Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Kilka Lat Później

Minęło wiele czasu od tamtych wydarzeń. Mam teraz 14 lat! Niedługo kończę gimnazjum. Praktycznie już jestem dorosły. Ale pojawia się przede mną nie lada problem. A mianowicie wybór następnej szkoły. Nie chodzi tylko o to że nie interesuje mnie już zostanie bohaterem, choć przyznaje że mam chwile gdzie się waham, ale też o to iż dostałem mnóstwo ofert z innych szkół. Nawet dostałem parę z Ameryki i Europy! Wszystkie oferują bardzo dużo. Edukacje, wyżywienie itp! Jednak na nic nie mogę się zdecydować. To naprawdę trudna decyzja. 

- DEKUUUU!!!!! - Usłyszałem za sobą krzyk, spojrzałem za siebie. Ktoś biegł w moją stronę po szkolnym korytarzu. Poznał bym sylwetkę tej osoby nawet na końcu świata

- Kacchan? - spytałem mocno zdziwiony i w tym samym momencie złapał mnie za rękę i gdzieś gwałtownie pociągną. Wszyscy się na nas gapili ale nie byli specjalnie zdziwieni. Bakugo często odwalał podobne numery. Nawet ja się przyzwyczaiłem – Dokąd mnie znowu ciągniesz!? - krzyknąłem zły. To że się przyzwyczaiłem nie oznacza że mi się to podoba!

- Dobra tu może być – zatrzymaliśmy się pod ściana z tyłu szkoły. Złapałem kilka wdechów

- Co znowu? - spytałem zły na Kacchana

- Słyszałem - Powiedział nagle ale go nie zrozumiałem

- O czym? - Spytałem się ze znużeniem 

- Że nie chcesz iść do UE, to prawda? - Przez chwile nie wiedziałem co mu odpowiedzieć

- Tak – I spuściłem głowę

- Dlaczego!? To było twoje największe marzenie! Stać się bohaterem! – Krzyczał gorączkowo zaciskając pięści 

- Ale już nim nie jest - Odparłem teraz podenerwowany 

- Nie pierdol mi tu!! - Krzykną wściekły i złapał za koszule – Masz ogromna moc i nie pozwolę żebyś ja zmarnował z jakiegoś głupiego powodu – Popatrzył na mnie a ja odwróciłem wzrok – Dlaczego właściwie nie chcesz już być bohaterem? - spytał spokojniej 

- Nie zrozumiesz – Zagryzłem wargę, przecież nie mogłem mu powiedzieć całej prawdy - Po prostu nie wiem co ze sobą zrobić - W końcu powiedziałem i w sumie była to po części prawda

- Co? Ty nie wiesz?! Ten Deku który wszystko tak szczegółowo analizuje i zawsze jest na wszystko przygotowany nie wie co ze sobą zrobić – Puścił mnie i zaczął się śmiać – A to dobre! - Był to szczery śmiech co u Kacchana było bardzo rzadkie 

- Ale ja mówię serio! - Krzyknąłem całkowicie poważnie na co ten przestał się śmiać choć wciąż był rozbawiony - Poza tym jaki jest sens w zostawaniu bohaterem skoro wraz z nim pojawia się z 10 przestępców? - Spytałem się go ale ten od razu pewnie odpowiedział

- Po to aby im dopieprzyć ot dlaczego! – Pogroził pięściom uniesioną do góry a na jego palcach zaiskrzyły iskierki. Patrzyłem na niego z lekką zazdrością. On wiedział czego chce a ja wciąż się waham - Coś tak zmarkotniał? - Spytał zdziwiony a ja spojrzałem teraz na niego z lekkim pogodnym uśmiechem

- Zawsze cię podziwiałem Kacchan – Ten na te słowa wyraźnie się zdziwił – Zawsze wszystko łatwiej ci przychodziło a i tak dawałeś z siebie jeszcze więcej, pierwszy otrzymałeś Indywidualność a przede wszystkim zawsze wiedziałeś czego chcesz podczas gdy ja ciągle tego szukam – Spojrzałem na jego oniemiała twarz i się uśmiechnąłem – Oczywiście nigdy też nie dajesz za wygraną – Zaśmiałem się – Zastanowię się jeszcze nad tym – Ruszyłem w stronę szkoły – Może zmienię zdanie a może nie, zobaczymy do zobaczenia Kacchan! - pomachałem mu na pożegnanie a ten stał jak ten słup soli jakby nie wiedział co się właśnie stało



Po Szkole


Jak co dzień po szkole ruszyłem w stronę tamtej góry. Chodziłem do tej jaskini niemal codziennie odkąd skończyłem 10 lat. Wcześniej nie mogłem tego robić ze względu na matkę która była przez te pięć lat które minęły od mojej ucieczki aż nazbyt opiekuńcza. W końcu jednak postanowiła, ku mojej uldze, dać mi o wiele więcej swobody a ja w zamian starałem się nie sprawiać jaj kłopotów. Zawsze wracam przed 6 więc mama się o mnie nie martwi. Po jakimś czasie wyczułem że ktoś mnie śledzi. Oczywiście był to Kacchan. Już od dawna chciał się dowiedzieć dokąd tak sobie chadzam ale zawsze niespodziewanie znikałem mu z oczu. I tym razem tak zrobiłem. Lekko odskoczyłem w bok i jeszcze raz ale tym razem wyżej, a za zasłonę zrobili mi idący obok w drugą stronę ludzie, skoczyłem na pobliskie drzewo. Nikt nie mógł tego zobaczyć, to było zbyt szybkie jak dla zwykłych ludzi. Ten oczywiście wściekły zaczął biec w bliżej nieokreślonym kierunku krzycząc KSO!KSO!KSO! Zaśmiałem się. Był zabawny. Następnie skoczyłem na pobliski budynek i ruszyłem w dalsza drogę.

W końcu dotarłem na miejsce. Ile to już lat? Chyba z tak 10. Trochę tu pozmieniałem i posprzątałem. Nawet udało mi się uruchomić nie które systemy statku. Od tamtego czasu wiele się też nauczyłem. Walka mieczem, medytacja, podnoszenie ciężarów samą siłą woli itp. Niedługo mam zacząć uczyć się jak używać błyskawic mocy a także zaawansowanej sztuki leczniczej. Nie ma co moi mistrzowie byli wymagający ale ich nauka przyswajała mi się dosyć szybko. Chyba nawet za szybko. Od jakiegoś czasu odczuwam strach. Nie przed kimś czy mocą a przed samym sobą. Ciemna strona jest naprawdę kusząca. Kusi mnie coraz mocniej ale nie mam zamiaru się jej poddać. Od jakiegoś czasu pobieram więcej nauk od Mistrza Jedi niż od Sitha w nadziei że pomoże mi to w osiągnięciu równowagi. Na razie czekam na efekty. 

- Witaj mistrzu Midorya - Przywitał się ze mną Inu, Droid protokolarny którego udało mi się po wielu próbach naprawić przy zachowaniu jego pierwotnego wyglądu choć musiałem przemalować go zielono bo stara farba już dawno zeszła

- Cześć Inu! - Odpowiedziałem mu z uśmiechem - Nic się nie działo pod moją nieobecność? - Spytałem dla pewności

- Ależ oczywiście że nie mistrzu Izuku - Mówił w taki sposób że czułem się spięty 

- Prosiłem byś mówił mi po imieniu - Przypomniałem mu lekko zażenowany bo nie lubiłem być nazywany mistrzem lub co gorsza panem

- Hai hai - No i tako to z nim właśnie rozmowa

Podczas gdy on ruszył wykonywać swoje obowiązki ja skierowałem się do miejsca moich ćwiczeń. Jaskinie wokół statku rozświetliłem za pomocą kupionych w sklepie lampek a zasilanie czerpie ze statku bo okazało się że miał własny generator prądu i by działał wystarczyło trochę paliwa. W zasadzie wszędzie teraz są znaki mojej obecności tutaj. Skrzynie walające się pod stalaktytami, części jakiejś maszynerii czy najzwyczajniej ślady po ostrych treningach. Tak, to właśnie mój dom.

Moje główne miejsce ćwiczeń  znajdowało się w niewielkiej grocie gdzie jedynym oświetleniem były cztery ręcznie wykonane pochodnie. Wyjąłem z plecaka dwa Holokrony które zawsze mam przy sobie. Aż do piątego roku życia musiałem być ostrożny i rzadko ich przez to używałem ale teraz już nie mam takich ograniczeń. Usiadłem po turecku i aktywowałem je. Pokazały się postacie Mistrzów.

- Gotowy na naukę? – Spytał Jedi a ja się uśmiechnąłem. Mimo strachu ogromie pragnąłem ich wiedzy

- Jak zawsze!

Trening trwał około trzech godzin. Był wyjątkowo lekki niż wcześniejsze ale i tak wymagał ode mnie ogromnej koncentracji i samokontroli. Jeden błąd i całe ćwiczenie mogło by pójść w cholerę. Ostatkiem sił ale jednak udało mi się wytrzymać.

Po nauce wyłączyłem Holokron Sitha. Spojrzałem na Jedi.

- Mistrzu mam pytanie - Zwróciłem się do niego a ten zaszczycił mnie lekkim uśmiechem

- Jakie? – spojrzał na mnie a ja nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego dźwięku – Co cie trapi? - Spytał ponownie 

- Ostatnio czuje strach, ogromny strach - Wyznałem z lekkim przestrachem 

- Co jest jego powodem lub źródłem? - Przegryzłem wargę na to pytanie

- Ja – Stwierdziłem smutno

- Ty? - Wskazał na mnie ale nie był zdziwiony – A dlaczego?

- Boje się, ciemna strona coraz częściej do mnie przemawia – Zamknąłem oczy – Obawiam się najgorszego, że mogę jej całkowicie ulec, że skrzywdzę najbliższych – Przez chwile panowała cisza która była dla mnie nie do zniesienia 

- Musisz stawić czoło swoim lekką oko w oko – Spojrzałem na niego z determinacją 

- Co w tym celu muszę zrobić? - Byłem w tej chwili na wszystko nawet jakbym miał wyjawić mój sekret całemu temu światu!

- Za dwa dni udaj się na sąsiednią górę, tam znajdziesz jaskinie w której króluje Ciemna Strona - Przejęty słuchałem go w milczeniu i skupieniu – Zobaczysz tam rzeczy ci bliskie, najpewniej będą cierpieć ale jeśli przezwyciężysz te iluzje powinieneś być w stanie opanować swą ciemną stronę a i na jasną pozytywnie to wpłynie – Zastanowiłem się nad jego słowami

- A jeżeli nie podołam, to co wtedy? - Spojrzałem na niego pełen najgorszych obaw

- W tedy Izuku Midoriya na pewno już z tam tond nie wyjdzie a ktoś zupełnie inny – Przełknąłem ślinę, wiedziałem o co mu chodzi

- Nie pozwolę by do tego doszło, przyrzekam



Po Nauce


Było już późno. Szedłem w śród drzew w lesie w stronę domu. Byłem wykończony i głodny. Chciałem się w końcu położyć spań do mojego miękkiego przytulnego łóżeczka. Nagle coś o mnie walnęło aż się przewróciłem. Otarłem obolałą głowę.

- Co do?! - spytałem zły i zdezorientowany po czym otworzyłem oczy i ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu zobaczyłem nastolatka o biało czerwonych włosach ze sporawą blizną na lewym oku. Miał na sobie plecak i był strasznie zdyszany – Ee, wszystko w porządku? – Spojrzał na mnie zdziwiony ale i zirytowany

- Tak – Wstał i podał mi rękę

- Dzięki – Wstałem i otrzepałem się z kurzu – Co tak biegłeś jakbyś przed czymś uciekał? – Ten lekko spuścił głowę

- Nie twoja sprawa – Stwierdził oschle i dopiero teraz zdałem sobie sprawę że nie mogę w pełni odczytać jego uczuć czy myśli. Jakby je blokował. To było... niezwykłe 

- Pomóc ci? - Zaproponowałem bo zaciekawiła mnie jego osoba a po za tym mam wrażenie jakbym już gdzieś go widział 

- Nie trzeba – I w tym momencie odezwał się jego żołądek. Jego twarz zrobiła się czerwona a ja próbowałem nie parsknąć z rozbawienia

- Eee, no to zapraszam cie na obiad u mnie w domu, moja mama świetnie gotuje - Trochę się zmieszał na to zaproszenie ale szybko przywołał poważny wyraz twarzy

- Nie, nie chce się narzucać – Stwierdził i chciał iść ale jego żołądek ponownie się odezwał co troszeczkę go teraz zdenerwowało

- Nie będziesz, no chodź – Złapałem i pociągnąłem go za kaptur by ten poszedł za mną co się udało dzięki czemu mogłem go puścić – Jak masz na imię? – Przez chwile się nie odzywał

- Todoroki - Odpowiedział nie patrząc na mnie

- A ja Izuku choć wszyscy mówią mi Deku - Spojrzał na nie zdziwiony bo pewnie zrozumiał co znaczy to przezwisko

- Deku? - Zawstydziłem się

- Hm, to przezwisko wymyślone przez mojego przyjaciela Bakugo kiedy jeszcze chodziliśmy do przeczkola i tak zostało – Przez dłuższy czas milczeliśmy

- Co robiłeś na tej górze? - Spytał niespodziewanie a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć

- Trenowałem – Jak zwykle, pół prawda, to już u mnie norma

- Uu, swoją Indywidualność jak rozumiem - Celnie stwierdził

- Nie tylko – To rzem wypaplał!

- Nie? - spojrzał na mnie pytająco a ja byłem zmieszany

- Ee, no to ten... ale nikomu nie mów - Poprosiłem z kocimi oczami

- Jasne nikomu nic nie powiem - Obiecał 

- Medytowałem - Był tym zaskoczony

- Hę, a po co? - Spytał wyraźnie zdziwiony

- Medytacja pomaga mi opanować moją moc bo wbrew pozorom jest eee trudna do opanowania ale nikt o tym nie wie i wolałbym aby tak zostało - Wyznałem tyle ile mogłem 

- A na czym polega twoja moc?- Wyglądał na zainteresowanego

- Z pozoru jest dosyć łatwa ale tak naprawdę jest .... trudna - Tak naprawdę nie powiedziałem niczego nowego

- Nie rozumiem - Powiedział od razu na co zachichotałem 

- I lepiej aby tak zostało – Spojrzałem na niego – A ty co tam robiłeś? - Próbowałem zmienić temat ale to pytanie go zaniepokoiło

- Ee, nic tak sobie biegałem i na ciebie wpadłem - Nie trzeba być geniuszem by odgadnąć że to kłamstwo

- Kłamiesz - Powiedziałem bez ogródek 

- Słucham? - Wyszczerzył zdziwiony oczy 

- Potrafię dostrzec kiedy ludzie kłamią i nie potrzebuje do tego oczu ani słuchu - Patrzył na mnie jak na wielką zagadkę

- To twoja umiejętność? - Uśmiechnąłem się

- W pewnym sensie - Westchną zrezygnowany

- Ależ ty tajemniczy - Podsumował mnie co mnie rozbawiło

- Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie – Popatrzył na mnie zrezygnowany

- Yy, no dobra, uciekłem z domu - Przyznał bardzo niechętnie

- Dlaczego? - Milczał i wtedy zdałem sobie sprawę na jakie wody wpływam – Wiem że to nie moja sprawa, jak nie chcesz to nie odpowiadaj - Chwilę szliśmy w ciszy

- Z powodu ojca - Zatrzymałem się i spojrzałem na niego zaskoczony

- Ojca? - Przytaknął 

- Tak , jest aroganckim hujem zapatrzonym tylko w swoją chorą ambicją a ja mam posłużyć do jej spełnienia! - Krzyczał nagle przez co naprawdę się przestraszyłem

- Ale to twój ojciec - Popatrzył na mnie nienawistnym wzrokiem

- Nienawidzę go! Ale co może zrozumieć ktoś który miał normalną rodzinę?! - Wrzasną a ja skamieniałem i posmutniałem

- Ja nigdy nie miałem ojca – Wyznałem na co on się uspokoił i spojrzał ze zdziwieniem w moja stronę – Nie wiem nawet co to znaczy - Teraz pobladł jakby zdał sobie sprawę co powiedział

- Przepraszam nie wiedziałem trochę mnie.. - Mówił bardzo zakłopotany 

- Nic nie szkodzi ale powiem ci jedno – Ogarnąłem się i podszedłem do niego – Ucieczka nic ci nie da. Nie wiem kim jest twój ojciec ale na pewno cię znajdzie i będziesz miał z tego powodu kłopoty – Spojrzałem na niego ze złością – Ale jeżeli wrócisz i stawisz mu czoło i wygrasz przy tym nie będziesz wtedy musiał zostać wykorzystany i będziesz mógł pójść w własną stronę – Patrzył na mnie z ogromnym zaskoczeniem

- Kim ty....? - Nie dałem mu dokończyć i szybko się od niego odsunąłem 

- Prostym gimnazjalistą z ciekawym światopoglądem - Stwierdziłem i ruszyłem dalej przed siebie – No chodź moja mama może zacząć się niecierpliwić – Niepewnie ruszył z mną a po jakimś czasie dotarliśmy do mojego domu. Weszliśmy i zdjąłem buty

- Wróciłem! - Krzyknąłem 

- O, Izuku w końcu jesteś zaczynałam się martwić – Mama wyszła na korytarz wycierając szklankę i spojrzała ze zdziwieniem na Todorokiego ale po chwili się uśmiechnęła – Przyprowadziłeś kolegę - Chyba był zakłopotany bo patrzył się w podłogę

- Hm – przytaknąłem – To jest Todoroki - Przedstawiłem go a ten się ukłonił na powitanie

- Przepraszam za najście - Mama na to tylko machnęła ręką 

- Ależ nie, proszę czuj się jak u siebie w domu, jesteś może głodny? - Jak na zawołanie jego brzuch zaburczał a jego twarz zalała czerwień – Już nakładam – Powiedziała moja rozbawiona mama

Gdy skończyliśmy posiłek podczas którego rozmawialiśmy o błahostkach z pominięciem tematów rodzinnych Todoroki stwierdził że nie chce zajmować nam zbyt dużo czasu i zaczął kierować się w stronę wyjścia choć kilkukrotnie wraz z mamą namawialiśmy go by został ale ten nie dawał się przekonać.

- Na pewno nie chcesz zostać? - Spytałem ostatni raz ale o dziwo ten się nie zirytował

- I tak za długo tu zabawiłem - Stwierdził i otworzył drzwi

- W takim razie uważaj na siebie i pamiętaj że jesteś tu mile widziany – Ten kiwną głową i wyszedł a ja jeszcze za nim krzyknąłem – Pamiętaj nie uciekaj, walcz do końca o swoje – I mu pomachałem a ten mi odmachał i ruszył w swoją stronę

Zainteresował mnie ten Todoroki. Mam przeczucie że Moc ma co do niego jakieś szczególne palny ale teraz muszę się zacząć zastanawiać nad moja próbą. Chociaż nie. Najpierw SPAĆ!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro