#21 -Kochanie, wystarczy mi gorąca minetka w tej chwili.
Obudziło mnie delikatne smyranie po policzku. Niechętnie otworzyłam oczy i przez zamglony wzrok zauważyłam szczerzącego się Nathan'a. Jego włosy były pozbawione żelu, ale i tak mu stały mu do góry. Poczochrałam go po nich.
-Czego chcesz?- zapytałam zachrypniętym głosem, więc odchrząknęłam.
-Za chwilę będzie dla nas obiad.- poinformował, na co przymknęłam oczy. Czułam się wyspana jak nigdy wcześniej.
-Ile spałam?- zmarszczyłam brwi, patrząc na niego z ukosa.
- Osiem godzin.- powiedział, posyłając mi swój uroczy uśmiech.
Obiad? Poszłam spać o godzinie dwudziestej, spałam osiem godzin i zaraz będę jeść obiad. Czarna magia.
-Strefy czasowe.- mruknął, odpowiadając na moje nieme pytanie. Po chwilowym zastanowieniu skinęłam głową, ponieważ jak mogłam o tym zapomnieć?
-A ty spałeś? Nudziło Ci się?
- Nie nudziłem się, a spałem sześć godzin, ale nie jestem śpiący.- owinął swoją rękę wokół moich ramion i przysunął do swojego ciała. Położyłam głowę na jego piersi, a dłonią robiłam niewidzialne znaczki na jego wyrzeźbionym, kurewsko twardym brzuchu. Tak, specjalnie go napiął by się nim pochwalić.
-Co robiłeś?- skoro spał tylko sześć godzin, to co robił przez dwie, kiedy spałam?
-Przyglądałem się Tobie i muszę przyznać, że mam bardzo piękną narzeczoną.- powiedział bez namysłu, a gdy zorientowałam się, co powiedział, spaliłam buraka.
-Nathan przestań.- powiedziałam speszona, splatając nasze palce, kiedy bawił się moimi włosami.
-Masz takie ładne, kształtne usta, słodki nos i gładką cerę. Chyba się zakochałem.- rozmarzył się. Usłyszałam jak bicie jego serca przyśpieszyło. Od razu mi się zrobiło cieplej, więc wyłączyłam klimatyzację.
Moje chyba też.
-Nie gadaj głupot, Thomson.
Po chwili stewardessa przyniosła dla nas obiad, którym okazała się wieprzowina i saładki do wyboru. Przyłapałam ją, kiedy zatrzymała swój wzrok na torsie Nathan'a, więc zmroziłam ją wzrokiem, co zauważyła.
Na dodatek wypięła cycki w jego stronę, myśląc, że chociaż na pół procent wygląda seksownie. Mi to przypominało bardziej konia, stojącego na dwóch nogach po przeszczepie paszczy.
-Coś jeszcze dla pana?- zaświerdotała, a ja miałam wrażenie, że odpadną mi uszy przez jej piszący głos.
-Kitty, chcesz jeszcze coś?- zapytał mnie rozbawiony Nathan, na co przewróciłam oczami.- Kochanie, naszemu maleństwu nie może niczego brakować.- ułożył dłonie na moim brzuchu, a konika chyba ścięło z nóg.
-Nathan, kochanie, wystarczy mi gorąca minetka w tej chwili.- powiedziałam głośno. Kątem oka zauważyłam, jak stewardessa wycofała się z kabiny.
-Naprawdę masz ochotę na seks oralny?- uśmiechnął się cwanie, chcąc włożyć swoją rękę w moje leginsy, ale w porę ją chwyciłam.
-Popierdoliło Cię? Mam okres. Dziecko? Co to w ogóle miało być?!
-Patrzała na mnie, jakby chciała mnie zerżnąć tu i teraz. A mnie rżnąć możesz tylko ty.- musnął ustami moją szyję.- Jedz, bo wystygnie.
-Straciłam apetyt.- prychnęłam, na co zmierzył mnie ostrzegawczym spojrzeniem.
-Zjedz to, albo inaczej użyję siły.- ścisnął mój pośladek, na co pisnęłam, ponieważ bolało.- Będziesz jadła, misiu?
-Zamknij się już i daj mi jeść, bo jestem głodna.- warknęłam na niego, na co uśmiechnął się szeroko i podał mi jedzenie.
***
Pozostałe cztery godziny w samolocie spędziliśmy na wkurzeniu siebie nawzajem, co oczywiście potem skończyło się serią obściskiwania na małym fotelu.
Gdy wyszliśmy z pokładu samolotu uderzyło we mnie ciepłe, miłe powietrze. Z szerokim uśmiechem odebraliśmy z lotniska walizki i udaliśmy się na parking, na którym miał stać wyporzyczony samochód.
Nathan pociągnął mnie w stronę jaskrawo-zielonego audi TT. Zapakował walizki do małego bagażnika, a ja obczajałam wnętrze samochodu od środka. Samochód miał ściągany dach, więc podczas jazdy moje włosy falowały na wszystkie strony.
-Byłeś tu już kiedyś?- zapytałam, będąc pod wrażeniem tego, jak potrafił kierować samochód, który miał po lewej stronie kierownicę. Lecz chwilę później sobie przypomniałam, że jego Aston też miał po lewej stronie kierownicę.
-Dwa razy. Kiedy miałem siedemnaście lat byłem na wakacjach z rodzicami, a gdy miałem dwadzieścia jeden przyleciałem tu sam, bo musiałem coś przemyśleć. Muszę Ci coś potem pokazać.
-Okej.- przytaknęłam. Zaczęłam się rozglądać. Faktycznie Rio było piękne. W oddali było widać posąg Chrystusa, na wysokiej górze zwanej Corcovado. Dużo się uczyłam o Brazylii, ponieważ taki temat referatu miałam na pierwszym roku studiów i od tamtego czasu moim marzeniem było przylecieć tu i zobaczyć czy wszystko jest takie piękne, jak sobie wyobrażałam.
Jednak zawiodłam się na sobie, ponieważ tu było jeszcze bardziej wspaniale, niż kiedykolwiek sobie wymarzyłam. Zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia, a podobno taka miłość nie istnieje.
-Podoba Ci się?
-Podoba? Podoba?! Człowieku, ja tu za chwilę orgazmu dostanę!- pisnęłam głośno.
-Ej, ej, ej! Bez takich. Za chwilę wrócimy do domu, nie będziesz dostawała orgazm od kogoś innego, niż ode mnie.- oburzył się, a następnie parsknął śmiechem.
-O matko, to jest ta ulica!
-Jaka znowu ulica?- zapytał zirytowany.
-No tutaj było nagrywane!
-Możesz się wysłowić?
-Szybcy i wściekli!- wydarłam się, a ja jego twarz wpłynął uśmieszek.
-W naszym mieście też, dziecko.
-Ale teraz się bardziej jaram!
-Z Tobą, jak z nastolatką, Katie.- parsknął śmiechem.
Jak zaczarowana podziwiałam krajobraz i byłam wszystkim zachwycona.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam ciekawa. Nawigacja, którą mieliśmy ze sobą, mówiła po portugalsku, a ja nic z tego nie rozumiałam.
-Do naszego osiedla.- powiedział, a ja wzruszyłam ramionami i zaczłam robić zdjęcia jego telefonem.
Położyłam nogi na jego kolanach, siadając bokiem. Przez chwilę wzrok chłopaka zatrzymał się na mojej twarzy. Puściłam mu oczko, a ten natychmiast wrócił wzrokiem na drogę.
-A daleko jeszcze?
-Z pół godziny.- wzruszył ramionami.
Faktycznie pół godziny jazdy później znaleźliśmy się na osiedlu białych, takich samych domków. Było ich chyba z siedemdziesiąt i wszystkie były jednakowe. Jednopiętrowe i urocze.
Nathan podjechał do małej budki i zaczął rozmawiać z kimś po hiszpańsku, co zrozumiałam, ponieważ od podstawówki uczułam się tego języka, jako podstawowy obcy.
Pokazał facetowi rezerwację, a ten dał nam klucze do domku numer piędziesiąt cztery. Zaparkowaliśmy na mini podjeździe, zabraliśmy bagaże i ruszyliśmy do drzwi.
Na twarzy Nathan'a majaczył uśmieszek.
-Czemu się uśmiechasz?- zapytałam, a ten jedynie wzruszył ramionami.
-Akurat w tym domku byłem już dwa razy. Teraz trzeci raz go wynajmuję. Znaczy wcześniej rodzice go wynajęli, a potem ja sam chciałem tu przylecieć, więc też wziąłem namiary na to.- wyszczerzył się.
-Tu jest pięknie.- przyznałam, na co się jego uśmiech się powiększył.
-Wiem, dlatego tu przyjechałem. Wiedziałem, że Ci się tu spodoba. Kiedyś będziemy przywozić tutaj nasze dzieci i opowiadać im o tym, jak zaczęły swój żywot.- wyszczerzył się, na co klepnęłam go w ramię.
-Wal się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro