Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. Zasmuca nas lód Carmel, który się roztopił.

„You're giving me a million reasons to let you go"



Lady Gaga - Million reasons 














— Lizzy. Lizzy? Elizabeth?! — usłyszałam głos taty, przebijający się przez natłok moich myśli.

— Tak? — potrząsnęłam głową. Rachel i Lachlan patrzyli na mnie zdziwieni.

— Pytałem, jak ci idzie w szkole...

— Dobrze. — przerwałam mu.

— ... i czemu nie powiedziałaś mi nic o swoim chłopaku. — zrobiłam wielkie oczy.

— Nie mówiłam, bo to nic poważnego. — machinalnie machnęłam dłonią.

Kocham cię.

— A cóż to za szczęśliwiec? — zaciekawiła się moja macocha.

— Nikt taki. — i wtedy Cameron postanowił do mnie zadzwonić, a jego imię wraz ze zdjęciem wyświetliło się na całym ekranie mojego telefonu, który leżał na stole.

No to wpadłaś, Lizzy.

— Cameron Henderson?! — powiedzieli równocześnie rodzice, a Lachlan prawie się udławił, krztusząc się wodą.

— Musimy już jechać, bo mamy dodatkową matmę, a Lizzy mi pomaga. — Lachlan wręcz wyciągnął mnie z domu. — Stwierdzam, że niezły przypał, skoro od prawie dwóch tygodni nie gadacie. — otworzył mi drzwi z samochodu.

— No chyba nic nie odwalą. — spojrzałam na niego z nadzieją.

— Wiesz, że moja matka go uwielbia. — westchnął. — Co się wydarzyło między wami?

— Lachlan, on powiedział, że mnie kocha. — wyrzuciłam z siebie. Był pierwszą osobą, której o tym powiedziałam.

— Co? — był równie zaskoczony, co ja w sypialni Camerona. Albo nawet bardziej.

— Dokładnie. Zabrał mnie do jego domu, poznałam jego mamę, zagrał na skrzypcach, a później powiedział, że mnie kocha. — wzruszyłam ramionami.

— On naprawdę musi cię kochać... — odparł trochę niepewnie. — Rozmawiałaś już z Carmel?

— Nie, wiesz pierwszy. — odrzuciłam kolejne połączenie od chłopaka.

— Może lepiej im nie mów. — zasugerował, co zbiło mnie z tropu.

— Tak zrobię... — wcale nie miałam zamiaru tak zrobić.




* * *



To był słoneczny dzień. Nawet bardzo. Raczej wszyscy lunch jedli na zewnątrz, mimo tego, że w tym upale lody zaserwowane na deser się po prostu topiły.

Carmel jadła tak wolno, że zrobił jej się shake.

— Wkurwia mnie ta baba z historii. — sarknęła Lara. — Cały czas się mnie czepia. Ja przecież nic nie robię! To, że kurzę fajki na jej lekcjach, nie znaczy, że może od tak wlepiać mi kary w kozie. — założyła ręce na krzyż.

— No właśnie może. — odpowiedziałam, śmiejąc się.

— Nieważne... — pokręciła głową. — Powiedz lepiej, co się dzieje w twoim udawanym związku, bo cienko to wygląda.

Zbyłam dziwną prośbę Lachlana i wszystko wyjaśniłam.

Lara zaczęła się śmiać.

— To śmierdzi z kilometra, Nelson. Lachlan proszący cię, żebyś nam nic nie mówiła? Brzmi jak spisek, który wymknął się spod kontroli. Nie podoba mi się to ani trochę. — potrząsnęła głową, roztrzepując swoje już przydługie włosy. Ostatnio nie zauważyłam, żeby je podcinała.

— Może zapytaj Todda? — zasugerowała Carmel. — Wydaje się najrozsądniejszy z ich trójki. — wzruszyła ramionami. — Ewentualnie możesz spróbować z Christine, ale nie wiem, czy coś ci powie.

— Todd ich nie zdradzi, nawet jeśli to niemoralne, jest ich najlepszym kumplem. — westchnęłam. — O wilku mowa...

— Cześć dziewczynki, czemu macie takie smutne minki? — zawołał wesoło Lachlan. Nawet nie chciałam patrzeć na Camerona, mając w głowie świadomość, co mogli odwalić.

— Zasmuca nas lód Carmel, który się roztopił. — odparła Lara ironicznie. — A tak serio wasz widok, więc możecie sobie iść. Sio! — wykonała ruch dłonią, patrząc w odległy punkt.

— Ałć? Co zrobiliśmy? — zagadnął Todd, poprawiając ramiączko plecaka.

— No właśnie, kurwa, nie mamy pojęcia, co , ale wiemy, że coś na pewno. — odpowiedziała równie ironicznie.

— Cokolwiek. — przerwał Cameron. — Przyszliśmy tak czy owak do Elizabeth. — uniosłam brwi, nadal patrząc wszędzie, tylko nie na nich.

— W sumie do Carmel też. — dodał po chwili. — Chodzi o to, że Rachel zaprosiła mnie na kolację dzisiaj, chcąc poznać twojego chłopaka, Elizabeth, a Lachlanowi powiedziała, żeby też kogoś przyprowadził, więc stwierdziłem, że Carmel będzie idealna.

— Co?! — powiedziała równocześnie z moim przyrodnim bratem. — Czemu ja o tym nie wiem? — dokończył chłopak.

— Cóż, teraz już wiesz. — uśmiechnął się złośliwie.

— Ciekawe, skąd Rachel może wiedzieć, czy nie mam planów. — powiedziałam bardziej do siebie.

— Ja jej powiedziałem, że ich nie masz, bo jesteś moją dziewczyną i takie rzeczy wiem. — puścił mi perskie oczko.

— Jesteś dupkiem. — wyrzuciłam z siebie, wstałam i odeszłam.

— Lizzy! — wołał za mną Lachlan, ale ja tylko pokazałam mu środkowy palec.

Pieprzony Cameron Henderson, który wiedział, że nie mam ochoty na spotkania z nim, specjalnie to zrobił.

Tylko nie wiedział, że ja też jestem w stanie robić specjalnie różne rzeczy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro