#29 -Kurwa, chyba się zakochałem.
Przetarłam zaspane oczy, odwracając się na bok, przez co usłuszałam jęk.
-Mogłabyś uważać na moją twarz, Kate?- zapytała zirytowana Izabella, masując swój policzek. Rozejrzałam się po pokoju i wykrzywiłam twarz w grymasie.
Byłyśmy w moim pokoju, w łóżku bez pościeli, wokół łóżka był rozsypany piasek, który któregoś wieczoru zbierałam do probówki w Rio specjalnie dla mojej przyjaciółki. Porozwalane ciasteczka i okruszki przylegały do mojego tyłka, po za tym odczuwałam lekkie oznaki kaca.
-Która jest godzina?- zapytałam, otwierając szeroko oczy. Dzisiaj był ten dzień.
-Yyy, dopiero w pół do ósmej. Ugh, zostały mi jeszcze dwie godziny do spotkania w hotelu.- mruknęła, znowu rzucając się na łóżko, a po chwili było słychać jej głośne chrapanie.
Pięknie, spóźniona pierwszego dnia do pracy. Pędem poleciałam do łazienki, wykąpałam się szybko i wyprostowałam włosy, w międzyczasie myjąc zęby. Wytuszowałam rzęsy, wcześniej nakładając trochę podkładu. Usta przejechałam bordową, matową szminką z Calvin'a Klein'a i odbiłam usta na waciku.
Zrzuciłam szlafrok i ubrałam czarny komplet bielizny, a następnie przyszykowaną czarną sukienkę, która długością sięgała mi dłoń przed kolano. Na nogi wsunęłam czarne, wysokie szpilki i napisałam Belli kartkę, że ma zamknąć moje mieszkanie i zatrzymać klucze, które swoją drogą sobie przywłaszczyła.
Z ulgą stwierdziłam, że było dopiero dwa po ósmej, a na parkingu stał już znajomy mi Aston Martin mojego narzeczonego.
-Cześć Nathan.- mruknęłam, wsiadając do samochodu. Mężczyzna zmarszczył brwi, lustrując mnie wzrokiem.
-Masz za duży dekolt w tej sukience, po za tym jest za krótka. Będzie ci zimno, a wtedy zamiast pracować, będziesz mi marudzić o tym, że mam Cię przytulić. Wtedy narodzi się między nami seksualne napięcie i znowu będę musiał jechać na ręcznym, bo mi nie dasz. Przyznaj się, zrobiłaś to specjalnie.
-Oczywiście, kotku.- rozbawiona posłałem mu buziaka w powietrzu.- Widziałeś już swoje biuro?
-Szczerze? Nie widziałem. I boję się tego, co zobaczę, ponieważ Twoja matka jest nieobliczalna.
-Ma dobry gust.- powiedziałam, posyłając mu wredny uśmieszek.
-Nie wątpię, kochanie.
Firma znajdowała się jakieś 20 minut samochodem od mojego apartamentu. Razem wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę ogromnego drapaczka chmur, który od dzisiaj należał do nas.
Weszliśmy do środka przez automatyczne, obrotowe szklane drzwi, wdychając zapach cynamonu i kwiatu, którego zapachu nie potrafiłam rozpoznać.
-Ale tu pachnie.- wymamrotałam cicho. Zaczęłam się rozglądać po parterze. Czarne, skórzane kanapy były poukładane wzdłuż ściany, a przy nich stały szklane stoliczki, na których były postawione świeże kwiaty jaśminu.
W recepcji siedziało kilka dziewczyn, które przyglądały nam się z dziwnym wyrazem twarzy. Nie żeby coś, ale gdy zauważę, że zaczynają się obijać, zmienię ten skład apostolski na bardziej korzystny dla Shelvin & Thomson Bank.
-Tu jesteście moje słodziki!- usłyszałam piskliwy głos mojej mamy, na co skryłam się za Nathan'em.
Zakupy z nią, to okropność. Obiecałam sobie, że przez miesiąc, dwa lub ewentualnie pół roku będę się wymigiwać z rodzinnych spotkań, ale to było nieuniknione i wiedziałam o tym.
Za nią stała pani Thomson i Adam, którzy uśmiechali się szeroko, a mój tata razem z nimi. Cieszyli się tak bardzo z tego, że oddawają interesy w ręce młodych? Co prawda, dostaniemy narazie 85% wszystkich akcji w firmie, a pozostałe podzielono pomiędzy Adam'a, a mojego tatę. I dostaniemy je po ślubie, albo w ogóle.
-Zapraszam młodych do windy.- powiedział Adam, posyłając mi ciepły uśmiech. Nasza szóstka wjechała na najwyższe, 25 piętro. Tam mieściły się nasze gabinety. Mogliśmy urządzić te piętro według własnych potrzeb. Łazienka, kuchnia, garderoba, sejf. Co tylko chcieliśmy. To nie zmienia faktu, że nasze sekretarki też będą na tym piętrze.
-Tu jest gabinet dla Kitty!- moja mama wykrzywiła usta w uśmiechu. Była bardziej podekscytowana niż ja, ale dopiero po przekroczeniu progu zrozumiałam, dlaczego była taka podjarana.
Panele wypełniały średniej wielkości pokój, wszystkie meble były wykonane w takim samym kolorze, czyli jasnym drewnie. Ściany były pomalowane na beżowo z elementami bieli i szarości, płaski, nie duży telewizor wisiał przy komplecie skórzanej kanapy i drewnianym stoliczku.
Biurko stało z tyłu, na tle z oszkloną panoramą miasta, a przy nim stało krzesło obrotowe, które na oko wydawało się kurewsko wygodne, a po drugiej stronie stały fotele dla gości. Na powłoce stał komputer sieci Apple, mały kalendarzyk, karteczki i potrzebne do pracy biurowej rzeczy.
Przy ścianie z lewej strony biurka stały szafki z kolorystycznie ułożonymi segregatorami. Byłam pod wrażeniem.
-Podoba Ci się, Kate?- zapytał tato, przyciągając mnie do swojego boku.
-Jest pięknie, tak jak sobie wymarzyłam. Dziękuje.- dałam mu całusa w policzek.- Nie umiem się doczekać, aż tu zacznę pracować.
-Do teraz pamiętam, jak pieprzyłem tutaj Twoją matkę dwadzieścia lat temu.
-Na tym biurku?- uniosłam brew.
-Fajnie by było, ale Beth kazała kupić wszystkie nowe meble.
-Chwała Bogu.- mruknęłam do siebie.- A sekretarki mają swoje biuro. Chcę je poznać i ostrzec je, zanim zbliżą się do mojego faceta.- powiedziałam, posyłając Nathan'owi zadziorny uśmiech.
-O to nie musisz się martwić.- zarechotał Adam, wymieniając spojrzenia z moim tatą.
Ignorując ich, wyszłam ze swojego gabinetu, porywając bruneta za sobą. Gdy upewniłam się, że byłam pod odpowiednimi drzwiami weszłam do środka bez pukania, czego od razu pożałowałam.
Dwie kobiety w uniformach sekretarskich firmy zabawiały się na biurku.
-Co do kurwy?- zapytał Nathan, wpatrując na nie w szoku. Zakryłam mu oczy i odchrząknęłam.
-Mówiliśmy, że o to macie się nie martwić. Są lesbijkami, więc Kitty, Nathan jest tylko Twój. W dodatku są ze sobą od trzech lat i wasze matki zatrudniły je dla mnie i Leon'a.- powiedział Adam ze śmiechem.- Leila, nie tak ostro, skarbie.
Macie zapoznać się z nowymi.
-Przepraszam.- powiedziała zawstydzona brunetka, poprawiając koszulę. Pomogła podnieść się z biurka swojej.... Dziewczynie. Chyba.- Nazywam się Jessie Bolley, jestem sekretarką przyszłej pani prezes. Nawet pani nie wyobraża sobie, jak mi teraz głupio.
-Nie szkodzi.- powiedziałam rozbawiona.
-Ja też przepraszam. Jessie, mogłaś nie zakładać koronki. Wiesz jak mnie to kręci. Nie mogłam się powstrzymać.- powiedziała druga dziewczyna.- Leila McLoren.
-Kathrine Shelvin.- przedstawiłam się.- A to jest Nathan Thomson, mój narzeczony. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie udana.
-Ty się lepiej martw o siebie, niż o pana prezesa.- powiedziały ze śmiechem, lustrując mnie wzrokiem. Mimo wszystko, uśmiechnęłam się, nie do końca rozumiejąc, o co mogło im chodzić.
-Wiecie, ja jeszcze nie widziałem swojego gabinetu.-poczułam oplatające mnie ręce od tyłu.- Panie pozwolą, że pójdę rozejrzeć się po piętrze z moją kobietą.
-Oczywiście panie Thomson.- powiedziały rozbawione.
-Powiedz mi prawdę.- zarządził, kiedy wyszliśmy na korytarz. Chwycił mnie za ramiona i zmusił do spojrzenia w oczy.- Marzysz o trójkącie z tymi dziewczynami?
-Jestem hetero!- krzyknęłam oburzona. Jak mógł tak pomyśleć?!
-Wiem, ale chciałem się tylko upewnić. Chyba zwariowałem, jestem zazdrosny o lesbijki.- widocznie odetchnął z ulgą.- Tu jest moje nazwisko, chodź.
Jego biuro było centralnie obok mojego i nie byłam pewna czy drzwi, które są w moim gabinecie nie prowadzą do niego. Jedyne, co różniło nasze gabinety to lustrzane odbicie i inny kolor. Jego ściany były szare z elementami czerni i czerwieni, a meble i panele ciemnobrązowe.
-Kurwa, chyba się zakochałem.- powiedział, a następnie poczułam jego usta na swoich.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro