24. Zasmuca nas lód Carmel, który się roztopił.
„You're giving me a million reasons to let you go"
Lady Gaga - Million reasons
— Lizzy. Lizzy? Elizabeth?! — usłyszałam głos taty, przebijający się przez natłok moich myśli.
— Tak? — potrząsnęłam głową. Rachel i Lachlan patrzyli na mnie zdziwieni.
— Pytałem, jak ci idzie w szkole...
— Dobrze. — przerwałam mu.
— ... i czemu nie powiedziałaś mi nic o swoim chłopaku. — zrobiłam wielkie oczy.
— Nie mówiłam, bo to nic poważnego. — machinalnie machnęłam dłonią.
Kocham cię.
— A cóż to za szczęśliwiec? — zaciekawiła się moja macocha.
— Nikt taki. — i wtedy Cameron postanowił do mnie zadzwonić, a jego imię wraz ze zdjęciem wyświetliło się na całym ekranie mojego telefonu, który leżał na stole.
No to wpadłaś, Lizzy.
— Cameron Henderson?! — powiedzieli równocześnie rodzice, a Lachlan prawie się udławił, krztusząc się wodą.
— Musimy już jechać, bo mamy dodatkową matmę, a Lizzy mi pomaga. — Lachlan wręcz wyciągnął mnie z domu. — Stwierdzam, że niezły przypał, skoro od prawie dwóch tygodni nie gadacie. — otworzył mi drzwi z samochodu.
— No chyba nic nie odwalą. — spojrzałam na niego z nadzieją.
— Wiesz, że moja matka go uwielbia. — westchnął. — Co się wydarzyło między wami?
— Lachlan, on powiedział, że mnie kocha. — wyrzuciłam z siebie. Był pierwszą osobą, której o tym powiedziałam.
— Co? — był równie zaskoczony, co ja w sypialni Camerona. Albo nawet bardziej.
— Dokładnie. Zabrał mnie do jego domu, poznałam jego mamę, zagrał na skrzypcach, a później powiedział, że mnie kocha. — wzruszyłam ramionami.
— On naprawdę musi cię kochać... — odparł trochę niepewnie. — Rozmawiałaś już z Carmel?
— Nie, wiesz pierwszy. — odrzuciłam kolejne połączenie od chłopaka.
— Może lepiej im nie mów. — zasugerował, co zbiło mnie z tropu.
— Tak zrobię... — wcale nie miałam zamiaru tak zrobić.
* * *
To był słoneczny dzień. Nawet bardzo. Raczej wszyscy lunch jedli na zewnątrz, mimo tego, że w tym upale lody zaserwowane na deser się po prostu topiły.
Carmel jadła tak wolno, że zrobił jej się shake.
— Wkurwia mnie ta baba z historii. — sarknęła Lara. — Cały czas się mnie czepia. Ja przecież nic nie robię! To, że kurzę fajki na jej lekcjach, nie znaczy, że może od tak wlepiać mi kary w kozie. — założyła ręce na krzyż.
— No właśnie może. — odpowiedziałam, śmiejąc się.
— Nieważne... — pokręciła głową. — Powiedz lepiej, co się dzieje w twoim udawanym związku, bo cienko to wygląda.
Zbyłam dziwną prośbę Lachlana i wszystko wyjaśniłam.
Lara zaczęła się śmiać.
— To śmierdzi z kilometra, Nelson. Lachlan proszący cię, żebyś nam nic nie mówiła? Brzmi jak spisek, który wymknął się spod kontroli. Nie podoba mi się to ani trochę. — potrząsnęła głową, roztrzepując swoje już przydługie włosy. Ostatnio nie zauważyłam, żeby je podcinała.
— Może zapytaj Todda? — zasugerowała Carmel. — Wydaje się najrozsądniejszy z ich trójki. — wzruszyła ramionami. — Ewentualnie możesz spróbować z Christine, ale nie wiem, czy coś ci powie.
— Todd ich nie zdradzi, nawet jeśli to niemoralne, jest ich najlepszym kumplem. — westchnęłam. — O wilku mowa...
— Cześć dziewczynki, czemu macie takie smutne minki? — zawołał wesoło Lachlan. Nawet nie chciałam patrzeć na Camerona, mając w głowie świadomość, co mogli odwalić.
— Zasmuca nas lód Carmel, który się roztopił. — odparła Lara ironicznie. — A tak serio wasz widok, więc możecie sobie iść. Sio! — wykonała ruch dłonią, patrząc w odległy punkt.
— Ałć? Co zrobiliśmy? — zagadnął Todd, poprawiając ramiączko plecaka.
— No właśnie, kurwa, nie mamy pojęcia, co , ale wiemy, że coś na pewno. — odpowiedziała równie ironicznie.
— Cokolwiek. — przerwał Cameron. — Przyszliśmy tak czy owak do Elizabeth. — uniosłam brwi, nadal patrząc wszędzie, tylko nie na nich.
— W sumie do Carmel też. — dodał po chwili. — Chodzi o to, że Rachel zaprosiła mnie na kolację dzisiaj, chcąc poznać twojego chłopaka, Elizabeth, a Lachlanowi powiedziała, żeby też kogoś przyprowadził, więc stwierdziłem, że Carmel będzie idealna.
— Co?! — powiedziała równocześnie z moim przyrodnim bratem. — Czemu ja o tym nie wiem? — dokończył chłopak.
— Cóż, teraz już wiesz. — uśmiechnął się złośliwie.
— Ciekawe, skąd Rachel może wiedzieć, czy nie mam planów. — powiedziałam bardziej do siebie.
— Ja jej powiedziałem, że ich nie masz, bo jesteś moją dziewczyną i takie rzeczy wiem. — puścił mi perskie oczko.
— Jesteś dupkiem. — wyrzuciłam z siebie, wstałam i odeszłam.
— Lizzy! — wołał za mną Lachlan, ale ja tylko pokazałam mu środkowy palec.
Pieprzony Cameron Henderson, który wiedział, że nie mam ochoty na spotkania z nim, specjalnie to zrobił.
Tylko nie wiedział, że ja też jestem w stanie robić specjalnie różne rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro