Rozdział IV
Zawaliłem na całej linii. W sumie nie ja, a ten debil, który musiał wszystko wypaplać. Kto normalny podbija do dziewczyny i mówi takie rzeczy? Pokłóciliśmy się, ponieważ dobrze wiedziałem, że nie zrobił tego przez przypadek. Tylko po co? Zresztą to nie jest już istotne. Ellie ma mnie za ostatniego dupka. W sumie to była prawda, miałem ją przelecieć w ramach zakładu. Jednak, kto wie, czy bym to zrobił, a jeśli tak, to przynajmniej nie dowiedziałaby się, że taki był plan. Próbowałem do niej pisać, dzwonić, ale za każdym razem odrzucała moje połączenia. Na korytarzu szkolnym mijała mnie szerokiemu łukiem, a jak tylko chciałem do niej podejść, to drogę tarasowały mi jej psiapsiółki. Od jednej o mały włos nie dostałem z liścia, ale dzięki swojemu refleksowi, zdążyłem złapać ją za nadgarstek zanim jej dłoń plasnęła moją twarz. Po kilku dniach nieudanych prób zrozumiałem, że to już się nie uda. Na początku było mi z tym trochę źle. Jednak szybko przypomniałem sobie kim jestem i stwierdziłem, że nie ma co płakać po pierwszoklasistce. Takich jak ona mogę mieć na pęczki. Założę się nawet, że za chwilę zaraz kolejna zakręci się wokół mnie.
Tego dnia Iwo zorganizował u siebie imprezę, która miała zakończyć się ogniskiem nad jeziorem. Zaprosił całą szkołę. Byliśmy popularną paczką więc każdy marzył, żeby się znaleźć na tej imprezie, a zwłaszcza pierwszaki. Takie domówki, to istne szaleństwo. To co się na nich dzieje, nigdy nie wychodzi poza mury domu. Jednak istnieje szansa, że ktoś zacznie gadać i wsypywać, a przecież ćpanie i upijanie nieletnich jest nielegalne. Gdyby takie wieści doszły do dyrektora, to nie tylko wylecielibyśmy ze szkoły, a dodatkowo mielibyśmy poważne kłopoty. Moja przeszłość nie jest zbyt wzorowa, dlatego nie uśmiecha mi się trafić za kraty. W każdym razie, dzieciaki wiedziały, że mają siedzieć cicho i nie mówić nikomu o tym, co się dzieje na takich imprezach. Boją się nas i tego, że przez całą szkołę nie będą mieć życia.
Założyłem czarne rurki, czarną koszulę i czerwone trampki. Włosy starannie ułożyłem i przejrzałem się w lustrze. Wyglądałem, jak zwykle zajebiście, dlatego byłem pewien, że uda mi się wyrwać kolejną laskę i wznowić zakład. Na szczęście matka miała nocną zmianę więc nie było jej w domu, siostra nocowała u kumpeli. Mogłem wyjść z domu bez pytań i podejrzeń. Niedługo potem znalazłem się na ganku u Iwa, który mieszkał zaledwie trzy domy dalej. Towarzystwo powoli się zbierało, jednak na razie zawitali honorowi goście, czyli najlepsze chłopaki i partie w szkole. Przywitałem się z kumplami i udałem się do kuchni po jakiś mocny podkład. Nie było na co czekać, w końcu jak się bawić, to się bawić.
- Odezwała się? - zapytał Mark, który słysząc moje kroki, zamknął lodówkę, po której właśnie buszował. Spojrzałem na niego niewzruszony, jakbym zapomniał już o całej sytuacji.
- Nie i raczej się już nie odezwie. Ale doszedłem do wniosku, że czas olać temat i znaleźć dzisiaj inną laskę wartą uwagi. - wyciągnąłem ze skrzynki z alkoholem, butelkę piwa i otwarłem ją, biorąc duży łyk.
- Myślałem, że Ci na niej zależy. Wyglądałeś na trochę zdruzgotanego całą sytuacją - Mark oparł się o ladę i spojrzał na mnie, unosząc jedną brew.
- Żartujesz? Nawet się dobrze nie znaliśmy. Zależało mi tylko na zakładzie, ale niestety ktoś go spierdolił, także to się już nie uda. - wzruszyłem ramionami. Naprawdę miałem już to gdzieś. Było minęło, nie ma co drążyć. Wyszło trochę chujowo, ale w sumie kto by się przejmował. Do kuchni wszedł Iwo, który podszedł do mnie i poklepał po plecach.
- Dobrze Cię widzieć stary. Myślałem, że po tej ostatniej akcji nie przyjdziesz, a tu proszę... - zaśmiał się, sięgając po piwo.
- Dajcie spokój, o co wam chodzi? Miałem zaliczyć laskę, tak? Ale ten debil wszystko wyśpiewał i sprawa się rypła. Tyle. Skończmy już z tym bo nie ma do czego wracać. Jest impreza więc może zacznijmy się bawić bo robi się gorzej niż na stypie. - spojrzałem na nich, upiłem piwa po czym ruszyłem w stronę salonu. Pojawiało się coraz więcej osób. Niektórzy głośno rozmawiali, inni słuchali muzyki. Wiedziałem, że za chwilę zrobi się tłoczno. Usiadłem na kanapie i zacząłem obserwować wszystkich, szukając swojej nowej ofiary. Rozłożyłem ramiona na oparciach kanapy, kiedy nagle zobaczyłem ją w drzwiach - Ellie. Lekko zdębiałem. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że jakkolwiek się tym przejąłem, że coś poczułem. Przecież miałem ją gdzieś i olałem te sprawę. Jednak na jej widok zareagowałem w ten sposób. Weszła do środka w towarzystwie dwóch dziewczyn. Przywitała się z Iwem, który otwarł im drzwi i zaprosił do środka. Widziałem, że teraz chłopaki nie dadzą mi spokoju.
Ellie z koleżankami weszła do salonu, nie zauważyła mnie. Podeszły do stolika z napojami i przekąskami. Nalały sobie napojów do kubków po czym ruszyły w moją stronę, nadal mnie nie widząc. Przez chwilę chciałem dać nogi, ale zaraz otrzeźwiałem, powtarzając sobie, że przecież mam to gdzieś. Ellie i jej kumpele zniknęły mi z pola widzenia, a ja odetchnąłem z ulgą. Oparłem się wygodnie, delektując się kolejnym łykiem piwa.
- Chyba mamy do pogadania - usłyszałem damski głos zza moich pleców. Odwróciłem się. Rudowłosa świdrowała mnie wzrokiem, a po jej minie domyśliłem się, że nie jest szczęśliwa na mój widok.
- To jednak chcesz ze mną rozmawiać? Coś się zmieniło od kilku dni? - zapytałem, niewzruszony, po czym wróciłem do poprzedniej pozycji. Usiadła obok mnie więc wiedziałem, że nie da za wygraną.
- Chętnie dowiem się więcej o tym zakładzie - uśmiechnęła się złośliwie, a ja zacząłem się zastanawiać, czy serio interesują ją szczegóły, czy może chce dowiedzieć się dlaczego akurat ona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro