Rozdział 3
Maria
Usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Telefonu? Wzięłam go szybko z szafki nocnej i odebrałam. O dziwo, nie poraziło mnie światło dzienne, ponieważ zza oknami wciąż panowała ciemność.
- Cześć księżniczko, śpisz?
Spytał Cyprian.
- Powiedz mi, którą mamy godzinę?
- Przed piątą rano.
- To teraz odpowiedz sobie czy śpię.
- Nie wiedziałem kiedy kończą się twoje bankiety. Pomyślałem, że piąta rano to najlepszy moment.
Wyjaśnił, gdy usłyszałam na korytarzu jakąś kłótnie. Nie była głośna, ale mogłam ją usłyszeć.
- Cyprian... ja... ahm... zadowonię później, nie mogę teraz rozmawiać.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon. Gdy podeszłam do drzwi, lekko je uchyliłam, aby lepiej słyszeć sprzeczkę.
- Nie możesz grać na dwa fronty, Felicia. Wiem, że specjalnie oblałaś wczoraj te dziewczyne.
Słyszałam znajomy głos, głos Francis'a. Zatem dziewczyna, z którą się kłócił musiała być jego siostrą. Trudno niech się kłócą, to nie moja sprawa. Powinnam teraz oddzwonić do Cypriana, ale nie miałam chęci ani na rozmowę, ani na sen.
Mam w sypialni telewizor. Jeszcze go nawet nie uruchamiam wcześniej. Spróbujmy zabić czas zatem. Od razu się włączył na kanale BBC, gdzie mogłam słuchać o najświeższych informacjach... a jakie one były? Zjazd predententów szkockiego tronu.
- Wielką popularnością cieszą się siostry Stuart z Polski, a właściwie siostry Suwart, Maria, Elżbieta i Katarzyna. - prezenterka powtórzyła imiona moich sióstr bez większego problemu. Musiała się ich nauczyć albo... dobra, musiała się ich. - Wszystkie siostry od zawsze podpisywały się francuską wersją swojego nazwiska. Każda z sióstr zna kilka języków obcych, a w tym wymierający język szkocki...
Prezenterka mówiłaby dalej, ale telewizor nagle się wyłączył, a w komnacie zrobiło się ciemno. Nawet zapalona lampka nocna zgasła. Dziwne... struchlałam, gdy ktoś zapukał do pokoju. Kto normalny puka do drzwi drugiej osoby o czwartej nad ranem? Wstałam i oświetlając sobie drogę telefonem, otworzyłam drzwi.
- Przepraszam, jeśli cię obudziłem, ale w moim pokoju zabrakło światła. Chciałem zobaczyć czy u ciebie również.
- Nie spałam. I u mnie również nie ma światła.
- Skoro ty nie śpisz... i ja nie śpię. Może przejdziemy się po ogrodach Balmoral?
- Teraz? - spytałam zaskoczona.
- Czemu nie?
- Ale musimy wrócić za nim stanie służba. Nie chciałabym plotek.
- Ja również.
I tym sposobem razem z Francuzem, dotarłam do ogrodów Balmoral. Mimo, że była to czerwcowa noc po kilkunastu metrach zrobiło mi się zimno. Byłam ubrana tylko w piżame... nic więc dziwnego zatem. Zamyślona, nagle poczułam jak coś dotyka moich ramion.
Podniosłam głowę i spojrzałam na Francis'a, który posłał mi lekki uśmiech.
- Dziękuję.
- Nie ma za co... dlaczego nie spałaś?
- Mogłabym spytać o to samo.
- Byłem pierwszy.
- Cóż... Powiedzmy, że nie mogłam spać. Moja kostka jeszcze przypomina o swoim istnieniu.
- Zapomniałem, powinnaś leżeć, a nie chodzić ze mną.
- Dam radę, muszę ją trochę rozruszać. Mam dzisiaj lekcje tańca i nie zamierzam odpuścić jej już za pierwszym razem.
- Nie obraź się, ale to nie jest mądre. Moim zdaniem powinnaś odpocząć.
- Odpoczać i dać satysfakcję twojej siostrze? W życiu. Możesz jej przekazać, że to ja będę kolejną królową Szkocji.
Oznajmiłam chłopakowi, chociaż sama w to nie wierzyłam.
- Jesteś bardzo pewna siebie.
- Nie pozwolę Felicji wejść na głowę.
Westchnęłam, gdy zbliżyliśmy się do stawu w ogrodach Balmoral.
- Wiesz już z kim tańczysz? Przed salą balową powiesili listę z parami.
Spytał, spoglądając na mnie.
- Niech zgadnę... to ty.
- Nie, niestety.
***
Rankiem zawołałam swoje pokojówki, aby mnie ubrały. Wiedziały, że z rana nie jestem skora do rozmów. Miałam na sobie czerwoną suknię, a gdy już miałam wyjść do wielkiej jadalnii, do mojego pokoju weszły moje dwie siostry.
- Zjemy u ciebie, tam na dole jest za dużo osób.
Oznajmiła Elżbieta, gdy usiadłyśmy przy stole w moim pokoju. Ela i ja byłyśmy do siebie dość podobne, obydwie miałyśmy brązowe włosy. Jednak młodsze siostry miały w przeciwieństwie do mnie niebieskie oczy.
- Planujesz tu zostać?
Spytała Kasia, nalewając sobie szklankę mleka.
- Ja? Nie mam pojęcia...
Odpowiedziałam szczerze, patrząc na najmłodszą siostrę.
***
Indywidualne lekcje z Panem Brown'em szybko minęły. Spędziłam z nim niemal dwie godziny na lekcjach o historii i polityki Szkocji w różnych epokach. Z historii zaczęliśmy od pierwszego Króla Szkocji, Makbeta i jego żonie Gruoch, którzy żyli w XI wieku.
- Powinniśmy już skończyć, aby panienka zdążyła przyszykować się na obiad.
Powiedział Pan Brown, zbierając materiały, gdy ja jeszcze przeglądałam jedną z książek.
- Nie planuję iść na obiad, jeśli nie ma pan żadnych zajęć uważam, że możemy przejść do pierwszych dwóch władców z dynastii Dunkeld. Zrozumiem, jeżeli pan odmówi.
Uśmiechnęłam się, ale on starszy mężczyzna wydawał się był pod wrażeniem mojej propozycji, ale również wzruszony.
- Tego właśnie potrzebuje Szkocja. Pracowitego i otwartego władcy, w tym przypadku władczyni.
- Nie jestem pewna czy nadaję się do tej funkcji.
Odpowiedziałam, przyglądając się mojemu nauczycielowi. Wiedziałam, że nazywa się Logan Brown i wyglądał na blisko dziewięćdziesiąt lat. Mimo to uczył mnie historii i polityki Szkocji z wielkim zapałem.
- Ale jeśli się pan śpieszy, Panie Brown, możemy to zostawić do następnego spotkania.
- Skądże, będzie mi bardzo przyjemnie.
- Dobrze. - Wstałam i wygładziłam moją suknie, podchodząc do zainstalowanego w komnacie telefonu. - Zamówię obiad, pewnie jest pan głodny.
- Proszę nie robić sobie kłopotu, panienko.
- To żaden kłopot. - Oznajmiłam, na co po chwili usłyszałam w słuchawce głos z kuchni Balmoral. - Poprosiłabym o obiad do komnaty księżniczki Wiktorii. Dziękuję.
Nasza nauka jednak szybko się skończyła, bo krótko po obiedzie do komnaty przyszły moje pokojówki, aby mnie poprawić moją fryzurę przed tańcami. Zawsze miały ubrane na sobie ciemne, czarne sukienki. Nie inaczej było tym razem.
- Niestety, Panie Brown. Musimy już kończyć. Mam zaraz lekcję tańca i muszę się przygotować. Miłego dnia, Panie Brown.
- Dziękuję, Panienko.
***
Ponieważ było nas blisko sto osób w Balmoral to lekcje tańca również miały swoje grupy. Jeden instruktor nie byłby w stanie zapanować nad tak dużą grupą.
Ludzie albo tak się palili do tańca, albo tak byli tym zestresowani, że wszyscy z mojej grupy byli obecni w sali balowej sporo czasu przede mną.
Spojrzałam na listę i wyszukałam swojego nazwiska.
"Maria Stuart i Aleksiej Josef Stuartow"
Genialne... jakiś Rosjanin. Polacy i Rosjanie to nie jest dobre połączenie.
- Marie Stuart? - uslyszałam za sobą i odwróciłam się z lekkim uśmiechem do męskiego głosu z wyraźnym rosyjskim akcentem. - Widzę, że dobrano nas w parę.
- Najwidoczniej.
Aleksiej był wysokim i postawnym mężczyzną, wyciagnął do mnie dłoń, którą ujęłam. Weszliśmy do sali balowej i zajęliśmy jedno z miejsc.
- Widzę, że wszyscy już są i możemy zaczynać. - Powiedziała instruktorka, ubrana w sportowy strój. - Ja jestem Valetina Bottled i będę was uczyć przez najbliższy czas tańców dworskich. Dziś zaczniemy od saltarello, jest to średniowieczny, włoski taniec ludowy. W wieku XVI wszedł w grupę tańców dworskich.
Kątem oka zauważyłam, że jedną z par jest Francis z dziewczyną, którą mijałam się kilka razy w korytarzu.
Kroki nie były trudne, jednak moja opuchnięta kostka znacznie spowalniała moje reakcję, co zdawało się denerwować mojego partnera.
- Musisz przyśpieszyć. - Zauważył delikatnie Rosjanin.
- Nie mów mi co mam robić, dobrze?
- Ale ja tylko...
- Ja już doskonale wiem, co ty tylko.
Czułam się bacznie obserwowana przez inne dziewczęta. Telewizja dużo o mnie mówiła, a ja trzymam się na uboczu. Nie widzę potrzeby nadmiernego wychylania się. Cieszę się jednak, że dwie godziny tańców szybko minęły. W komnacie czekały na mnie Frida, Lara i Sophia. Uprzedziłam je wcześniej, że będę chciała się wykąpać. Ciepła kąpiel dobrze mi zrobiła.
- Panienko, ma panienka gościa.
Oznajmiła Frida, wchodząc do mojej łazienki, z tajemniczym uśmiechem.
- Proszę mu przekazać, że jestem zajęta w tym momencie.
- Mówi, że jest gotów poczekać ile będzie trzeba.
- Niech czeka zatem. - Odpowiedziałam, opierając się plecami o wannę. Moment później jednak szybko się zerwałam. - Nie lubię, gdy ktoś na mnie czeka.
Moje pokojówki się uśmiechnęły i zaczęły pomagać się wycierać, a następnie wzięły się za moje ubieranie. Zawiązały mi gorset, założyły białą obcinaną pod biustem sukienkę oraz spięły włosy, dodając do nich małą ozdobę. Gdy słyszałam, że opuściły komnatę, udałam się do swojego gościa.
- Przepraszam, ale brałam kąpiel... Francis? Co tutaj robisz?
- Nie widziałem cię przez cały dzień, aż do nauki tańca. Na śniadaniu cię nie było, zatem na kolacji i wieczorku pewnie również cię nie będzie.
- Wow... rozgryłeś mnie,Watson'ie.
- Odcinasz się, widzę to.
- I tak wkrótce, większość pojedzie do domu... nie mam czasu na przyjaźnie tutaj, tobie również nie polecam, jeżeli zależy ci na zostaniem królem Szkocji.
- Zatem jestem głupi, jeśli chcę się z tobą zaprzyjaźnić?
- Och... Francis. - Westchnęłam. - To nie tak. Jestem tym wszystkim przytłoczona to wszystko. Nie chciałam, aby to tak zabrzmiało.
- Pomyślałem, że możemy zjeść razem.
- Razem w dużej jadalni? Razem z innymi.
- Niekoniecznie. - Uśmiechnął się, otwierając drzwi do komnaty i wprowadzając wózek z jedzeniem.
Wózek miał na swojej powierzchni talerze z ravioli, a na deser zauważyłam panettone.
- Włoska kuchnia! Kocham to!
- Zatem dasz się skusić na kolację w swojej komnacie.
- Jak najbardziej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro