Prolog
1 września ten dzień zdecydowanie oznaczał koniec wakacji i koniec wolności. Niechętnie zebrałem się z łóżka i wyciągnąłem z szafy czarne rurki z przetarciami na kolanach oraz białą koszulę. Ubieranie zeszło mi dłużej niż zwykle. Nie żebym jakoś szczególnie przejmował się tym, żeby dobrze wypaść na początku roku szkolnego. Jednak sama myśl o tym, że rozpoczynam klasę maturalną, przyprawiała mnie o dreszcze. Nie bałem się samej matury ani myśli, że przestaje być dzieciakiem, a staje się mężczyzną. Bardziej przerażał mnie fakt, że dorośli zaczną wymagać ode mnie więcej niż dotychczas, będą wszystko argumentować słowami "Jesteś już dorosły". Teraz już żadne potknięcie, nie usprawiedliwie mówiąc "jestem tylko dzieckiem". Odpowiadało mi bezstresowe życie, w którym nie było miejsca na obowiązki poza jakimiś drobnostkami. Moi rodzice wiedzieli, że nie należę do tych grzecznych dzieci, dlatego też bali się o moja przyszłość. W głębi ducha zawsze wierzyli, że kiedy dorosnę to zmądrzeje. Postanowiłem pozostawić ich w tych marzeniach. Po dobrych kilkunastu minutach byłem już ubrany. Na nogi wsunąłem czerwone conversy i założyłem czarne raybany. Wyszedłem z domu, nieśpiesznym krokiem. Udało mi się dotrzeć minutę przed rozpoczęciem apelu. Przywitałem się z kumplami i stanęliśmy gdzieś z samego tyłu, podparci o ścianę. Jakoś nie bardzo miałem zamiar słuchać poraz kolejny to samo, jak co roku. Rozejrzałem się po auli, dostrzegając nowe twarze. No tak, pierwszaki, znowu będzie kogo gnębić, a że jesteśmy w najstarszej klasie zaszczyt ten przypada nam. To chyba jedyna z zalet chodzenia do tej szkoły. Mój wzrok automatycznie zatrzymał się na niewysokiej brunetce o mocno błękitnych oczach. Musiała zauważyć, że zacząłem jej się przyglądać bo nagle spuściła głowę. W sumie jej się nie dziwię, nowa szkoła, nowi znajomi i jakiś super koleś, który już od rana świdruje ją spojrzeniem. Jeśli chodzi o dziewczyny to nigdy nie zatrzymywałem się zbyt długo przy jednej. Monotonnia nie jest dla mnie, ja lubię zmiany, nowe wyzwania i doświadczenia. Bycie statycznym nie wchodziło w ogóle w grę. Nie obchodził mnie nigdy charakter, ważniejsze było, żeby laska była na tyle ładna, żeby można się było z nią pokazać. Wiem, trochę powierzchowne, ale nie spodziewajcie się po mnie zbyt wiele. Pierwszoklasistka, którą speszyło moje spojrzenie, zdecydowanie należała do tych, z którymi można się pokazać. Jak dla mnie to wystarczyło, żebym mógł się obok niej zakręcić. Tydzień temu odprawiłem z kwitkiem Jessie więc sądzę, że to odpowiednia pora na coś nowego. Przez to wszystko nie zauważyłem, kiedy skończył się apel. Zobaczyłem jak dziewczyna opuszcza sale wraz ze swoją klasą. Wiedziałem, że muszę się teraz dowiedzieć, z której jest klasy i kim jest. Znając moje możliwości, wiedziałem, że nie zajmie mi to zbyt wiele czasu. Wyszliśmy zaraz za nimi, starałem się nie spuszczać z oczu moją nową, przyszła zdobycz. Moi koledzy musieli zauważyć, że cały czas się na kogoś gapie bo w końcu zaczęli wypytywać.
- Znam to spojrzenie - zaśmiał się jeden z nich. Mimo to nie zwracałem na niego uwagi.
- Już wkrótce kolejna wpadnie w jego sidła - Mark pochwycił temat.
- Założę się, że nie uda mu się w tydzień jej wyrwać - za nami stanął Jay.
- A ja Ci gwarantuje, że za tydzień ją przelecę i będzie mi jadła z ręki. - Wreszcie odpuściłem, kiedy panna znikła za drzwiami jednej z sal.
- To w takim razie zakład stoi mendo - Jay oparł się na moim ramieniu, podążając za moim spojrzeniem.
Byłem pewny, że wygraną mam już w kieszeni. Do tej pory żadna mi się jeszcze nie oparła i wiedziałem, że z brunetka o błękitnych oczach będzie tak samo. Za tydzień będzie już moja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro