#35 -Uważaj, bo majtki zmoczysz.
-Gotowa?- zapytał Nathan, kiedy wchodziliśmy do Shelvin & Thomson Bank France. Budynek był dużo niższy od tego, niż nasz w Anglii.
-Tak.- rzuciłam, przechodząc przez drzwi, które przytrzymał mi ochroniarz.- Jessie, wiesz, co mówić.
-Tak jest, pani prezes.- sekretarka posłała mi uśmiech.
-Super.
Zostaliśmy przyjęci z wielkim szacunkiem, nie tak jak przez niektórych w Londynie. Pan Hugo okazał się bardzo miłym człowiekiem, przez co spotkanie upłynęło w przyjemnej atmosferze.
Dzięki niemu nasze banki będą w Troyes, Laon i Reims. Zostaliśmy również zaproszeni na jutrzejszą galę. Byłam tym mile zaskoczona, ponieważ to byłaby pierwsza zewnętrzna gala, na którą dostałam zaproszenie bez rodziców (30-lecie S&T Bank) oraz bez wpraszania się (Jared Nessie).
-Kochanie, nie obrazisz się na mnie, kiedy pojadę z Dean'em na stadion?- zapytał mężczyzna, kiedy wychodziliśmy z budynku.
-Nie obrażę się. I tak musimy z dziewczynami jechać na jakieś zakupy.
-Wieczorem wszyscy wychodzimy na miasto, a w niedzielę zabieram Cię na randkę.- pocałował mnie w usta, zanim mogłam zareagować.- Możesz wziąć mój samochód, kochanie.
-Uwielbiam Cię.- przyciągnęłam go trochę na dół. Pomimo wysokich szpilek, jakie na sobie miałam, on i tak był wyższy. Całowaliśmy się chwilę, a następnie wróciliśmy do hotelu.
Nathan szybko przebrał się z idealnie pasującego garnituru na jeansowe rybaczki i białą koszulkę z napisami. Skórzane, bardzo drogie buty zmienił na Huarache.
Przyglądałam się mu, przygryzając wargę. Cholera, faktycznie trzeba było mi seksu, ale na razie na to się nie zapowiadało. Szkoda.
Przytuliłam go, zanim wyszedł, mówiąc, że Dean czeka na niego na dole. Schowałam testy do torebki, a następnie poszłam do pokoju Belli oraz przyjaciela mojego narzeczonego.
Zapukałam. Otworzyła mi i zaprosiła do środka.
-Miejmy to już za sobą. Znowu mam mdłości.- powiedziała, wyciągając rękę po testy.- Trzy?
-Lepiej sprawdzić kilka razy.- wzruszyłam ramionami.- Idź sprawdź, bo nie wytrzymam. I pamiętaj, że nawet jak będziesz w tej ciąży, to nie karaj dziecka za błędy dorosłych.
-Czy ty mi sugerujesz, żeby mi do głowy nie przyszło usunięcie dziecka?- uniosła brew, skinęłam głową.- Chyba Cię pojebało.
Dziewczyna zniknęła za brązową powłoką. Z niecierpliwością na nią czekałam. Wyszła uśmiechnięta.
-I co?
-Trzeba poczekać.- powiedziała, siadając na pościelonym łóżku.
-Ile?- zadałam kolejne pytanie.
-Jeszcze pięć minut. Spokojnie, Kate. Jesteś bardziej zdenerwowana ode mnie.- zachichotała.- Niezależnie od wyniku, wszystko będzie dobrze. Wiesz, co mi się śniło?
-Co?
-Że byłam samotną matką.- powiedziała promiennie.
-Ale pocieszające.- rzuciłam, marszcząc czoło.
-Nic nie rozumiesz.. Samotną, ale szczęśliwą. Byłam z siebie dumna, bo w tym śnie poradziłam sobie sama z dwoma bliźniaczkami.- uśmiechnęła się szeroko.- Zawsze chciałam mieć bliźniaki, Kate!
-O mamo, czyli już się nie boisz?
-A skąd! Ale Dean i tak się o niczym nie dowie, a ty- wskazała na mnie palcem.- nic mu nie powiesz.
Była taka pewna siebie, że aż ją podziwiałam. W podskokach pobiegła do łazienki, a ja za nią.
-Dwie kreski. O mój pieprzony Boże, dwie kreski!! Kate, jestem w ciąży! Rozumiesz? Będę miała dziecko! Tak bardzo się cieszę!- krzyczała, po chwili jej oczy się rozszerzyły.- Dean nie może się dowiedzieć.
-Wiesz, że to nie na tym polega? Powinien wiedzieć i podjąć odpowiedzialność za swoje plemniki. Wiesz, lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwa.
-Nie będę z nim po tym, co powiedział wczoraj. A szczerze, to chyba dalej na niego lecę. On ma mnie tylko za zabawkę.- powiedziała, przyciszając głos.
-A może.. Nie do końca go rozumiesz? Nie wiesz przecież, czy kiedyś nie został zraniony. Albo boi się poważnego związku? Nie możesz zakładać od razu, że do czasu, aż nie będzie widać brzucha, skreślasz go ze swojej listy będziesz żyć dalej jako samotna matka.
-Oh Kate, a jak ty byś była w ciąży? Co byś zrobiła?
-Powiedziałabym Nathan'owi.- puściłam jej oczko.
-A no fakt, a on Ci cały czas nawija o dzieciach. Cieszyłby się. A Dean? Słyszałaś, co wczoraj powiedział. Wyśmiał Nathan'a. Dobra, skończmy temat. Tak w ogóle, gdzie jest Leila i Jessie?
-Pojechały do jakiegoś znajomego. Ubieraj się, bo jedziemy na zakupy. To powinno poprawić nam humor.
-Nie wiem, jak ty, ale ja się cieszę. Będę miała dzidziusia! A może bliźniaków? Kochanie, przetrzymasz te testy u siebie? Jak Dean je zobaczy, to będę miała zdrowo przejebane.
-Jasne, nie ma problemu.- mruknęłam, przygryzając wargę. Zapakowała testy z powrotem do pudełek, a ja schowałam je do swojej torebki.
W internecie wyszukałam kilka galerii i wybrałam tą, która miała najwięcej gwiazdek. Na nawigacji była ona oddalona o 30 minut od naszego hotelu. Gdy byłyśmy na miejscu, zaczął się szał zakupowy.
Biegałyśmy od sklepu do sklepu, Bella kłóciła się w trzech językach z hiszpanką, która się do niej przyczepiła, a ja, oglądając to z boku, miałam wielką bekę.
Z pełnymi papierowymi siatkami wróciłyśmy do hotelu odłożyć zakupy i się przebrać. Przebrałam sukienkę na szare, krótkie spodenki jeansowe, a w nie włożyłam białą, trochę prześwitującą koszulę na grubych ramiączkach z kołnierzem. Założyłam moje Sam Smith i rozpuściłam włosy, wkładając w nie okulary przeciwsłoneczne.
Było przed 21, kiedy wyszłyśmy z hotelu. Leila już na nas czekała swoim BMW M4. Pociągnęłam Bellę w stronę jej samochodu i wsiadłam na miejsce pasażera.
-Gdzie Jess?- zapytała Bell.
-Pilnuje mojego brata i jego kumpla. Są pijani jak skurwysyn, a na dodatek siedzą z waszymi.- powiedziała, robiąc balona z gumy.
-Zaraz, mój facet tam jest?- zapytałam zdziwiona.
-Tak. Podobno miałyście już tam być, ale was nie było i dlatego do Ciebie napisałam.- wyjaśniła. Skinęłam głową, przygryzając wargę. Mój troskliwy Nathan.
-A gdzie my tak właściwie jedziemy?- zapytała Bella, marszcząc brwi.
-Oni są niedaleko Wieży Eiffela, a moim zdaniem najlepsze miejsce do siedzenia to taras Trocadero. Wiesz, znajduje się on na podwyższeniu, więc widok na Wieżę i Paryż w oddali jest naprawdę nieziemski. Jak zrobi się ciemno za jakąś godzinę można przysiąść na schodkach, popijać piwo i cieszyć się widokiem na rozświetlone miasto. Kocham to, serio. Byłam tu miliard razy, ale nadal mnie to podnieca.
-Uważaj, bo majtki zmoczysz.- zarechotałam, widząc jej rozmarzenie. Ta jednak machnęła na mnie ręką.
-Sama zobaczysz.
Jednak nie powinnam się z niej śmiać, ponieważ gdy było już ciemno siedziałam na tych durnych schodkach, będąc w objęciach narzeczonego, popijając wino. Widoki faktycznie były niesamowite i kurwa, było romantycznie.
Byłam trochę wstawiona, ponieważ Bella po kryjomu wpychała mi swój alkohol, a moja głowa niestety twarda nie była. Nie w tamtym momencie i nie przy takiej dawce alkoholu.
Brat Leili był blondynem, tak samo jak Leila, a jego kumpel był rudy. Zachichotałam nagle, przypominając sobie takiego rudego chłopaka z podstawówki, którego wszyscy nazywali "Rudy Naplet". Nigdy nie wiedziałam dlaczego, bo nie wiedziałam, co to znaczy naplet, ale gdy jakiś czas temu oglądałam stare zdjęcia klasowe, zauważyłam, że miał włosy krzywo obcięte na 'grzyba', skąd wzięła się jego ksywa.
Po chwili zaczęłam się chichrać z własnych myśli. Rudy naplet, o matko.. Za dużo alkoholu.
-Kochanie, dobrze się czujesz?- usłyszałam szept przy swoim uchu.
Przytaknęłam, gładząc kolano Nathan'a. Co jakiś czas zjeżdżałam dłonią wyżej, na udo i w okolice jego krocza. Poczułam, jak się spiął, więc postanowiłam go więcej nie torturować.
-O matko, Nathan.- wtuliłam się mocno w jego tors.- Ale mi z Tobą dobrze, wiesz? Jesteś najlepszym facetem na świecie.
-Dziękuje, kruszynko.- chuchnął ciepłym powietrzem na moją szyję.- Jesteś głodna?
-Prawie cały dzień nic nie jadłam, ale jak teraz coś zjem, to będę rzygać.- skrzywiłam się.
-Piłaś na pusty żołądek? Wiesz, że tak nie można?- zapytał lekko oburzony. Gestem kazał mi się podnieść i usiąść okrakiem na jego udach.- Co dzisiaj jadłaś?
-Na spotkaniu jedno ciasteczko, a potem wypiłam shake'a czekoladowego. Wiesz, jaki był dobry? No i zjadłam gumę do żucia, ale mi wypadła z buzi, kiedy podziwiałam Izabellę w przymierzalni w Victoria's Secret. Kupiła sobie taki ładny komplet!
Nathan zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego tak, jakbym tego chciała. Zrzucił mnie ze swoich nóg i poszedł gdzieś. Skrzyżowałam ramiona na piersi. Wcale nie podobało mi się to, że mnie zostawił. Głupek.
-Ej, ludzie! Ja jadę odwieźć tych dwóch debili do ich mieszkania i przyjadę tutaj! Jasne? Niech nikt się nie rusza! I żeby było jasne, Dean pilnujesz ich. Jako jedyny jesteś trzeźwy!
Nie prawda, bo Bella też była trzeźwa. Ona nie może pić alkoholu, bo ma w brzuszku dzidziusia. A gdy ma się dzidziusia, to nie można pić, bo dzidziuś nie lubi, gdy mamusia pije i może umrzeć.
Nagle poczułam łzy na myśl o zmarłym dzidziusiu. Dlaczego dzidziusie umierają?! Jakim prawem?!
-Kate, dlaczego płaczesz?- zapytała Bella. Wszyscy wlepili we mnie oczy, a ja ryczałam jak bóbr.
-To jest takie nie sprawiedliwe!- wychrypiałam, pociągając nosem.
-Nie było mnie 3 minuty, a ona płacze? Ktoś jej coś zrobił, hmm?- usłyszałam ciepły głos Nathan'a, który opiekuńczo przyciągnął mnie do siebie.
-Nikt jej nic nie zrobił, najebała się.- rzuciła Jess.
-Tobie już starczy na dzisiaj, kochanie. Chodź, kupiłem Ci frytki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro