Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Cameron nie zostaje na deserze.

„Pozwalanie sobie na uczucia sprawia, że łatwo nas zranić."


Jamie McGuire - Chodząca katastrofa










Ludzie czasami spotykali się z dnem oceanu, staczając się. Tego dnia mój humor spotkał się z dnem i nie miał siły się odbić, ani wypłynąć. Na szczęście miał dobre płuca, które pozwoliły mu tam zostać na dłużej.

— Lachlan, ubierz tę koszulę. — Rachel podała mu granatową.

— Mamo, po co mam się stroić, Jezus. — wywrócił oczami i wziął od niej koszulę. Ja sama byłam już gotowa w czarnej sukience z długimi rękawami.

— Ponieważ, mój drogi, to jest kolacja, a na kolacji wypada wyglądać przyzwoicie, tym bardziej przy swojej dziewczynie.

— Carmel nie jest moją dziewczyną. — upomniał ją.

— Ale na pewno ma klasę. — uśmiechnęła się i ulizała mu kciukiem brew, po czym rozkazała mu się pospieszyć i zeszła na dół.

— Co za paranoja. — wyrzucił z siebie.

— Wyglądać dobrze możesz, nie zaszkodzi ci. — zaśmiałam się. — Słuchaj, nie wiem, co się będzie działo, ale cokolwiek by to nie było, proszę cię, nie wtrącaj się. — ścisnęłam jego ramię.

— Lizzy, czy ty jesteś na mnie zła? — spochmurniał nagle. Nie byłam kłamczuchą, więc musiałam powiedzieć to, co cisnęło mi się na usta.

— Nie, Lachlan, jestem wkurwiona. — uśmiechnęłam się złośliwie i również zeszłam na dół, w akompaniamencie dzwonek do drzwi. Stanęłam wraz z moim tatą, bez ubierania fałszywego uśmiechu i czekałam, aż zobaczę tę zakłamaną twarz.

Pierwsza była Carmel w szarej, zwiewnej sukience.

— Dobry wieczór, cześć. — skinęła do mnie i mojego przyrodniego brata. I wtedy zaraz za nią, objawiła się facjata idioty roku.

— Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się po mojej córce takiego wyboru. — powiedział mój tata, podając dłoń Cameronowi.

— Niech pan mi wierzy, ja też. — uśmiechnął się czarująco. Rachel stała podniecona jak dziecko lizakiem, a mnie żenada łapała coraz mocniej.

— Chodźmy do stołu, pieczeń już jest.

Zaczynamy teatrzyk.




* * *



Śmiechy, rozmowy, historie z życia taty i Rachel, które nikogo nie obchodziły i pytanie, które padło.

— Lizzy, jak wy się poznaliście w ogóle? — zagadnął tata.

— O, to bardzo proste. — zaczęłam. — Typowo książkowy początek znajomości; Cameron uderzył Carmel piłką, a następnie zdeptał jej okulary, na szczęście Lachlan je odkupił. — uśmiechnęłam się szeroko.

Miny ludzi bezcenne.

— A tak serio? — tata uniósł brwi.

— To było serio. — odparłam poważnie. Spojrzałam na Hendersona, który zabijał mnie wzrokiem, ale jakoś średnio mnie to obchodziło.

— Cóż. — Rachel odchrząknęła. — Kto się czubi, ten się lubi, prawda? — zaczęła się nerwowo śmiać. — Podam deser, pomożesz mi Lachlan?

— Oczywiście.

— Pójdę po wino do piwnicy. — poinformował mój ojciec.

— O co ci chodzi? — zapytał od razu Cameron.

— O to, co nie wchodzi. — burknęła Carmel. — Dziwisz jej się?

— Elizabeth chyba potrafi mówić, powiesz mi? — zwrócił się do mnie. — A może lepiej porozmawiajmy w cztery oczy. — wstał. Poszłam w ślad za nim i w momencie byliśmy na zewnątrz.

Patrzyłam na niego z pogardą, brzydziłam się nim. Mimo całej otoczki, która była dobra, nie potrafiłam wyrzucić tego z głowy.

— Co się dzieje? — miał łagodny ton. — Hmm?

— Jak mogłeś się zgodzić na tę kolację w takiej sytuacji? — założyłam ręce na krzyż.

— Chciałem naprawić tę sytuację, wyobraź sobie, tak robią pary w związku, wiesz? — przeczesał włosy dłonią.

— Cameron, my udajemy związek, przypominam, a jeżeli nie chcę cię widzieć, to powinieneś to uszanować. — krzyczałam szeptem, jakkolwiek dziwnie to brzmi.

— Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz mnie widzieć...? — jego oczy zrobiły się szklane. — Aż tak zraziłem cię do siebie tym, że powiedziałem, że cię kocham? Elizabeth, nie chciałem cię okłamywać. — pokręcił głową.

— A jednak to zrobiłeś. — spojrzał na mnie wystraszony.

— Co...?

— Nie powiesz mi, że nie brałeś udziału w durnym zakładzie.

— Jakim...

— Nie kompromituj się. — przerwałam mu. — Lachlan cię wsypał, niedosłownie, ale szło się domyślić. — prychnęłam. — Tylko co miałeś wygrać? Pochwal się.

— Elizabeth, przepraszam... — on płakał. — Przegrałem ten głupi zakład, tak? Zakochałem się w tobie, a o to w nim chodziło, przespać się z tobą i nie zakochać.

— Mój Boże. — zaśmiałam się bez krzty wesołości. — Byłam poza wiankiem, bo wplątaliście mnie w zakład. Można wiedzieć, z kim, kurwa, się założyłeś?

— To było na początku...

— Nie obchodzi mnie kiedy, obchodzi mnie z kim i o co. Ile warty był seks ze mną?

— Brak konkurencji w walce o stypendium. Nie, nie dla mnie, ja go nie potrzebuję, dla Tylera, tego chłopaczka z rudymi włosami, który na meczach jest pomijany, a drzemie w nim potencjał. Założyłem się właśnie o to, z chłopakami z drużyny, w tym z Lachlanem i Toddem... — opuścił głowę w dół.

Zabolało mnie to. Nieważne jak świecki cel za tym stał, nie mieli prawa.

— Deser już podany, chodźcie. — zza drzwi wychyliła się Rachel.

— Cameron nie zostaje na deserze. — odparłam, ledwo hamując łzy.

— To prawda. Było bardzo smacznie i miło, dziękuję. Dobrej nocy życzę. — bez żadnych zbędności odszedł.

Wyminęłam Rachel w progu i rozpłakałam się jak bóbr. Szlochając, próbowałam się dostać na górę. Carmel wystraszona pobiegła za mną, za nią Lachlan.

— Słodki Jezu, co się stało? — zapytała.

— Miałyśmy rację. — pociągnęłam nosem. — To wszystko to był pierdolony zakład, a ty Lachlan mnie zawiodłeś. Zawiodłeś mnie bardzo, biorąc w tym udział. Zejdź mi z oczu, cała wasza drużyna jest obrzydliwymi świniami, którzy nie dbają o uczucia ludzi, tworząc wianki z zaliczonymi dziewczynami, jakby to było jakieś trofeum. Rzygać mi się chce. — zakończyłam swój wywód cała posmarkana, rozgoryczona i smutna.

Byłam smutna, bo uwierzyłam, że w Cameronie znalazłam światło, a to był tylko fałszywy zimny ogień, który palił się na moment.


________________________________________________


Przepraszam za tak długi odstęp czasu, aczkolwiek złapała mnie okropna niemoc twórcza i nie chciałam zmuszać się do pisania na siłę, bo wtedy teksty są inne, niedobre, nie takiej, z których byłabym zadowolona.

Jednocześnie zbliżamy się do końca z tą historią, ale w wakacje pojawi się następna, miła, przyjemna, tajemnicza, pełna plot twistów, mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

Pozdrawiam ciepło! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro