~Chapter Three~
*POV JeongGuk*
Siedziałem na łóżku, patrząc w ekran laptopa i szukając informacji o YoonGim. Tego nie można było nazwać miłością, a obsesją. Tak, mam obsesję na jego punkcie i wiem to doskonale, ale życie bez tego jest nudne. Wszedłem na stronkę, gdzie najczęściej wchodzę, by dowiedzieć się jak najwięcej o mężczyźnie moich marzeń. Rozszerzyłem oczy, gdy zobaczyłem zdjęcie YoonGiego, jak wpuszcza jednego członka drużyny do swojego auta. Zbliżyłem się bardziej do ekranu, mrużąc oczy. HoSeok jedną nogę miał grubszą. O co tu chodzi? Zjechałem niżej stronki, czytając informacje.
- Trener koszykówki Min YoonGi... Bla, bla, bla... Problemy ze zdrowiem?! - krzyknąłem, zapominając, że jest trzecia w nocy.
Po chwili słyszałem kroki i marudzący głos mojej siostry. Weszła bez pukania.
- Możesz się nie drzeć? Wiesz chociaż która jest godzina? - mruknęła, patrząc na mnie z mordem.
- SeolJae... Wiem, ale zapomniałem o tym... Mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż spanie, więc z góry nie oceniaj. - mruknąłem.
Dziewczyna tylko westchnęła i poszła do siebie.
Przewróciłem oczami, zamykając laptopa i odkładając go na komodę obok łóżka. Położyłem się, przymykając oczy. Nie byłem zmęczony i nie miałem ochoty spać. Dręczyła mnie ta informacja, związana z HoSeokiem. Nigdy wcześniej nie skarżył się nawet na zawroty głowy, które też mogły zaszkodzić. Nie śledziłem tylko YoonGiego, ale często czytałem o drużynie i co się z nimi dzieje, bądź jak tam u chłopaków. Zasnąłem, myśląc o tej informacji.
~~~*~~~
Stałem półprzytomny w kuchni, robiąc śniadanie i dwie kawy.
- Co na śniadanie...? - zapytała SeolJae, wchodząc do pomieszczenia.
- Płatki. - mruknąłem sennie, mierzwiąc swoje włosy.
Sięgnąłem łyżeczki, po czym zalałem ciepłym mlekiem nasze śniadanie. Postawiłem na stole wcześniej przygotowane kawy, następnie podając płatki.
- Dzięki... - mruknęła cicho, ziewając.
Po paru minutach stałem przy zlewie, myjąc miski i kubki.
- Kookie... - dziewczyna wyszeptała słodko, obejmując mnie od tyłu i wtulając się w moje plecy.
Oho, szykują się kłopoty. Zawsze, kiedy Jae zaczynała się przymilać, nazywając mnie zdrobniale, to oznaczało, że albo coś chciała, albo zrobiła.
- Co tym razem? - spojrzałem na nią zza ramienia.
Dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
- Bo wiesz... Dzisiaj są urodziny mojej koleżanki, a ona... Na zaproszeniu napisała, że...
- Czy ja dobrze rozumiem? Jakaś impreza i potrzebny ktoś pełnoletni? - przerwałem jej.
- Mamy przyjść z chłopakami, a nie wiedzą, że jesteś moim bratem i możemy...
- Czekaj, stop. - zmarszczyłem brwi.
- Kookie, proszę... - wyszeptała cicho.
- Dobra. Kiedy to, ile trwa, gdzie? - westchnąłem.
- Yay! - przytuliła mnie mocno. - Jutro od dwudziestej, zapewne do północy i u niej w domu... - wyszeptała.
- Dobra. - przewróciłem oczami.
~~~*~~~
- Ona chce, żebym poszedł z nią na urodziny koleżanki...
- Po co masz tam iść? - chłopak zachichotał, patrząc na mnie.
- Bo w zaproszeniu było, że ma przyjść z chłopakiem, a ta dziewczyna nie wiem, iż jestem bratem SeolJae... - mruknąłem.
- I Ty się zgodziłeś? - zaczął się śmiać.
- Postawiłem swój warunek. - przewróciłem oczami, uśmiechając się.
-Jaki? - uśmiechnął się.
- Nie będzie odstawiać takich numerów, jak wczoraj. - uśmiechnąłem się.
- A jak znowu coś zrobi? - zaśmiał się.
- Ląduje u rodziców. Nie będę z nią mieszkać. - zaśmiałem się.
- I bardzo dobrze, może się czegoś nauczy.
- A czego może się nauczyć?
- Tego, że starszego brata się słucha. - zaśmialiśmy się oboje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro