#28 -Striptiz&Bitches dla czterech osób.
Spojrzałam na siebie ostatni raz w lustrze, poprawiając wysokiego kucyka, z którym męczyłam się od 10 minut. Pośpiesznie założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos i cmoknęłam ustami, by rozprowadzić malinowy błyszczyk na ustach.
Akurat szykowałam się na spotkanie z rodzicami, które miało się odbyć w KFC naprzeciwko Aquaparku, do którego od mojego wieżowca było 15 minut drogi spacerkiem. Dlatego też postanowiłam się przejść i cieszyć się słonecznym dniem w Londynie, co ostatnio było bardzo częste.
Zjechałam windą na dół i powoli zaczęłam kierować się do wskazanego Fast Food'a. Nie, żebym miała coś przeciwko takiemu jedzeniu. Lubiłam to. Byłam ciekawa, co mają mi do powiedzenia rodzice.
Gdy doszłam na miejsce, pod parasolkami zauważyłam moją mamę z dużym kapeluszem na głowie i kwiatowej sukience. Obok niej siedział tata, który próbował uciszyć jej potok słów oraz Owen, który był zajęty swoim telefonem. Odchrząknęłam, siadając obok mojego brata i przywitałam się z nim całusem w policzek.
-Moja córeczka!- pisnęła mama, a tata zatkał jej buzię ręką, na co zachichotałam. Mieli prawie po 50 lat, a wciąż zachowywali się jak nastolatkowie.
-Cześć Kitty.- powiedział radośnie tata. Mama odblokowała swoje usta od jego ręki, na co posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, ale nie uciszał jej znowu, ponieważ mama tylko posłała mi swój szeroki, promienny uśmiech.
-Cześć.- mruknęłam niepewnie, odkładając na stolik telefon.- Zamówiliście mi już coś? Jestem strasznie głodna. W mojej lodówce są pustki, a mój brzuch domaga się ogromnej ilości jedzenia.
-Ty zawsze jesteś głodna.- zarechotał Ow, dźgając mnie w bok.
-Tak, zamówiliśmy to, co zawsze.- powiedział rozbawiony tata, zapewne czując zbieraną we mnie złość na brata.
-Kubełek Striptiz&Bitches dla czterech osób.- wyszczerzył się Owen, poruszając znacząco brwiami. Mama kopnęła go pod stołem, od razu poprawiając jego zboczoną wypowiedź.
-Strips&Bites, młotku.
Wymieniłam z tatą spojrzenia i zaczęliśmy się śmiać.
-A coś do picia?- zadałam kolejne pytanie.
-Colę.- mama wzruszyła ramionami, powodując, że ojciec dostał z wielkiego kapelusza.
-Możesz to do cholery ściągnąć? Jesteś pod parasolem!
-Uważaj, bo Ci stanie.- cmoknęła mama, na co w tym samym momencie zaczęliśmy się ksztusić z bratem, mimo, że takie odzywki były na porządku dziennym w naszym rodzinnym domu.- Biedne są te nasze dzieciaczki, nie sądzisz Leo? Nie potrafią się pogodzić z tym, że ich rodzice dalej są aktywni w seksualny sposób.
-Dobra cicho, bo stracę apetyt.- Owen udał odruch wymiotny.
-Ja pójdę sprawdzić, co z zamówieniem.- powiedziałam wymijająco, szczypiąc wierzch dłoni Owen'a, by go też uratować. Poszedł za mną do środka i do kas, po czym oboje oparliśmy się o balustradę dla czekających na jedzenie.
-Dzięki, siostra.- chłopak posłał mi wdzięczny uśmiech, od którego pewnie zmiękkły by mi kolana, gdybym nie wiedziała, że jako dziecko zbierał robaki.
-Zamówienie 269, proszę odebrać przy okienku numer 7.
***
-Właściwie, to dlaczego tu jesteśmy?- zapytałam, mieszając bańki, które przed chwilą kupiłam. Byliśmy w parku. Rodzice siedzieli na ławce, ja stałam i robiłam mydlane balony, a mój brat w oddali rozmawiał przez telefon żwawo z kimś dyskutując.
-Zastanawialiśmy się z ojcem, czy nie wywarliśmy na Tobie zbyt wielkiej presji, jeśli chodzi o spotykanie się z Nathan'em. Nawet nie zapytaliśmy Ciebie, czy jesteś wolna.- powiedziała mama, przybierając poważny wyraz twarzy.
-Chcecie wiedzieć, czy nie mam oto do was żalu?- uniosłam brew, wpatrując się wyczekująco w rodziców.- Nie mam, ponieważ to i tak nie miało by różnicy. Byliśmy z Nathan'em kochankami, zanim dowiedzieliśmy się o naszym wspólnictwie w Shelvin & Thomson Bank. Po za tym pociąg seksualny to jedno, a przywiązanie to drugie. Przywiązałam się do niego i nie mam zamiaru rezygnować z naszych porąbanych relacji. To by było zbyt bolesne.
-Dobra, nie było tematu. Nie mam zamiaru rozmawiać o życiu seksualnym mojej jedynej malutkiej córeczki.- skrzywił się tata, ale jednak brzmiał na rozbawionego.-Jak się czujesz z tym, że Twój młody tatuś idzie na emeryturę, kochanie?
-Masz dopiero czterdzieści dziewięć lat, tato. Nie wiem, jakim cudem idziesz na emeryturę. Jesteś za młody.- przyznałam, robiąc przy tym kolejne bańki. Zawsze jak byłam mała, lubiłam je robić z dziadkiem Dorianem. Był on ojczymem mojego taty i to on wychował go na dobrego i uczciwego człowieka po śmierci babci, gdy Leo miał zaledwie 9 lat.
-W starym ciele młody duch. Jesteś gotowa na zobaczenie swojego biura? Jestem na milion procent pewny, że Ci się spodoba. Twoja mama sama wszystko dobierała i nawet spokojnie piwa nie mogłem dopić, bo ona katowała mnie komputerem.
-Wcale nie było tak źle. Od piwa urośnie Ci bas.- żachnęła mama.
-Nie urośnie, bo ćwiczę.- tata pokazał jej język. Fakt, tata był umięśniony.
-Kate, wiesz jak Twój tata ćwiczy?- zapytała rozbawiona mama.- Idzie do Adam'a, tam udają, że ćwiczą w siłowni, która znajduje się w domu Thomson'a, a tak na prawdę siedzą przed komputerem i napierdalają w Outlasta. Marica mi wszystko powiedziała. O i piwo też piją.
Pokręciłam rozbawiona głową. Moja rodzina zdecydowanie nie była normalna.
-Tato, odwieziesz mnie na lotnisko?- zapytał Owen, chowając smartphone'a do kieszeni rybaczków, które miał podwinięte do kolan.- Tak jakby nie mieszkam w Londynie, Kate, tylko w Manchesterze. Jutro muszę być w pracy, bo w niektórych bankomatach występuje błąd numer 640 i podpisujemy umowę na wymianę.
-640? Brak wydania odpowiedniej sumy klientowi?- zapytałam, przypominając sobie zajęcia z bankowości.
-Wow, czytałaś o tym?- zapytał zirytowany.- Tak. Myślę jednak nad wymianą starych bankomatów na nowe, bo stare mają ponad 20 lat. Tobie radzę pomyśleć o tym samym, zanim nie macie jeszcze problemów z wypłaceniem kasy.
-Zastanowię się.- odpyskowałam urażona. Był zdenerwowany, ale nie musiał się wyżywać na mnie. Nic mu nie zrobiłam.
-Przepraszam Kitty, ale mieli to naprawić. Jestem na nich zły, bo nawet jednego pieprzonego weekendu nie mogę spędzić z rodziną bez głupich telefonów.- powiedział, wzdychając. Przytulił mnie do siebie, a ja zaciągnęłam się braterskim zapachem perfum, których używał od lat. Calvin Klein.
-Rozumiem.- mruknęłam, obejmując go w pasie.- Kocham Cię, braciszku.
-Ja Ciebie też, siostra. A teraz, tato! Zaraz się spóźnię!
-Oh tam, panikujesz. Ze mną nigdy się nie spóźnisz.- powiedział tata, całując mamę w czoło.- Będę za godzinę, złotko. Idźcie z Kate do galerii handlowej i kupcie sobie coś. Mam nadzieję, że jednak nie skazałem się na śmierć. Ja przyjadę po was.
-Pa synku!- zawołała mama, ciągnąc mnie w stronę pobliskiej galerii. No to zaczęło się najgorsze. Zakupy z moją mamą.
*-*-*-*-*-*-*-*-*
★★★!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro