Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

– Jesteś pewna, że nie chcesz iść? – zapytał mnie po raz kolejny Matteo. Z westchnieniem przymknęłam oczy, poprawiając telefon, który leżał tuż obok mojego ucha. Chłopak od dwudziestu minut usiłował namówić mnie, żebym udała się z nim na największą domówkę w okolicy, organizowaną przez jego kolegę. – Może być fajnie. Napijemy się, albo potańczymy – wymieniał po kolei. – Albo zrobimy te dwie rzeczy... – mówił dalej, ale ja już od dawna go nie słuchałam. Ostatnie na co miałam ochotę to imprezowanie w sobotę, po całym tygodniu, który wyczerpał ze mnie wszystkie baterie społeczne.

– Nie mam ochoty – powtórzyłam to samo, co kilka minut temu. Właściwie to cały czas mu to powtarzałam, ale on uparcie nie chciał słuchać. – Ale możesz iść sam, naprawdę.

– Nessa...

– Naprawdę, możesz iść sam. – Próbowałam go zapewnić. Po drugiej stronie usłyszałam westchnienie. Dobrze wiedziałam, jakie słowa usłyszę jako następne.

– Jak myślisz, co ludzie pomyślą, gdy pojawię się na takiej imprezie sam?

Właśnie taki był siedemnastoletni Matteo Holden, a tym samym mój chłopak. Bał się tego, co pomyślą kumple, jeśli pojawi się sam na domówce. Nie liczyło się dla niego to, że nie miałam ochoty na picie i tańczenie, a to, że jego reputacja może ucierpieć. Żałosne. Totalnie żałosne. Nie byłam głupia. Dobrze wiedziałam, że to nie był zdrowy związek. Problem tylko taki, że młody Holden był jedyną osobą, która się mną zainteresowała. Wystarczyło kilka rozmów, randek i sama nie wiem, w którym dokładnie momencie staliśmy się parą.

To nie była miłość. Bardziej przyzwyczajenie do drugiej osoby.

– Przepraszam no, ale czy naprawdę tak trudno jest ci zrozumieć, że...

– Daruj sobie – prychnął, tym samym mi przerywając, a następnie się rozłączył.

Tępy idiota. Tak po prostu się rozłączył, nie dając mi nawet dojść do słowa!

Przymknęłam oczy, po czym wzięłam głęboki oddech, żeby się jakoś uspokoić. Wkurwił mnie. Przecież nie mógł ode mnie wymagać, że w każdy weekend będę z nim imprezować! To było po prostu chore.

Ale czasami jesteśmy zmuszeni robić coś, czego nie chcemy, tylko po to, by nie zaznać uczucia samotności, która potrafi tak bardzo boleć.

I właśnie ta myśl sprawiła, że po kilku minutach myślenia nad tym wszystkim po raz kolejny zrobiłam coś na co nie miałam ochoty. Wyrzuty sumienia wygrały. Przecież nic mi się nie stanie, jeśli znowu się napiję, prawda? Inne osoby w moim wieku funkcjonowały tak przez cały rok i jakoś żyły. W takim razie, dlaczego ja miałabym nie dać rady? W jednej sekundzie podniosłam się z łóżka i bez chwili zastanowienia podeszłam do szafy, szukając w niej czegoś, co mogłabym ubrać. Po chwili wpatrywania się w szafę, w której dosłownie nic nie było, udało mi się wybrać skórzaną spódniczkę i do tego różowy top, który wyglądał trochę jak gorset.

– Nie dość, że zachowuje się jak dziwka to jeszcze będę tak wyglądać – mruknęłam pod nosem.

Chociaż „dziwka" to zbyt surowe określenie. Nie kurwiłam się za pieniądze. Ja po prostu lubiłam nadużywać przekleństw i jakoś szczególnie nie starałam się tego zmienić. Lubiłam to, jaka byłam.

Czterdzieści minut później stałam już pod domem Ashtona – kolegi Matteo, który organizował całe te chlanie. Chłopak mieszkał stosunkowo niedaleko ode mnie, więc postawiłam na szybki spacer. Jednak, gdy w końcu tam dotarłam znowu nabrałam niechęci, by wchodzić do środka. Chyba jeszcze nigdy czegoś mi się, aż tak nie chciało. Zagryzłam wargę, wpatrując się w willę, z której już na ulicy było słychać dźwięki muzyki. Nienawidziłam takich miejsc. Było tu zbyt wielu ludzi, za którymi nie przepadałam, przez co czułam się niekomfortowo.

Z westchnieniem wyciągnęłam telefon i wysyłałam szybką wiadomość do Matteo, informując go, że zdecydowałam się jednak przyjść.

Nie odpisał mi. Jak zawsze, gdy był wkurzony. Takie zachowania z jego strony bardzo mnie irytowały. Zachowywał się jak dziecko, a to wszystko przez to, że nie chciałam pójść na jakąś tam imprezę.

W końcu po minucie przyglądania się ludziom, którzy wychodzili z budynku, postawiłam krok, a potem następny, aż w końcu znalazłam się w środku. Zmarszczyłam nos na zapach zioła. To cholerstwo tak śmierdziało i truło, a ludzie nadal je jarali. Czy to nie dziwne, że ci wszyscy nastolatkowie świadomie się wyniszczali? Jestem pewna, że mieli świadomość, że substancje, które przyjmowali do organizmu ich truły, ale mimo to mieli to gdzieś i dalej się zatruwali. Świadomie niszcząc swój organizm i uzależniając się od przyjmowania tego do płuc.

– Nessa! – Usłyszałam krzyk, tuż obok ucha. Natychmiast się odwróciłam i dostrzegłam szeroki uśmiech Loli. Moja przyjaciółka była wieczną optymistką i między innymi za to ją uwielbiałam. Jej blond włosy, które sięgały do obojczyków były teraz wyprostowane. Nieskazitelna cera i promienny uśmiech. Lola Stevens była chodzącym ideałem.

– Hej! – Mocno ją do siebie przytuliłam, o mało nie mdląc od zapachu jej intensywnych perfum. Zdecydowanie przesadziła z ilością tej cholernej wanilii. Prawdopodobnie gdybym przytulała ją chwilę dłużej to bym się zrzygała. – Widziałaś gdzieś Matteo? – zapytałam, gdy w końcu się od siebie odsunęłyśmy.

– Chyba jest na górze! – Usiłowała przekrzyczeć muzykę. – Hej, Thea! – krzyknęła i szybko mnie wyminęła, ruszając w stronę dziewczyny. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy lekko się zachwiała, ale od upadku uratowała ją nieznana mi dziewczyna.

Pokręciłam głową i w końcu ruszyłam w stronę ogromnych schodów. Dom Ashtona był pierdoloną willą. W samym holu po dwóch stronach rozchodziły się ogromne schody, prowadzące na piętro. Obok nich były wysokie, białe filary, które sięgały sufitu. To wszystko sprawiało, że cały ten budynek był utrzymany w starym klimacie.

Zaczęłam wchodzić po schodach. Mijałam pijanych ludzi, którzy ledwo utrzymywali się na własnych nogach, ale mimo to dalej opróżniali kubki pełne alkoholu. Nie mieli dość. Pili do upadłego, zapijając wszelkie smutki. Właśnie tak wyglądało życie nastolatków mojego pokolenia. Nie wiedzieli jak rodzić sobie z problemami, więc zwyczajnie wprowadzali się w stan, który umożliwiał im zapomnienie. W końcu tak było łatwiej, prawda? Jednak mimo tego problem nie znikał. Stawał się jedynie mniej bolesny, ale nad gdzieś tkwił.

Nadal nas zbijał. Najboleśniejszą śmiercią, jaką dane nam było poznać. Nie fizyczną, a znacznie gorszą. Taką, która zabijała od środka.

Na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy minęłam chłopaka, który właśnie zwymiotował do wazonu, wartego zapewne więcej, niż mój telefon. Szłam dalej, po kolei zaglądając do pomieszczeń. Większość z nich były zamknięte, zapewne przez środki ostrożności. Gdy już miałam się poddać i wrócić na dół, pociągnęłam za ostatnią klamkę do pomieszczenia. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy drzwi zaczęły się powoli uchylać. Jednak owy uśmiech zniknął równie szybko, co się pojawił, a zamiast tego zastąpił go grymas.

Otworzyłam szeroko oczy i usta, gdy dostrzegłam Matteo. Moje serce zakuło boleśnie, gdy dostrzegłam jego usta na szyi jakiejś dziewczyny, która była jedynie w bieliźnie. Stałam tam jak kołek, nie będąc w stanie wydusić z siebie choć słowa. Po prostu tak stałam i patrzyłam jak jedyna osoba, dla której coś znaczyła, całuje kogoś innego. Dokładnie tak samo jak kiedyś mnie.

Długowłosa blondynka dostrzegła mnie jako pierwsza. Odskoczyła od bruneta przez co ten w końcu odwrócił się w moją stronę, by zrozumieć powód jej dziwnego zachowania. Patrzyłam się w niego oczami, w których powoli zbierały się łzy. Dostrzegłam jakąś iskierkę, gdy na mnie spojrzał. Nie wiedziałam, co oznaczała, ale to chyba nie miało znaczenia, prawda?

Zdradził mnie.

Jebany mnie, kurwa, zdradził.

– Ness... – zaczął, stawiając krok w moją stronę. Ten jeden ruch mnie orzeźwił. Pomrugałam szybciej oczami, cofając się. Nie wiedziałam nawet, w którym momencie odwróciłam się i zaczęłam przemieszczać się w stronę wyjścia. – Kurwa, zaczekaj!

Zignorowałam jego słowa i dalej biegłam przed siebie. Czułam łzy spływające po mojej twarzy. Nie wiedziałam nawet dlaczego. Przecież nasz związek nigdy nie był wynikiem miłości. Nawet go nie kochałam. Lubiłam to, że zwrócił na mnie uwagę.

Lubiłam uwagę, jaką mnie obdarzał. Jednak z jakiegoś powodu tamten widok mnie zabolał. Nie powinien, ale mimo wszystko sprawiał ból.

Wybiegłam po schodach tuż na trawnik Ashtona. I w tamtym momencie na kogoś wpadłam. Gdyby nie silne dłonie, które objęły moje ciało, zapewne zaliczyłabym bliskie spotkanie z ziemią. Podniosłam spojrzenie natrafiając na ciemne, przeszywające mnie spojrzenie.

Michael Holden wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami, badając każdy skrawek mojej twarzy.

– Nessa! – Usłyszałam krzyk Matteo tuż za moimi plecami. Jego głos podziałał jak kubeł zimnej wody. Natychmiast odsunęłam się od Michaela i stanęłam metr dalej, w końcu podnosząc wzrok na chłopaka, którego widok teraz tak bardzo mnie obrzydzał. – Daj mi wyjaśnić. Obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię...

Coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że naprawdę chciał ze mną porozmawiać. Nie wiedziałam tylko czemu. Całował inną. Zdradził mnie. Co tu niby jeszcze było do wyjaśniania?

– Nie – powiedziałam natychmiast i po raz kolejny postawiłam krok do tyłu. Nie chciałam znajdować się bliżej niego niż to konieczne. Jednak Matteo nie dawał za wygraną. Zbliżył się do mnie, chcąc mnie dotknąć. Jednak zanim zdążył to zrobić tuż przede mną zmaterializował się Michael.

– Powiedziała „nie", do kurwy – powiedział lodowatym głosem, od którego przeszły mnie ciarki.

Jego słowa mnie zaskoczyły. W końcu on nigdy się do mnie nie odzywał. Ignorował moją obecność, jakbym była powietrzem. Wiele razy nawet zastanawiałam się, czy on w ogóle wiedział, że chodziłam z jego bratem. Ostatecznie doszłam do wniosku, że miał we mnie bardziej wyjebane, niż ja w niego.

– To moja dziewczyna, więc się łaskawie nie wtrącaj – rzucił Matteo, spoglądając na mnie zza starszego brata. Na jego nieszczęście, a moje szczęście Michael był wyższy i masywniejszy, przez co miał utrudniony widok.

Na mojej twarzy pojawił się grymas. Nie. Nie mógł mnie już tak nazywać. Nie on. Nie po tym, co zrobił.

– Była – poprawiłam, a następnie przełknęłam ślinę. Byłam pewna, że tusz na moich rzęsach był rozmazany, ale przynajmniej łzy już nie płynęły. To nie było odpowiednie miejsce na okazywanie emocji. A już na pewno nie przed kimś takim jak on. Nie mogłam dać mu tej satysfakcji. Nie mogłam płakać.

Jebany szmaciaż.

– Co? – Na jego twarzy wymalowało się zdezorientowanie. – Ness, daj mi wytłumaczyć.

Chciał wyminąć swojego brata, ale ten niespodziewanie go popchnął, przez co Matteo się zachwiał i – zapewne od wypitego alkoholu i siły uderzenia – upadł na ziemię.

– Powiedziała nie – oznajmił. – Jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz nie będę się powtarzał, tylko ci wpierdolę. Zrozumiałeś, młody? – Nie czekając na jakiekolwiek potwierdzenie odwrócił się w moją stronę i pochwycił moje spojrzenie. Wstrzymałam powietrze, widząc jak się do mnie zbliża. Na całe szczęście zatrzymał się w bezpiecznej odległości. Wydaje mi się, że w tamtym momencie nie chciałam, by ktoś stał bliżej mnie niż powinien. – Nic ci nie jest?

Zmarszczyłam brwi, przyglądając się mu. Michael Holden był dość specyficzną osobą. Nigdy nie miałam większej okazji, by z nim porozmawiać, bo chłopak w większości sytuacji, zwyczajnie mnie ignorował. Udawał, że nie istnieję.

Dlaczego więc tym razem zdecydował się stanąć w mojej obronie? Co się zmieniło?

– Tak. – Kiwnęłam pośpiesznie głową, orientując się, że zbyt długo zwlekałam z odpowiedzią. – Ja... muszę już wracać.

Ostatnim, czego chciałam, było patrzenie na pijanego Matteo, który za chwilę zapewne wróci do swojej blondynki, by dokończyć to, co zaczął. Jedna sytuacja była w stanie sprawić, że zaczęłam go nienawidzić. Całe moje zaufanie i te dziwne uczucie, którym go darzyłam zwyczajnie wyparowało.

Została tylko nienawiść.

– Odwiozę cię – oznajmił, Holden, po czym wskazał dłonią na swój samochód. Odwróciłam głowę z przerażeniem. Stało tam. Jebane czarne porsche.

– Wolę się przejść – odparłam od razu. – To tylko kawałek.

Spacer był o wiele lepszą opcją, niż jazda takim samochodem, a do tego z Michaelem. Nie chciałam nawet myśleć o tej niezręcznej ciszy, która trwałaby, podczas całej jazdy.

– Odwiozę cię – powtórzył, po raz kolejny, tym razem otwierając drzwi od strony pasażera. – Nie przyjmuję odmowy. Wsiadaj.

Obejrzałam się za siebie, dostrzegając bruneta, który usiłował podnieść się na równe nogi. Znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie pozwoli mi tak po prostu odejść. Będzie chciał rozmawiać, a to było ostatnie czego chciałam.

I być może to właśnie dlatego zdecydowałam się przyjąć propozycję Michaela. Chociaż nie byłam do końca pewna, czy to była propozycja. Coś w tonie jego głosu podpowiadało mi, że gdybym odmówiła on i tak zmusiłby mnie, żebym wsiadła do tego samochodu. Z westchnieniem odwróciłam się w stronę nadal czekającego chłopaka, po czym ruszyłam w jego stronę i zajęłam miejsca po stronie pasażera. Zaledwie chwilę później, gdy brunet zajął już miejsce kierowcy, ruszyliśmy w stronę mojego domu.

Przez znaczną część podróży wpatrywałam się w jeden punkt. Robiłam wszystko, by uniknąć jakiejkolwiek rozmowy. Emocje wciąż we mnie buzowały, a ja mimo wszystko nie czułam się komfortowo w towarzystwie starszego Holdena. Nie znałam go. Chyba nigdy z nim nie rozmawiałam, a teraz wyszło tak, że siedziałam w jego samochodzie. W końcu po dłuższej chwili chłopak postanowił przerwać panującą ciszę.

– Czy on... – zaczął niepewnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i czekałam na dalsze słowa. – Czy on cię skrzywdził? – zapytał po chwili ciszy. Kątem oka widziałam, jak zaciska mocniej dłonie na kierownicy. Oddałabym wszystko, by wiedzieć, co sobie teraz myślał. Byłam cholernie ciekawa, dlaczego zadał akurat te pytanie. O Matteo mogłabym powiedzieć wszystko, ale nigdy nie zmusił mnie do czegoś, na co nie miałam ochoty. Przynajmniej jeśli chodziło o seks.

– Całował się z inną – odparłam cicho, zerkając na mijane budynki. Ledwo zdołałam wydusić te słowa z siebie. Mój były chłopak naprawdę poświęcił tyle miesięcy związku, żeby na końcu mnie zdradzić. Chyba, że robił to już wcześniej. Bawił się ze mną w kotka i myszkę, po nocach zaliczając inne.

Był obrzydliwy.

– Idiota – mruknął cicho, co całkowicie zignorowałam.

– Dlaczego upierałeś się, by mnie odwieźć? – Zmieniłam temat.

Chłopak przez chwilę milczał, przez co już myślałam, że nie usłyszał mojego pytania. Odwróciłam głowę w jego stronę, by zadać je jeszcze raz. Właśnie wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Michael przesunął wzrokiem po mojej sylwetce, uważnie badając każdy fragment. Nigdzie nie zatrzymał jednak wzroku dłużej, co było całkowicie odmiennym zachowaniem, niż u jego młodszego brata. Matteo uwielbiał oglądać moje ciało.

– W takim stroju prawdopodobieństwo, że jacyś kolesie by cię zaczepiali jest bardzo wysokie – stwierdził, z powrotem odwracając wzrok na ulicę. Zmarszczyłam brwi, dalej mu się przyglądając.

Co to miało znaczyć, do cholery?

– To znaczy?

Kącik jego ust się uniósł, jednak nie odpowiedział na moje pytanie.

Gdy w końcu po kilku minutach jazdy przekroczyłam próg domu, natychmiast zamknęłam drzwi na klucz. Wiedziałam, że nikogo nie było. Rodzice wyjechali w wyjazd służbowy i mieli wrócić dopiero za dwa tygodnie.

Właśnie dlatego oparłam się o drzwi, po których chwilę później się osunęłam, prosto na podłogę, tylko po ty, by zaraz wybuchnąć płaczem.

---------------------

No to lecimy z tym jeszcze raz! Tym razem ta wersja już tu zostanie:)

#BadLiarAK

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro