Rozdział 11
Królowa Maria
Minął tydzień, a złość na Franciszka dalej mi nie minęła. Staram się go unikać. Wiem, że to nie jest mądre, ale musi ponieść jakąś karę. Doskonale, wiedziałam jak bardzo go to zaboli. Nie lubił tego, że go zbywałam i ignorowałam. Najwięcej czasu spędzałam z nim w sypialni podczas snu. Po ośmiu dniach nie dał jednak rady i wybuchnął swoją goryczą w sypialni, gdy czytałam polskie wydanie "Ani z Zielonego Wzgórza".
Leżąc koło mnie, westchnął i wyrwał mi książkę z rąk, odkładając ją na swoją szafkę nocną.
- Ej! Co ty robisz?! - Wrzasnęłam, chcąc odzyskać swoją książkę, jednak moje ręce okazały się za krótkie.
- Musisz ze mną porozmawiać. Nie zniosę tego dłużej.
- Mogłeś myśleć o tym wcześniej.
Oznajmiłam równie stanowczo, gąsząc lampkę nocą po swojej stronie i przykrywając się szczelnie kołdrą.
- Dobranoc.
Dodałam na pożegnanie. Nie zamierzałam słuchać tego dłużej.
- Jak długo będziesz mnie za to karać?
Spytał jednak nic nie odpowiedziałam, udając się w krainę Morfeusza.
***
Rankiem, gdy wstałam na stole zauważyłam tacę ze śniadaniem. Franciszka już nie było koło mnie. Na małe śniadanie dostałam miskę płatków, a gdy Frida pomogła mi się ubrać, zeszłam do swoich gabinetów, gdzie miały czekać na mnie czerwone pudełka z napisem "The Queen". Jednak na moim biurku nie było żadnego pudełka.
- Straż. - Zawołałam.
- Wasza Królewska Mość.
Zasalutował mi strażnik, który stał przed drzwiami.
- Pudełka, w których mam dokumenty. Gdzie one są?
- Król Franciszek przyszedł tu ze swoimi ludźmi i zabrał je do swoich gabinetów, Ma'am.
Zameldował, na co kiwnęłam lekko głową.
- Je śniadanie w jadalni z Brytyjczykami?
- Tak, Ma'am.
- Dziękuję, możesz odejść. - Poleciłam młodemu strażnikowi.
Pośpiesznie zeszłam do jadalni, gdzie mój mąż jadł wcześniej wspomniane śniadanie z Brytyjczykami. Wiedziałam, że była to czysta prowokacja z jego strony, dzięki której miałabym się do niego odezwać. Miał rację!
- Co ty sobie wyobrażasz?!
Wrzasnęłam na męża. Mogłam przysiąść, że zobaczyłam chwilowy uśmiech na twarzy Francuza.
- Chciałem porozmawiać Ty nie chci...
- Nie igraj ze mną, Franciszku! Jestem królową o takich samych prawach jakie ma król.
- Tak, wiem.
- Skoro to wiesz to jakim prawem prawem...
- Możemy porozmawiać wreszcie o czym chciałem? - Spytał z nadzieją w głosie.
Ustąpiłam wreszcie i udaliśmy się do gabinetów mojego męża.
- Nie przerywaj mi teraz, proszę. Wysłuchaj tylko co chcę powiedzieć.
Zaczął od razu za zamkniętymi drzwiami.
- Pośpiesz się tylko, bo nie wiem na jak długo starczy mi cierpliwości.
- Chcę, aby w Szkocji panowała harmonia pomiędzy ludem a monarchią. Dużo osób chciałoby, abyśmy przeszli na krajową religię.
- Jestem katoliczką i nie zrezygnuję z tego. Od razu powiem ci, że ty również nie zmienisz wyznania.
- Nawet, jeśli uwierzę w ich przekonania?
- Tak! Twoja królowa ci zabrania. Nie możesz nic zrobić bez mojej zgody, tak samo jak ja bez twojej. Mogę teraz odzyskać swoje dokumenty?
- Dalej jesteś zła.
- Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, prawda?
Miał rację byłam wciąż zła, lecz chyba nic w tym dziwnego. Cały dzień, nie wychodząc ze swoich gabinetów, wypełniałam dokumenty. Ani trochę przez cały dzień nie wyładowałam się na tym stosie papierów. W końcu usnęłam z twarzą w dokumentach.
- Wasza Królewska Mość - ktoś telepał lekko moim ramieniem.
Gdy po chwili przyzwyczaiłam swoje oczy do małej lampki nocnej, zobaczyłam, że osobą która mnie telepie jest strażnik, którego poznałam dzisiejszego ranka.
- Coś się stało? - spytałam, wstając lecz nie utrzymałam równowagi i wpadłam w ramiona strażnika. - Przepraszam...
- Pomogę się położyć, waszej królewskiej mości.
Wziął mnie na ręce i przeniósł na kanapę. Byłam nieco zdezorientowana, gdy ściągnął moje buty i przykrył jakimś kocem. Nie rozumiałam dlaczego ten strażnik mi pomaga, jednak nie miałam jakoś głowy, aby oto spytać.
***
Leżałam na kanapie w swoim gabinecie czyli to, że odwiedził mnie strażnik wcale mi się nie śniło. Poprosiłam, aby przynieśli do gabinetu moją córkę. Chciałam jej poświęcić trochę czasu, nie odrywając się od papierów. Moja córeczka miała takie piękne niebieskie oczy i brązowe włoski. Muszę zrobić wszystko, aby zabezpieczyć dla niej tron. Nie wiem czy będę miała syna w przyszłości. Jednak nie uważam, aby to było sprawiedliwie wobec niej, gdyby ten ją wyprzedził.
- Tu jesteście.
Usłyszałam głos męża, który wszedł do gabinetu, gdy wraz z córeczką obserwowałam pole Balmoral z balkonu.
Podszedł do mnie i wziął córeczkę z moich rąk, chcąc mnie pocałować, ale odsunęłam.
- Powinniśmy porozmawiać. - Zaczęłam, wchodząc do środka. - O naszej córce i jej przyszłością.
- Co masz przez to na myśli, kochanie?
- Musimy wprowadzić zmianę w kwestii dziedziczenia. Diane musi być przyszłą królową Szkocji. Niesprawiedliwe będzie to, jeśli tron dostanie jej młodszy brat, jeśli się urodzi.
- Zaczynasz się do mnie odzywać? Cóż, za zaszczyt, wasza królewska mość.
Powiedział, kołysając córkę w ramionach.
- Nie ciesz się jeszcze. Robię to dla jej dobra, im szybciej wprowadzimy to tym lepiej.
Oznajmiłam, mrużąc oczy.
- Dobrze się czujesz?
Spytał z czułością.
- Tak, wszystko jest dobrze.
- Dostałem list, ponoć składałem papiery na medycynę.
- A nie składałeś? - Spytałam, lekko się uśmiechając. - Dostałeś się?
- Tak, ale jak my sobie z tym wszystkim poradzimy?
- Normalnie, ja mam nauczanie domowe. Ty wyjedziesz na uniwersytet. Wszystkim się zajmie.
- Jesteś pewna, że dasz radę? Papierów będzie dwa razy więcej.
- Dam. Chciałabym, abyś pomyślał trochę o sobie. Nie chcę, abyś myślał, że nie jestem zła za całą sytuację z Panią Hood. Jestem, ale zależy mi na tobie.
***
Następnego dnia zaczęłam przygotowania chrzcin naszej córki. Zaczynaliśmy od listy rodziców chrzestnych.
- W imieniu męża i swoim, aby chrzestnymi Księżniczki Diane została Księżna Cambridge i Księcia szwedzkiego, Carla Philipa.
Zwróciłam się do doradców, zgromadzonych przy jednym stole.
- Ja proponowałbym Lady Anne. - Odezwał się jeden z szlachciców. - Jest Szkotką.
- I pańską wnuczką, Lordzie Melroux.
Jako, że córka będzie miała sześciu rodziców chrzestnym. To tak jak mówię Księżna Cambridge, Książę Värmlandu, moja siostra Księżniczka Elizabeth, Księżna Asturii, Książę Harry z Walii i może... hmm... duński książę Chrystian.
- Z całym szacunkiem, wasza królewska mość, ale Księżna Asturii i Książę Chrystian są na jeszcze dziećmi.
- Są ode mnie pięć lat młodsi, to wcale nie jest tak dużo, nie chodzi zresztą o wiek. Księżna Asturii będzie w przyszłości królową Hiszpanii, książę Chrystian królem Danii. Nie zawsze będą dziećmi, moi drodzy lordowie. - Wyjaśniłam, mówiąc ostatnie zdanie wstając i zbierając swoje dokumenty. - Cieszę się, że wszyscy zgodzili. Na następnym spotkaniu omówimy datę i miejsce.
Widziałam zdegustowanie na twarzach lordów, ale o to mi chodziło. Chciałam być jak najbardziej stanowcza. Chciałam, aby się ze mną liczyli, gdy Franciszek wyjedzie już na studia. Poza tym chrzciny odbędą się prawdopodobnie przed dniem Świąt Bożego Narodzenia.
***
Wrzesień 2017 r.
Wrzesień był miesiącem, kiedy spędzaliśmy ostatnie chwile z Franciszkiem przed tym zanim wyjedzie na uniwersytet. Wraz z mężem i księżniczką Diane mieliśmy pierwszą wspólną podróż, wybrano nam Australię. Miała potrwać ona pięć dni, podczas których mieliśmy odwiedzić pięć miast: Carberra, Sydney, Melbourne, Perth i Adelaide.
- Wasze królewskie mości, po powrocie ze spotkania z prezydentem, należy omówić październikowy objazd Europy przez królową. - Powiedział jeden z moich prywatnych doradców.
- Daj nam najpierw skończyć podróż po Australii, proszę. - Zwrócił się do niego z uśmiechem mąż.
***
Październik 2017 r.
Mój objazd miał obiąć kilkanaście krajów Europy, gdyż resztę miałam dokończyć w przyszłym roku z mężem. Wybrano mi Bruskelę, Gandawę, Amsterdam, Luskemburg, Kopenhage, Goteborg, Sztokholm, Karlstad, Oslo, Bergen, Helsinki, Berlin, Hamburg, Monachium i Rejkiawik czyli osiem państw: Belgie, Luksemburg, Szwecję, Norwegie, Finlandie, Niemcy i Islandie.
Przygotowywałam się właśnie do spania, ale postanowiłam skontaktować się jeszcze z mężem.
- Uczysz się studencie? - Przywitałam męża tymi słowami, gdy odebrał.
- Nie wiem czy to był dobry pomysł z tymi studiami.
- Co masz na myśli?
- Zostawiłem ciebie z całym naszym domem, królestwem, córką...
- Póki co to zostawiliśmy obydwoje córkę w Edynburgu, ale nie powinniśmy się obawiać. Jest pod opieką niań.
- Nianie to nie rodzice.
- Za dwa tygodnie wrócę i się nią zajmę. Obiecuję. Wzięłabym ją, ale doradcy stanowcze tego odradzają. Matka sama z dzieckiem, nie jest dobra dla naszego wizerunku jako pary.
- Myślałem, że nie słuchasz doradców.
- Uh... Czyżby żalili się na mnie?
- Prosili, abym zapanował nad swoją żoną.
- Swoją żoną i ich królową, dobre sobie. Ignoruj ich jak ja. Czasem to pomocne.
***
Do Szkocji wróciłam w połowie października, bardzo tęskniąc za córką. Dodatkowo w Szkocji trwały dyskusję na temat dziedziczenia tronu. Większość była zwolennikiem dziedziczenia tronu według kolejności urodzenia, nie płci. Znaleźli się jednak tacy tradycjonaliści, uważający, że tron powinien mieć mężczyzna, dopiero później, w ostateczności kobieta.
- Wasza Królewska Mość, obawiam się, że mamy problem. - Zakomunikowała mi Mia, gdy po przyjeździe kierowałam się do pokoju córki.
- Problemy później, Mia. Teraz muszę zobaczyć moją córkę.
Uśmiechnęłam się do doradczyni, jednak mój uśmiech szybko zbladł, gdy otworzyłam drzwi od komnaty córki.
Na bujanym fotelu siedziała moja mama, mając w ramionach Diane.
- Mamo?! Co ty tu robisz? - Spytałam zła, widząc to wszystko. Wzięłam od mamy córkę i poprosiłam, aby Mia wzięła moją rodzicielkę do salonu audiencji.
- Moja córunia, tak bardzo za tobą tęskniłam, kochanie.
Ucałowałam księżniczkę w czoło, na co się uśmiechnęła. Usiadłam na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała moja mama.
- Mamusia, wkrótce doprowadzi sprawę do końca i zostaniesz w przyszłości królową jak twoja mama. W weekend pojedziemy odwiedzić tate. Teraz zostaniesz z nianią, ale przyjdę do ciebie później.
***
- Wyjaśnij mi kto cię tu zaprosił? Mówiłam, że nie życzę sobie, abyś tu przyjeżdżała. - Powiedziałam oskarżycielsko, pojawiając się w salonie, gdzie przyjmowałam gości.
- Chciałam zobaczyć swoją wnuczkę. Nic poza tym.
- Powinnaś to uzgodnić ze mną.
- Nie zgodziłabyś się.
- Masz rację! Nie zgodziłabym się! Wiesz dlaczego? Bo ukryłaś przede mną fakt odnośnie tego całego konkursu o koronę Szkocji. Dlatego spakuj się i wynoś się stąd. Nie chcę Cię widzieć.
- Co ze chrzcinami, w takim wypadku?
- Katarzyna i Elżbieta jako moje siostry będą na uroczystościach. Wy odmówicie publicznie tak jak mówiłam, mamo.
Powiedziałam, całkiem poważnie.
***
St. Andrews,
Trzeci tydzień października 2017 roku
Jak obiecałam córce tak wybrałam się z nią na Uniwersytet w St.Andrews. Mąż nie wiedział o moim pomyślę z odwiedzinami. W St.Andrews byłam już dzień przed i zatrzymałam się w zacisznym hotelu, gdzie obsługa była dość dyskretna. Na spacer z małą wybrałam się przed lunch'em, aby móc zjeść go wspólnie z mężem. Wiedziałam kiedy kończy zajęcia. Czekałam aż wyjdzie z sali wykładowej. W końcu wyszedł, ale mnie nie zauważył. Rozmawiał z jakąś dziewczyną.
- Francis! - Zawołałam, unosząc nieco głos.
- Marie, co ty tutaj robisz? - Spytał, zaskoczony mąż, podchodząc do mnie.
Złożył pocałunek na moich ustach, a następnie pogłaskał Diane, które grzecznie leżała w wózeczku.
- Postanowiłyśmy cię odwiedzić. Chyba, że jesteś zajęty.
Ostatnie zdanie powiedziałam dość przekąśnie.
- Co to miało znaczyć? Jesteś zazdrosna?
- Powinnam? - Spytałam wymownie.
- Uspokój się, kochanie. Idziemy na lunch?
- Może chcesz wziąć swoich znajomych? Chętnie ich poznam. - Stwierdziłam, widząc jak pewna grupka ludzi nas obserwuje.
- Nie będziesz zła?
- Nie, póki dalej będziesz przykładnym mężem. - Uśmiechnięłam się. - Biegnij po nich.
Po chwili kilkuosobowa grupka znajomych męża, nieśmiale podeszła do mnie bliżej.
- Mario, to moi koledzy Felix i John, oraz koleżanki Natalie i Isabelle.
- To zaszczyt, wasza królewska mość.
Zwróciła się do mnie dziewczyna.
- Mówcie mi Marie. Cieszę się, że mąż znalazł tak szybko nowe kontakty. Zatem pokażecie nam tu jakieś miłe miejsce na lunch?
***
Na lunch poszliśmy do baru nad samym morzem. Francis wyszedł z Diane na dwór, aby trochę nacieszyć się z nią w samotności.
- Francis jest tak niesamowity. Król i ojciec. - Westchnęła rozmażona Isabelle.
- Mężem również. - Dodałam.
- Planujecie dziecko w najbliższym czasie? - Spytała bezogródek.
- Isabelle... - Zrugał ją Felix.
- Przepraszam? - Niezrozumiałam. - To jest bardzo nietaktowne. Obawiam się, że muszę już iść. Diane zaraz będzie miała porę snu.
Wyszłam z lokalu jak rakieta, biorąc od Franciszka księżniczkę.
- Coś się stało?
- Skądże. - Uśmiechnęłam się do blondwłosego. - Diane zaraz będzie miała porę snu, musimy już iść. Dobrze byłoby, gdybyśmy dzisiaj porozmawiali. Za miesiąc mamy Świętego Andrzeja, musimy pomyśleć nad pewnymi kwestiami.
Wyjaśniłam, układając córkę w wózku.
- Dobrze się czujesz, Marie? Jesteś cała blada.
- Taka moja uroda, zawsze miałam taką cerę.
- Martwię się. - Oznajmił mi, przeczesując jedną dłonią moje włosy. Po czym spojrzał na swoja rękę, na której został kłębek moich włosów. - Włosy ci wypadają.
- Starzeje się.
- Ja myślę, że o tym również powinniśmy porozmawiać. To ważniejsze niż Dzień Świętgo Andrzeja. Może powinnaś się przeba... - Widziałam, że w tym momencie chce wysłać mnie do lekarza, więc przerwałam mu.
- Wysłałam cię na studia, abyś się samorealizował, nie abyś mnie pouczał, skarbie.
- Ty mnie wysyłałaś na studia?
- Ktoś złożył papiery, prawda? Teraz muszę iść, studencie.
- Królowo - Skłonił dla zabawy lekko głowę.
***
Wieczór
Diane nie chciała spać, a ja specjalnie uparłam się, aby nie wziąć niani córki. Prawda jest taka, że od kiedy się urodziła większość czasu, spędzała ona z nianiami. Nie pamiętam nawet, gdy ją usypiałam ostatni raz. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi, gościem był Franciszek.
- Diane jeszcze nie śpi? - Spytał, biorąc ode mnie córkę.
- Nie. - Oznajmiłam krótko.
- Chociaż to dobrze, porozmawiamy w rodzinnym gronie.
- Myślę, że Diane nie zabierze głosu.
- Zacznijmy od tych wypadających włosów. - Zaczął, siadając na kanapie.
- Nie. - Postawiłam wyraźną kontrę mężowi. - Zaczniemy od Andrzejek. Pewnie jesteś zmęczony po całym tygodniu zajęć, zatem uzgodnie z tobą kilka faktów. Resztą zajmę się sama.
- Chcesz mnie zbyć? Przecież mogę ci we wszystkim pomóc.
- Pomożesz jak pozwolisz się mi tym zająć.
- Nie uważasz, że rola królowej i króla dla jednej osoby to za dużo?
- Wystarczająca, abym sobie poradziła.
Zatem bal ma wyglądać jak ten w zeszłym roku. Pytanie brzmi czy będziesz obecny?
- Oczywiście, dalej jestem królem.
- To będzie pierwsze przyjęcie Diane.
Ucałowałam córkę w policzek.
- Myślałem, że w tym czasie zaopiekują się nią nianie. Nie uważasz, że to jeszcze za wcześnie?
- Diane nie zawsze będzie księżniczką, kiedyś będzie królową. Niech się uczy.
- Nie sądzisz, że jest jeszcze za mała na świat wielkiej polityki?
- Lepiej, aby od małego wiedziała co jest jej pisane.
- A co jest jej pisane?
- Korona.
----------
Jak uważacie czy Maria dobrze robi chcąc zapewnić tron Diane za wszelką cenę? Czy Francis zrobił słusznie nakłaniając Marie do rozmowy? Czy Król powinien wyjeżdżać na studia? I czy królowa może czuć się zagrożona przez studenki medycny?
Zapraszam do komentowania 😃
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro