsca gdzie miała się stać historyczna chwila. Postanowiłam nauczyć Clifforda kroić... Delikatnie objęłam jego dłoń, gdzie znajdował się nóż i powoli zaczęliśmy ciąć ogórka. Każdy plasterek miał inną grubość, ale nie był zmasakrowany.
I tak zrobiliśmy sałatkę. Przez cały czas opierałam się o tors chłopaka. Czułam się przy nim bardzo bezpiecznie. Przez cały czas miałam ochotę się odwrócić i pocałować go.
Chwila wróć. Czy ty go chciałaś pocałować? Wybij to sobie z głowy Banani. Przecież to tylko twój przyjaciel. Przyjaciel, w którym się zakochujesz...
.......
Ashton
- Widzicie ich?- spytałem po cichu chłopaków. Od paru minut Ban i Mike stali blisko siebie, patrząc sobie w oczy. Wyglądali przesłodko.
- Zróbcie im zdjęcie!- powiedział uradowany Hood. Od dawna twierdził, że ta dwójka jest dla siebie stworzona. Luke szybko wyciągnął swojego Iphona i zrobił zdjęcie. Jeszcze przez chwilkę patrzyliśmy na nich po czym uciekliśmy z miejsca. Jeszcze z daleka usłyszeliśmy głos Ban. Przepraszała Mike'a po czym uciekła na plaże.
.......
Michael
Usiadłem na kanapie. Co się przed chwilą zdarzyło?
- Stary co się dzieję?- do pokoju wszedł Hood. Miał lekko zatroskany wyraz twarzy. Musiał widzieć co się działo w kuchni...
- Nie wiem. To działo się tak szybko. Jej oczy są takie hipnotyzujące.- zacząłem się rozmarzać. Banani była dla mnie idealna.
- Nie wierzę. Mój mały Mikey się zakochał!- powiedział szczęśliwy. Po chwili z policzka zaczął ścierać niewidzialne łzy.- Jak te dzieci szybko dorastają...
..............
Wracam z nową falą pomysłów. Teraz uświadomiłam ile pisanie Banana daje mi radości. To co trzymam w sercu mogę tu przelać.
Dziękuję Wam za 2 tyś wyświetleń.
Aha i jeżeli chcecie dać mi jakieś wasze pomysły żeby Banana było jeszcze bardziej śmieszniejsze, piszcie w komentarzach.
Kocham Was
Wasza Marta
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro