Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

***

Opuchliza z mojej kostki już nieco zeszła, dzięki czemu miałam większą swobodę poruszania się. Jednak Franciszek dla mojej wygody przez ostatnie dni przynosił mi śniadania do pokoju. Na to samo czekałam dziś, dlatego ucieszyłam się, gdy zapukał do pokoju. Oczywiście, zawsze byłam ubrana już przez moje pokojówki. Zdziwiłam się jednak, gdy nie zobaczyłam go z tacą jedzenia.

- Mam niespodziankę dla ciebie, nie zjemy dziś w twojej komnacie.

Uśmiechnął się, na co spojrzałam na niego niezrozumiale.

- Niespodziankę?

- Wyjrzyj przez okno.

Powiedział, stając w połowie pokoju. Polecenie wykonałam, a nad jeziorem, które było tuż obok posiadłości stał stół, na którym było mnóstwo jedzenia, co już widziałam stąd.

- Nie uważasz, że jest za zimno?

- Mamy czerwiec, Marie. Nie kombinuj tylko chodźmy i radzę się pośpieczyć. Zaraz zaczną się ostatnie przygotowania do wieczornego balu.

- No tak... może to nasze ostatnie śniadanie.

Uśmiechnęłam się smutno.

- Ostatnie? - Spytał się, omal się nie roześmiawszy. - Czyli nie oglądałaś ostatnio telewizji i nie czytałaś gazet.

- Jakoś się nie złożyło.

Powiedziałam, gdy Franciszek podszedł do mnie, że mogłam bez przeszkód poczuć jego łaskoczący oddech na policzku.

- Biorą nas za parę... według ludu taka koligacja jest świetna. Król i królowa o takich samych prawach.

- Kiedy my nawet nie jesteśmy parą, Francis.

- Może należałoby to zmienić?

Spytał, po czym razem się roześmialiśmy.

***

Ostatnimi dniami czerwca musiałam wrócić do Polski, w celu odebrania świadectwa. W Balmoral w tym czasie rywalizacja się zaostrzała. Wiele osób wyjechało, przegrało... ja i moje siostry tkwiłyśmy w tym dalej. Chociaż one robiły to dla mnie, nie brały czynnego udziału w  rywalizacjach. Byłam zdecydowana, aby rządzić Szkocją. W zamku nadal był również Francis i jego siostra, Felicia.
Została nas szesnastka, prócz moich sióstr oczywiście.

Razem z Francuzem spacerowałam nad stawem, należącym do Balmoral.

- Pomyślałaś jak to będzie, gdy wyjedzie reszta? - spytał Francis, gdy byliśmy nad jeziorem.

- Nie jestem pewna czy eliminacje skończą się jak powinny. Na granicy angielskie wojska prężą muskuły, aby zaprowadzić "pokój" w Szkocji.

Wyjaśniłam, gdy nagle koło nas pojawił się jeden z sług.

- Pani premier chce się widzieć z panienką Marie oraz paniczem Francis'em.

- W jakiej sprawie? - Spytał Franciszek, jednak sługa zrobił tylko bezradną minę i odszedł.

- Mam przeczucie, że to przełom.

Oznajmił mi Francuz.

***

Razem z Franciszkiem weszliśmy do jednej z komnaty. Czekała tam już na nas Premier Szkocji.

- Kawy, herbaty? - spytała, gdy zajęliśmy miejsca po przeciwnej stronie biurka.
Francuz spojrzał na mnie pytająco, ale pokiwałam tylko głową.

- Nie, dziękujemy. - Odpowiedział, po czym kontynuował. - Chcielibyśmy przejść od razu do rzeczy.

- Dobrze, kryzys się nasila. Anglicy stoją na naszej granicy. Szkoci są zaniepokojeni i chcą przerwania tej farsy.

- Farsy?! Ściągacie nas tu, uczycie nowego życia, a teraz mówicie, że to jest farsa! - Krzyknęłam, wstając.

- Marie... Usiądź proszę. - Za dłoń złapał Francis, na za spokorniałam i spełniłam jego prośbę.

- Co mielibyśmy robić? - Spytał o wiele spokojniej niż ja.

- Są dwa wyjścia. Wyjście a i wyjście b. Pierwsze takie, że udacie się do Anglii i uspokoicie angielską królową. Drugie...

W momencie wypowiedzenia słowa "drugie" szkocka premier Nicole Sturgeon zacięła się, a ja spojrzałam na Francuza.

- Razem ze Szkotami wzięliśmy pod uwagę waszą popularność oraz wasze osobiste relacje. Pomyśleliśmy, że najlepszym rozwiązaniem tej trudnej sytuacji będzie małżeństwo. Wasze małżeństwo.

- Małżeństwo?! Nie możecie nas do tego zmusić! - Wrzasnęłam.

- Wbrew pozorom możemy, gdy tu przyjeżdżaliście, podpisaliście umowę. Tam jest napisane, że w skrajnych przypadkach możemy was zmusić do małżeństwa. W tym przypadku do waszego małżeństwa.

Poczuł zawrót głowy na słowa "wasze małżeństwo". Musiałam wziąć głęboko wdech.

- Przepraszam, muszę się przewietrzyć.

Nie mogłam tego słuchać! Małżeństwo?! W naszym wieku. To jest niedorzeczne!
Początkowo miałam zamiar iść na dwór, ale jakimś trafem poszłam do mojego pokoju i z płaczem rzuciłam się na łóżko.
Usłyszałam otwieranie się drzwi, a przede mną pojawił się Franciszek.

- Nie jesteś ani trochę zaskoczony.

Powiedziałam, gdy ujął lekko moją dłoń, a drugą otarł moje łzy.

- Powiedzmy, że domyślałem się tego od dłuższego czasu.

- I nie jesteś zły ani trochę na nich?

- Nie... nie... Wiesz dlaczego? Kiedy wpadłem na ciebie pierwszy raz na korytarzu, zakochałem się.

- Przecież my się nie znamy, Francis. Jak to sobie wyobrażasz? - Powiedziałam, ocierając łzy i podnosząc się do pozycji siedzącej. - Małżeństwo to poważna sprawa. Sprawa, która połączy nas do końca życia. Do końca życia, ponieważ jako król i królowa nie będziemy mogli się rozwieść. Takie osoby mają prezentować stabilność nie zamęt. Przepraszam, jeśli cię urażę, ale nie czuję do ciebie nic na miarę małżeństwa.

- Nie mógłbym obrazić się za twoją szczerość.  - Powiedział siadając koło mnie z lekkim uśmiechem. - Nikt nie powiedział, że musimy być małżeństwem.

- Ale byłoby to najlepsze rozwiązanie dla Szkocji...  Nie musielibyśmy poczekać do czasu moich osiemnastych urodzin?

- Nie, parlament szkocki może wystąpić o zgodę na wcześniejsze małżeństwo. Dla takiej sprawy mogą dostać poparcie od ręki.

- Zatem jesteśmy tylko pionkami na mapie Szkocji. Co jeśli rozmowy w Anglii się nie udazą?

- Nie myśl o tym teraz. Może... obejrzyjmy po prostu telewizję? - spytał, łapiąc pilota i włączając telewizor.

Stacja, która nam się wyświetliła to BBC.

- Według szacunków największe szanse mają Polka, Marie Stuart i Francuz, Francis Stuart. Odważni twierdzą, że mają w planach się pobrać. - Mówiła prezenterka sprzed Zamku Balmoral.

- Słyszysz co oni mówią? - Spytałam przyjaciela. - Nie mam ochoty nawet tego oglądać.

***

Na pół godziny przed lądowaniem, jedna z moich pokojówek ubrała pomogła ubrać mi sukienkę. Sukienka była w odcieniu niebieskim. Franciszek miał na sobie stylowy garnitur.

- Nie martw się, podpiszemy umowę o nieagresji pomiędzy Anglią, a Szkocją. Nie będziemy musieli brać ślubu.

Pocieszał mnie.

- Nie chcę być pesymistką, ale mam wrażenie, że nie pójdzie nam tak gładko.

***

Z lotniska od razu pojechaliśmy do Buckingam Palace. Mieliśmy się tam spotkać z Królową Elżbietą II.

- Jako przedstawiciele Królestwa Szkocji, rządamy usunięcie się sił angielskiej armii z granic. - Powiedziałam stanowczo.

- Szkoci przez taką sytuację są głęboko zaniepokojeni. - Inicjatywe przejął Francuz.

- Są równie zaniepokojeni bez królewiem.

Oznajmiła Królowa.

- Ta kwestia zaraz się rozwiąże. - Dodał Franciszek. - To tylko czas przejściowy.

- Zatem daję wam dwa tygodnie. Inaczej wojska wkroczą do Szkocji.

Powiedziała Elżbieta wstając z miejsca i wychodząc natychmiastowo. Nawet nie zdążyliśmy zadać jakiegokolwiek pytania.

- Mario... - Zaczął Franciszek, łapiąc moją dłoń.

- Nie nadaję się na żonę, żonę ani królową. Jak to sobie wyobrażasz? - Spytałam przyjaciela, ale nawet nie jestem pewna czy dostałam odpowiedź.

Dalej nie rozumiałam umowy, którą podpisałam. Pokazywałam ją rodzicom przed tym wszystkim. Obydwoje mówili, że jest dobrze skonstruowana. Wiem, że od razu, gdy wylądujemy zaczną się przygotowania do ślubu. I tak dostaniemy na niego zgodę, a pewnie już w tym momencie pozostali wyjeżdżają.

*** Szkocja

Rząd postanowił, że niecałe dwa tygodnie przed ślubem, powinniśmy spędzić razem. Ponieważ wiedzieli, że to ja się bardziej opieram przed tym małżeństwem na miejsce wybrano w Polsce. Przybyliśmy do Gdańska, gdzie przywitały nas rodzice i siostry.

- Wyglądacie razem tak pięknie.

Powiedziała mama, całując mnie w policzek, ale ja nie miałam ochoty na te sztuczne gesty.

- Wiedziałaś o tym od samego początku, prawda? Wkręciliście mnie w to obydwoje, z ojcem. Nie chcę z wamo rozmawiać.

Odpowiedziałam do razu zmierzając do swojego pokoju. Nie interesowało mnie co zrobi Franciszek. Zamknęłam drzwi u siebie w pokoju i zaczęłam płakać w poduszkę. Nie miałam dużego czasu samotności, gdyż zaraz do pokoju wszedł Franciszek.

- Nie dasz mi ani chwili spokoju?

Spytałam, patrząc tępo przed siebie.

- Dzwoniła twoja babcia, zaprasza nas do Nowych... Sko..

- Nowych Szkotów.

Dokończyłam za narzeczonego, który miał problemy z wypowiedzeniem miejscowości.

- Dokładnie.

Uśmiechnął się, gdy podniosłam się do pozycji siedzącej, a koło mnie na łóżku usiadł Franciszek, objął mnie ręką i zaczął głaskać włosy.

- Zawsze możesz się wypłakać w moje ramię, kochanie.

- Franciszku, ja nigdy nie byłam z... kimś.
Ja...

- Niczego od ciebie nie oczekuję. Pomyślałem, że jeśli nie widzisz dobrze naszego małżeństwa to chcę, abyś przynajmniej widziała mnie jako dobrego męża.

*****

Zapraszam do komentowania 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro