Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I


  Pierwszy dzień szkoły, pierwszy dzień klasy maturalnej. Od rana matka zaprząta mi głowę „Shawn to już nie są przelewki, kończysz szkołę, musisz w końcu zacząć się zachowywać". Zachowuję się, co prawda może nie tak, jakby chciała tego matka. Zna mnie najlepiej, wie, że ten koleś (właśnie wskazuję na siebie) się nie zmienia. Jedyne co mi pozostało, to tylko udawać przykładnego, dobrego syna. Aaliyah miała więcej swobody niż ja, głównie dlatego, że była młodsza i w dodatku była klasowym kujonem. W każdym razie ja postanowiłem pozostać sobą i stwarzać pozory. Ubrany w czarne rurki i T-shirt z conversami na stopach, złapałem za niewielki plecach, w który niewiele nosiłem, a przynajmniej nie były to książki. Wyszedłem z domu, nieśpiesznym krokiem z nadzieją, że już pierwszego dnia spóźnię się na pierwszą lekcję. Jak mówiłem, tak było. Wszedłem do klasy 10 minut po dzwonku. Pani Hoffman i tym razem nie podarowała sobie oschłego spojrzenia oraz uwagi na temat mojego spóźnienia. Wiadomo, że jakoś nieszczególnie mnie to obeszło. Zająłem miejsce obok Marka, rzucają pod ławką plecak. Jak dla mnie było to tylko marnowanie czasu i nic więcej. Potrafiłem przesiedzieć całą lekcję i znaleźć wiele interesujących rzeczy do zrobienia, niż słuchać tego, co dzieje się na lekcji. W tym momencie zacząłem rozmyślać o pierwszoklasistce, której wczoraj się przyglądałem. Pomyślałem, że skoczę do sekretariatu i za ładny uśmiech, Pani sekretarka zdradzi mi jakieś szczegóły. Nie od dziś wiadomo, że bez względu na wiek, żadna Panna nie była w stanie mi się oprzeć. Umiałem to zawsze dobrze wykorzystać i zawsze na tym wiele zyskałem. Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek, wstałem od ławki. Przy wyjściu zatrzymała mnie Pani Hoffman, żeby zagrozić mi, że jeśli kolejny raz się to powtórzy, to będzie zmuszona porozmawiać z moimi rodzicami.
- Wie Pani, jest taki problem. Otóż jestem już pełnoletni i to, czy chodzę do szkoły, czy nie, to tylko i wyłącznie moja sprawa. A teraz Panią przeproszę, ale spieszę się na kolejną lekcję. – Posłałem jej sztuczny, lecz cwaniacki uśmiech. Nauczycielka rozchyliła tylko usta, a jej oczy lekko wyszły z orbit. Tak wiem, zawsze umiem zgiąć nauczyciela i jakby było mało, robię to w tak kulturalny sposób, że nie znajdują na to lepszej riposty. Jeden dla Shawna, zero dla nauczycieli. Uśmiechnąłem się szerzej, opuszczając klasę. Od razu skierowałem się w stronę sekretariatu. Zapukałem dwa razy, po czym wszedłem z szarmanckim uśmieszkiem na twarzy.
- Witam piękną Panią, jak mija dzień? Czyż nie jest pięknie? – Rozsiadłem się na krześle przed nią. Podniosła wzrok znad dokumentów, by na mnie spojrzeć, lecz było widać, że nie podziela mojego entuzjazmu.
- W czymś mogę pomóc? – uniosła lekko brwi, prostując się i tym samym nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Tak, jest taka mała sprawa – nachyliłem się w jej stronę, opierając się łokciami o blat biurka.
- Słucham – wzruszyła ramionami, była dość obojętna. Wiedziałem, że to trudny orzech do zgryzienia.
- Do pierwsze klasy chodzi taka dziewczyna, niska blondynka. Chciałem dowiedzieć się, jak się nazywa i która dokładnie to klasa. Oczywiście jakby zdradziła mi Pani jej plan zajęć, to też byłoby super. – Spojrzałem na nią z szerokim, nieco przy głupawym uśmiechem.
- Niestety, ale nie udzielamy takich informacji osobą obcym. – Odpowiedziała, nie patrząc już na mnie, lecz przeglądając jakieś dokumenty.
- A tam zaraz obcym. Jestem uczniem tej szkoły, a nie pedofilem czy gwałcicielem – machnąłem ręką, po tych słowach, kobieta spojrzała na mnie z lekkim zażenowaniem. Nie dawała za wygraną.
- Jak już mówiłam, nie mogę udzielić żadnej informacji – ponownie odpowiedziała swoim obojętnym tonem, wracając do pracy.
- Proszę mnie posłuchać. Ta dziewczyna, bardzo mi się podoba, naprawdę. Chciałbym się z nią umówić, ale jak, skoro nie wiem, jak się nazywa. – Nachyliłem się bardziej w jej kierunku, zniżając głos do półszeptu. – Chyba Pani rozumie? – spojrzałem na nią z nadzieją.
- Słuchaj chłopcze. To naprawdę uroczę, ale ja nie mogę powiedzieć Ci jak, ona się nazywa. Mogłabym mieć poważne konsekwencje z tego powodu. – Westchnęła dość głośno, patrząc w moje oczy.
- Nikt się nie dowie, obiecuję – Ułożyłem dłoń na wysokości serca, wpatrując się w nią litościwie.
- Nie mogę nic dla Ciebie zrobić w tej sprawie, a teraz wybacz, ale mam sporo pracy. A Ty sądzę, powinieneś być na lekcji. Także zmykaj. – Spojrzała na mnie i wykonała wymowny gest dłonią. Zrozumiałem, że przekonywanie sekretarki do tego, aby podała mi adres, jest bez sensu. Wstałem, uśmiechnąłem się lekko i opuściłem sekretariat. Walnąłem pięścią w ścianę obok i przeczesałem dłonią włosy.
- Cholera – warknąłem i oparłem się o ścianę.
- Wow stary, co z Tobą? – usłyszałem głos Jay'a, który stanął naprzeciwko mnie.
- Chciałem od sekretarki wyciągnąć, jak nazywa się ta mała, ale nie chciała mi powiedzieć – westchnąłem głośno, wywracając oczami.
- A nie prościej podejść do niej i zapytać? – spojrzał na mnie, unosząc brwi.
- Jakby to było takie proste, to bym to zrobił, ale nie o to chodzi – pokręciłem lekko głową.
- Ja nie wiem ,co Ty kombinujesz, ale brzmi ciekawie – powiedział z szerokim uśmiechem, wiedząc, że będzie pewnie z tego niezła jazda.
- Bo takie właśnie jest – odpowiedziałem, odpychając się od ściany, stając na równe nogi.
- Idziesz na stołówkę? – Zapytał. Pokiwałem głową, po czym ruszyliśmy w tamtą stronę. Jak zwykle była masa dzieciaków, a każdy stolik zajmowała różnorodna grupa szkolna. Jak w każdej szkole, były podziały zaczynające się od kujonów i luzerów, a kończąca na szkolnych chuliganach, czyli na mojej. Pierwszy stolik zajmowały zawsze typowe blachary, laleczki, tapeciary. Inaczej nie można ich nazwać. Akurat na nie lecieli tylko chłopaki z drużyny. Co prawda, kończyło się tylko na ruchaniu, ale ważne, że był fejm. Przy drugi stoliku siedzieli mózgowcy, codziennie zamawiali to samo, bez wyjątku i za każdym razem obładowani książkami. Trzeci stoli był dla sportowców, gwiazdy futbolu, typowe mięśniaki. Czwarty stolik zajmowaliśmy my, czyli łobuzy, postrach całej szkoły. Reszta stolików była zajęta przez neutralne osoby, które nieszczególnie chciały przypisywać się do jakichś grup, wolały trzymać się z dala od tego całego szajsu. Kiedy zajęliśmy nasz stolik, dostrzegłem pierwszoklasistkę. Stała z tacką, czekając na swoją kolej. Wiedziałem, że to szansa, żeby zagadać. Nie zastanawiając się dłużej, ruszyłem w jej stronę, złapałem za jakąś tackę i stanąłem za nią.
- Nowa? – zapytałem, udają, że przyglądam się jedzeniu za szybą.
- Tak – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Miło poznać, Shawn – wyciągnąłem dłoń w jej kierunku.
- Ellie – wysunęła swoją zgrabną dłoń i uścisnęła moją.
- To, w jakiej klasie jesteś? – zapytałem, kiedy kolejka zaczęła przesuwać się do przodu.
- Matematycznej, 1 B – Zerknęła na mnie, po czym spojrzała na przód kolejki.
- Czyli jesteś mózgowcem? – pokiwałem głową.
- Tak bym siebie nie nazwała. Raczej umysłem ścisłym. – Lekko się zaśmiała.
- To tak to nazywacie – powiedziałem rozbawiony.
W tym momencie Ellie znalazła się już na samym przodzie. Kobieta z brodą i siatką na włosach nakładała jej posiłek. Ten widok sprawił, że jednak podziękowałem za lunch. Odłożyłem tackę i spojrzałem na dziewczynę.
- No to co? Widzimy się później? – wsunąłem ręce do kieszeni.
- Jasne – pokiwała głową, zabierając pełną tackę, po czym skierowała się w stronę swojego stolika.
Wróciłem do Jaya, siadając obok niego.
- Widziałem, że gadałeś z tą nową. I jak? – szturchnął mnie, oczekując odpowiedzi.
- Ellie z 1B – odpowiedziałem krótko, patrząc w tym czasie w stronę jej stolika.
Wydawała się miła i cicha, ale chciałem wiedzieć, co tak naprawdę w niej drzemie. Byłem pewny, że to tylko zasłona, za którą chowa się, jej prawdziwe obliczę. Będę tym, który pierwszy ją odsłoni.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro