Bajka
Opowiem wam bajkę. Nie będzie jednak ona o smokach i walecznych rycerzach. Nie będzie także o śpiących królewnach, magicznych stworzeniach i złych wiedźmach chcących upiec małe dzieci i je zjeść. Ot, taka sobie zwykła bajka o księżniczce i jeżu. Niby zwyczajna, lecz ma w sobie coś takiego, że chciałoby się ją sluchać w kółko i w kółko, aż do znudzenia. Bajka, która tak naprawdę zdarzyła się naprawdę.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami było sobie wspaniałe królestwo, w którym żyła przepiękna księżniczka. Dziewczyna ta zwała się Ofelia. Rządziła ona niezbyt ogromnym państwem, niewielkim, lecz bardzo pokojowym. Mieszkańcy tego państwa żyli w zgodzie i harmoni, wszyscy byli szczęśliwi i kochali księżniczkę z całego serca. Właściwie to nie tylko oni darzyli ją miłością. Była jeszcze jedna osoba o dobrym sercu o ile można było uznać, że posiada takie, dla której Ofelia znaczyła naprawdę coś wiele.
Był on jeżem, lecz nie jakimś tam zwykłym. Nie. Był wampirem, a dokładniej Servampem, jednym z siedmiu stworzeń pijących krew swojego pana i nikogo innego. Przybierał on postać jeża tylko i wyłącznie podczas ważnych uroczystości księżniczki. Nie chciał on bowiem, by ktoś się dowiedział o jego prawdziwej tożsamości, gdyż były to bardzo niemiłe czasy dla niego i jego braci. Ludzie bali się wtedy rzeczy nieznanych, niezrozumiałych, więc logiczne było, że znając prawdę zabiliby go bez litości. Taka istniała rzeczywistość i nie można było z tego zrezygnować.
Pomimo tych czasów jeż i księżniczka żyli radośnie razem, niednakże niezbyt długo. Nadeszły złe chwile dla spokojnego państewka.
Kraju Ofelii groziła wojna, którą wypowiadało o wiele potężniejsze państwo. Co zrobiła nasza księżniczka, by uratować swój kraj?
Młoda dziewczyna postanowiła wyjść za mąż, za zupełnie obcego mężczyznę, księcia z sąsiedniego państwa, choć go nie znała. Dlaczego? Ponieważ kochała pokój bardziej niż siebie. Bardziej niż własnego towarzysza. Bardziej niż poddanych. Dlatego oddała własne szczęście w imię pokoju. Jeż o imieniu Lawless nie chciał się na to zgodzić. Błagał swoją panią, by mogli uciec jak najdalej od wszystkiego. Od wojny, od rzeczywistości. Chciał nawet zdobyć wszystko czego pragnęła, byleby w końcu byli razem. Tylko on i ona.
Niestety Ofelia odmówiła Lawlessowi, a on załamany nie wracał już do tego tematu.
Nadszedł upragniony dla dziewczyny pokój. Oba państwa zawarły sojusz, a mieszkańcy połączonych krajów znowu żyli bezpiecznie i spokojnie. Niestety spokój nie trwał znowu długo. W końcu nagle wybuchła okrutna i przerażająca wojna. Nikt się tego zupełnie nie spodziewał, więc wszyscy dowódcy zebrani razem obwinili o to księżniczkę, mimo, że to nie była jej wina. I w ten oto sposób Ofelia została skazana na śmierć, a jej egzekucja miała zostać wykonana z samego rana. Dowiedział się o tym Lawless i pobiegł ostrzec swoją ukochaną przed niebezpieczeństwem. Ona jednak o tym wiedziała i była gotowa oddać życie dla pokoju. Jeż nie wytrzymał i znowu zaczął prosić ją o ucieczkę. Tak jak dawniej. To był już koniec. I dla niej i dla niego. Oboje wiedzieli, że to nie miało sensu, ale Lawless nie chciał jej stracić. Nie mógł na to pozwolić. Nic nie pomogło. Ani łzy, a ni rozpacz nie pomogły wampirowi przekonać dziewczyny do zmiany decyzji.
W głowie nadal zostały mu jej słowa, które utknęły mu wręcz w pamięci tamtej nocy.
- Dziękuje, Lawless. Mój Romeo.
Za co dziękowała? Za to, że był zawsze przy niej i jej nigdy nie opuścił? Za miłość, jaką ją obdarzył? Za radość, jaką jej podarował każdego dnia? A może za to, że go poznała? W końcu to ona go ocaliła z rąk ludzi. Gdyby nie ona, wisiałby i cierpiał, torturowany przez innych. Tylko Ofelia nie bała się go dotknąć. A on nieświadomie skrzywdził ją, bo myślał, że chce mu zrobić krzywdę. Niepotrzebnie sobie to wmawiał. Nigdy nie żałował zawartego kontraktu, to dzięki niej stał się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
A teraz ona miała raz na zawsze zniknąć z tego świata i zostawić go samego.
W końcu nad ranem księżniczkę zamordowano, lecz o dziwo jej śmierć przyniosła upragniony pokój. By upamiętnić ofiarę Ofelii postawiono jej pomnik, zwany pomnikiem pokoju. Pod nim każdego dnia dobrze znana mieszkańcom osoba w formie jeża pilnowała rzeźby, by nic jej się złego nie państwo. Robiła to przez conajmniej kilkadziesiąt lat, a mieszkańcy szybko się z nim oswoili. Do czasu kiedy musiał na chwilę opuścić kraj i swoją ukochaną. W tym czasie na oba kraje napadło jeszcze większe od nich państwo. Zniszczyło dosłownie wszystko, nikt nie został przy życiu. Pomnikowi zaś zniszczono głowę, pewnie chcąc ukazać w jaki okrutny sposób zabito dziewczyne. Miasta uległy zniszczeniu i po cudownych pałacach i domach zostały same gruzy. Gdyby ktoś, kto po raz pierwszy pojechałby tam i zobaczyłby co zostało po tych państwach, nie zdawałby sobie sprawy z tego, że miasta tętniły wręcz życiem. A teraz? Teraz zostało po tym wszystkim jedynie wspomnienia.
Gdy jeż wrócił do domu, nie spodziewał się widoku jaki zastał. Pomnik doszczętnie zniszczono, jedynie mały kawałek wciąż był cały i zdrowy. Smutny, przytulał go do swojej piersi, nie wiedząc co ma robić. W końcu oszalał. Oszalał i przestał być tym, kim był naprawdę.
Jaki jest tego morał? Kto wie. Każda bajka powinna mieć jakiś morał, ale czy w tej też taki znajdziecie? Ja tego nie wiem, może wy mi powiecie? Myślenie zostawiam wam moi drodzy. Ja już nie chcę myśleć o tym, wolę zostawić przeszłość za sobą. Czas, by iść naprzód. Czas, by ruszyć ku przyszłości.
~ Lawless
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro