3
Zdenerwowana udałam się do kuchni, gdzie zrobiłam sobie jajecznice. Słyszałam jak chłopcy idą na górę. Jednak nie wszyscy, bo po chwili do kuchni wszedł Henry? Herakles? Hubert? Harry? Tak, Harry. Wiec do kuchni wszedł Harry. Cofnęłam się trochę, tak że stał ode mnie w odległości okołu dwóch metrów. On szybko pokonał tą odległość i stał dwadzieścia centymetrów ode mnie.
Nie przeproszę go.
Nie przeproszę go.
Nie przeproszę go.
- Harry, ja cie przepraszam- powiedziałam zrezygnowana i lekko przestraszona
Ugh
- Spoko, mała. Jest okey. Mam tylko jedno pytanie. Louis mówił że jesteś bezbronną grzeczną dziewczynką.-prychnął mówiąc ostatnie trzy słowa- Co się stało?
- Ludzie potrafią się zmieniać- odpowiedziałam i odwróciłam się do patelni
Zjadłam śniadanie i poszłam na górę. Weszłam do pokoju mojego brata i wzięłam ubrania, ręcznik i kosmetyczkę z walizki. Jak wychodziłam natknęłam się na Liama.
- Liam, gdzie łazienka?
- Najbliższa? Korytarzem prosto, potem skręć w lewo i te niebieskie drzwi.
Udałam się w podanym kierunku i po chwili stałam przed niebieskimi drzwiami. Zapukałam trzy razy. Tak na wszelki wypadek. Nikt mi nie odpowiedział, dlatego weszłam i zamknęłam się na klucz.
Łazienka była ogromna. I wszystko było białe.
Po prawej stronie od wejścia był prysznic, który miał na oko ponad sześć metrów kwadratowych. Za prysznicem był sedes. Na przeciwko drzwi była umywalka, a nad nią stało lustro. Koło umywalki stało okno zasłonięte szarą roletą.
Po lewej stronie znajdował się kosz na pranie, pralka i suszarka. Skoro mają taki duży dom, nie mogą zrobić osobnego pokoju na to?
Szybko się rozebrałam, a brudne rzeczy wrzuciłam do kosza na pranie. Wzięłam z kosmetyczki potrzebne płyny i weszłam do kabiny. Puściłam letnią wodę i zmoczyłam moje włosy i ciało.
Umyłam się żelem o zapachu wiśni, a włosy natarłam szamponem o zapachu aloesu. Spłukałam ciało (i włosy) wodą i wyszłam z prysznica**. Wytarłam się i ubrałam się w wcześniej przygotowane rzeczy, czyli bordowa bluzka bez ramiączek, która odkrywa mi cały brzuch, czarne szorty z wysokim stanem, i białe buty na platformie z czarnym znaczkiem firmy Nike.
Zrobiłam jeszcze lekki makijaż składający się z korektora, tuszu do rzęs i fioletowej szminki.
Włosy przeczesałam szczotką i zrobiłam koka "na szybko".
Psiknęłam się perfumami o zapachu arbuza i wyszłam z łazienki.
Zostawiłam w walizce ręcznik, czyste ubranie i kosmetyczkę. Wzięłam jeszcze z pokoju telefon i portfel i zeszłam na dół. Udałam się do salonu, gdzie siedzieli chłopcy.
- Dzień dobry
Louis
- Dzień dobry.- Usłyszeliśmy tak dobrze znany mi głos. Odwróciłem głowę w stronę źródła dźwięku. Przed nami stała dziewczyna w fioletowej bluzce***, czarnych szortach i butach na podwyższeniu.
- A ty nie wolałaś swetrów?
Zignorowała to pytanie.
- Wychodzę. Wrócę około dziesiątej, okey?
- O nie, nie, nie, wracasz o dziewietnastej.- podniosłem się z kanapy i stanęłam tak, ze nasze łatki piersiowe się stykały, a na patrzyłem na nią z góry. Była z piętnaście centymetrów niższa.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić.- Obróciła się na pięcie i chciała pójść, ale ja złapałem ją za nadgarstek i przyciągnołem do siebie
- Głosujemy- powiedziałem
- Co?
- Chłopcy zdecydują.
- Ale...
- Żadnych "ale"- przerwał mi i obrócił się w stronę reszty.
Angela
Nie spodobał mi się ten pomysł. Przecież wiadomo że przyjaciele postawią się na miejscu Louisa.
- Dobra. Kto uważa że Angela może iść i wrócić o dziesiątej, niech wstanie.
Harry wstał. Po chwili Liam równierz stał. Niall tez powoli się podniósł. Został tylko jeden chłopak. Zayn? Tak, chyba tak.
- Jak widzisz braciszku- odwróciłam się do niego- przegłosowane.
Wyrwałam się z jego uścisku i wyszłam.
**dobrze napisałam? Prysznica czy prysznicu?
*** Luis, Ty mały daltonisto! (Błąd umyślny)
OoO
Hejo! Za najlepszy kom, dedyk w następnym rozdziale! A będzie on jak będą 2 gwiazdki, albo 1 kom!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro