Epilog
Rozdział 14
Królowa Maria
Franciszek usiadł wraz ze mną na kanapie, zamykając wcześniej drzwi.
- Co się z tobą dzieję?
- Nic się nie dzieję. - Odparłam.
- Nic nie jesz... - Zaczął, ale zerwałam się z miejsca. Jednak mąż złapał mnie za nadgarstek.
- Daj mi spokój. - Wydusiłam, chcąc się wyrwać, ale Francuz nie ustępował.
Do moich oczu napłnęły łzy i po chwili się rozpłakałam. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie tak trzymał. To wszystko przypominało mi styczeń zeszłego roku.
- Nie chcesz mnie takiej... Nie chcesz takiej żony. - Wydusiłam. - Pozwalam... możesz... Znajdź sobie kochankę. Oczywiście, w tajemnicy. To będzie najlepsze rozwiązanie dla nas.
- Marie - Zaczął, wstając i ujmując moją twarz, dlatego patrzyłam w jego oczy. - Podczas naszego ślubu złożyłem przysięgły i nie zamierzam jej łamać. Nie myśl, że to tylko z obowiązku, że jesteś moją żoną. Będę, bo cię kocham.
- Wtedy, gdy napadnięto na zamek... Widziałam tych napastników, gdy wpadli do naszej sypialni. - Zaniosłam się płaczem. - Zostałam zgwałcona.
Na wspomnienie styczniowej nocy nogi się pode mną ugieły i mąż musiał mnie przytrzymać.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Spytał winnym głosem.
- Chciałam, ale byłeś tak szczęśliwy z ciąży. Później z narodzin Frey'i. Nie mogłam tego psuć. Jednakże zdaję sobie sprawę, że wszystko to było z mojej winy. Ja zmiejszyłam ilość służby, ale to wszystko było podyktowane dobrem naszych dzieci. Nie chcę, aby dziewczynki wyrosły na dzikusy. My wychowaliśmy się z dala od pałaców.
- Obiecaj mi teraz jedno. Teraz od zawsze mówimy sobie prawdę, tak?
- Tak, obiecuję. - Odparłam, na co Franciszek pocałował mnie w czoło. - Franciszku?
- Tak?
- Nikt nie może wiedzieć co mi zrobili.
- Muszą ponieść karę.
- Masz w tym wolną rękę, ale nikt nie może wiedzieć co się stało w styczniu zeszłego roku.
Kilka dni później, postanowiłam o powrocie do małżeńskich komnat. Nie spałam w nich od ponad roku. Jednak dobrze było się położyć koło męża.
***
- Bandyci, którzy napadali na zamek nagle zniknęli. - Powiedziała moja pokojówka, przynosząc mi śniadanie.
Kątem oka widziałam lekki uśmiech na twarzy
- Zniknęli?
- Podczas konwoju jechali przez jakieś lasy. Nikt nie wie, gdzie są.
- Uciekli? - Spytałam nierozumiejąc.
- Auto z nimi wprost zniknęło.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam, poprawiając tacę z jedzeniem. - Zostaw mnie proszę z królem.
Wciąż leżeliśmy razem w łózku jedząc wspólne śniadanie.
- Wiesz coś o tym? - Spytałam.
- Nic czym musiałabyś się martwić.
Oznajmił z uśmiechem, ale odsunęłam od siebie tacę.
- Nie jesz?
- Straciłam apetyt.
***
Przez kilka kolejnych tygodni mocno spadłam na wadzę. Jadłam mniej niż zawsze. Po ciąży chciałam wyglądać jeszcze lepiej niż przed nią. Być lżejsza. Często się objadałam, a później przez wyrzuty, że zjadłam za dużo wymiotowałam.
- Zjemy dzisiaj kolację razem. - Uśmiechnął się, gdy zasiadliśmy w naszych komnatach sami.
Widziałam jak bardzo mnie obserwuję dlatego jadłam, ale długo nie wytrzymałam i zerwałam się z krzesła.
Jednak mąż mnie zatrzymał.
- Nie dobrze mi. - Wyrywałam się.
- Nie dobrze ci, bo nie jesz jak powinnaś. Zaraz ci przejdzie.
Maria pod okiem męża zaczęła jeść. Nie popadając bardziej w bulimie czy anoreksję. Wraz z Franciszkiem doczekali się piątki dzieci. Pod ich panowaniem Szkocja kwitnęła.
-----------
Moi Drodzy!
Dzisiaj wielki dzień. Mój profil tutaj obchodzi swoją pierwszą rocznicę.
Dziękuję ponad setce ludzi, którzy mnie obserwują.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro