Baletnica
Pamiętam, gdy zobaczyłem ją pierwszy raz.
Poczułem się jakby zatrzymał się czas.
Miała na sobie zwiewną, sukienkę białą
A na twarzy maskę nieśmiałą.
Pamiętam jak do mnie z podeszła z uśmiechem,
A ja czekałem z zapartym dechem
Na to co zrobi. I powiedziała:
,,Przeszłością się nie martw, kochanie,
Bo co się stało, już się nie odstanie.
Martw się decyzjami, które podejmujesz,
Bo każdym złym wyborem swe życie marnujesz.
Nie myśl o przyszłości, bo ona daleko.
Daleko, daleko za górą, za rzeką.
Myśl o tym, co robisz w każdej chwili.
Bo każda dobra decyzja twe życie umili."
Po tych słowach odwróciła się i skręciła w ulicę.
I tak właśnie poznałem moją ukochaną - baletnicę.
Kilka razy ją jeszcze widziałem.
Aż w końcu się zebrałem i odpowiedziałem:
,,Ja się przeszłością nie martwię, kochanie.
I masz rację – co się zdarzyło to się nie odstanie.
Ale ja wiem co w przyszłości zrobię."
Powiedziałem jej to i przyciągnąłem ku sobie.
I po tych wszystkich z nią spędzonych latach,
Nabrałem nowego podejścia do świata.
Pamiętam wieczór jeden szczególnie,
Gdy baletnica wtuliła się we mnie potulnie.
I powiedziała do mnie cicho:
,,Zawsze będę przy tobie.
W szczęściu, nieszczęściu, zdrowiu, chorobie.
Nawet jeśli ty byś zapomniał o mnie,
Ja nigdy o tobie."
Wtedy nie rozumiałem tych słów znaczenia.
Nie rozumiałem też, że świat nam się zmienia.
Dzień później samochodem jechaliśmy,
O smutnych i wesołych rzeczach mówiliśmy.
Rozmawialiśmy o wszystkim, o czym dało się gadać.
Kilka minut później, deszcz zaczął padać.
Baletnica była w okno zapatrzona – na krople spływające.
Mi – oczy się zamykały już śpiące.
Chwilę później głośny krzyk usłyszałem.
I już wiedziałem, co nam zgotowałem.
W jednej sekundzie się pojazd przewrócił.
Szarpnęły mnie pasy, samochód się na dach odwrócił.
Poczułem mocne w głowę uderzenie.
A potem – tylko ciemność i zapomnienie.
Obudziłem się w szpitalnym łóżku,
Zupełnie nieświadomie, poczułem ból w moim serduszku.
I poczułem jak odchodzi ma ulubienica.
Moja mała, nieśmiała, baletnica...
Kilka dni później odbył się pogrzeb dziewczyny.
Cała jej rodzina miała smutne miny.
Zgasło me jedyne światło w sercu,
I poczułem, że nie odnowi się już więcej.
W naszym pustym domu zaległa cisza.
Moje szczęście się skończyło i ucięła się klisza.
Wziąłem do ręki nasze wspólne zdjęcia.
Ale nie widziałem już baletnicy i księcia.
Jedyne co widziałem – to stare wspomnienie.
Przeszłość, której już nigdy nie zmienię.
A najgorsze to – że to moja wina.
Minęła jedna i druga godzina.
A ja nasze zdjęcia oglądałem.
Przy jednych płakałem, przy innych krzyczałem.
Tych najpiękniejszych znieść nie mogłem i w piecu spaliłem.
Nawet nie miałem pojęcia jak bardzo się zmieniłem.
A potem, na sam koniec, przyszły łzy.
I pomyślałem, że nie ma już czegoś takiego jak ,,my".
Pomyślałem, że sam zostałem.
Pomyślałem, że życia nie miałem.
Bo co to za życie jak jest się samemu?
Z poczuciem winy ciążącym na sumieniu?
Kolejne dni to były niekończące się koszmary.
Czułem, jakby moją głowę opętały czary.
Nic nie jadłem, nic nie piłem.
Z nikim nie rozmawiałem, nic nie zrobiłem.
Na zawsze zamknąłem się w sobie.
Nie miałem pojęcia co zrobię...
Pewnego dnia wziąłem broń i poszedłem na ulicę.
Miałem nadzieję, że gdzieś tam jeszcze zobaczę moją baletnicę.
Po śmierci podobno się ludzie spotykają.
Gdzie na zawsze szczęśliwi zostają.
Przyłożyłem więc lufę do czoła,
I usłyszałem jak wołam:
,,Jak mogłaś mi to zrobić, kochanie?
Wiesz przecież, że co się stało – to się nie odstanie.
Teraz sam na świecie zostałem...
Ale nigdy o tobie nie zapomniałem!
Tęsknię za tobą tak bardzo, że zabić się mogę,
Mogę zginąć, żeby spotkać cię i wyruszyć w nową drogę.
Pójdziemy przez lasy, rzeki i góry!
Nie będziemy się martwić przeszłością w ogóle!"
Więc stałem tam sam, na tej czarnej ulicy.
Na próżno wołając do mojej baletnicy.
Już miałem za spust pociągnąć, ale usłyszałem dźwięk znajomy.
Był wszędzie, dochodził z każdej strony.
I wtedy ją zobaczyłem - moją tancerkę.
Uśmiechnęła się, złapała mnie za rękę
I tak powiedziała:
,,Ja zawsze będę przy tobie.
W życiu czy śmierci, zdrowiu, chorobie.
Tęsknię za twoim ciepłem całą moją osobą.
Pragnę znów być bezpieczna w naszym domu z tobą.
Ale wiesz, że nie mogę...
Masz do przebycia jeszcze długą drogę.
Wiele decyzji do podjęcia.
Bądź znowu podobny do mojego księcia.
A ja - czasem ci pomogę.
Pomogę zamienić się w tamtą osobę,
Którą kiedyś byłeś.
Zanim się zmieniłeś."
Odwróciła się delikatnie i pobiegła przed siebie,
A ja przez chwilę poczułem, że jest bezpieczna w niebie.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem tylko czarną ulicę.
Pomyślałem, że kiedyś jeszcze spotkam moją baletnicę...
_________
Zachcęcam mocno do napisania swojej opinii w komentarzu,
Nieważne czy pozytywna czy negatywna - pozwoli mi to się rozwinąć bardziej :)))
Dziękuję wszystkim za miłe słowo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro