Rozdział 2
Maria
Rodzice postanowili, że ja wraz ze swoimi młodszymi siostrami przyjmiemy zaproszenie na szkocki bal. Wiedzieli z czym się to wiąże. Dla nich żadna z nas nie musiała zostać królową. Chcieli, abyśmy spędzili miło czas. Zawsze z wielką chęcią wysyłali nas zagranicę, abyśmy szlifowały język. Do naszego domu przybyła także Szkotka, która na co dzień starała się nauczyć nas królewskiego protokołu królewskiego. Dziwnie się czułam, gdy ktoś bezprzerwalnie zwracał się do mnie "wasza wysokość". To samo czuły moje siostry. Nasza opiekunka - bo tak śmiało mogłam ją nazwać - była nami bardzo zauroczona, niewiele od nas starsza, cieszyła się, że jedna z nas może zostać królową. Co ja o tym wszystkim sądziłam? Wszystko co mówiła nam Mia, utwierdzało mnie, że nie wiem jaką decyzję podejmę, gdy przyjdzie na to czas.
- Mia? Powiedz mi, jak to w ogóle możliwe, że jesteśmy spokrewnione z Marią I Stuart? - Pytałam, gdy moja pokojówka ubierała mnie do szkoły.
Tak, dokładnie! Miałyśmy teraz własne pokojówki, które nas ubierały. Dodatkowo każda z nas miała po dwóch ochroniarzy. Nie rozumiałyśmy, po co te wszystkie środki ostrożności. Nie byłyśmy cenne.
- Królowa miała jeszcze jedno dziecko. Starsze. Była nim dziewczynka, miała ma imię Frances.
- Frances? To tak jak jej pierwszy mąż, prawda? Franciszek II Walezjusz.
- Tak tylko, że to żeńska wersja tego imienia. W każdym razie, jej mąż odsunął od niej dziecko.
- Dlaczego?
- Urodziło się kilka miesięcy później po śmierci Walezjusza. Lord Darnley, drugi mąż Marii, bał się, że gdy Franciszka dorośnie, odbierze James'owi tron.
Odesłał ją do biednej, szkockiej rodziny. W tamtych czasach było ich wiele. Królowa ostatni raz widziała córkę dzień po narodzinach syna.
- Dobrze myślę, że ta rodzina z jakiegoś powodu trafiła tu? Do Polski?
- Dokładnie i tak odnaleźliśmy was, siostry Stuart, Marię, Elżbietę i Katarzynę.
Południem będziemy przygotowywać się do podróży do Szkocji.
- Nie mogę uwierzyć, że to już wkrótce.
- Do koronacji szybko minie.
Uśmiechnęła się, poprawiając moje włosy. Odwzajemniłam uśmiech. Koronacji? Nie jestem pewna czy nadaję się nawet na uczennice liceum, a teraz słyszę o królowej.
Wkrótce wraz z siostrami wyszłam z domu i udałyśmy się do naszych szkół. Wiedziałam, że stałyśmy się sensacją, wszyscy bacznie mnie obserwowali.
- Wasza miłość... - zaczął Cyprian, gdy otwierałam szafkę, gdzie trzymałam książki.
- Skończ, proszę. Zamieszanie robi się coraz większe, a ja nie chcę słuchać o tym dodatkowo w szkole. Chociaż będę musiała. Moje siostry mają geografię z panią Sawulczyk, zatem wiem czego mogę się spodziewać. Będzie wypytywać mnie o Szkocje, gdy ja nic o niej nie wiem.
- Przecież nie jest to twoim obowiązkiem.
Zaznaczył.
- Nie... ale wiele osób daje mi szansę na bycie królową Szkocji, gdy ja kompletnie nic nie wiem. Dodajmy, że babka z geografii uważa, że jeśli ktoś czym się zajmuje powinien mieć o tym minimalne pojęcie, a ja nie mam żadnego. Jestem pewna, że mi nie odpuści.
O swoich założeniach przekonać się mogłam kilka godzin później.
- Mamy taki kraj w Europie... Szkocja... Może Marysia, opowie nam o niej.
Zaproponowała Pani Sawulczyk.
- Ja nic nie wiem.
Wzruszyłam ramionami.
Tym sposobem rozwinął się temat Szkocji oraz krajowych przygotowań do objęcia tronu przez nowego władcę. Władcę, który w większości przypadków nic nie wiedział o kraju, gdzie miał panować. Nie wytrzymałam... zaraz po lekcji geografii wyszłam i udałam się do szafki. Nie miałam zamiaru dłużej tu siedzieć.
- Co robisz? - spytał Cyprian, widząc jak zostawiam w szafce kilka książek.
- Zbieram się do domu. Nie będę tu dłużej siedzieć.
- Zwariowałaś? Chcesz stać się większą atrakcją niż jesteś?
- Mów co chcesz - trzasnęłam szafką. - Nie interesuje mnie to.
- Poczekaj. - Złapał mnie za dłoń - Idę z tobą. Gdzie chciałaś iść?
- Nie mam pojęcia.
- Lubisz Sopot, prawda? W takim razie pojedziemy tam.
***
Do domu wróciłam późno, wieczorem. Rodziców nie było w domu, mieli dzisiaj wieczór dla siebie. Wieczór w teatrze.
Weszłam do swojego pokoju, potykając się o coś. Zapaliłam światło. W moim pokoju było pełno walizek. Wyszłam ze swojej sypialni i poszłam do Mii (Mia).
- Co tam robią te wszystkie walizki?
- Pokojówki spakowały twoje rzeczy, wylot będzie jutro nad ranem.
- Jutro nad ranem? - spytałam zdziwiona, tą odpowiedzią. - Skąd ten pośpiech?
- Szkoci się niecierpliwią, im szybciej wszyscy się spotkają w Balmoral tym lepiej.
***
Rano koło godziny dziesiątej wraz z siostrami byłam w samolocie na Lotnisku imienia Lecha Wałęsy w Gdańsku. Byłam tak bardzo zaniepokojona co mnie spotka tam, w Szkocji.
- Gdy dotrzemy już do Dundee czeka nas półtorej godziny trasy Balmoral.
Przekazała nam Mia.
- Kto tam jeszcze będzie? - Spytała moja młodsza siostra Kasia.
- Inni członkowie waszego rodu, zjecie dzisiaj z nimi kolację.
- Naszego rodu. - powiedziała Ela, nie kryjąc swojego rozbawienia. - Jak to śmiesznie brzmi.
***
Na lotnisku w Dundee przywitał nas tłum Szkotów i ich okrzyków. Wszędzie było pełno kamer, reporterów... Po krótkiej podróży dotarliśmy do Balmoral. Trudno uwierzyć, że tutaj byłam. Byłyśmy. Zamek królewski należący do korony szkockiej był piękny, przebudowano go specjalnie dla Królowej Wiktorii i jej męża Alberta w latach 1853-1856. Zamek charakteryzuje się wieżą na planie kwadratu z okrągłą wieżą w jednym z rogów i trzema bartyzanami – w pozostałych. Od lat był ulubioną letnią rezydencją brytyjskiej rodziny królewskiej. Przed nami pierwsze lato, w którym angielska królowa nie będzie spędzała wakacji w Szkocji. W końcu to już nie należało do niej, ale do Szkocji. W Anglii obawiano się, że Wielka Brytania może się rozpaść, a terytoria zależne pójdą za przykładem Szkocji, która odłączyła się od Wielkiej Brytanii także pod względem monarchii. Tak zajęłam się tymi rozmyśleniami, że aż nie wiem kiedy doprowadzono mnie do moich osobistych komnat. Zostawiono mnie tam, w sypialniach księżniczki Wiktorii. Tak oto się nazywał ten uroczy pokój. Komnata była ogromna w jasnych i przytulnych kolorach, wpadało do niej mnóstwo światła. Na komodzie przy jednej ze ścian leżała kartka, oczywiście w języku angielskim.
"Droga Panienko Marie
Ponieważ rozpoczynamy czerwiec, postanowiliśmy zorganizować w tym miesiącu "Tydzień Wieków". Oznacza to, że każdego dnia będziemy ubierać się zgodnie do wyznaczonej epoki. Dziś i jutro panuje XVI wiek.
Pokojówka Sophie"
Gdy odłożyłam kartkę, ktoś zapukał do drzwi, pozwoliłam na wejście. Była to Sophie.
- Jak panienka się czuje?
- Dobrze, Sophie.
- Zatem pozwoli panienka, abyśmy zaczęły ubierać ją na kolację?
- My? - spytałam nierozumiejąc, na co do pokoju nieśmiało weszły dwie młode kobiety Frida i Lara jak się dowiedziałam chwilę później.
Od tej chwili miałam trzy pokojówki, Sophie, Fride i Lare. Zaczęły przygotowywać mnie do naszej "rodowej kolacji".
- Może być nieco nie wygodnie w gorsecie. - ostrzegła mnie Lara.
- Dam radę. - uśmiechnęłam się.
Kolacja zaczynała się o godzinie dziewiętnastej, a przygotowania w ubieraniu mnie oraz układaniu fryzury mojej osoby, trwały około dwóch godzin.
Posiłek mieliśmy zjeść wspólnie w sześćdziesiąt osób. Selekcja była ścisła było tu trzydzieści młodych kobiet i mężczyzna, ewentualnych przyszłych monarchów Królestwa Szkockiego.
***
Suknia była piękna, ale musiałam się rzeczywiście przyzwyczaić do tego gorsetu. Nigdy niczego takiego nie nosiłam. Szłam korytarzem i gładziłam dół sukienki, gdy wpadłam na coś, a następnie upadłam na podłogę.
- Nic ci się nie stało? - spytał męski głos, podając mi dłoń.
- Nie wszystko dobrze. Przepraszam.
Odpowiedziałam, unosząc wzrok. Ujrzałam chłopaka w moim wieku, może nieco starszego. Miał niebieskie oczy i blond kręcone włosy. Podał mi dłoń oraz pomógł wstać, poczułam w tym samym momencie lekki ból w kostce, lecz skorzystałam swoich aktorskich umiejętności i postarałam się, aby nie było tego widać.
- Nie przedstawiłem się. Francis Stuart.
- Marie Stuart.
- Jesteś z Polski. - stwierdził, byłam tym nieco zaskoczona. Z tego co wiem było tu również cztery inne Marie Stuart.
- Ty pewnie nie jesteś mieszkańcem Wysp Brytyjskich.
Odpowiedziałam, słysząc wyraźnie francuski akcent.
- Owszem, ale proponuję, abyśmy zeszli już do wielkiej jadalni. Będą czekać.
- Marie? - usłyszałam za sobą głos sióstr.
- Poznajcie to Francis Stuart, a to moje młodsze siostry Elizabeth i Catherine Stuart.
Zmieniłam imię moich sióstr na angielskie, nie było szans, aby Francuz je powtórzył bez prośby o ich powtórzenie.
Widziałam jak siostry uśmiechnęły się na widok chłopaka. Po kilku minutach wreszcie dotarłyśmy wraz z Stuart'em do jadalni. Dziwna sprawa, ale posadzono mnie koło chłopaka, a moje siostry były o wiele dalej ode mnie. W końcu podłużny stół był duży i miał wiele miejsc. Potrawy zostały podane równo o godzinie dziewiętnastej. Mimo, że siedziałam czułam jak moją kostkę wciąż przeszywa pulsujący ból, było jeszcze gorzej, gdy przeszliśmy do salonu, gdzie już musiałam stać. W dodatku jeszcze jakaś okropna dziewczyna oblała mnie sokiem! Uciekłam do swojego pokoju jak najszybciej potrafiłam, mimo bolącej kostki. Gestem ręki kazałam siostrom zostać. Gdy wreszcie weszłam do swoich komnat i usiadłam na wersalce, podniosłam skrawek suknii, zauważyłam, że kostka spuchła. Z moich oczu ściekło kilka łez, powstałych z bólu. W tym samym momencie usłyszałam pukanie do pokoju, nim pozwoliłam na otworzenie drzwi, zauważyłam w nich blondyna. Francis'a.
- Przepraszam cię za nią.
Oznajmił, zamykając drzwi i podchodząc bliżej.
- Za dziewczynę? Nawet ją nie znasz.
Odpowiedziałam, kruszejącym głosem.
- Znam. Chce być królową. Jest moją siostrą.
- I musiała się wyżyć akurat na mnie? Świetnie.
- Ona nie zostanie królową, a ty masz duże szanse.
Wyjaśnił, gdy wstałam w celu pociągnięcia za dzwonek. Chciałam, aby moje pokojówki się tu pojawiły i pomogły przyszykować do snu. Jednak w tym samym momencie moja kostka odmówiła mi posłuszeństwa, upadłabym na podłogę, gdyby nie refleks i ramiona Francuza, które mnie złapały.
- Dziękuję.
Powiedziałam, wychodząc z uścisku chłopaka najszybciej jak mogłam. Francis zobaczył mój grymas na twarzy.
- To kostka, prawda? Ta na, którą upadłaś na korytarzu. Mogę zobaczyć?
Spytał, na co zlustrowałam go wzrokiem i kiwnęłam głową, siadając znów na wersalce. Podniosłam lekko sukienkę, na co młody mężczyzna mógł obejrzeć kostkę. Pozwolił sobie bez pytania, ściągnąć mojego pantofelka.
- Będzie ci wygodniej bez nich. Twoja kostka jest stłuczona, powinnaś nałożyć sobie zimny okład.
- Dobrze, wezwę pokojówki.
Powiedziałam, opuszczając dół sukni, zasłaniając tym samym stopy. Po chwili dodałam.
- Chciałabym zostać sama.
- Oczywiście. - Uśmiechnął się. - Dobrej nocy i przepraszam jeszcze raz za swoją siostrę.
- Dobrej nocy i dziękuję.
Odpowiedziałam, na co drzwi za blondynem się zamknęły, a tuż po nim jak za pomocą magicznej różdżki pojawiły się moje trzy pokojówki. Widząc moje zmęczenie, bez zbędnych pytań zaczęły przygotowywać mnie do kąpieli. Było to nieco niezręczne, gdy kąpieli cię trzy właściwie obce kobiety, ale jak twierdziła Mia - przyzwyczaję się.
- Frida, możesz mi przynieść trochę lodu na moją kostkę? - spytałam, podczas kąpieli.
- Może lepiej byłoby wezwać lekarza?
- Nie, sam okład starczy, dziękuję.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny, na co opuściła moją łazienkę, która przylegała do pokoju.
- Gdzie mogę zobaczyć jutrzejszy rozkład dnia, Sophie?
Spytałam kolejnej pokojówki.
- Jest na biurku, panienki.
Odpowiedziała, gdy przeszłam już ubrana w piżamę do pokoju, a do komnaty weszła Frida, podając mi okład z kostkami lodu.
- Dziękuję, dalej do snu ułożę się sama. Możecie również się iść położyć.
Trzy pokojówki ukłoniły się nisko i wyszły, życząc mi dobrej nocy. Słyszałam, że podczas kolacji miano rozpakować moje rzeczy. Podeszłam zatem do szafy, chcąc zobaczyć czy są tam, gdzie być powinny. Wzięłam mnóstwo rzeczy, które rzeczywiście znalazły się w szafie, ale większą część tworzyły moje nowe stroje, które pierwszy raz widzę na oczy. Z przykrością stwierdzam, że było tam stanowczo za mało spodni. Zamknęłam drzwi od szafy i skierowałam się w stronę biurka, aby zobaczyć mój plan dnia.
" Plan Dnia
10:00 - 11:00 - Śniadanie w wielkiej jadalni.
11:05 - 12:05 - Historia Szkocji *
12:10 - 13:10 - Polityka Szkocji *
14:00 - 16:00 - Obiad w wielkiej jadalni
16:20 - 18:20 - Taniec w sali balowej.
19:00 - 20:00 - Kolacja w wielkiej jadalni.
20:00 - 22:00 - Wieczór w salonie.
* - Indywidualnie, w komnacie księżniczki Wiktorii "
- Taniec? Och, już to widzę z taką piękną kostką.
Powiedziałam sama do siebie sarkastycznie. Spojrzałam raz jeszcze na cały rozkład i brakowało w nim tak wiele zajęć jakie miałam w Polsce - hiszpańskiego, francuskiego, pianina, skrzypiec, teatru... Pianina?! Rozejrzałam się po pokoju raz jeszcze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest ono w moim pokoju. Odłożyłam kartkę, kierując się w stronę łóżka. Zgasiłam lampkę na szafce nocnej i zapanowała ciemność.
Czy tak będzie wyglądało całe moje życie? Ściśle ułożone, godzina po godzinie?
----------
Jak widzicie wracam z dalszą częścią opowiadania, co nie oznacza, że zakończyłam "Reine of England". Planuję dodać tam jeden bardzo długi rozdział i tym sposobem zakończyć losy Mirabelle. Jednak wracając - mam nadzieję, że Wam się podobał rozdział, chociaż szczerze mówiąc, nie jestem całkiem z niego zadowolona.
Zapraszam do komentowania
Lady_Katia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro