Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Rozdział 5

Maria

Babcia powitała mnie jak zawsze ciepło  w Nowych Szkotach. Powitanie było tym cieplejsze jak zobaczyła koło mnie Franciszka.

- To jest wasz pokój. - Powiedziała babcia, zostawiając nas w pokoju gościnnym z małżeńskim łóżkiem.

- Jak to jest, że wszyscy wokół mnie chcą tego ślubu bardziej niż ja?

- To nic, prześpię się na podłodze.

- Nie wygłupiaj się. Wieczorem wyciągnęmy drugą pościel, nie muszą wiedzieć jak nam się układa.-Uśmiechnęłam się do narzeczonego. - Idę zobaczyć się z siostrami do ogródka. Chcesz iść ze mną?

- Nie, zostanę tutaj. Spotkamy się później.

***

Razem z Elżbietą i Katarzyną piłyśmy herbatę w sadzie dziadków między jabłkami. Był tam stół oraz trzy krzesła.

- Babcia cieszy się z waszego ślubu.

Oznajmiła Katarzyna coś tak oczywistego.

- Serio? Niezauważyłam. Przygotowała nam łóżko małżeńskie.

- Zrobiła to? - Spytała zaskoczona Elżbieta, ale moja wina mówiła sama za siebie.

- Wiecie co jest najgorsze? Że to rodzice mnie z tym sprzedali. Umowa, którą podpisywałyśmy zmusza mnie do zawarcia małżeństwa.

- Co?! - Wykrzyknęły obydwie aż kilka ptaków z najbliżej jabłoni poderwało się do lotu.

- Oczywiście, nie możecie o tym nikomu powiedzieć. Nie chcę skandalu.

***

Wieczorem nie wzięłam udziału w "rodzinnej" kolacji. Miałam dość wszelakich intryg i uśmiechów babci. Kolacja odbyła się bez mojej obecności.
Chciało mo się tylko i wyłącznie płakać, zatem i to robiłam w pół ciemnym pokoju.

- Moje kochanie znowu płacze?

Spytał Franciszek, zamykając drzwi do sypialni.

- Jak pomyślę, że coraz bliżej ślubu to jakoś sama się rozklejam.

Rzekłam, patrząc jak gniotę chusteczkę, którą ocierałam łzy.

- Będzie dobrze, zobaczysz.

Pocieszył mnie, łapiąc mnie za jedną dłoń.

- A co jeśli do siebie nie pasujemy? Będziemy nieszczęśliwi? Nieszczęśliwi do końca naszego życia? - Pytałam, ale Francuz niespodziewanie zamknął moje usta pocałunkiem.

- Ja uważam, że będziemy idealnym małżeństwem.

Szepnął mi do ucha, na co spojrzałam na niego. Niespodziewałam się takiej reakcji.
Czułam jak się zarumieniłam.

- To było miłe. - Stwierdziłam nieśmiale, po czym nastała niezręczna cisza. Wstałam. - To ja wyciągnę pościel.

Podeszłam do szafy wnękowej i wyciągnęłam z niej drugą pościel okrytą poszwą.

- Mogę spać na podłodze.

Przypomniał Franciszek, uśmiechając się do mnie.

- Nie musisz, po prostu będziemy leżeć po przeciwnych stronach łóżka. Nic więcej nie chcę. Ułożysz to wszystko? Chciałabym się umyć.

- Oczywiście.

- Dziękuję.

***

Wzięłam gorącą kąpiel, starając się odprężyć. Wszystko szło w dobrym kierunku do momentu, gdy przypomniałam sobie, że nie wzięłam piżamy. Nawet szlafroka. Siostry wraz z dziadkami były na dworze, więc nie było szansy ich zawołać. Założyłam nieco przykrótkawy ręcznik i udałam się sypialni. Zapukałam i otworzyłam kawałek drzwi, wciąż trzymając ręcznik.

- Możesz się obrócić do mnie tyłem?

- Coś się stało? - Spytał nie rozumiejąc mojej prośby.

- Po prostu się obróć i nie patrz.

- Już nie patrzę. - Oznajmił, a ja początkowo uchyliłam drzwi, aby przekonać się czy mówi prawdę.

Uff... na szczęście mówił prawdę. Widziałam tylko jego tył oraz piękne, złociste włosy.
Na łóżku leżała moja piżama, usiadłam i nie ściągając ręcznika, zaczęłam się przebierać, ale w pewnym momencie spojrzałam w lustro przede mną. Franciszek z lekko obróconą głową spoglądał na mnie.

- Miałeś nie patrzeć.

- Głowa mi ścierpła.

- Kłamca! - rzuciłam go dla zabawy kapciem, gdyż akurat się przebrałam

- Osz ty! Niech cię tylko złapie. - zawołał, na co chciałam zacząć uciekać, lecz potchnęłam się o ręcznik.

Koło mnie natychmiast pojawił się Franciszek, podając mi rękę i pomagając wstać.

- Wszystko dobrze? Nie chciałabym, aby coś ci się stało. Szczególnie przed ślubem.

- Nie chciałabyś, abym wtedy została twoją żoną? - Spytałam, siadając na łóżku.

- Nie chciałabym, abyś za dwadzieścia lat wypominała mi jak to źle wyszłaś na zdjęciach ślubnych.

- Mówisz, że wyjdę źle?

- Każda kobieta tak mówi.

- Ale ja nie jestem każda.

- Wiem, Wasza Królewska Wysokość, ale wiem, że każda dziewczyna pragnie jeden rzeczy.

- Tak? - Pytałam nierozumiejąc, gdy ten uklęknął przede mną, otwierając czerwone pudełko. - Mario, Królowo Szkocji czy zostaniesz moją żoną?

Co miałabym odpowiedzieć? Skoro i tak sprawa jest przesądzona.

- Tak.

Odrzekłam, a przyszły król założył mi pierścionek.

- Jeśli nie pasuje, możemy zmienić rozmiar.

- Nie, jest idelany. Dziękuję. - Uśmiechnęłam się lekko i spuściłam głowę. - Czy w ramach... Czy w ramach podziękowań mogę cię pocałować, Wasza Królewska Wysokość.

- Będę zaszczycony, królowo.

Odpowiedział, gdy położyłam rękę na policzku Francuza i nieśmiało spojrzałam mu w jego piękne, niebieskie oczy.  Złożyłam delikatny pocałunek.

- Może jednak coś z tego wyjdzie?

Spytałam, jakby pytając sama siebie. Miałam prawdziwą nadzieję na nasz happy end.

- Musi wyjść. - Uśmiechnął się.

- Co zatańczymy nas nasz pierwsza taniec? Myślałam o czymś spontanicznym, nie mam siły na uczenie się jakiegokolwiek nowego układu.

- Będzie jak chcesz, kochanie.

Uśmiechnęłam się szczególnie na ostatnie słowo.

- Bardzo mi się podoba pierścionek zaręczynowy.

- Dała mi go moja babcia. Powiedziała, że idelanie odzwierciedla stanowisko królowej.

- Miała rację, podziękuj jej w moim imieniu.

***

- Marysia, Marysia... wstań masz gościa.

Szeptał mi nad uchem głos mojej młodszej siostry, Elżbiety.

- Kto to?

- Nie powiem, zejdziesz to zobaczysz.

Moja siostra była okrutna pod tym względem. Wyszła z pokoju, a ja spojrzałam na Franciszka, który spał po przeciwnej stronie łóżka. Wzięłam ubrania i udałam się do łazienki, aby ubrać swoją czerwoną sukienkę oraz przygotowania się na niespodziewane spotkanie. Zeszłam na dół witając się z dziadkami, a następnie wyszłam na taras.

- Cyprian, jak miło Cię widzieć. - Powiedziałam na samym początku, ale chwilę później poczułam mieszane uczucia.

Nie odzywałam się do mojego polskiego przyjaciela od czasu, gdy wyjechałam nagle do Szkocji. Dopiero teraz przypomniałam sobie o nocnym telefonie podczas pobytu w Balmoral.

- Królowo Mario.

Popatrzył znacząco na mnie, a ja dopiero się zorientowałam, że patrzy na strażników z tyłu po moim prawym i lewym boku.

- Zostawcie nas.

Rzekłam do strażników, a razem z Cyprianem udałam się na spacer do sadu. Szliśmy między jabłonkami i dopiero po dłużej chwili zabrał głos.

- Czyli to prawda, że wychodzisz zamąż.

- Oczywiście. - Odpowiedziałam.

- Nie możesz.

- Przepraszam? - Spytałam nierozumiejąc sytuacji. Stanęłam w miejscu.

- Nie możesz wyjść za tego Francuza.

- Nie roz... - W połowie słowa moja wypowiedź została mi przerwana, gdyż przyjaciel przyparł mnie do jabłonki i wbił się w moje usta.

- Kocham cię, Mario.

Oznajmił, patrząc na mnie i przejeżdżając lekko dłonią po moim policzku.

- Nie możesz, nie możemy... to jest niesprawiedliwe... Ja nie powinnam. Jestem przeznaczona innemu.

- Ale czy twoje serce należy do niego tak jak moje do ciebie?

- Marie? Marie? - Usłyszałam ten francuski akcent z daleka i dopiero teraz Cyprian mnie puścił.

- Szukałem cię, strażnicy mówili, że poszłaś do ogrodów z kimś. - Powiedział, całując mnie na dzień dobry.

- Tak, to jest mój przyjaciel Cyprian, a to mój narzeczony Król Franciszek.

Panowie uścisnęli sobie ręce, ale widziałam po Polaku, że nie jest zadowolony ze spotkania.

- Babcia mówi, abyśmy przyszli na śniadanie.

- Oczywiście, Cyprian już sobie idzie.

Musiał sobie pójść. Nie miałam ochoty, aby ktokolwiek mieszał mi jeszcze w głowie. Nie teraz.

***

2 tygodnie później

Szkocja

Razem z Franciszkiem byliśmy nowymi  mieszkańcami zamku królewskiego Edinburgh Castle. Jednak mieszkaliśmy w innych komnatach na noc przed naszym wielkim dniem. Ślub miał zacząć się o godzinie jedenastej w Kings Church Edinburgh. Miałam się już kłaść do łóżka, gdy ktoś zapukał do drzwi.

- Wasza królewska mość. - Szeptała jedna z moich pokojówek przez drzwi. - Król prosi, aby Królowa wyjrzała ze swojego balkonu.

- Dziękuję, już to robię. - Powiedziałam głośniej. - Dobrej nocy, Sophie.

- Dobrej nocy nocy, Królowo Marie.

Odpowiedziała, a ja wyszłam na balkon, patrząc na ogrody Edinburgh Castle, a szczególnie na to co tam się dzieję.

Kilkunastu mężczyzn puszcza chińskie lampiony, a na trawniku napis ułożony chyba z tysiąca świec "Vous êtes ma vie" co oznaczało "Ty jesteś moim życiem".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro