#34 -O tak mała, krzycz moje imię.
W mediach Boulogne sur-Mer, Francja.
Zamrugałam kilka razy, marszcząc brwi. Co kurwa? Bella w ciąży? Jakoś sobie tego nie wyobrażałam.
-Jak to?- zapytałam, starając ukryć zdziwienie. Ona zaczęła jeszcze bardziej płakać.
-Kiedy ja z nim. Pierwszy raz. Nie użyliśmy gumki, a byłam na przerwie pomiędzy kapsułkami. Kurwa, jestem taka głupia.- załkała. Nie przejmowałam się tym, że moczyła moją bluzkę, tylko głaskałam ją uspokajająco po plecach.
-Ale to jeszcze nie jest potwierdzone, prawda? Przecież tabletki działają podczas przerwy między opakowaniami.
-No nie, ale okresu nie widziałam od przeszło miesiąca, a wczoraj, jak wróciłam od Ciebie, zaczęłam wymiotować. Dean tego nie widział, bo poszedł z Nathan'em. Kate, boję się.
Widząc ją, taką zrozpaczoną miałam jeszcze większą ochotę zajebać tego skurwiela.
-Jak wrócimy do Londynu, obowiązkowo wezmę Cię do ginekologa. A teraz nie przejmuj się tym dupkiem, tylko baw się dobrze. Nie pij też, bo wiesz.. Jeszcze nic nie wiadomo.
-Będę mogła z Tobą jechać? Nie chcę go widzieć.
-Kochanie, nie sądzę. Chłopcy wypili jak na razie po dwa piwa i teraz pewnie też piją. Ja będę musiała prowadzić.
-A Jessie? Mogłaby jechać z nim, a ja z Leilą?- spojrzała na mnie swoimi wielkimi, załzawionymi oczami.
-Postaram się to załatwić.- dałam jej całusa w czoło.- Ale nie płacz już, dobrze?
-Dobrze.
Siedziałyśmy tak jeszcze z jakąś dobrą godzinę, aż Bella się do końca uspokojiła. Potem poszłam z nią poprawić makijaż i wróciłyśmy do reszty. Dziewczyn nie było, a przyjaciele rozmawiali na temat jakiegoś meczu.
-Gdzie byłyście?- zapytał Nathan, marszcząc brwi.
-Pogadać. Gdzie Jessie i Leila?- powiedziałam, zmieniając temat.
-Poszły po wcześniej zamówione frytki dla każdego z nas.- odpowiedział Dean, jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam na niego krzywo, a następnie na Bellę. Ta jednak zignorowała to, oglądając coś na swoim telefonie.
-Jasne.- rzuciłam niechętnie. Musiałam udawać, że wszystko jest okej.
-Jesteście wreszcie!- pisnęła Leila, kładąc tackę pełną jedzenia na stoliku.- Mam nadzieję, że dacie sobie zrobić jakieś seksi zdjęcia.
-Damy?- zapytał mnie Nathan, uśmiechając się do mnie.
-Jak chcesz.- wzruszyłam ramionami. Wzięłam hamburgera w obie dłonie i zaczęłam jeść.
-Będziemy mieli co wspominać naszym dzieciom.- wyszczerzył się. Przełknęłam niepogryzione jedzenie, patrząc na niego, jednak ten nie złapał mojego spojrzenia.
-Stary, mamy jeszcze czas na dzieci.- rzucił ze śmiechem Dean. Odruchowo spojrzałam na Bellę, która dalej udawała niewzruszoną, ale widziałam, jak dygotała jej warga. Miała ochotę płakać.
-Ty nie masz narzeczonej.- wytknął mu Nathan.
-Jeszcze nie ten czas, mam dopiero 26 lat. Piękny i młody, wiesz co mam na myśli. Laski, alkohol, seks, imprezy.- w tym momencie Bella wstała i pobiegła w stronę baru.
Momentalnie rzuciłam się za nią. Wpadłam do łazienek, gdzie dziewczyna klęczała przed muszlą klozetową i pozbywała się zawartości swojego żołądka. Przytrzymałam jej włosy, a następnie pomogłam wstać.
-Ja już kurwa nie mogę.- powiedziała, płukając usta. Poczęstowałam ją trzema gumami do żucia- Mam go dość. Kurwa, ja nie mogę czekać. Muszę się dowiedzieć teraz, czy jestem w ciąży.
-Teraz teraz? Na środku kanału La Manche? Poczekaj jeszcze dwie godziny, kochanie.
-Poczekam, ale pójdziesz ze mną do apteki po testy ciążowe.
-Mogę Ci je kupić, nie martw się.
Wyszłyśmy z łazienki i ruszyłyśmy w stronę baru. Zamówiłam dla niej sałatkę z kurczakiem i wodę, ponieważ podejrzewałam, że była głodna.
-Wszystko dobrze?- zapytała Leila, patrząc na nas. Cała paczka odwróciła się w naszym kierunku.
-Tak.- odpowiedziała moja towarzyszka, uśmiechając się. Usiadła obok Dean'a zakładając nogę na nogę.
Tym razem udzielała się i nie dała nic po sobie poznać.
Bella: Kate, pojadę z nim. Walić to, że mam ochotę wymiotować na jego widok.
Nawiązałam z nią kontakt wzrokowy i odpisałam.
Ja: Jesteś pewna?
Bella: No raczej. Jeśli będę tak się zachowywać, skapnie się, że coś jest nie tak. Będę się zachowywać tak jak on.
Ja: Moja dziewczyna.
Reszta rejsu minęła nam w przyjemnej atmosferze. Bella się wyluzowała i raczej nie myślała już o tym, co ją denerwowało.
Ekhem, Dean, ekhem...
W Boulogne sur-Mer byliśmy po godzinie 19 tutejszego czasu. Wyjechałam z pokładu razem z Bellą i Leilą, a reszta czekała na nas na zewnątrz.
Ustawiłyśmy wspólnie nawigację, a następnie zgarnęłyśmy resztę. Trochę się obawiałam, ponieważ we Francji był ruch prawostronny, przy czym się cieszyłam, że samochód Nathan'a ma kierownicę po lewej stronie.
-Wiesz, że po trzech piwach nic mi nie jest i mogę prowadzić?
-Może byś mógł, ale tylko przez pierwsze 30 sekund, zanim nas pozabijasz.
-Przesadzasz. Wjedziemy do jakieś apteki? Muszę gumki kupić, bo nam się skończyły.
-Biorę tabletki..- ucięłam, kiedy przypomniałam sobie, że przecież musiałam kupić testy dla Belli.- W sumie, to mam receptę na kolejną paczkę. Możemy skoczyć do tej apteki.
Nie miałam pojęcia, gdzie mogłaby być apteka. Przypomniało mi się jednak, jak w gimnazjum byliśmy na wycieczce w Paryżu. Tylko, że wtedy lecieliśmy samolotem. Fuck.
-Znasz francuski?- zapytałam go.
-Zdawałem z niego egzamin i miałem 99% A.
-Ja miałam 97%. Kujon.- rzuciłam, na co roześmiał się głośno.
-Czemu Iza się tak dziwnie zachowywała? Chodzi mi o to, że tak wstała i w ogóle.
-Źle się poczuła.- wzruszyłam ramionami.
Za wskazówkami nawigacji dotarliśmy do hotelu w dwie i pół godziny. Byliśmy też w szpitalu, bo uznałam, że tam na pewno będzie apteka i się nie pomyliłam. Nathan wtedy spał, a ja kupiłam mu te durne gumki XXL z napisem "I ❤ France" oraz trzy testy dla Bell, które skryłam w mojej torbie podróżnej.
Farmaceuta dziwnie na mnie patrzył, ale kompletnie go olałam, jadąc dalej.
-Nathan, jesteśmy.- potrząsłam jego ramieniem. Przewróciłam oczami, kiedy odpowiedziała mi cisza. Wyszłam z samochodu i z bagażnika wzięłam nasze torby.
Recepcja była czynna, a francuska mówiła do mnie. Rozumiałam ją, kazała mi pokazać swój dowód. Gdy go szukałam, z moich ust wydobyło się soczyste 'fuck'.
-Brytyjka?- zapytała kobieta obok po angielsku. Skinęłam głową. Recepcjonistce powiedziała, że może iść i się mną zajmie.- Ma pani ten dowód?
-Tak.- podałam jej go.- Ogólna rezerwacja jest na nazwisko Thomson.
-A gdzie pan Thomson jest?
-Aktualnie śpi w samochodzie.
-Dobrze. Nijaka Leila McLoren stawła się również z Jessie Bolley, jako sekretarki. Są już w swoim pokoju.
-To dobrze.- powiedziałam, posyłając jej uśmiech.
-Dwie karty do waszego pokoju. Myślę, że lokaj może zabrać od pani te torby. Diego!- zawołała. Wyjaśniła mu, a on zabrał moje torby i pojechał nimi windą na 8 piętro, gdzie mieliśmy spać. Ja poszłam obudzić Nathan'a.
-Kochanie.- powiedziałam, otwierając z jego strony drzwi. Przejechałam dłonią po jego policzku i musnęłam ustami jego usta.
-O tak Kate, szybciej.- wymamrotał przez sen, pocierając swoje krocze.
-Nathan.
-O tak mała, krzycz moje imię.
-Nathan!- krzyknęłam głośno. Ochroniarz, wysoki jak skała spojrzał w naszym kierunku, ale nie przejęłam się nim.
-Kate? Gdzie jesteśmy?- zapytał zaspany, przecierając oczy.
-W Paryżu. Co Ci się ciekawego śniło?- zapytałam, czując, jak rumieniec wpływa na moje policzki. Na moje nieszczęście było jeszcze jasno, mimo godziny 21:30.
-Chyba mnie ujeżdżałaś. To było ciekawe. Bardzo ciekawe i patrz. Teraz mi przez Ciebie stoi i kurwa, ostatni raz ubieram te pierdolone rybaczki. Mam wrażenie, że jaja mi odpadną. Taki podniecony jestem.
-Nie pierdol, tylko chodź, Sherlock'u. Jestem śpiąca.
Mężczyzna wyszedł z auta, a ja zamknęłam go pilotem, kiedy obok nas zaparkował szary Aston Martin. Zmarszczyłam brwi, a następnie ruszyłam do kierowcy.
Kate wyszła z samochodu w tym samym momencie, co Dean. Przytuliła mnie.
-I jak?- zapytałam jej szeptem.
-Na razie jest ok. Nie gadaliśmy prawie wcale, nie żeby to mi przeszkadzało. Kupiłaś?
-Tak, kupiłam. Zrobimy je, jak wrócę jutro z pracy, okej?
-Jasne.
-Będziesz z nim spać w jednym łóżku, czy mam nas zamienić? Chcesz spać ze mną?
-Nie no, co ty. Nie będę wchodzić między was.
-Wiesz, że nie wchodzisz? Jak coś, to pisz. Wykopię go najwyżej z pokoju. Dobranoc mała.- dałam jej całusa w policzek.
-Branoc Kate.
-Gdzie jest moja torba?- zapytał Nat, przeglądając bagażnik.
-W pokoju. Podaj mi moje sukienki, tam są jeszcze Twoje marynarki, spodnie od garnituru, torba z koszulami i buty w pudełku.
-Skoro ty zaniosłaś tamto, to ja zaniosę to.- rzucił, biorąc wszystko.- Zamknij auto.
-Jasne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro