VI
Kolejne dni mijały spokojnie, lecz nie obyło się bez docinek Moniki. Ta kobieta działa mi coraz bardziej na nerwy. Cały czas łazi za mną albo biednym JungKook'iem. Oczywiście nasz 'związek' dalej trwa i ma się dobrze.
Siedzieliśmy właśnie na naszej ostatniej lekcji, którą była matematyka. Do czego w przyszłości będą mi potrzebne wzory na pola wielokątów foremnych albo też Sinusy, Cosinusy i nie wiadomo co jeszcze. Ja nie rozumiem jak Jungkook może to wszystko tak szybko przyswoić.
Po kilkunastu minutach męczarni zadzwonił upragniony dzwonek sygnalizujący koniec naszej ostatniej lekcji, ale też sygnalizował rozpoczęcie się weekendu. Po spakowaniu swoich rzeczy ruszyłam w strone drzwi, gdzie czekałam na Jungkook'a, który zawzięcie rozmawiał z naszą matematyczką. Po chwili chłopak był już obok mnie. Ują delikatnie moją dłoń na co mimowolnie się zarumieniłam, sama nie wiem dlaczego takie gesty z jego strony działały na mnie w taki sposób. Wymieniliśmy krótkie spojrzenia oraz uśmiechy. Ruszyliśmy wolnym krokiem do drzwi wyjściowych. Oczywiście zanim przekroczyliśmy próg tego więzienia zatrzymał nas głos nikogo innego jak Moniki i jej wiernych piesków.
- O nasza europejsko-azjatycka para - zaśmiała się, spojrzałam na Kooka ten się spiął i ścisną nieco mocniej moją dłoń.
- Kobieto ty nie masz innych rzeczy do roboty- odparłam.
- Ależ oczywiście, że mam na przykład takie podziwianie jednej żałosnej pary, która jest ze sobą tylko na pokaz.
- Jedyną żałosną osobą, którą widze jesteś ty - warknęłam.
- Ach tak.
- Możesz wreście sie od nas odpierdzielić i zająć sie sobą i tą twoją gromadką przydupasów - warkną Jungkook.
Pierwszy raz usłyszałam z jego ust takie słowa. Byłam zaszokowana jego teraźniejszą postawą. Zarurowało mnie.
- O jej jaki groźny - podeszła bliżej naszej dwójki - jesteś taki odwarzny, a jeszcze ani razu nie widziałam żebyś chciażby raz podałował swoją dziewczyne. Przecież to nie jest takie straszne, no chyba że wasz związek jest sztuczny.
- Jedyne co tu jest sztuczne to twoje napompowane usta.
- Ale przynajmniej moje usteczka są stworzone do całowanua takich mordek jak twoja.
- Chyba w twoich snach - warkną - pozwól że zajmiemy się pożyteczniejszymi rzeczami niż rozmawianie z tobą.
Ruszyliśmy w strone drzwi nie zwarzając na słowa rzucane w naszą strone. Szliśmy w ciszy, żadno z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa od opuszczenia budynku. Spoglądałam kilka może kilkanaście razy na twarz Jungkook'a. Mogłam wyczytać z jego oczu czy też zaciśniętej szczęki, że jest zdenerwowany w sumie nie dziwie mu się.
- Przepraszam - powiedział.
- C-co ?
- Przepraszam za to, że cie w to wpakowałem.
- Jungkook ty nie masz mnie za co przepraszać, a poza tym to sama się na to zgodziłam - uśmiechnęłam się - W zasadzie to czego nie robi się dla przyjaciół.
- Właśnie przyjaciół - szepną ledwie słyszalnie, zapewne chciał żebym tego nie słyszała. Jego twarz przybrała teraz smutny wyraz.
Miałam już zacząć rozmowe na ten temat, ale jak to moje szczęście obok nas pojawił się JiMin. Jego uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przynajmniej on był teraz szczęśliwy. Opowiedział nam, że zaprosił na randke jedną z dziewczyn z przeciwnej klasy. Czyli dziś wieczorem będzie tak zwany spokuj, gdy ta kluska zabierze swoją wybranke na niezapomniany wieczór.
***
Po kolacji szczęśliwy JiMin dosłownie wybiegł z domu z kwiatami, nienagannie ułorzonymi włosami oraz śnieżnobiałej koszuli i czarnych spodniach. Wyglądał w tym stroju naprawde przystojnie. Jego niedawno farbowane włosy na platynowy blond dodały mu tajemniczości.
Suga jak to Suga zamkną się w pokoju pod pretekstem pojścia spać, ale jak na moje oko znów poszedł tworzyć jakieś teksty piosenek co szło mu fenomenalnie. NamJoon i pozostała trójka, która mieszkała w sąsiedztwie poszli do kina a znając ich później wylądują w klubie i wrócą późno w nocy jak nie nadranem. Jungkook'ie natomiast od powrotu ze szkoły udał się prosto do swojego pokoju prosząc wcześniej, aby nikt mu nie przeszkadzał.
Ja jak to ja siedziałam na swoim szerokim parapecie. Myślałam nad tym co powiedział Jungkook. Prawde mówiąc od samego początku czułam do niego coś więcej. Coś mnie ciągnęło do jego osoby. Tylko co to mogło być. A może ja się w nim... Nie, to nie prawda mój mózg poprostu płata mi figle. Tak to napewno to.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Po wypowiedzeniu cichego 'prosze' drzwi się uchyliły, a w nich stanął Kook we własnej osobie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopak wszedł do środka zamykają za sobą drzwi.
- Wiesz ta cała Monika miała racje.
- W jakim sensie ?
- No bo my... no wiesz ...
- Chodzi ci o..
Westchną ciężko po czym powiedział.
- Pocałuj mnie
- C-co !
Hejcia ☺
Kolejny rozdział, który mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu ☺
Gwiazdkujcie i komentujcie
Z góry dziękuję ☺😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro