Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

'better boyfriend'

Frank śmiał się głośno z przyjaciółmi, popijając drinka. Huncwoci zawsze wiedzieli jak poprawić mu humor po kolejnej porażce w zwanej przez Syriusza talking stage, gdzie ponownie okazało się, iż uroczy krukon nawet nie ma zainteresowania w chłopakach po kilku pocałunkach. Bolało go to, ponieważ naprawdę myślał, że tym razem będzie inaczej, bo szło wszystko w dobrym kierunku!

Byli na kilku spotkaniach, trzy z nich można by było nazwać nawet randką biorąc pod uwagę zaangażowanie z obydwu stron. Aczkolwiek, tak jak się spodziewał, nic nie wyszło, lecz Syriusz postanowił wyprawić imprezę w ich Pokoju Wspólnym pod nazwą " Świętujemy! " a kolejnymi nieoficjalnymi słowami były " Świętujemy to, że Frank się pocałował! ". Był wdzięczny za wszelkie wsparcie od jego przyjaciół, którzy zawsze wysłuchiwali jego historii ze spotkań zawzięcie i sami snuli wnioski i przyszłe plany.

Impreza sama w sobie była naprawdę udana, leciały jego ulubione piosenki i ludzie zdawali się naprawdę dobrze bawić, szczególnie poprawiał mu humor trunek pod postacią lemoniady zdobyty przez obrońcę Gryffindoru. Jednakże nie wszystko szło po jego myśli, kiedy kątem oka dostrzegł wchodzących nowych ludzi, głównie znajome Mary i Dorcas, dwie krukonki, jedna ślizgonka, jak i o dziwo aż pięć puchonek, których nigdy na oczy nie widział. Miał już wrócić do rozmowy z Remusem o sprawdzianie pod koniec tygodnia, kiedy zauważył ostatnią osobę, którą się tutaj spodziewał.

Daniel, czyli wcześniej wspomniany krukon.

Frank nie wiedział czy miał być wściekły czy zapeszony, gdy nawiązali kontakt wzrokowy a Daniel uśmiechnął się do niego delikatnie.

— On tu jest — Longbottom pociągnął za szatę Jamesa.

— Kto?

— Daniel — wyszeptał, lecz jego cichy ton zwrócił uwagę Syriusza, który nie był ucieszony tą wiadomością.

— Zignoruj go, Frank, to palant, pewnie wyjdzie za piętnaście minut — powiedział Remus, jednakże ten nie był aż tak przekonany w swoje słowa.

— Postaram się — westchnął głośno. — Idę do Lily — powiadomił chłopaków, gdy złapał spojrzeniem rudowłosą rozmawiającą z jedną z puchonek.

Odszedł nim ci mu odpowiedzieli, jego planem było przejście przez sam środek parkietu, ponieważ mało kto tam tańczył, większość była już podmęczona, lecz na jego wielkie szczęście w nieszczęściu, wystarczyło postawienie kroku na parkiet, kiedy muzyka się zmieniła i większość osób powróciło na to miejsce, przypadkowo trącając nim po bokach.

— Przepraszam — westchnął ponownie Frank, nawet jeśli kolejne zderzenie nie było jego winą.

Jego plastikowy niebieski kubek został wytrącony, gdy pięcioroczni zderzyli się w niego, widział już przed wzrokiem podłogę, ale jego szczęście w nieszczęściu ponownie musiało go uratować, ponieważ został złapany przez nikogo innego a Daniela.

— Cześć, Frank — powiedział nieśmiale chłopak.

— Hej, Daniel — wymusił się na uśmiech.

I can't believe we're finally alone

I can't believe I almost went home

What are the chances? Everyone's dancing

And nobody's with you

— Przepraszam za to co wcześniej powiedziałem, naprawdę, spanikowałem — zaczął się tłumaczyć się szczerze krukon. — Spanikowałem i nie powiedziałem tego co trzeba, nasze wyjścia naprawdę wiele dla mnie znaczyły i wiem, że dla ciebie również. Ostatnim czego chciałem to zniszczyć naszą relację, ale jak widać moje usta działały wcześniej niż mój mózg i przez to zastanawiam się czy na pewno powinienem być w swoim domu — słyszał go ledwie przez muzykę.

To co powiedział wydawało się być naprawdę szczere, biorąc pod uwagę jak speszony blondyn skubie swoje paznokciami skórę, co było oznaką zdenerwowania. Gryfon miał dwie opcje, pierwsza polegała na zbyciu go i dotarciu do Lily, a druga na spróbowaniu jeszcze raz i zobaczenia co może z jego wyjść. Odpowiedź była jasna — przecież jest Gryfonem!

— Wierzę ci — odpowiedział w końcu.

Blondyn uśmiechnął się szeroko, mówiąc prawdopodobnie podziękowanie, które zostało zagłuszone przez nagłe krzyk tłumu z tekstem piosenki. Longbottom nie wiedział co dalej zrobić, także zaczął nagle tańczyć z innymi, wyciągając dłonie w stronę krukona, który natychmiastowo je przyjął.

What am I gonna do? Not grab your wrist?

Frank widział minę Remusa na widok ich tańczących, lecz to nie miało teraz znaczenia, bawił się dobrze, dał drugą szansę, nie będzie miał dużych nadziei, a jeśli coś z tego wyjdzie to będzie szczęśliwy. Przetańczył z Danielem parę piosenek nim obydwoje zeszli zmęczeni z parkietu, mając zamiar napić się czegokolwiek co było najbliższej. Longbottom trzymał mocno jego dłoń, kiedy przedostawali się przez ludzi, którzy pchali się dookoła.

— Świetnie tańczysz — zaśmiał się głośno Frank, gdy złapali już nowe kubki.

— Spójrz na siebie! Ty prowadziłeś nas cały czas — uśmiechnął się szeroko krukon.

—  W takim razie jesteś świetnym pomocnikiem — podszedł odważnie do niego blisko, co speszyło blondyna.

Alkohol prowadził każdy jego ruch a nie jego charakter.

Spojrzał się prosto w oczy krukona, który jednak zdawał się spoglądać gdzieś indziej. Próbował podążyć za jego wzrokiem, lecz było to trudne widząc jak wielu ludzi tu było.

— Mój kolega do mnie macha, idę się przywitać i wrócę tu szybciej nim mrugniesz — rzekł szybko Daniel, na co skinął Frank.

Nie spodziewał się tego, nie myślał, że tak szybko go opuści, co prawda miał zaraz wrócić, ale i tak dało mu to mały niesmak, a może to była to tylko gorycz napoju?

Czuł się jak idiota, czekając na chłopaka, który opuścił go w pierwszej chwili kiedy dostrzegł kogoś z jego domu, gdzie może go widzieć cały czas w dormitorium bądź innych krukońskich przesiadkach. 

Stukał palec wskazującym o kubek znudzonym wzrokiem, obserwował dobrze bawiących się ludzi i nie widział znaku po jego znajomych czy chociażby znajomych jakkolwiek twarzach.

— Nie wiedziałem, że tak szybko się ciebie pozbędzie — rzekł nagle ktoś za nim.

Odwrócił się szybko, nie oczekując kogokolwiek tuż obok niego. Nie był pewien czy powinien być szczęśliwy na widok brata Syriusza czy przestraszony, lecz jego umysł zdawał się podawać mu sugestię, że obydwie kwestie były prawidłowe.

I never would have left you alone

Regulus był jedynym chłopakiem, o którym nie powiedział swoim przyjaciołom, ponieważ wiedział jaka będzie ich reakcja, szczególnie Syriusza. Miał poniekąd wrażenie, że flirtowanie z bratem jego przyjaciela było złamaniem niepisanych a oficjalnych przyjacielskich zasad, ale te kręcone włosy i odważny wzrok posiadały coś w sobie. Nieskazitelna blada skóra, najczystsze ubrania, inteligencja i ten mały uśmiech.

— Nie wiedział co traci — odparł Longbottom, przechylając głowę, wpatrując się bezczelnie w szare oczy.

— Trudno jest docenić coś, czego się nie miało w pierwszym miejscu.

Frank uniósł brew na to zdanie.

— Nie zdaje mi się, że ktokolwiek będzie miał mnie, Regulusie.

Black zdał się być na sekundę zbity z tropu.

— Nie jesteś osobą, która powinna mieć o to kompleks, jest wiele osób, które chciałoby być z tobą w związku. Nie jesteś najbrzydszy, wiesz? Jest jeszcze mój brat za tobą.

Dziwnie było tęsknić za tymi dogryzkami w jego stronę. Większość ludzi lubi komplementy, a Frank sekretnie lubi... Regulusa, chłopaka spoza jego zasięgu.

— Możliwe — wzruszył ramionami Gryfon. — Tylko szkoda, że osoby których ja chcę nie są zbytnio zainteresowane byciem ze mną.

— Myślę, że każda osoba którą chcesz również chce ciebie.

Frank spojrzał na niego uważnie, jednakże trudno było wyczytać cokolwiek z kamiennej twarzy.

— Tak myślisz?

— Mam nawet na to idealną poradę.

Longbottom oblizał swoją dolną wargę i dostrzegając jak szare tęczówki na moment obniżyły się, dodało mu to odwagi.

— Pochwal się, Black.

— Mógłbyś wyjść ze mną teraz, ponieważ wiem, że byłbym lepszym chłopakiem niż on. Zrobiłbym wszystko czego on nie zrobił, nie odpuściłbym sobie i nie zostawiłbym cię dla pierwszego lepszego kolegi.

Pierwszy raz podczas ich dzisiejszej konwersacji w końcu mógł wyczytać coś z niego, jego język ciała, kiedy ten zaczął stukać swoimi palcami o swą szatę, przełknął powolnie ślinę a twarz zdawała się złagodnieć z wielkiej niepewności.

— Ukradnij mnie od niego.

I could be a better boyfriend than him

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro